Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Z Gdańska do Madrytu 2, czyli tropem samego siebie

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14348
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 16.10.2014 15:37

Ja pierdziu..... !!! Mam to samo
"Tam nie idz.....uwazaj....daj reke....
Niech ONA ZEJDZIE"
"TY IM W OGOLE SWOBODY NIE DAJESZ"....

Beda nas "Miljony"
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 17.10.2014 06:50

tony montana napisał(a):Ja pierdziu..... !!! Mam to samo
"Tam nie idz.....uwazaj....daj reke....
Niech ONA ZEJDZIE"
"TY IM W OGOLE SWOBODY NIE DAJESZ"....


A ja mam odwrotnie - to na mnie tak mówią, mnie upominają, wszędzie muszę wejść.
:wink: :mrgreen:
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 21.10.2014 11:07

Jednak opuszczając zamek Maurów przeświadczony byłem, że ludzie nie spadają w przepaście, a jeśli już, to w innych okolicznościach.

I z takim nastawieniem pojechaliśmy zobaczyć kolejny najdalej wysunięty na zachód punkt starej Europy. Piszę o kolejnym, bo ten pierwszy to Cabo de Sao Vicente niedaleko Sagres, gdzie otrzymuje się możliwość zjedzenia ostatniego Bratwursta na białym lądzie.

Portugalia, wakacje AD 2011

Obrazek

Wyjazd z Sintry poszedł nam bardzo sprawnie, choć kolejny raz nie udało nam się skorzystać z zaplanowanej wcześniej trasy.

Konkluzja na przyszłość jest taka, że może nie ma sensu wielokrotnie analizować, która z dróg jest lepsza, a która gorsza – bo dłuższa, płatna, brzydsza albo coś tam jeszcze innego. Bo w końcu i tak się trafia do celu, a i tak nie ma się sposobności porównać tej ostatecznej drogi z tą zaplanowaną, bo poznaje się tylko jedna z nich…
Potter
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2499
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Potter » 21.10.2014 12:11

Krystof ! 1 zdjęcie ?! Bój się Boga !!!
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 21.10.2014 12:23

no... i to z 2011 roku :@)))
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 21.10.2014 12:24

Dobra, będzie więcej zdjęć :@)
Przy czym byłem? Aha, wyjazd z Sintry...

Na wszelki wypadek miałem opracowane dwa warianty dostania się z Sintry na Cabo da Roca. Bo można skorzystać z dojazdu od północy i od południa. Wybraliśmy wariant północny, by z Cabo da Roca dojechać z powrotem do Lizbony inną drogą.

W Sintrze pogubiliśmy się jednak w gąszczu licznych dróg jednokierounkowych i ostatecznie pojechaliśmy z miasteczka na południe, by po chwili odbić na zachód. Droga zajęła nam około 40 minut i wiodła częściowo przez autostradę, za którą zapłaciliśmy około 1, czy 2 euro.

Cóż więcej… Cabo da Roca jest po prostu pięknym miejscem widokowym, którego magia polega przede wszystkim na takim, a nie innym ułożeniu południków. Zyskało sławę, jako najdalej wysunięty skrawek lądu, lecz – moim zdaniem – jest wiele piękniejszych miejsc, nawet w okolicy, na portugalskim wybrzeżu, do których warto pojechać.

Zdecydowanie większe wrażenie zrobił na nas Przylądek św. Wincenta… ale może to tylko dlatego, że był pierwszy? Oceńcie sami.

2011…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

… VS 2014

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na Cabo da Roca znów ściskam dzieci za rękę. Inni rodzice tego nie robią. Za dwa tygodnie dowiemy się, że są też tacy, którzy wychodzą za barierki, by dzieci mogły im zrobić fajne zdjęcie. Jak się okazuje, te dzieci zostają czasem sierotami.
Aż trudno mi sobie wyobrazić, co czuje dziecko, gdy jego rodzice spadają w przepaść…

Szkoda, że jesteśmy głodni i zmęczeni po zwiedzaniu Sintry. Miejsce zdecydowanie zachęca do długiego spaceru. Próbuję namówić rodzinę na spacer na południe, ścieżką w dół – może uda nam się dojść do wody? Propozycja spotyka się ze zdecydowaną odmową – żonie wydaje się nierozważna, a dzieciom męcząca. Wszystkich jednak ciekawi, co jest za następną skałą. Niestety – nie wiemy tego do dziś dnia.

Powrót na camping w Lizbonie zajął nam chyba niespełna godzinę. Kolejny raz minęliśmy dzielnicę Belem i Pomnik Odkrywców, nie decydując się na przystanek. Podobnie, jak w innych miastach tłumaczymy sobie, że „nie, akurat tu, to musimy koniecznie wrócić; ale zrobimy to z głową – przyjedziemy bez dzieci, na jakiś długi łikend…” A później już nie wracamy, albo rzadko, a jak już to przypadkiem.

Na campingu wraca stresujący problem zagubionej walizki. Czekamy już na nią od kilku dni, więc stres z jednej strony pogłębia się, ale z drugiej strony walizka i jej zawartość okazują się w sumie zbyteczne.
Tak, czy siak – czekam. Tyle, że raczej wolimy już jechać nad morze, niż siedzieć kolejny dzień na campingu w mieście. Dlatego dzwonię kolejny raz to na lotnisko w Madrycie, to do centrali w Berlinie, a skutek jest wciąż ten sam – lotnisko się nie zgłasza, a berlińska centrala – owszem, ale głosem automatem, który przedstawia mi liczne oferty reklamowe Airberlin. Słucham reklam każdorazowo nie dłużej niż 10 minut – tyle stresu związanego z płaceniem za bezproduktywne słuchanie jestem w stanie wytrzymać… W końcu nie dodzwaniam się. Idziemy na basen, jemy kolację, idziemy spać. Postanawiamy, że jutro znów pójdziemy na basen i pojedziemy do miasta – może do Belem, a może do oceanarium?
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 22.10.2014 07:48

Poniedziałek wita nas porannym chłodem, zachmurzeniem i brakiem słońca. To ostatnie spowodowane jest na szczęście wczesną porą – chwilowy nastrój niepogody stwarza tak naprawdę ukształtowanie terenu (wzgórza), gęste drzewa i późny świt. Niespiesznie zabieramy się za przygotowanie śniadania i planujemy dzisiejszy dzień. W drodze po poranne bułki profilaktycznie zachodzę na recepcję – „no lugagge” – dowiaduję się i próbuję zwalczyć objawy nadchodzącego stresu. Niby nie ma się czym martwić, ale perspektywa co-chwilowego dzwonienia i czekania na jakąkolwiek informację jest mocno irytująca!

Podczas śniadania wysłuchuję dziesięciominutowej sesji reklamowej Airberlin. Później machinalnie dzwonię do Madrytu…

W słuchawce odzywa się głos! Prawdziwy, nienagrany głos! Przedstawiam pani sytuację, ona jakby mnie już kojarzy – w stresie przechodzę z angielskiego na hiszpański – o, tak idzie o wiele lepiej! Efekt rozmowy jest dla mnie wielce zadowalający!!!

Pani potwierdza, że bagaż został odnaleziony (to już wiemy) oraz… że czeka na nas w Madrycie! Dziwi się, że my na walizkę czekamy w Lizbonie – „no no, tu equipaje esta esperanto en Madrid!” – potwierdza radosną nowinę, jak by rzeczywiście była radosna…
No bo w sumie jest!
Bo wiemy, gdzie jest bagaż, czyli jesteśmy u punktu wyjścia, czyli nie muszę na niego czekać i o niego wypytywać, czyli jesteśmy wolni!

Ale co dalej?
Ustalamy, że bagaż pojedzie teraz na camping w El Puerto de Santa Maria. Pani bardzo to odpowiada – mówi, że mają lotnisko w Jerez de la Frontera (czyli około 20 kilometrów stamtąd), zatem już za chwilę nasza walizka poleci z Madrytu do Jerez, więc mam być na campingu jutro rano!
„Ale jak to jutro rano?” – dopytuję, bo jesteśmy w Lizbonie, jest około 10.00, jesteśmy niespakowani, 600 kilometrów od El Puerto, po drodze mamy się zatrzymać nad oceanem (na kilka dni w dodatku), a później jeszcze w Sewilli, bo nie ma bata – musimy ją ponownie odwiedzić!

Jutro, jutro – dokładnie „manana de la manana” - potwierdza pani informację, że kurier przybędzie w dodatku w godzinach przedpołudniowych!
Negocjuję tyle, że okej, ale raczej jutro koło 14.00. Jest zgoda! Muy bien!

Pakujemy się w trybie ekspresowym. Nie ukrywam, że pośpiech i „akcja” dodają mi skrzydeł. Robiło się już lekko nudnawo, a tu taka niespodzianka! Dzieci się cieszą, że zobaczą wreszcie zawartość walizki, żona się cieszy z kosmetyków. Wszyscy zadowoleni!

Ruszamy na południe! Jest 10.50 (czyli jeszcze 9.50).

Wjeżdżamy na most – cud techniki.

Obrazek

Przejeżdżamy nim na drugą stronę Tagu…

Obrazek

…i wjeżdżamy na kilka godzin na autostradę A2 w stronę miejscowości Albufeira.

Obrazek

Dyskutujemy, jak to zrobić, by wykąpać się wreszcie w oceanie. Gdzie to zrobić, czy zostać na noc. A jeśli tak, to co z Sewillą? Może ją odwiedzić w drodze powrotnej do Madrytu?
Taka opcja jest kusząca, ale niebezpieczna – może nam się odechcieć!
Decydujemy, że pójdziemy na żywioł – zobaczymy, jak daleko uda nam się zajechać, czy będziemy zmęczeni, głodni itp.
Po przejechaniu około 250 kilometrów, czyli po około 2 godzinach zbliżyliśmy się do miejsca podjęcia decyzji – do rozjazdu, czyli miejsca, gdzie autostrada mogła nas zaprowadzić dalej albo na wschód, albo na zachód…
Opcja, że mamy przeć na zachód, a później znowu wracać wydała mi się wielce niedorzeczna. Ta niedorzeczność skreśliła niestety z naszych planów pobyt w miasteczkach Algarve… Taki los – wszystkiemu winna zagubiona walizka…

Zjeżdżamy więc z autostrady, by kupić winietę na kolejny jej płatny odcinek Albufeira – Castro Marim. Jak już wspominałem wybieramy opcję z kartą-zdrapką, która polega na zakupieniu rzeczonej zdrapki o nominale odpowiadającym kosztowi przejazdu na wybranym odcinku i wysłaniu kodu z niej pod wskazany numer sms. Wszystko udaję się znakomicie i po zatankowaniu naszego auta wjeżdżamy na autostradę, na której nie ma ani bramek, ani innych punktów, które świadczyłyby o tym, że droga jest płatna.

Mijamy kolejne zjazdy nad ocean. W końcu, około 15.00 (czyli jeszcze 14.00) wybieramy zjazd na miejscowość Castro Marim i plażę Playa Verde. Rzutem na taśmę, to to ostatni zjazd przed Hiszpanią!

Znów w trybie ekspresowym biegniemy drewnianymi podestami na plażę i z radością zanurzamy się w lodowatym oceanie! Jest pięknie!!! Tego nam było trzeba! Woda jest zimna, orzeźwiająca, słona! Ocean oddycha spokojnie… pięknie byłoby tu zostać na dłużej…

O 17.20 przejeżdżamy przez Sewillę – jest za późno, by ją dziś zwiedzać… Może wpadniemy tu jutro? Po dwudziestu minutach wyjeżdżamy na miejscowość Dos Hermanas, gdzie czeka na nas znany już camping Villsom: https://plus.google.com/+CAMPINGVILLSOM ... anas/posts

Po sześciu minutach dojeżdżamy do Dos Hermanas, zjadamy kupę śmieci w miejscowym McD i robimy duże zakupy.
Godzinę później moczymy tyłki w cieplutkim basenie…
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Re: Z Gdańska do Madrytu II - reaktywacja!

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 13.11.2014 11:32

Jesteśmy zatem na campingu w Dos Hermanas niedaleko Sewilli.

Obrazek


Wspominając wciąż portugalski ocean…
Obrazek

Obrazek

…odwiedzamy campingowy basen…

Obrazek

Basen na campingu Villsom był najcieplejszym, w jakim się dotąd kąpaliśmy. Z jednej strony nie dawało to poczucia chłodzenia organizmu, ale z drugiej strony – po całym dniu usiedzenia w ciepłym aucie – dawało przyjemny komfort bezterminowego moczenia się.

Terminowego.
Nim się zorientowaliśmy przyszedł czas zamknięcia basenu, który wąsaty ratownik zainicjował wlaniem do niecki około 20 litrów chemicznej gęstej substancji z napisem „dendżer żrące!”. Tego napisu nie widziałem, ale musiał tam być, bez dwóch zdań! Nie mam do niego żalu o tę substancję… szczególnie, gdy sobie przypominam pewną młodą Niemkę, która przez cały czas kaszlo-szczekała na prawo i lewo swoim chorym oskrzelo-gardłem, jakby jej ambicją było akurat zarażenie swoimi wirusami naszych bezbronnych dzieci…

Ponieważ namiot rozbiliśmy przed kąpielą, teraz mogliśmy się cieszyć jedynie błogim wypoczynkiem – jedzeniem, piciem piwa itp. A potem był prysznic, podziwianie lampowego gekona i do łóżek – w sensie – na materace.

