Odcinek XI - Vladimir Nazor w roli głównej
Tego dnia pogoda znowu kaprysiła

, zaczynało mnie to już coraz bardziej irytować

.
Więc jak tylko przestało padać zebrałam całą ekipę i ruszyliśmy w Peljesac

.
Na pierwszy ogien poszedł Trpanj, a moim celem nr 1 było spotkanie z tamtejszym promem

.
W tym celu sprawdziłam w Orebiću jego "rozkład jazdy"

.
Byliśmy w sam raz i mogliśmy (a głównie mój mąż - miłośnik wszelkich statków) go dokładnie obejrzeć jak wpływał i wyplywał
Z odpłynięciem Vladimira Nazora wiąże się też przezabawna sytuacja
Otóż pewne trzy starsze panie (nasze córki twierdzą, że były to Włoszki

) wjechały swoim samochodem na prom, zostawiły go tam i wyszły sobie jeszcze na brzeg. Vladimir się "zapakował" i zaczął odpływać. Wtedy trzy panie przybiegły i podniosły alarm, zaczęły machać na brzegu biletami, tłumaczyć, że na promie jest ich auto i takie tam histerie

.
Ale nikt na promie nic sobie z tych krzyków nie robił.
A nawet wszyscy na statku odebrali to machanie rękami starszych pań jako pożegnanie, bo wszyscy też zaczęli im machać.
Wyglądało to przezabawnie, choć kobitkom nie było do śmiechu.
Poszły do punktu sprzedaży biletów i znowu zaczynają machać biletami i tłumaczyć pani, że odpłynął im samochód

.
Pani od biletów też się uśmiała z całej sytuacji, ale zadzwoniła i uprzedziła, że na promie jest bezpański samochód

.
I tym sposobem trzy panie miały około 3 godzin na zwiedzanie Trpanja
Pospacerowaliśmy trochę po miasteczku, a następnie udaliśmy się do Duby, a potem do Crkvic.
Droga do Crkvic, jak dla mnie jest super

, choć nie wszyscy byli tego zdania

.
Moja niestrudzona towarzyszka wszelkich wypraw - Małgorzata, gdy wysiadła z samochodu zapytala tylko: "Ale wrócimy inną drogą?"
No do wyboru była tylko droga "wpław"
Ci co byli już zmęczeni wycieczką i "drogą" wrócili do domu, a my odwiedziliśmy jeszcze klasztor w Kunie i tamtejsze osiołki
https://picasaweb.google.com/nozka73/Pe ... 8747161234
