Grecja 2021: Donoussa, Naxos, Ateny

te kiero napisał(a):Oczywiście podążam z Wami i tę sprawę łazienki też zostawiam na później

Skutki awarii powoli są wygładzane . U sąsiadów sucho, u nas ciepła woda leci, więc wszystko OK. Za chwilę znów wszystko będzie na swoim miejscu, możemy więc ruszać do Pireusu

Pireus

Na autobus X96 do Pireusu czekaliśmy jakieś 10 minut – akurat żeby nabyć odpowiednie bileciki (5,50 euro od głowy) w budce znajdującej się tuż obok przystanku. Sam przejazd do portu zajął prawie 1,5 godziny (korki!), ale nie musieliśmy się stresować czasem przejazdu, gdyż prom mieliśmy dopiero o 17:30. Aż nadto, żeby nabyć bilety i zjeść jakieś greckie danie…

Cena jednego biletu na Donoussę (tam właśnie spędziliśmy większą część naszych wakacji ) to 37 euro. Rozmieniliśmy stówkę, mamy więc za co poszaleć w oczekiwaniu na prom!

Bagaże zostawiliśmy w tej samej skrytce co dwa lata wcześniej - w agencji Voulgari przy portowej uliczce Astiggos, tuż przy placu Karaiskaki, do którego dojechaliśmy autobusem). Opłata bez zmian – 3 euro za 4 godziny, tyle właśnie nam potrzeba.
Po Pireusie troszkę pospacerowaliśmy dwa lata temu, przed odjazdem na lotnisko, teraz więc już nie musieliśmy . Skupiliśmy się tylko na targowisku (uwielbiamy takie miejsca ) w pobliżu portu.





W przerwie pomiędzy oglądaniem kolejnych straganów przysiedliśmy na wytęsknione freddo cappuccino w „ogródku” knajpki Stary Zegar ( Παλιο Ρολοι)…

Po kolejnej turze „zwiedzania” targowiska i nabyciu 1,5 litra białego winka (trzeba jakoś przetrwać ty….yle godzin na promie ) nalewanego z kranika, przysiedliśmy na pyszny posiłek w Το Στέκι του Αρτέμη, bardzo blisko Starego Zegara.







Artemidy wprawdzie nie spotkaliśmy , ale i tak bardzo przyjemnie spędziliśmy czas przy greckiej muzyce i winku, w towarzystwie musaki i owoców morza…

Z chęcią bym się tam teraz teleportowała....

piekara114 napisał(a):Z chęcią bym się tam teraz teleportowała....

Ja też... No ale póki co, muszą wystarczyć wspomnienia

„Nadmiarowa” sztanga souvlaka…



Następnie spora torba słodziutkich winogron oraz kolejna kawka (tym razem do zabrania na prom) i odebranie bagaży…
Byliśmy gotowi na zaokrętowanie na właśnie nadpływający (nieco spóźniony) Blue Star Naxos.

Głodny na prom bym nie wsiadł , stąd moje spóźnienie
Z przyjemnością płynę z Wami


Pozdrawiam
Piotr

W ostatniej chwili zdążyłam na prom .
Z przyjemnością poczytam i pooglądam. Tym większą, że u Ciebie zawsze można liczyć na solidną porcję kulinarnych smaczków .

piotrf napisał(a):Głodny na prom bym nie wsiadł

Na promie nie da się umrzeć z głodu, a ceny na jedzonko zdecydowanie korzystniejsze, niż w samolocie. Na lądzie jednak znacznie taniej i większy wybór, więc lepiej było zjeść obiadek w Pireusie.

marze_na napisał(a): u Ciebie zawsze można liczyć na solidną porcję kulinarnych smaczków

Smaczki oczywiście będą, chociaż na tych wakacjach nieco skromniej było...

Nie zwlekaliśmy zbytnio z wejściem na pokład, trzeba było przecież zająć jakieś w miarę wygodne miejsca , zanim prom się zapełni chętnymi na dotarcie na którąś z pięciu wysp, na które tego dnia Blue Star Naxos odpływał.



Prom jest spory, jednakże gdy wracaliśmy dwa lata temu Blue Star Delos, z biletami economy class był większy wybór wygodnych miejsc, niż tu .



No ale narzekać nie mogliśmy, bo foteliki nawet dość wygodne były , brakowało tylko podgłówków.



Niemniej jednak, nie warto nam było dopłacać z tego powodu do siedzisk lotniczych . Tego samego zdania była zresztą zdecydowana większość pasażerów, pomieszczenia z nimi były niemalże puste . Covidowe ograniczenia zajętości fotelików miały tę dobrą stronę , iż przy naszym czteroosobowym stoliku dwa fotele musiały zostać wolne, dzięki czemu było gdzie wyciągnąć nóżki .



Opróżnione po kawce kubeczki przydały się na nabyte na targowisku winko .



Wszystkich winogron nie udało się zjeść w trakcie rejsu, trochę zostało na pierwszy dzień na wyspie. Być może dlatego, iż nie oparliśmy się znajdującemu się tuż obok naszych siedzisk bufetowi, nabywając tamże tyropitę oraz jakąś „cipę” z boczkiem.

Tak w ogóle, to na całym promie było raczej luźno . Nie wiem jak w kajutach czy w klasie biznes, ale na decku było zdecydowanie pusto.



Ale nic dziwnego, gdyż przez większą część rejsu dość mocno wiało i kołysało… Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, iż to początek wielodniowego silnego wiatru na Cykladach. Nie na taką aurę liczyliśmy , ale cóż począć?

Melduję się i ja

pzdr

longtom napisał(a):Melduję się i ja

Witaj Tomku

Pierwszy przystanek – Paros – opóźnienie około pół godziny...





Na Naxos wzrosło prawie do godziny…



Na Donoussę mieliśmy dotrzeć kwadrans po północy, w rezultacie byliśmy około 1:20.



W naszym lokum na kolejnych kilka dni niewiele później , gdyż właściciel studia, w którym zarezerwowaliśmy noclegi, przyjechał po nas autem. Z portu przez plażę to kilka minut, droga jezdna natomiast otacza całą miejscowość (niedużą ), więc naszego łóżeczka dużo szybciej nie zobaczyliśmy.



Dobranoc, καληνύχτα …

Z przyjemnością dołączam do grona zainteresowanych Twoją relacją.

dangol napisał(a):Środa, 29 września

Wylot o czasie, przylot do Aten (10:25 tutejszego czasu) również. Po drodze trochę uzupełniliśmy brakujący sen…

Wasza wyprawa rozpoczęła się dzień po moim powrocie z Santorini .