Obrazek

Musimy się wyspać, bo jutro zwiedzanie Sewilli i dalsza droga na południe.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008
Re: Z Gdańska do Madrytu II - reaktywacja!

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 13.11.2014 11:50

Krystof napisał(a):J… szczególnie, gdy sobie przypominam pewną młodą Niemkę, która przez cały czas kaszlo-szczekała na prawo i lewo swoim chorym oskrzelo-gardłem, jakby jej ambicją było akurat zarażenie swoimi wirusami naszych bezbronnych dzieci…


...zarażenie swoimi niemieckimi wirusami naszych bezbronnych dzieci...

...no i co z walizką?
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 13.11.2014 11:57

wciąż walczymy... :mrgreen:
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14348
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 13.11.2014 19:15

Bardzo ładne Cabo, Most na Tagu, basen a nawet ten gekon....

ale co z KOFFEREM?!?!

No i gdzie dalszy ciąg? To, że milczę to znaczy że mnie nie ma?

:boss:
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 13.11.2014 19:22

O Kofferze będzie jutro - wszystko, cała prawda!
Oraz zdjęcia, dużo zdjęć... :D
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 14.11.2014 08:48

ale najpierw kilka fotek z Sewilli...

Wstaliśmy wcześnie, w pośpiechu spakowaliśmy namiot, zjedliśmy śniadanie i w drogę!
Plan na zwiedzanie Sewilli był mało ambitny – wracamy tam, bo jest wspaniała, ale jedynym miejscem, które mamy odwiedzić koniecznie jest Plaza de Espana, której nie widzieliśmy podczas poprzedniego pobytu w stolicy Andaluzji.

Z campingu w Dos Hermanas do centrum Sewilli jedzie się około 20 minut (10.30 – 10.50). Arterie są szerokie, wielopasmowe, spokojnie pochłaniają cały samochodowy ruch. Przynajmniej tak było kilka lat temu i teraz.
Nauczeni doświadczeniem dojechaliśmy samochodem do samego centrum i zaparkowaliśmy na znajomym podziemnym parkingu Aparcamiento Av. Roma w pobliżu uniwersytetu i w ogóle blisko ścisłego centrum miasta.

Stamtąd biegniemy wprost do Plaza de Espana!
Po drodze mijamy dobrze chronione budynki urzędowe (zdaje się sąd?)…

Obrazek

… campus uniwersytecki, a w drodze powrotnej – najpiękniejszy hotel świata!

Hotel Alfonso XIII

Obrazek

Sam Plaza de Espana wraz z otaczającymi go parkami wygląda o tak.
Komentarz zdaje się jest zbyteczny?!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Centrum Sewilli można sobie zwiedzić również bryczką. Jest to wydatek rzędu 40 euro. Nie skorzystaliśmy…

Po odwiedzeniu placu poszliśmy spacerkiem przypomnieć sobie, jak wygląda

Real Alkazar de Sevilla…

Obrazek

…Catedral de Sevilla…

Obrazek

…Avenida de la Constitucion…

Obrazek

Obrazek

Okazało się, że cały pobyt w Sevilli zabrał nam raptem… 3 godziny! Strasznie to mało, ale nie byliśmy nastawieni na długie zwiedzanie, a już na pewno nie na eksplorację budynków zamkniętych.

Pochodziliśmy więc po centrum, zjedliśmy lody, kupiliśmy synkowi paczki z piłkarskimi kartami i tyle…
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14348
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 14.11.2014 11:12

Fantastyczne obiekty!
Wunderbar!

Krystof gdzie reszta zdjęć?

(choć muszę przyznać, żeś człowiek honoru - dotrzymałeś słowa)

TO nieczęste na dzisiejszym łez padole - przykładowo wiele ludzi miało się ostatnio do mnie odezwać, mało kto to uczynił, ot, coraz więcej ludzi żyje tylko dla siebie.. :? :?
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 14.11.2014 11:15

dzięki :mrgreen: ;@)

ale jaka reszta zdjęć jakich? :roll:
bo robię na wakacjach około 1,5 - 2 tysiące zdjęć...
te, które zamieszczam, to tylko zajawki zagadnienia :oczko_usmiech:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Z Gdańska do Madrytu 2, czyli tropem samego siebie - strona 12
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone