Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Śladami wojen - od Vukovaru po Srebrenicę

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
savic
Croentuzjasta
Posty: 217
Dołączył(a): 22.04.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) savic » 28.07.2013 20:20

MWN napisał(a):A nie powiedział, że wojska ONZ za 30.000 Euro udostępniały tunel przemytnikom na całą noc?


W tym okresie w Jugosławii twardą walutą był w mniejszości dolar , a dominującą była marka niemiecka także o euro nie mogło być mowy .
Za wiki
Euro, ευρώ, евро (znak: €, kod ISO 4217: EUR) – nazwa przyjęta na posiedzeniu w Madrycie w grudniu 1995 roku – wspólna waluta europejska wprowadzona w miejsce walut krajowych. W formie gotówkowej została wprowadzona w obieg 1 stycznia 2002 r.
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 28.07.2013 20:30

Tak nie było € tylko $
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.07.2013 21:00

Niesamowity nadal dla mnie jest fakt, że to działo się tak niedawno. Olimpiadę oglądałem, tych Anglików od Bolero Ravela pamiętam, ale o wiele lepiej pamiętam jakże często wymieniane co rusz w mediach nazwy... Gorażde, Mostar, Bihać, Sarajewo, potem znowu Sarajevo....
Oglądając te zdjęcia nie potrafię się oprzeć temu, żeby obejrzeć inne zdjęcia oraz filmy dostępne w necie a poświęcone tej wojnie i historii tych tysięcy zwykłych ludzi jacy z dnia na dzień stanęli w obliczu wojny i zbrodni oraz w obliczu zniszczenia swego miasta i domu.
Makabra...
W każdym razie chyba Twoja relacja jest i będzie relacją roku. :!:
Już gratuluję.

krutom napisał(a):Przed pierwszym wyjazdem do Chorwacji znałem historię tej wojny jedynie z przekazów prasowych i telewizyjnych.
Tak naprawdę dotarło do mnie to co się tu działo, gdy w 1998 roku już od wjazdu do Varazdina widać bylo pierwsze ślady walk.

Potem Karlowac i jego przedmieścia, ruiny domów wzdłuż starej jedynki aż do Plitvickich Jezior.
Na trasie od Plitvic przez Otocac do Senj spalone wioski, ruiny domów z napisami "CHrvackie meto".
Na tym odcinku drogi mineliśmy może trzy samochody i traktor z przyczepą załadowaną oknami i drzwiami wydobytymi z ruin.

Miałem bardzo podobnie- bo oprócz tego, że jak zaczynałem swoją przygodę z CRO na Krku w 1994r to jeszcze w oddali słychać było dudnienie artylerii- to przez "śródlądzie" jechałem po raz pierwszy w 1997r- też przez Plitvice i starą drogą- i miałem dokładnie te same myśli na widok pozostałości po wojnie, natomiast w 2000r w maju "zafundowałem" sobie awaryjny nocleg przy ruinach jednego takiego domu w górach koło Otoćac. Wypalone okna, dziury w murach, trochę zgliszcz i...mój mały namiot obok. Dziwny był to biwak...jakby wbity w niedawną historię i nie dało się nie myśleć przed snem o tych, którzy tam żyli i nie wiadomo co się z nimi stało... :?
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.07.2013 21:44

No, wyglądało to kiedyś okropnie :roll:

Ale w tym roku przeważnie serbskie wioski przed Otocac prezentowały się już tak, że nie widziałem śladów wojny, może poza jednym spalonym domem.
W jednej był festyn. Piekli prosiaka na rożnie.
W samym Otocac było więcej śladów walk, ale też nie ma porównania. :roll:
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 28.07.2013 21:59

Fatamorgana napisał(a): Wypalone okna, dziury w murach, trochę zgliszcz i...mój mały namiot obok. Dziwny był to biwak...jakby wbity w niedawną historię i nie dało się nie myśleć przed snem o tych, którzy tam żyli i nie wiadomo co się z nimi stało... :?



Powiem tak: Vukovar wytrzymałem, chociaż przyznaję, że był lekki szok w porównaniu z tym, czego się spodziewałem, zwłaszcza relacje naocznych świadków.

Sarajevo i Dubrovnik też wytrzymałem.

Natomiast w Srebrenicy byłem bliski załamania. Zdecydowanie było to najbardziej emocjonalne miejsce (może trochę też dlatego, że się tego trochę nagromadziło), jakie dane mi było odwiedzić.

Ale o tym będzie jeszcze na końcu relacji :?

Zazdroszczę równiez osobom takim jak Ty czy Lednice, którzy mieli okazję oglądać to zaraz po zakończeniu wojny - to musiało być niesamowite przeżycie! Niekoniecznie przyjemne, ale na pewno o wiele bardziej przejmujące niż moje po kilkunastu latach.
Krzychooo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2909
Dołączył(a): 19.04.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krzychooo » 28.07.2013 22:10

Raul73 napisał(a):Ale o tym będzie jeszcze na końcu relacji :?


Jestem bardzo ciekaw, Raulu, czy udało Ci się jakoś uporządkować w głowie obraz ostatniej bałkańskiej wojennej zawieruchy. Ja próbowałem, nie udało mi się...

Pozdrav!
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.07.2013 22:19

Zaraz nie, w 1999.
Ja wiem, czy to takie miłe oglądać ruiny. :?

Moja mama była z ojcem w Jugosławii w latach 60-tych i potem jak była wojna, to była w szoku oglądając, co się dzieje. Pamiętała np. ten piękny most w Mostarze, stare Sarajewo i powtarzała, że z ojcem żadnych konfliktów narodowościowych między mieszkańcami nie zauważyli.
W Chorwacji było już inaczej, tam nikt specjalnie nie ukrywał tego, że nie przepada za Serbami. Ale to było głównie w kontekście takim, że Chorwaci i Słoweńcy ciężko pracują na znacznie mniej pracowitych Serbów :roll:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 28.07.2013 23:03

Ja się nie dziwię ich niechęci do Serbów ale z drugiej strony pewne skłonności Serbów wywołują i zawsze wywoływały u mnie niechęć. Bowiem dążenie do wywyższania się jednych nad drugimi (lub kosztem drugich) zawsze bywało zalążkiem konfliktów a nawet wojen. A Wielka Serbia im się marzyła... (skoro kazali śpiewać bośniackim więźniom piosenki o niej?). Pewnie że nie wszystkim, ale... wystarczającej ilości- co pokazała wojna i ilość chętnych do zabijania tych domniemanych "wrogów". Trzeba mieć specyficzne podejście do obrony swego kraju żeby wymordować niemal pod okiem sił pokojowych kilkanaście tysięcy nieuzbrojonych i często skrępowanych więźniów. 8O :twisted:

Pamiętam też jedno zdanie z przewodnika po byłej Jugosławii, które mi utkwiło mocno w głowie.
"Lepiej nie mówić o konfliktach i wojnie oraz swoich opiniach o niej w obecności Jugosłowianina (w domyśle Serba)". :roll:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.07.2013 23:24

Ojciec za Gomułki często jeździł do Chorwacji służbowo, do Zagrzebia.
"Jego" fabryka współpracowała z firmą Rade Koncar.

W Zagrzebiu bardzo mu się spodobało, Chorwaci załatwili mu kilka razy wczasy nad Jadranem.
Był zakochany w Chorwacji.
Raz był w Belgradzie, służbowo i mówił mi, że to już był inny świat, Rosja o cieplejszym klimacie. :roll:
Top nie pasowało do siebie za cholerę :roll:

Tito to był temat tabu, wiadomo nikt nie chciał go krytykować, bo UDBA czuwała.
http://hr.wikipedia.org/wiki/UDBA


Ale na pozostałe tematy ludzie chętnie dyskutowali i nie bali się. Najbardziej ojca dziwiła ogromna ilość filmów partyzanckich w telewizji i jednocześnie otwarcie na Niemcy, połowa Chorwacji pracowała w Niemczech, a tłumy Niemców wypoczywały nad Jadranem :roll:
Jak mu Chorwaci powiedzieli: my ich nie lubimy, ale lubimy ich pieniądze :!:

PS: żeby nie było tak wesoło z tymi wyjazdami, nigdy nie dostał paszportu na wyjazd razem z całą rodziną, zawsze ktoś musiał zostać, albo żona, albo córka.
I starano się go zwerbować jako agenta do wywiadu PRL
Odmowa ojca był zawsze dyplomatyczna :roll: , ale skutek : patrz wyżej :!:
Władze PRL były w głębokiej d..., bo z jednej strony Jugosławia była socjalistyczna, ale z drugiej ściśle związana z Zachodem. I jak tu takich traktować :?:
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 28.07.2013 23:35

Krzychooo napisał(a):
Raul73 napisał(a):Ale o tym będzie jeszcze na końcu relacji :?


Jestem bardzo ciekaw, Raulu, czy udało Ci się jakoś uporządkować w głowie obraz ostatniej bałkańskiej wojennej zawieruchy. Ja próbowałem, nie udało mi się...

Pozdrav!



Trochę sie ten obraz po tym wyjeździe uporządkował, ale żeby to wszystko poznać do końca, to chyba życia nie wystarczy. :?

Lednice napisał(a):Zaraz nie, w 1999.
Ja wiem, czy to takie miłe oglądać ruiny. :?


Miłe może i nie, ale na pewno cenne z historycznego punktu widzenia.

W Chorwacji było już inaczej, tam nikt specjalnie nie ukrywał tego, że nie przepada za Serbami. Ale to było głównie w kontekście takim, że Chorwaci i Słoweńcy ciężko pracują na znacznie mniej pracowitych Serbów :roll:


Niestety, ale to jest bardzo widoczne, odwiedzając Serbię i Chorwację. :cry:


Fatamorgana napisał(a):Ja się nie dziwię ich niechęci do Serbów ale z drugiej strony pewne skłonności Serbów wywołują i zawsze wywoływały u mnie niechęć. Bowiem dążenie do wywyższania się jednych nad drugimi (lub kosztem drugich) zawsze bywało zalążkiem konfliktów a nawet wojen. A Wielka Serbia im się marzyła...


Nic dodać, nic ująć.
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 28.07.2013 23:39

A ja tymczasem zapraszam na małą przerwę w działaniach wojennych (chociaż nie do końca :wink: ) i proponuję trochę odpoczynku w Cavtat :lol:
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 28.07.2013 23:46

Cavtat: 8-15 sierpnia 2013

Pobyt w Cavtat nie zaczął się zbyt szczęśliwie. Wszyscy chorowaliśmy na jakieś dziwne zatrucie pokarmowe, coś w rodzaju naszej jelitówki, tylko o łagodniejszych objawach (głównie nudności i brak apetytu) - nasza gospodyni twierdziła, że to dość popularne u nich, nazywała to "wiroza" i przyniosła nam do leczenia taki mały chrupki chlebek i herbatę ziołową (nic nam to nie pomogło, ale gest miły). Najgorsze było to, że nie dopadło wszystkich naraz, tylko prawie po kolei – żona jeszcze na terenie BiH. W związku z tym nasza aktywność w pierwszych dniach ograniczała się do plażowania i lekkich spacerów.

Plaży nie musieliśmy daleko szukać, bo mieliśmy ją pod nosem – 52 stopnie schodami w dół, obok hotelu i już byliśmy na miejscu. Plaża trochę tłoczna, ale dla nas najważniejsze, że nie betonowa czy skalista, tylko żwirkowa – drobne i grubsze kamyki, a kilka metrów od brzegu miękki piasek. Prawie nikt tam nie używał butów do pływania – my również po 2 dniach odłożyliśmy je do szafy. Do południa, w czasie odpływu, było trochę płytko i trzeba było wchodzić dalej w wodę, ale od południa było już lepiej. Widoki z plaży piękne – z jednej strony wysokie góry, z drugiej doskonale widoczne wejście do portu w Dubrovniku i hotele w Kupari.

Image02.jpg

Image03.jpg

Image13.jpg

Image31.jpg

Image32.jpg

Image33.jpg


Bardzo często niedaleko plaży cumowały piękne jachty:

Image15.jpg

Image16.jpg

Image44.jpg


Z tego, co zauważyliśmy, z plaży tej korzystało wiele osób z pobliskich hoteli: Albatros i Epidaurus. Ten pierwszy był opanowany głównie przez Rosjan. Podobnie jak cały Cavtat. Wszędzie słychać było rosyjski. Co dziwne, nie potwierdził się tu stereotyp typowych Ruskich – ani nie byli zbyt hałaśliwi, ani nieuprzejmi, ani pijani. Gdyby nie język, trudno byłoby ich odróżnić od reszty.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.07.2013 23:52

W Opatiji było sporo Rosjan i Ukraińców, też zachowywali się bez zarzutu,
bardzo fajni ludzie,
stereotyp tzw. ruskiego jest mocno krzywdzący :roll:
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 28.07.2013 23:59

Poza wylegiwaniem się na plaży każdy wieczór (poza pierwszym, kiedy padliśmy już ok. 19tej) spędzaliśmy na głównym nadbrzeżu w centrum, do którego mieliśmy spory kawałek, w dodatku mało przyjemną promenadą. Mało przyjemną, ponieważ jest kręta i wąska, przeznaczona dla ruchu samochodowego (na szczęście jednokierunkowego, za to dość dużego), a dla pieszych wydzielona jest wąziutka część szosy nad samym morzem. 2 osoby ledwie mieściły się obok siebie – dlatego też większość chodziła środkiem. Tyle, że co chwila coś jechało, więc trzeba było przepuszczać – nie tylko nas to denerwowało! Chorwaci powinni coś z tym zrobić i na sezon zamknąć tą drogę dla samochodów.

Image05.jpg

Image04.jpg


Natomiast samo główne nadbrzeże w centrum jest bardzo przyjemne. Cumuje tu wiele luksusowych jachtów, jest sporo restauracji i sklepów z pamiątkami, a na scenie, umiejscowionej na głównym placu, co kilka dni odbywają się koncerty i inne przedstawienia (my trafiliśmy na pokaz stepowania).

Image07.jpg

Image08.jpg

Image20.jpg

Image21.jpg

Image25.jpg

Image26.jpg

Image43.jpg

Image27.jpg

Image28.jpg

Image29.jpg

Image30.jpg


Obeszliśmy również dookoła główny półwysep, gdzie jest mnóstwo pięknych miejsc do obserwacji zachodów słońca.

Image09.jpg

Image10.jpg

Image11.jpg

Image12.jpg

Image34.jpg

Image35.jpg

Image42.jpg


Oddzielna sprawa to ceny w restauracjach. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że to jedno z najdroższych miejsc Chorwacji. Poza chyba dwoma czy trzema restauracjami, ceny zaporowe! Ryby na porcje były chyba tylko w 2 miejscach, w pozostałych na kilogramy – od 350 kun w górę. Kalmary czy krewetki, które w Makarskiej czy Malinskiej kosztowały 40-60 kun, tutaj średnio 80! W normalnych cenach były jedynie pizze, desery i lody – wielkie i smaczne jak wszędzie. Byliśmy 2 razy na kolacji – kalmary i krewetki (co ciekawe, w tej samej restauracji, a za każdym razem porcje znacznie różniące się wielkością) i kilka razy na lodach i deserach. Pizzę sobie darowaliśmy – mamy ją w Polsce.

Z tego, co zauważyliśmy, 2 restauracje wyróżniały się spośród innych. Jedna to Konoba „Cavtat” przy placu ze sceną – droga, ale zawsze pełna klientów, głównie z cumujących obok jachtów, a więc pewnie ludzi z grubszym portfelem.

Druga, najdroższa w całym mieście – obok piekarni. Wyróżniała się stojącym na zewnątrz ogromnym akwarium pełnym żywych homarów i krabów. Domyślam się, że klient mógł sobie wybrać zwierzę, które chce na kolację i miał pewność, że jest świeże. Przy stolikach pustki, ale przy akwarium zawsze pełno turystów z aparatami. O standardzie lokalu świadczą również zdjęcia przed wejściem – właściciel z VIP-ami z całego świata (zapamiętałem Tudjmana, Gerarda Depardieu i bramkarza Bayernu Neuera).

Image22.jpg

Image23.jpg

Image24.jpg
Ostatnio edytowano 29.07.2013 00:16 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 29.07.2013 00:03

Naprzeciwko tej restauracji znajduje się Crkva Sv. Nikole. Kościół jak kościół – nie wyróżnia się niczym specjalnym od podobnych miejsc w całym kraju.

Image36.jpg

Image37.jpg

Image38.jpg

Image39.jpg

Image40.jpg

Image41.jpg


Często późnymi wieczorami chodziliśmy też na plac przed hotelem, gdzie zawsze coś się działo (najczęściej koncerty i dyskoteki) – wszystkie imprezy były otwarte dla osób z zewnątrz.

Image17.jpg

Image18.jpg

Image19.jpg


Największy problem jest w Cavtat z zakupami. Nie ma żadnego dużego sklepu. Są 2 małe (nie pamiętam nazwy) – ceny w miarę normalne, ale zaopatrzenie słabe. Nasza gospodyni, podobnie jak inni mieszkańcy Cavtat, często jeżdżą na duże zakupy do wielkiego centrum handlowego w miejscowości Čibača przed Dubrovnikiem (Konzum + Lidl + Getto). Piekarnię również namierzyliśmy tylko jedną (po 20tej chleba już raczej nie da się kupić) i jeden malutki targ owocowy (2 stoiska). Jak na taką sporą i popularną miejscowość – trochę mało!
Za to pogoda dopisywała. Nie widzieliśmy nawet kropli deszczu, temperatura w ciągu dnia nie spadała poniżej 30 stopni. Jedynie nocami wiało, czasem nawet mocno. Woda pierwszego dnia średnio ciepła, ale z każdym dniem cieplejsza.

No i sprawa lotniska i przelatujących samolotów. Czytałem tu na forum, że samoloty podchodzą od południa, co nie okazało się prawdą. Zarówno te startujące, jak i lądujące przelatują nad miastem. Oddzielna sprawa to hałas. Po opiniach na forum spodziewałem się czegoś gorszego, natomiast nie było to w żadnym stopniu uciążliwe – ot, zwykły hałas porównywalny do ulicy pod oknem. Nie było takiego przypadku, żeby samolot zakłócił nam sen (a często mieliśmy otwarte drzwi balkonowe zamiast klimy).

Image01.jpg
Ostatnio edytowano 29.07.2013 00:22 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Śladami wojen - od Vukovaru po Srebrenicę - strona 18
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone