Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

I znowu te Bałkany na wakacje!...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
marekkowalak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2181
Dołączył(a): 13.05.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) marekkowalak » 03.02.2024 21:00

Pudelek napisał(a):J

O tym, że gotówka trafia do kieszeni gościa zamiast do kasy stacji, nie wspominam, bo to oczywistość...

chyba każda stacja zorientowałaby się, że pracownik ich w ten sposób okrada, więc to raczej jest biznes kolektywny.



A, to bardzo możliwe...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 04.02.2024 16:37

marekkowalak napisał(a):
piekara114 napisał(a):Tankowaliśmy na tej stacji kilka razy i zawsze płaciłam tam karta w kasie. Jakoś nie rzuciło mi się w oczy bieg pracownika do pomocy w tankowaniu.... W tym roku tego nie sprawdzę....


To spróbuj tam zatankować LPG.
Zresztą wystarczy poczytać opinie na Google....


ja chciałem zatankować benzynę. Kategorycznie ZABRONIONO mi samodzielnej obsługi, musiałem poczekać na drugiego pracownika. Oczywiście w takiej sytuacji jeszcze bardziej patrzyłem mu na ręce!
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 20.02.2024 17:52

Autostradowe przejście graniczne Tabanovce - Preševo jest jednym z najbardziej zatłoczonych na Bałkanach. Trudno się dziwić, skoro przechodzi przez niego jakieś 99% ruchu drogowego między Macedonią i Serbią. Pozostałą resztkę obsługuje malutkie przejście Pelince - Prohor Pčinjski w górskiej dolinie, o którym większość turystów nawet nie wie. Co to oznacza? Ano korki. Można trafić dobrze albo źle. Czy niedzielne popołudnie jest dobre do przekroczenia granicy? Zależy. Od strony południowej powinno być względnie luźno, bo raczej mało kto będzie jechał z Grecji w ten czas, chyba, że miejscowi odwiedzają sąsiadów zza miedzy. Od strony północnej gorzej, wiele osób które wyjechały z domów w sobotę właśnie wtedy dociera do serbsko - macedońskich słupków granicznych.

Polecam szczerze to przejście wszystkim tęskniącym do okresu sprzed Schengen, mogą sobie przypomnieć stare, dobre czasy. Można sobie planować dokądś dojechać, można zarezerwować nocleg albo zwiedzanie, ale i tak wszystko może szlag trafić, gdy pogranicznicy urządzają wieczny strajk włoski. Nie oszukujmy się, zdecydowana większość przekraczających granicę to turyści tranzytowi, tu chyba nie ma czego przemycać albo ukrywać, więc kontrola powinna iść sprawnie i szybko, a tymczasem od strony serbskiej sznur aut ciągnął się... na kilka kilometrów! Co prawda niektóre państwa bałkańskie podpisały jakiś pakt o nazwie "Open Balkan Transit", lecz dotyczy on chyba tylko transportu towarów, a osobówki niech stoją i płaczą.
Obrazek

Na szczęście wjechać do Serbii udało się dość szybko, w niecałe pół godziny i to tylko dlatego, że Macedończycy zrezygnowali z kontroli wyjazdowej, więc jest jedno okienko. Parkuję zaraz za budkami kontrolnymi aby wymienić walutę i ze zdziwieniem dostrzegam, iż niebo dziwnie się zaciągnęło.
Obrazek

Jeszcze godzinę temu podziwiając panoramę ze wzgórza Zebrnjak zauważyłem jedną ciemną chmurę, a teraz całkowicie pochłonęły one słońce. Ruszamy dalej, a ja oglądając mijane setki samochodów czekających do przejścia zastanawiam się, czy będzie padać. Na tym wyjeździe jeszcze tego nie grali.
Obrazek

Odpowiedź przychodzi po kilku minutach: u góry ktoś odkręcił nie kurek, ale wylał całą wannę! Momentalnie powstała ściana wody, lecz nie to było najgorsze: nagle słyszę jakieś uderzenie w dach! Pomyślałem, że może kamień, ale po krótkiej chwili jest drugie, trzecie, zaczyna się regularna kanonada! Grad, kule wielkości kilku centymetrów! Walą jak dzikie, tylko czekam, aż mi roztrzaskają szyby, w panice szukam jakiejkolwiek ochrony! Przede mną majaczy wiadukt, zjeżdżam na pas awaryjny, stojący już tam samochód przesuwa się trochę do przodu i dzięki temu przednia część mojego auta jest osłonięta. Grad bombarduje tył wozu, ostrzeliwuje dach, oczami wyobraźni widzę dziesiątki wgnieceń. Gwałtownie spada temperatura o ponad dziesięć stopni.

Za mną również staje auto, ale już się nie mieści, więc parkuje na prawym pasie, ruch i tak ustał do zera. Na drugiej jezdni także chronią się samochody, jeden obok drugiego. Na bliskim horyzoncie widzę nieczynną stację benzynową, lecz podejrzewam, że nie ma tam już miejsca i miałem rację: okazało się, że próbowało się tam ukryć kilkanaście pojazdów.
Obrazek
Obrazek

Minęło może pięć minut i grad ustał. Deszcz jeszcze mocno pada, ale to nie przekracza kierowcom szybkich aut pojawić się nagle na zalanej autostradzie i cisnąć z taką prędkością, że prawie staranowali mojego sąsiada stojącego na prawym pasie. Odczekuję jeszcze chwilę i ruszam... Chmury szybko się kończą, po kwadransie jedynie słaba tęcza i resztki kałuż świadczą o niedawnej nawałnicy. Po kolejnej pół godzinie słońce przygrzewa jak przedtem, ani śladu chmur! A ja myślę o tych wszystkich, którzy czekali w kolejce do przejścia granicznego: jeśli gradobicie ich dorwało (a pewnie tak), to wielu mogło zacząć wakacyjny wyjazd od poszukiwania warsztatów i wymiany szyb! Na szczęście u mnie obeszło się bez większych zniszczeń, nawet dach okazał się odporny.
Obrazek

Przyroda dostosowała się do granic państwowych. W Albanii, Czarnogórze, Macedonii niemal zawsze świeci latem pełne słońce, praktycznie nie kojarzę deszczu z tych krajów. A wystarczy wjechać do Serbii i wszystko w aurze staje się możliwe ;).
Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że te gradobicie dorwało nas tutaj. Początkowo planowałem tego dnia górską wycieczkę po serbskich górach, zrezygnowałem z niej z powodu zmęczenia upałami i brakiem czasu. Nie byłoby fajnie, gdyby takie coś dorwałoby nas gdzieś na szczycie...

Do Niszu (Ниш) jedzie się spokojnie, a potem zaczyna się jak zwykle: od strony Bułgarii wpadają całe potoki wypasionych bryk na niemieckich, austriackich i jeszcze innych zachodnich blachach. Turcy, Kurdowie i Arabowie wracają do Europy. Serbów może to cieszy, zarabiają na opłatach za autostrady, żarciu halal i czasem na noclegach, dla każdego innego podróżnego to koszmar. Niebezpieczna i brawurowa jazda, kolejki do tankowania, kolejki do kibli, które wyglądają jakby przeszło tornado, bo obyczaje panują typowo azjatyckie, zawalone parkingi, gdzie co rusz ktoś się na trawniku modli, piknikuje albo śmieci. Tradycyjnie planowałem wstąpić i wysikać się na stacji Gazpromu, lecz tam jakaś awantura, ktoś się szarpie, błyskają światła policji. W innej toalecie, zlokalizowanej przy całym kompleksie drogowym, tłok i opłaty w euro. Nie, dzięki.
Obrazek
Obrazek

Z autostrady zjeżdżam z ulgą. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają tabuny "Europejczyków". Przechodzi senność, która lubi mnie dopadać na prostych drogach. No i ze zwykłej asfaltówki łatwiej zobaczyć coś ciekawego, np. dworzec autobusowy w mieście Aleksinac (Алексинац). Brutalizm w stanie rozkładu.
Obrazek

Przydrożne krzyże dorodne niczym grzyby.
Obrazek

Miejscowość docelowa na dziś to Sokobanja (Сокобања), uzdrowisko otoczone ze wszystkich stron górami. Nigdy nie byłem w tej okolicy, w dodatku ma dobre położenie logistyczne przed trasą na jutro, więc zaklepałem nocleg w "apartamencie" ulokowanym w nowym budownictwie na zboczu jednego ze wzgórz. Właściciele już od rana ślą smsy z zapytaniem, o której będziemy. Strasznie mnie to wkurza, przecież nie ma możliwości dokładnego zaplanowania godziny przyjazdu!
Po wjeździe do miasta zaczynają się problemy: połowa ulic jest rozkopana, inne jednokierunkowe, w dodatku znalezienie tabliczki z nazwą graniczy z cudem. Kręcę się jak idiota po osiedlu i gdy w końcu udaje mi się dojechać do właściwego bloku, to jeszcze nie oznacza to odtrąbienia sukcesu. Piszę do gospodarzy, że jesteśmy, najpierw jest cisza, a potem odpowiedź, że "nasi znajomi pojawią się z kluczem za dwadzieścia minut". Noo dobra, tyle poczekam, ale ponieważ zmieściłem się prawie dokładnie w terminie przyjazdu, który podałem, to liczyłem, że szybciej znajdziemy się w mieszkaniu.
Obrazek

Czas mija, upłynęło dwadzieścia minut, upłynęło trzydzieści, wreszcie jest kolejny sms: "Nasi znajomi są już w mieszkaniu i czekają, numer taki a taki". Dziwne, nie widzieliśmy, aby ktoś wchodził. Idziemy, włazimy do klatki, "apartament" jest na parterze. Dzwonię do drzwi, otwiera mi jakaś rodzinka z dziećmi. Yyyy?!
- To tutaj - uspokaja facet widząc moją niepewną minę. "Apartament" to oczywiście kawalerka, nawet nie taka mała. Zdziwiło mnie natomiast, że znajomi gospodarzy właśnie skądś przyjechali i dopiero ją porządkowali. Rychło wczas.
Próbujemy prowadzić rozmowę, ale idzie to dość łopatologicznie i miejscowi niezbyt dobrze znają swój kraj. Gdy im opowiadam, gdzie chcemy udać się jutro, to kiwają głowami, ale widać, że kompletnie nie mają pojęcia o tych miejscowościach.

Ogólnie to dotarliśmy dziś na nocleg najpóźniej podczas całego wyjazdu, dopiero po siódmej, a z czekaniem na klucze zrobiła się ósma i przyszedł wieczór. Idziemy zatem w dół, do centrum.
AdamSz
KONTO ZAWIESZONE
Avatar użytkownika
Posty: 1242
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 24.02.2024 19:16

No i widzę, że wjechaliśmy do Serbii

Ta ruderę, bunkier w Aleksinac, w stylu 'Brutal Art" , chyba kojarzę. Jeżeli stoi przy autostradzie, a wygląda, że tak, to ta :grzybki: ;) ... Dla fanów architektury, Serbia w kategorii "Brutal Art", to małe eldorado :grzybki: ;)

Ciekawy jestem Twoich spostrzeżeń z tego kraju .. Oczywiście w Twoim stylu i Twoim okiem obserwatora małych sytuacji z regionu.
A nie jakieś banalne pierdolety ;) jakie się najczęściej spotyka na forach (czy to cro, a zwłaszcza greckim), odnośnie Serbii...

W stylu ... dajcie mi namiar, gdzie spać ?? ..Albo ile kto stał na granicy i chwalenie się, kto był lepszy :rotfl: :lol: .... Jakież to proste, banalne i jałowe..
Na greckim forum jest wątek typu 'Wspomnienia z Grecji 2023" ... 95 %, to wspomnienia nie z Grecji tylko z granic. ... tak się to userom wryło w łeb. :grzybki: .... Nie jakaś tam Grecja, której, wygląda, że mogło by nie być w tej eskapadzie do Grecji ))))...tylko granice do Grecji ... A jak już stoją na tych granicach, to jest tam tyle śmiesznych i ciekawych sytuacji do opisania ?? Ale nikt się nie pokusi ...Percepcja i zmysł obserwacyjny , zero :grzybki: .. Nie mówiąc o jakiś szerszych opisach sytuacyjnych z wnętrza Serbii, oprócz kwatera była ok, albo nie ok ...I może jeszcze, gdzie był sklep wolnocłowy ...Wiadomo, rzucanie się na jakieś pierdołowate zakupy, zwł alkoholowe.)) .., nasz sport narodowy ))... I tyle się spotyka opisu wrażeń z Serbii, Normalnie żenada :grzybki: :oczko_usmiech:
Już mi się nie chce tego otwierać :oczko_usmiech: ...Tu się może włączę, do dyskusji o Serbii ))

////
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 25.02.2024 09:40

Spostrzeżeń może być niewiele, Serbia to chyba najczęściej odwiedzany przeze mnie kraj bałkański, więc ciężko napisać mi coś nowego ;) Lubię ten kraj (mimo politycznych sympatii jego mieszkańców), w nim chyba najlepiej widzę te położenie między zachodem i wschodem.

A granice, cóż... mają ich tyle w drodze do Grecji do przekroczenia, że ja się nie dziwię ;) No i zapewne większość przekracza je na przejściach autostradowych, więc spędzają na nich sporo czasu myśląc o życiu i wartościach moralnych :cfaniak:
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 01.03.2024 21:33

Sokobanja reklamuje się jako "zielone serce Serbii", lecz slogan ten skierowany jest raczej do tambylców, bo turystów z zagranicy nie spotkaliśmy żadnych.
Obrazek

Nie znaczy to, że jest tu pusto, wręcz przeciwnie: główny deptak pełen jest ludzi, całe tłumy, który wylęgły niedzielnym wieczorem. To aż dziwne, chyba najbardziej tłoczne miejsce od początku urlopu! Serbowie łażą tam i z powrotem, witają się i ściskają ze znajomymi, krzyczą, śpiewają, ktoś gra, dzieci biegają z piłką, czuć zapachy frytek, gofrów i waty cukrowej. Prawie jak Krupówki, ale to ponoć jeden z najbardziej popularnych kurortów w Serbii! No i "prawie" robi wielką różnicę. Nie ma agresywnych, pijanych i namolnych osobników, nikt się nie tłucze ani nie sika w krzakach, a i bałkański turbo folk brzmi nieco lepiej niż Zenek M.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Podążamy z ludzką rzeką rozglądając się po straganach. Można tam nabyć różne patriotyczne pamiątki. Szkoda, że nie mieli takich długopisów, można by je gdzieś wsadzić.
Obrazek

Najcenniejszy zabytek Sokobanji: łaźnie tureckie. Wybudowane w XV wieku na fundamentach rzymskich term, wyremontowane w XIX wieku. Niewiele takich obiektów zostało w Serbii, szał niszczenia wszystkiego, co tureckiego przyniósł zagładę prawie wszystkim hammanom.
Obrazek

Wypadałoby spożyć kolację. Lokali jest sporo, ale wszędzie tłumy. Zachodzę do restauracji, która wygląda dość drogo, ale serwuje żarcie bałkańskie, a nie kuchnię międzynarodową. Pytam się, czy znajdzie się wolny stolik.
- Tak, jeśli chcecie też coś zjeść.
Zdziwiłem się, ale tak, chcemy. Najwyraźniej knajpa na tyle dobrze zarabia, że może sobie pozwolić na olanie tych klientów, którzy mają ochotę tylko się napić.
Na początku zgrzyt, bo zaproponowano nam menu... po rosyjsku. Potem było już tylko lepiej: jedzenie smaczne, kelnerzy uwijają się tam i z powrotem, zagadując czy na pewno wszystko w porządku. W pewnym momencie pojawił się zespół śpiewający serbskie szlagiery, które ochoczo podchwytywali goście i obsługa. Obok tryska woda z sadzawki, w której pływają ryby. Tak jakby luksusowo. No i cena nie zabiła: gurmańska pleskavica z chilli, sałatka szopska, grillowane warzywa i dwa piwa kosztowały niecałe dziewięćdziesiąt złotych. Nieźle, jak na deptak w uzdrowisku.
Obrazek

Przed położeniem się spać oglądam, co tam ciekawego mają w telewizji. Przeskakując kanały zatrzymałem się na stacji Pink, a tam program w stylu "Ukryta prawda" lub inne gówno. Wielki facet przez cały czas tłumaczył się ze swojego postępowania względem lubej, która przez większość odcinka bawiła się grzebaniem w telefonie ;). Czasem podnosiła wzrok i rzucała jakieś hasełku piskliwym głosem dopingowana przez prowadzącą, a facet dalej gestykuluje i się tłumaczy... Publiczność w tle miała miny, jakby sprowadzono ją tam na siłę :D.
Obrazek

Jak wspominałem, nocujemy w nowym budownictwie. Nowy nie znaczy jednak porządny. Blok ma kilka lat, a już wszędzie wyłazi pleśń, czuć ją też w powietrzu i w pokoju i na korytarzu! W internecie mieszkańcy skarżyli się, że to jedna wielka fuszerka.
Obrazek
Obrazek

Zresztą i tak nie wyobrażam sobie mieszkać na stałe w takich warunkach: parter z tej strony to de facto piwnica, widok z jedynego małego okna jest na... krawężnik parkingu. Z drugiej strony okna wychodzą wprost na samochody! Pewno dlatego widziałem liczne ogłoszenia o sprzedaży mieszkania, a wiele samochodów miało rejestracje z Belgradu, więc być może właściciele przyjeżdżają tu tylko na weekendy.
Obrazek
Obrazek

Nowe osiedle wygląda jakby wciśnięto je na siłę pomiędzy las, a stare domy. Nierzadkim obrazkiem jest traktor stojący pod klatką, ale należący do gospodarzy z naprzeciwka.
Obrazek

Z wyższych pięter widok na pewno jest ładniejszy, tak jak z pobliskiego parku. Park, w którym pasły się kozy, okalał jeden z kilku szpitali.
Obrazek

Schodzimy do centrum na zakupy. Nie ma jeszcze dziewiątej, więc na deptaku pustki, wszystko pozamykane.
Obrazek

Jednym z pierwszych otwartych straganów oferuje kożuchy i góralskie kapcie. Zdaje się, że suveniry z górskich uzdrowisk są wszędzie takie same ;).
Obrazek

Jeszcze raz spoglądam na łaźnie. Na terenie Serbii można ich spotkać ledwie kilka, są albo w stanie ruiny albo zostały zaadaptowane na coś innego. Te z Sokobanji jako jedynie w kraju nadal spełniają swoją rolę, to spa w klimatach orientalnych.
Obrazek

Na skraju parku stoi jakiś budynek z datą 1880, to chyba część uzdrowiska.
Obrazek

Inny zabytek w śródmieściu to cerkiew Przemienia Pańskiego z końca XIX wieku. Architektonicznie nic specjalnego, a i w środku jakaś pusta, żadnych fresków.
Obrazek

Rolę gwiazdy odgrywa kot. Kręci się między kobietami zapalającymi świeczki, krąży pod nogami i łasi się do turystów. Jest na tyle miły, że zgodził się zapozować do zdjęcia :).
Obrazek
Obrazek

Dość wcześnie, bo przed dziesiątą, ruszamy w dalszą podróż na północ. Po wczorajszej ulewie temperatura wyraźnie spadła i nabrała bardziej ludzkich wymiarów: słupek rtęci doszedł maksymalnie do trzydziestu pięciu stopni i to w największym słońcu.
Opuszczenie Sokobanji jest równie skomplikowane jak wjazd do niej, bo różne ulice zostały zablokowane albo wykopkami albo ciężarówkami, które wymyśliły sobie urządzić parking na środku jezdni. W końcu jednak się udaje!
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 12.03.2024 00:25

Dziś będzie dużo ładnych widoków, korzystać będziemy z rzadko wybieranych przez turystów dróg wschodniej Serbii, aby się dostać do Dunaju. Wiele kilometrów minie nam w otoczeniu różnych pasm górskich.
Obrazek

Szczyt w kształcie stożka (albo piramidy) to Šiljak, licząca 1560 metrów góra w masywie Rtanj. Jest to także podobno najwyższy punkt serbskich Karpat, choć kwestia przynależności do łańcucha karpackiego budzi wątpliwości.
Obrazek

Przez miejscowości jedynie przemykamy, również przez te większe, jak Bor (Бор). Trochę żal, bo to miasto przemysłowe i kopalniane, na pewno trafiłoby się tu wiele ciekawych dla oka miejsc, ale... czas nie jest z gumy.
Obrazek

Jedyny miejski postój to tankowanie. A właściwie dwa, bo na pierwszej stacji znowu kolejka, mimo, że stoi jedynie kilka aut, no, ale trzeba poczekać, aż ktoś z obsługi łaskawie naleje do baku! Czekając na zbawienie oceniam pojemność bagażników serbskich aut.
Obrazek

Kolejka w ogóle się nie rusza, więc cierpliwość mi się kończy, jadę dalej i na rogatkach trafiam na drugą stację. Pusta! Staję obok dystrybutora i szybko łapię za pistolet, a w tym momencie z budynku wyskakuje pani podjazdowa i z błagalną miną prosi mnie,... aby to ona nalała. No dobrze, nie będę się z nią kłócił, zresztą patrzę jej na ręce, ale takie zachowania coraz bardziej przypominają jakąś masową psychozę!

I znowu odludzia: ładne, skaliste przedgórza, wijące się rzeczki.
Obrazek
Obrazek

Wioski nie sprawiają wrażenia specjalnie zamożnych.
Obrazek

Kolejne górki z ciekawymi kształtami, ale nieco niższe, bo około 1100 metrów: Stol i jego sąsiedzi.
Obrazek
Obrazek

W południe zbliżamy się do Dunaju. Najpierw przez pewien czas jedziemy doliną wzdłuż rzeki Porečki, jego dopływu. Po bokach mijam leśne drogi z piaskiem i szutrem zniszczonym wczorajszą nawałnicą.
Obrazek

Wreszcie jest i on - Dunaj! Moja ulubiona rzeka. I jeden z najfajniejszych fragmentów - Żelazna Brama lub Żelazne Wrota (Гвоздена капија, Porțile de Fier), czyli przełomowy odcinek na granicy serbsko - rumuńskiej. W szerokim znaczeniu liczy on ponad sto kilometrów, a my wyjechaliśmy mniej więcej w jego połowie. Całość już przejechałem kilka lat temu, ale i w tym roku chętnie powtórzę północną część.
Obrazek

Dunaj jest tu bardzo malowniczy, to również efekt wzrostu poziomu wód w wyniku budowy dwóch zapór. W niektórych miejscach podniósł się on o trzydzieści pięć metrów, w innych mniej, ale konieczne okazało się opuszczenie co najmniej siedmiu miejscowości i wysiedlenie ponad dwudziestu tysięcy ludzi. Najbardziej malownicze są zwężenia, dolina kurczy się do 150 - 200 metrów, a otaczające ją klify wznoszą się na wysokość 700 metrów, na przykład skalisty Trescovăț (Treskavac) po rumuńskiej stronie. Góra była ważna dla starożytnych mieszkańców tych terenów, którzy na jej podstawie "regulowali" swój kalendarz słoneczny.
Obrazek

Droga po serbskiej stronie ma bardzo dobrą nawierzchnię (choć regularnie ostrzega się przed spadającymi i leżącymi kamieniami), liczne krótkie tunele i jest pustawa. Co jakiś czas się zatrzymuję, aby popatrzeć na rzekę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przystań na rumuńskim brzegu. Kawałki murów to resztki twierdzy, powstałej w XV wieku na terenie zalanej dziś wioski Drencova (Cetatea Drencova). Przez pewien czas należała do Krzyżaków, potem jej właścicielem był m.in. János Hunyady. Broniła Węgier przed Turkami, ale to nie oni skazali ją na zagładę, a utworzenie zapór na rzece. Podmywana przez Dunaj czeka na ostateczny wyrok.
Obrazek
Obrazek

Tu jest szeroko.
Obrazek

Tam, gdzie jest bardzo wąsko, można podejrzeć i podsłuchać, co robią Rumuni. Słychać śmiechy i nawoływania grupy dzieciaków bawiącej się na brzegu, gra rumuńskie radio z jakiegoś domku, dźwięki dobrze się niosą pomiędzy dwoma krajami. Muszę się kiedyś przejechać i rumuńską stroną, tam również ruch wydaje się umiarkowany. Czerwona ciężarówka hałasuje, jakby była bardzo blisko.
Obrazek

Jugosłowiańskie słupki graniczne z symbolami Republiki Serbii. Ponieważ zapory na Dunaju powstawały stopniowo, to i granica się zmieniała, więc różne daty wystawienia na nich spotkamy.
Obrazek
Obrazek

Brnjica (Брњица) to jedna z nielicznych mieścin na tym odcinku serbskiego brzegu, choć większość zabudowy stoi w dolinie. Wśród jej atrakcji można wymienić działający sklep, wielki krzyż oraz rdzewiejące w porcie statki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Stanowisko obserwacyjne lokalnej straży obywatelskiej. Można się śmiać, ale dziś naprawdę wypatrzyliśmy z niego coś dużego!
Obrazek

Dunajem dostojnie sunie statek Flora, należący do niemieckiej linii A-Rosa, specjalizującej się w kursach po Dunaju. Są to zaskakująco drogie imprezy, biorąc pod uwagę, że pływa się po rzece, a nie po morzu czy oceanie... Jak podaje internet Florę wyprodukowano w 2014 roku, mierzy 135 metrów i zabiera 183 pasażerów.
Obrazek

Ostatnie zwężenie doliny, a to oznacza koniec Żelaznej Bramy, dalej Dunaj się rozszerza. Na rumuńskim wzgórzu bieli się Cetatea Ladislau, kolejna twierdza, którą przez krótki czas posiadali Krzyżacy.
Obrazek

Po naszej stronie również punkt umocniony, czyli zamek Golubac, który symbolicznie zaczyna (albo kończy) przełom Dunaju. Nawet od tyłu prezentuje się groźnie.
Obrazek

Nie jest to ani najstarszy ani największy zamek w Serbii, ale chyba najbardziej znany i najbardziej popularny, a także najczęściej fotografowany. Położony nad samą rzeką i wzniesiony na skałach mógł się naprawdę podobać, ale... no właśnie, dla mnie mógł. Niestety, w ubiegłej dekadzie rozpoczęto szeroko zakrojone prace renowacyjne, przez co moim zdaniem stracił on wiele ze swojego pierwotnego uroku.
Różnice widać na zdjęciach.
Obrazek

Musiało to kosztować kupę kasy, wyłożonej zresztą przez Unię Europejską. Zachodni technokraci ciągle zdają się nie rozumieć, że finansowanie wrogich EU państw to droga donikąd, przyjaźni w ten sposób nie kupią, a pieniądze zostają umoczone w wątpliwe inwestycje. W Golubacu to sprawka Austriaków, oni mają długą tradycję korumpowania Serbów, co zawsze kończyło się nieszczególnie.

Podczas mojej poprzedniej wizyty pisałem tak: Twierdza jest niedostępna, gdyż trwa intensywny remont albo bardziej pasowałoby określenie "odbudowa". Fragmenty świeżych ścian lśnią w słońcu, pojawiły się dachy, przebito nowy tunel, powstaje cały kompleks turystyczny. Zamknięte jeszcze parkingi można sobie wyobrazić zapełnione samochodami i autokarami.
I dziś twierdza znów jest niedostępna, gdyż w poniedziałki nie ma zwiedzania. A jak nie ma zwiedzania, to nie ma także żadnego czynnego (oczywiście płatnego) parkingu, więc pozostaje... oglądanie zza płotu! Wyretuszowany zamek świetnie pasuje do idealnie przyciętych i równych trawników.
Obrazek

W internecie ludzie się Golubacem zachwycają, ja nie - za bardzo przypomina mi Disneyland. Takie serbskie Bobolice, tylko więcej tu oryginału, ale okolica została zagracona dokładnie w taki sam sposób jak na Jurze, tak samo odcięto zamek od otoczenia i skomercjalizowano do bólu. Ciągle zresztą się coś tam buduje, usprawnia, poprawia, żeby tylko zadowolić masowego turystę.
Obrazek

A jak ktoś przyjedzie tutaj w niewłaściwy dzień? Pozostaje mu odbić się od zamkniętej bramy, co czyni kilka samochodów podczas naszego krótkiego postoju.
Obrazek

A gdzie zaparkować? Może stanąć nieoficjalnie na pustym placu przy zabudowaniach dawnej kopalni.
Obrazek

Na skałach powyżej jest punkt widokowy, nawet zastanawiałem się, czy na niego nie podejść od drugiej strony, ale zostanie na kiedy indziej.
Obrazek

Już przed wyjazdem wiedziałem, że w poniedziałek kompleks nie przyjmuje turystów, ale liczyłem, że będzie można jednak jakoś podejść do murów. Nic z tego.
Obrazek

Na trawniku zakryte dachami spoczywają resztki innych konstrukcji, są m.in. ruiny łaźni tureckiej.
Obrazek

Rumuni pozazdrościli Serbom. Cetatea Ladislau, położona naprzeciwko Golubaca, była jeszcze niedawno kupą gruzu z resztkami murów i jedną ścianą, teraz trwają tam intensywne prace "rekonstrukcyjne". Może coś się uda uszczknąć z turystycznego tortu. Do tego jednak przydałoby się utworzenie tutaj rzecznego przejścia granicznego i promu, bo jazda do najbliższego drogowego oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów nie jest zbyt zachęcająca.
Obrazek

Zamek od wioski Golubac (Голубац, rum. Golubăț) też dzieli kilka kilometrów. Znajdziemy tam port, plażę i lokale dla turystów. Mała ciekawostka demograficzna: w gminie Golubac niewielki procent stanowią Wołosi, czyli de facto Rumuni, ale z jakiś powodów wolą się określać tak, a nie inaczej; być może nie czują związku z państwem zza Dunaju. Osób deklarujących się jako Rumuni jest znacznie mniej.
Obrazek

Skończyły się góry, teraz wybrzeże jest jedynie pagórkowate. Przypadkowo trafiam na dość boczną drogę prowadzącą przez martwe koryto Dunaju, które zostało z dwóch stron zasypane, następnie zagospodarowane na kąpieliska oraz przystanie dla jachtów i łódek.
Obrazek
Obrazek

Około piętnastej przyjeżdżamy do Ramu (Рам), miejscowości niedużej, ale strategicznej, bo stąd pływa prom na drugi brzeg Dunaju, również już serbski. W tym miejscu kończy się "stara" Serbia i Bałkany, po drugiej stronie dawne ziemie habsburskie - Wojwodina, a konkretnie Banat.
Obrazek

Prom wygląda na mocno zużyty, ale to na szczęście jego starsza i nieużywana wersja, nowsza jednostka sprawia wrażenie, że nie zatonie zbyt szybko ;). Minusem przeprawy promowej jest kiepska częstotliwość: dzisiaj kursy są co trzy godziny. Gdy się człowiek spóźni, to najbliższy most znajdzie w Smederevie: ponad sześćdziesiąt kilometrów i godzina jazdy stąd. Wolałem zatem przybyć nieco wcześniej i ustawić się w kolejce. A ponieważ mamy jeszcze sporo czasu, to idziemy obejrzeć miejscową twierdzę.
Obrazek

Tvrđava Ram pochodzi z XV wieku, wzniesiono ją na rozkaz sułtana na ówczesnej granicy Imperium Osmańskiego. Prawdopodobnie w tym miejscu w czasach starożytnych znajdował się rzymski obóz wojskowy. Twierdzę ostatnio również "odświeżono", więc mury są równiutkie i bez ubytków, jakby ktoś przed chwilą zbudował je z klocków Lego.
Obrazek
Obrazek

Ram można zwiedzać również w poniedziałki, ale szkoda nam pieniędzy na bilety, więc ograniczamy się od obejrzenia go z zewnątrz i uwiecznienia się z faną na tle Dunaju.
Obrazek

Szybkie moczenie nóg w rzece :). Zdawała się być bardzo czystą.
Obrazek

Obok przystani promowej działa restauracja, więc zaglądamy tam, aby napić się czegoś chłodnego. Spotkamy tam również obsługę promu, która ma długie przerwy pomiędzy jednym kursem, a drugim. Przepłynięcie pomiędzy Ramem a Starą Palanką na banackim brzegu zajmuje około kwadransa, drugie tyle pochłoną przygotowania do startu i cumowanie.
Obrazek

Minęła szesnasta, nic się nie dzieje i dopiero jak panowie z obsługi wstają, to nagle wszystko ożywa. Odpalają się silniki aut, każdy czeka na swoją kolej. Wszystkie samochody się zmieściły, ale nie wiem czy dałby radę jeszcze jeden więcej. Żegnamy Bałkany i do Wojwodiny!
Obrazek
Obrazek
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 10886
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 12.03.2024 08:45

Cenne info o Golubacu, bo jest na liście po drodze do BG przez Widyń. Lubimy Zamki, Tvrdavy czy inne Cetatey.
marekkowalak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2181
Dołączył(a): 13.05.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) marekkowalak » 12.03.2024 14:46

te kiero napisał(a):Cenne info o Golubacu, bo jest na liście po drodze do BG przez Widyń. Lubimy Zamki, Tvrdavy czy inne Cetatey.


Też mam Żelazne Wrota w planach na przyszły rok, również po trasie z Bułgarii (konkretnie z Sofii przez Widyń). Tylko się jeszcze waham, czy pojechać po stronie serbskiej właśnie z Golubacem, czy jednak po rumuńskiej na Orszowę. Na razie fakt zapowiadanego zniesienia kontroli na granicach rumuńskich i bułgarskich przybliża mnie do opcji rumuńskiej...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 12.03.2024 18:23

A widomo kiedy zniosą im kontrole na granicach lądowych? Bo na razie Schengen wchodzi tylko w przypadku przejść powietrznych i morskich...
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14802
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 12.03.2024 18:54

Zamek świetny, ale... przed rekonstrukcją. Mam podobne zdanie jak Ty.

Świetna podróż i relacja, jak zawsze :D
marekkowalak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2181
Dołączył(a): 13.05.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) marekkowalak » 12.03.2024 20:19

Pudelek napisał(a):A widomo kiedy zniosą im kontrole na granicach lądowych? Bo na razie Schengen wchodzi tylko w przypadku przejść powietrznych i morskich...


No właśnie też nie znalazłem informacji o lądowych - było tylko info, że Schengen na morskich i powietrznych wchodzi 31 marca, a lądowe kilka miesięcy później. Czyli zakładam, że w przyszłym roku już na granicach lądowych kontroli nie będzie.

Wszystko będzie pewnie zależało od sytuacji z inżynierami i lekarzami z Afryki...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 13.03.2024 23:29

I oby, bo to co się czasem wyrabia na granicach z EU tych dwóch państw to czysta paranoja... potrafili bardziej sprawdzać wozy jadące pomiędzy jednym krajem EU a drugim niż na zewnętrznych granicach. A tiry jakiś czas temu stały na granicy ROM-BUL po kilka dni, bo Bułgarzy postanowili być "dokładni"!

Świetna podróż i relacja, jak zawsze :D

dzięki :)
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2208
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 14.03.2024 11:53

Zakopane wyjaśnione :plusone: I całe polskie wybrzeże przy okazji również :peace:
Przełom Dunaju bardzo malowniczy :hearts: zamek mi się podoba :spoko:
Ja wolę zabytki albo dobrze utrzymane, albo odnowione. Na stare, opuszczone i zniszczałe po prostu przykro się patrzy ...

pozdrawiam, Michał
AdamSz
KONTO ZAWIESZONE
Avatar użytkownika
Posty: 1242
Dołączył(a): 22.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamSz » 14.03.2024 19:12

majkik75 napisał(a):Zakopane wyjaśnione :plusone: I całe polskie wybrzeże przy okazji również :peace:

Majki, Celna uwaga. Pudelek wyżej napisał, że Serbia dla niego to połączenie Wschodu z Zachodem.
I ja się z z tym w stu procentach zgadzam. Jak miałem swoje biznesy w Grecji, to w Serbii bywałem często. Ale nie tak, że przeleciał i finito. Jak większość, o których pisałem. W tym stylu, to się nic nie zobaczy, a zwłaszcza nie pozna ludzi. Potrafiłem jechać do Grecji i sześć dni, dając sobie na Serbie i Macedonię ze trzy dni. Bardzo ciekawy kraj. Na pierwszy raz, to szok, że taki wielokulturowy. W tej kwestii, to absolutnie nie Chorwacja. Odwrotność. Z drugiej strony, w pewnych kwestiach, szok, jak bardzo jesteśmy podobni do Serbów. Połączenie Wschodu z Zachodem, więc gdzie my mentalnie jesteśmy ???? ... Zaczyna się od badziewia w Sokobanji, na Krupówkach, czy w Mielnie. którego nie zobaczysz po czeskiej czy słowackiej stronie gór. Albo nad Bałtykiem w Niemczech. A nawet nie zobaczymy tego badziewia nawet w Chorwacji..

Serbowie, Chorwaci, Czesi, Polacy. Z Chorwatami, czy Czechami, czy mamy mentalnie coś wspólnego ?? Pytanie i odpowiedź. Po prostu nic !!!. Z Chorwatami nic, lub prawie nic. A z Serbami ?>
Więc ile tu nad Wisłą jest Zachodu, a ile Wschodu ?? Temat mało popularny, lepiej może nie wnikać, żeby sobie nie psuć samopoczucia ;) Ale może coś rozwinę w temacie, bo u Kolegi Pudelka jest przyjazna przestrzeń na takie dysputy ;) ...
...
Także coś potem rozwinę nt ostatnich wpisów autora.

Szczególnie pierwszy jest super ze Sokobanji
Pudelek. No i wbrew zapowiedziom, dałeś super wpis z obserwacji życia w Serbii. Małe obserwacje i sytuacje, to Twoja specjalizacja. Biały Kruk na forum ;)
.. .. I to wszystko żyje. A nie tylko natura nieożywiona, typu widoczek , obiekt, itp Jest o czym pogadać.
...
Drugi wpis też ok.. Żelazne Wrota... Mało kto na to wpada (mówię zwłaszcza o tranzytowych przez Serbię), , żeby zobaczyć. A to zaledwie 150 km na wschód od Belgradu.. Jak Z Warszawy, do Kielc )) Warto.

Koledzy którzy się napalili na te Żelazne Wrota, radzę się spieszyć bo sytuacja się zagęszcza :grzybki: :chytry: ((

https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-niespokojnie-na-balkanach-sluzby-prezydent-szykuje-secesje,nId,7385559#google_vignette%3Cbr%3E

////
Ostatnio edytowano 14.03.2024 19:45 przez AdamSz, łącznie edytowano 2 razy
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
I znowu te Bałkany na wakacje!... - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone