Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Alpejskie wędrówki i wspinaczki

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.01.2011 22:55

Fatamorgana napisał(a):Czasami to sam nie wiem, czy Ty Wojtku masz więcej relacji z wyjazdów, czy obecnie samych wyjazdów?
Niedawno byłeś w górach, niemal o każdej porze roku w nich jesteś a teraz jeszcze Madera... 8O

No wiesz, nadal staram się, by relacje nie zepchnęły wyjazdów na dalszy plan. ;)
A z Maderą, to zawaliłem. Planowałem dwa tygodnie i spokojnie wyczekiwałem na porządne lastminute. No i przegiąłem...

Fatamorgana napisał(a):podziwiam, że już następnego dnia się zerwałeś i...myślałeś od razu o Dachsteinie!). :)

Cóż, na ten dzień miałem zaplanowany Hoher Dachstein, o którym wiedziałem, że prowadzi nań ferrata. A do tego doszło mi spóźnienie, gdyż poprzedniego dnia nie dotarłem do Simonyhütte. Starałem się w miarę możliwości nadgonić to opóźnienie.

Fatamorgana napisał(a):Ze schronisk pod Dachsteinem znam tylko Adamek (ale nie Tomasz Adamek, ale Adamekhutte...) :) :wink:

O Adamekhütte też się otrę, chociaż bez noclegu. Przy czym, ja zbyt wiele fotek schroniskom nie robię. Jak mi się przypomni - to pstryknę. ;)
Za to w Guttenberg Haus pstryknąłem fotkę w środku - tańce, hulanki, swawole... :P

Pozdrawiam,
Wojtek
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 06.01.2011 01:13

Do komentarza Fatarmogany, że góry mocno hartują ludzi dodam jeszcze element romantyczny, aczkolwiek pradawny, bo sprzed przeszło 2500 lat :) Pisał Pindar w Odach Olimpiskich " Miłość do gór jest miłością najlepszą " .
I jak tu nie uwierzyć ... 8)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.01.2011 15:03

plavac napisał(a):Miłość do gór jest miłością najlepszą " .
I jak tu nie uwierzyć ... 8)

Na tym forum zapewne większość by to zdanie głośno oprotestowała. :lol:
Ale mnie się podoba. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.01.2011 18:43

W schronisku zalatwiam nocleg. Simonyhütte zarządzane jest przez Alpeverein, mam więc 50% zniżki. Ceny są tu jednak zadziwiająco wysokie i w efekcie płacę niewiele mniej, niż za poprzedni nocleg w prywatnym schronisku na Gjajdalm. Dziewczyna z obsługi wchodzi ze mną na poddasze i wskazuje mi brzegowe wyrko w równym rzędzie, ciągnącym się od wejścia aż po okienko pod dachem. Zrzucam plecak, ale coś mi tu nie pasuje. To wyrko jest krótsze od pozostałych z uwagi na konieczność pozostawienia miejsca dla wchodzących drabiną z niższego piętra.

Sprawdzam, czy się mieszczę. Wzdłuż... nie za bardzo. Po skosie? Też nie, bo tu dodatkowo drewniany słup potrzymuje strop. Nieee, to wyrko mi się nie podoba. Sprawdzam pozostałe. Na tym leży czyjś śpiwór, na następnym też, dalej jakieś drobiazgi, ale kolejne wyrko puste z równo ułożoną poduszką i złożonymi kocami. OK, przenoszę się w nowe miesce - tu spokojnie mogę nogi wyciągnąć.

Wyrzucam z plecaka rzeczy, których nie będę potrzebował w dalszej części dnia, w tym nacięższą z nich - gruby, ciepły śpiwór. Teraz plecak staje się mniejszy i znacznie lżejszy. Schodzę na jadalnię i wypytuję o trasę na Hoher Dachstein.
- Trasa nie jest trudna, tylko uważajcie na szczeliny w lodowcu. Dopiero końcówka trudniejsza technicznie. Ilu was jest?
- Niewielu. To znaczy, jeden - uśmiecham się.
- Szkoda, że tak późno. Wszystkie grupy już poszły. Ale spróbuj pójść skrajem lodowca i może spotkasz jakąś grupę, to się dowiążesz do nich.

Cóż, wyruszam. Trochę z duszą na ramieniu, bo nie wiem, co z tym lodowcem.
Początkowo trasa wiedzie skalnym terenem, ale szybko dochodzę do krawędzi brudnego, spływającego po skałach lodu. Próbuję iść skrajem, ale odrzuca mnie zanadto w lewo. Nikt tędy nie idzie, więc nie mam się do kogo dowiązać. Cóż - nie ma rady. Może nie będzie tak źle. Wkraczam na lodowiec.

Obrazek

Obrazek

Daleko w górze widać ekipy ciągnące w prawo i w lewo. Ruch spory, ale to nic dziwnego. Od południowej strony można się dostać na główną grań Dachsteinu bez najmniejszych trudności - z Ramsau kolejka linowa wywozi na wysokość prawie 2700m n.p.m., a więc wyżej niż ja na razie dotarłem, mimo iż wędruję już drugi dzień. Przy czym większość korzystających z tej możliwości nie pcha się na najwyższy szczyt Dachsteinu. Dla nich magnesem są pola śnieżne, pokrywające górną część lodowców, dzięki czemu można tu sobie poszusować w lecie.
Są wśród nich i tacy, którzy częściowo podchodzą, częściowo podjeżdżają na nartach pod ściany, by następnie zostawić narty i wejść na któryś ze szczytów - ale to już znikoma mniejszość. Na szczęście.

Skoro mówimy o lodowcach, to chyba dobry moment, by je wszystkie przedstawić. Otóż, są... dwa. Mają trzy nazwy, gdyż jeden z nich podzielony jest na dwie części wąskim przesmykiem. Ta mniejsza część nazywa się Schladminger Gletscher i na jej skraju znajduje się górna stacja kolejki linowej. Natomiast większa część, to Hallstätter Gletscher i nią w tej chwili właśnie wędruję. Drugi z lodowców Dachsteinu - Gosaugletscher - lokuje się pomiędzy szczytem Hoher Dachstein, a Adamekhütte.

Obrazek

Obrazek

Jakoś udaje mi się szczęśliwie nie zanurkować w żadnej szczelinie - prawdę mówiąc, te widoczne nie wyglądają szczególnie groźnie (o niewidocznych, ukrytych pod cieńszą czy grubszą warstwą śniegu, nie wiem nic) - i systematycznie zyskuję wysokość. Czuję się tu już stosunkowo bezpiecznie; mnóstwo śladów narciarzy sugeruje znikome niebezpieczeństwo szczelin pod warstwą śniegu. Osiągam wylot krótkiej dolinki, ograniczonej szczytami Hoher (Wysoki) i Niederer (Niżny) Dachstein. Skręcam w prawo, zostawiając w dali Großer Koppenkarstein, przesłonięty nieco przez bliższy Dirndl i przechodzę tuż poniżej malutkiego, mocno wciśniętego w skały, schroniska Seethaler.

Obrazek

Obrazek

Wkrótce dochodzę do stóp skalnego urwiska, którym opada na tę stronę najwyższy szczyt Dachsteinu. Ale i tak jest to tylko miniatura ściany w porównaniu z tym, co się znajduje po południowej stronie grani. Niemniej, nauczony poprzedniego dnia pokory do austriackich ferrat, z niepokojem spoglądam na ścianę nade mną.

Powoli zakładam mój prymitywny i iluzoryczny sprzęt asekuracyjny, obserwując kątem oka, co się dzieje wokół mnie. Przybyła krótko przede mną grupa Austriaków zakłada na siebie rasowy sprzęt z prawdziwego zdarzenia. Uprząż mieli już wcześniej, gdyż przez lodowiec szli porządnie powiązani liną; teraz tylko dowiązują lonże i wkrótce ruszają w górę.

Obrazek

Ruszam ostrożnie za nimi. Z wielkim respektem podchodzę do tej ferraty, ale z każdym kolejnym metrem nabieram przekonania, że nie należy ona do specjalnie trudnych. To niby dopiero początek i nie wiem, co będzie wyżej, lecz trasa nie jest również długa, więc i na ewentualne trudności miejsca coraz mniej.

Austriacy nie idą zbyt szybko i zmuszony jestem do robienia postojów w oczekiwaniu na wolną drogę. W pewnej chwili robi się zator. Jest to miejsce, gdzie lina przecina gładką ściankę, podczas gdy dwa metry w bok widać bogate urzeźbienie skały. Niektórzy próbują sięgnąć te dwa metry, nie wypinając się z asekuracji, to jednak nie jest możliwe i grupa traci sporo czasu na sforsowanie tego fragmentu.
Gdy część z nich jest już powyżej i pod ścianką robi się nieco luźniej, potrafię się już i ja pod nią zmieścić. Przyglądam się ściance, przyglądam zdecydowanie łatwiejszemu przejściu obok niej, spoglądam jeszcze w dół, gdzie skała ucieka na pokryty śniegiem lodowiec i następuje szybka decyzja.

Wypinam się ze stalowej liny i robię równoległy wariant. Kilka metrów wyżej łączę się z główną trasą i asekuruję ponownie, ale od tej chwili nie traktuję już tej ferraty z tak wielkim respektem, jak na początku. Rzeczywiście, trasa jest dosyć łatwa i wkrótce osiągam grań w pobliżu szczytu. Kilka metrów i staję na Hoher Dachstein. Gdyby miał pięć metrów więcej, byłby moim pierwszym austriackim trzytysięcznikiem. Ale cóż, muszę się zadowolić wysokością 2995m n.p.m.

Obrazek

Niebo zdążyło się znów odrobinę zaciągnąć, psując nieco widoki, ale i tak nie jest źle.
Na szczycie obok mnie i austriackiej grupy, jest jeszcze kilka innych osób - wszyscy coś przekąszają, gawędzą, śmieją się i oczywiście robią zdjęcia. Widzę, że grupa Austriaków słucha uważnie jednego z nich - najwyraźniej szefa ekspedycji. I to on po chwili podchodzi do mnie i pyta, czy chcę, aby zrobił mi zdjęcie na szczycie.
- Nie, dziękuję. Ja wiem, jak wyglądam - śmieję się w odpowiedzi.

Nawet się w tym momencie nie spodziewam, jak często jeszcze podczas kolejnych wędrówek będę takiej odpowiedzi udzielał.

Obrazek

Dostosowuję się i ja do ogólnej atmosfery pikniku - wyciągam żarełko z plecaka i zaczynam pałaszować, nie przestając spozierać wokół siebie. Zwłaszcza w kierunku wschodnim, gdzie poniżej Großer Koppenkarstein widać górną stację kolejki linowej, a grań pomiędzy nią i Hoher Dachstein opada w dół imponującym murem skalnym.

Obrazek
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 09.01.2011 19:14

Mimo, że "lżej" ;) ... to w dalszym ciągu ekscytująco !

Franz napisał(a): I to on po chwili podchodzi do mnie i pyta, czy chcę, aby zrobił mi zdjęcie na szczycie.
- Nie, dziękuję. Ja wiem, jak wyglądam - śmieję się w odpowiedzi.

... ale jest to sympatyczne. :)


Tak samo podoba mi się "zachodni" zwyczaj pozdrawiania się osób, mimo tego że pierwszy raz się widzą !
Co prawda będąc pierwszy raz wżyciu na zachodzie, a konkretnie w miasteczku Hoogezant w Holandii ... to po pewnym czasie na nic nie uważałem, tylko na to by nie pozwolić się pozdrowić pierwszemu przez starszych od siebie.

:)

Pozdrawiam
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 09.01.2011 19:16

Ładne te białe połacie.
Chciałbym kiedyś przejść się takim polem na szczyt.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 09.01.2011 19:36

Franz napisał(a):
plavac napisał(a):Miłość do gór jest miłością najlepszą " .
I jak tu nie uwierzyć ... 8)

Na tym forum zapewne większość by to zdanie głośno oprotestowała. :lol:

Wiatr niby jest, ale kil o skały by tarł ... :lol:

I woda zimna :wink:

A co do tego od fotki, to od razu widać, że facet nie był kelnerem.
A krzyż też jakiś taki świeży.
Ani jednego kamienia w środku .

Nie to, co u Mariusza ... :D
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 09.01.2011 19:56

Na tych lodowcowych płaśniach, prawie "oślich łączkach" przeżyłem kiedyś najtrudniejszą narciarską przygodę. Było to w pierwszy dzień wiosny; początkowo dzień był pogodny i pogoda obiecująca, kolejka linowa została puszczona. Na górze, po 15 min od wyjazdu, przyszło załamanie - huraganowy wiatr, śnieżyca, zaspy tworzyły się w mgnieniu oka, ratraki były bezradne. Próbowaliśmy zjeżdżać - wiatr zatrzymywał w pół stoku. Wydostaliśmy się z "białego piekła" po godzinie, godzinę czekaliśmy na takie uspokojenie wiatru, które pozwoliło uruchomić kolejkę do Ramsau. Czy gdyby nie uruchomili - przyszłoby nam wracać tym urwiskiem, które pokazujesz na ostatnim zdjęciu ? 8O :)
Celowo nie umieszczam emotikona żartu - lewą stroną tego urwiska,za żebrem skalnym, prowadzi trasa narciarska Edelgriess dla miłośników off-road'u ...
Ale jak Cię znam, Wojtku, wypatrywałeś, czy można tamtędy zejść ?
Bardzo jestem ciekaw, co z tego wynikło ? :)
pozdrawiam 8)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.01.2011 22:03

mariusz-w napisał(a):Mimo, że "lżej" ;) ... to w dalszym ciągu ekscytująco !

Bardziej ekscytująco już - niestety - nie będzie. ;)
Wiesz, jak to jest - na początku trzeba połknąć żabę. Potem już wszystko wydaje się łatwe...

mariusz-w napisał(a):Tak samo podoba mi się "zachodni" zwyczaj pozdrawiania się osób, mimo tego że pierwszy raz się widzą !

Na południowym wschodzie też tak jeszcze bywa. :)

Natomiast w górach - najbardziej podobają mi się spotkania nacji niemiecko-języcznych. Tradycyjne Berg Heil! i uścisk dłoni są bardzo miłe.
W dawnych czasach w środowisku słowackich taterników zwykło się wołać Hore zdar! Próbowaliśmy to upowszechnić i u nas, ale bez efektów...

Crayfish napisał(a):Ładne te białe połacie.
Chciałbym kiedyś przejść się takim polem na szczyt.

W Alpach jest wiele miejsc, gdzie wejdziesz na szczyt po białym. Tyle, że najczęściej pod śniegiem jest lodowiec. I to może stanowić pewien problem. Ale można pójść w zimie na niższe szczyty - będzie po śniegu, a bez lodowca. :)

weldon napisał(a):A krzyż też jakiś taki świeży.
Ani jednego kamienia w środku .

Trafią się i takie z kamieniami. :lol:
Być może nowsze od tych bez kamieni. ;)

plavac napisał(a):Ale jak Cię znam, Wojtku, wypatrywałeś, czy można tamtędy zejść ?
Bardzo jestem ciekaw, co z tego wynikło ? :)

Wiesz... ja musiałem wracać z powrotem do schroniska. ;)
Ale z mapy wynikało, że jedna ferrata prowadzi od południa przez ten mur. Natomiast, owszem, są szlaki turystyczne, wspinające się od południa na grań Dachsteinu, tyle że nie akurat w rejonie bliskim Hoher Dachstein. Jednym z takich szlaków wkrótce się tu przejdziemy. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 09.01.2011 22:20

Franz napisał(a):Natomiast w górach - najbardziej podobają mi się spotkania nacji niemiecko-języcznych. Tradycyjne Berg Heil! i uścisk dłoni są bardzo miłe.


O to ja nie spotkałem. Chyba za nisko chodziłem.
Używałem w Austrii raczej "Grüß Gott" albo "TSCHÜS".
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 09.01.2011 23:55

Napotkani w Tatrach Niemcy (Wschodni) mawiali różnie, ale Berg Heil nie słyszałem.
No ale to byli niealpejscy Niemcy... :) :wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 10.01.2011 16:47

Crayfish napisał(a):O to ja nie spotkałem. Chyba za nisko chodziłem.
Używałem w Austrii raczej "Grüß Gott" albo "TSCHÜS".

Ale wiesz, że 'tschüß' to jest cześć mówione tylko przy pożegnaniu? :). Przy powitaniu odpowiednikiem jest 'hallo'.

Z grüsów używane są również często 'grüß dich' oraz 'grüßt euch' - zależnie od tego, czy pozdrawia się jednego człowieka, czy grupkę.
Gdy wchodziłem na Hochalmspitze, spotkałem Niżnych Austriaków ;) - z Nieder Österreich - i nie potrafiłem zrozumieć ich pozdrowień. Poprosiłem o krótką lekcję i nauczyli mnie niżnoaustriackiego pozdrowienia - zapiszę fonetycznie, bo to dialekt - [vierty] oraz [viertek]. Stosowane przy mijaniu kogoś, bądź przy pożegnaniu; są to skróty od 'wiedersehen dich' oraz 'wiedersehen euch'. :P

W Szwajcarii skraca się to pozdrowienie tradycyjnie do 'grüetzi'.

Ale to wszystko dotyczy spotkań w drodze. Natomiast na szczycie składa się gratulacje i wtedy niepodzielnie panuje 'Berg Heil!'. Spotkałem się również z powtórnym składaniem sobie tychże gratulacji - po szczęśliwym zejściu z góry. :)

Fatamorgana napisał(a):Napotkani w Tatrach Niemcy (Wschodni) mawiali różnie, ale Berg Heil nie słyszałem.
No ale to byli niealpejscy Niemcy... :) ;)

Na Słowacji też mi się zdarzało spotykać DDRowców, ale głównie na kempingu w Starej Lesnej. Wtedy najczęściej słyszało się okrzyki "prost!" albo 'prosit!'. :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.01.2011 16:51

Franz napisał(a):Wtedy najczęściej słyszało się okrzyki "prost!" albo 'prosit!'.

A co to znaczy? :?












:wink: :lol:
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 10.01.2011 18:48

Franz napisał(a):Natomiast na szczycie składa się gratulacje i wtedy niepodzielnie panuje 'Berg Heil!'.

No to już wiem dlaczego nie słyszałem :lol:
Dzięki za tą krótką lekcję pozdrowień.

"Hello" jest chyba jednak najbardziej uniwersalne.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 10.01.2011 19:37

weldon napisał(a):A co to znaczy? :?

Pomyślności! Na Zdrowie!
Kielichy w górę!

:P

Crayfish napisał(a):"Hello" jest chyba jednak najbardziej uniwersalne.

Zwłaszcza, że niemieckie "hallo" jest bardzo zbliżone. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Alpejskie wędrówki i wspinaczki - strona 9
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone