Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Śladami Winnetou - Seline 2009

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13020
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 06.09.2009 08:13

No pięęęęęęęęeknie...
Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 06.09.2009 15:58

Interseal napisał(a):Jestem tu sam.


I o to chodzi........

Świetna wycieczka, zazdroszczę i gratuluję zdobycia pięknej góry :!:
Jak to miło poczytać o miejscach jeszcze tu nieopisywanych, a jest ich coraz mniej :roll: . Na Sveto Brdo nawet Franz nie dotarł :D :wink:

Bardzo ładne zdjęcia :!:

Niestety nie mogę napisać, że będę stałym czytelnikiem :wink: , za 4 dni ruszamy do Chorwacji :D , nadrobię z miłą chęcią po powrocie.

Pozdrawiam
marko350
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2299
Dołączył(a): 14.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) marko350 » 06.09.2009 16:17

Fajna opowieść i piękne zdjęcia.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18320
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 06.09.2009 20:25

Czy aby zagroda dla koni przez Ciebie pokazana nie jest pozostałością po scenografii filmowej :?: :idea: :wink:
Czekam na dalszy ciąg
Howk :lol:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.09.2009 20:30

kulka53 napisał(a):Niestety nie mogę napisać, że będę stałym czytelnikiem :wink: , za 4 dni ruszamy do Chorwacji :wink:


Dzięki za miłe słowa dotyczące relacji. Gdzie ruszasz? Planujesz jakieś górskie wyjścia, czy też zaskoczysz czymś po powrocie?
Pozdrawiam i udanego urlopu.

Aha! Nie wierzę, że Franz tam nie był. :lol:
Ostatnio edytowano 06.09.2009 20:34 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 1 raz
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.09.2009 20:33

piotrf napisał(a):Czy aby zagroda dla koni przez Ciebie pokazana nie jest pozostałością po scenografii filmowej :?: :idea: :wink:


Hmmm... nie wiem, ale napewno brakowało mi po drodze tych sztucznych kaktusów, które pojawiały się w filmie. Wyglądały fantastycznie :lol: .
Pozdrawiam.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 07.09.2009 00:41

C.D. Sveto Brdo

Z półgodzinnego odpoczynku i konteplacji okolicy wyrywał mnie silny podmuch wiatru, który zerwał mi z głowy okulary przeciwsłoneczne. Czas najwyższy wracać.
Przeszukałem delikatnie sterty kamieni, niestety nie znalazłem ani puszki z pięczątką i tuszem by przybić na mapie na pamiątkę, ani nie znalazłem też książki czy zeszytu, by zostawić jakiś wpis - ślad po sobie. Szkoda.

Jeszcze jedno zdjęcie szczytu i ruszam do zejścia.

Obrazek

Nogi, a w szczególności mięśnie ud dają znać o sobie podczas zapierania przy schodzeniu. Czuję że nogi momentami robią same co chcą, a stopy stawiają się czasem same, raz po raz to podjeżdżając na szutrze lub potykając o kamienie. W zasadzie dopiero po zejściu do Doci wracam do normalnej dyspozycji. Wąziutką ścieżyną, jakgdybyśmy wszyscy którzy tu szli stąpali nogą za nogę idę urokliwą, cichą kotlinką do wyjścia u skał Sijaset.
Może spowodował to fakt, że teren ten był zaminowany podczas wojny, a na mapie jest otoczony czerwoną obwódką z napisem: "Suspition of landmines"? W terenie jednak żadnych wyraźnych ostrzeżeń nie ma - poprostu taka wąska jest ta ścieżyna.
Po około godzinie jestem na dole pod Vlaskogradem.

Obrazek

Obrazek

Postanawiam teraz stanowczo nie wracać do Modrica tą samą drogą, ale kierując się na Ivine Vodice, Veliką Mocilę, Nijive Lekine wejść w kanion Małej Paklenicy i nim właśnie wrócić do wioski Seline. Może być ciekawie - pomyślałem. Szkoda tylko, że na mapie nie ma podanych czasów przejścia poszczególnych odcinków, wtedy na pewno zastanowiłbym się dwa razy... a tak? a tak poszedłem sobie z nadzieją że za trzy, może góra trzy i pół godziny będę na dole. Byłem za pięć... ale o tym później.

Teraz szlak na Ivine Vodice. Jest zacieniony poprowadzony dość gęstą buczyną, w zasadzie niczym nie różni się od typowych beskidzkich szlaków poza kolorem skał wystających spod ściółki i temperaturą powietrza. Czułem się całkiem swojsko. Trochę męczący, gdyż schodzi się w dół do suchych koryt potoków, by wspinać się na pewną wysokość i znów schodzić do koryta potoku i tak kilka razy. Jest też do obejścia górą kilka skał na których jest kilka punktów widokowych.
Najciekawsza jest jednak "lawa" czerwonego piachu wylewająca się na szlak tuż przed polanką w Ivinich Vodicach. Bardzo ciekawe. Pewne związane po części z nazwą miejsca zjawisko. Jest to wypłukany przez wodę materiał gdzieś z wnętrza zbocza. Teraz suchy i twrady.

Obrazek

Obrazek

W Ivine Vodice jest góralska chatka. Podobnie jak poprzednia - zamknięta. Przed wejściem stoi jednak kanister z kranikiem i wodą z opisem "pitka voda".
Spotykam tutaj też pierwszych ludzi. Jak się okazuje młode małżeństwo z Sosnowca. Idą od Planinarskiego Domu i tutaj postanawiają zawrócić. Ucinamy dłuższą pogawędkę. Uzupełniam trochę wody (za mało) i zapominam zrobić zdjęcie okolicy.
Rozstajemy się z życzeniem udanego powrotu.

Teraz zbiegam krótkim odcinkiem szlaku w kierunku Planinarskiego Domu i po pół godzinie odbijam w lewo na oznaczenie Velika Močila, do której to jest jedna godzina drogi.
Jest to szlak który łaczy poniekąd Wielką i Małą Paklenicę i widać, że uczęszczany zbytnio nie jest. Zarośnięty, zasnuty pajęczynami, zasłonięty gałęziami z wyblakłymi oznaczeniami. Plusem jest to, iż jest łatwy. Niestety widoków nie ma już żadnych, gdyż w całości poprowadzony jest sosnowym lasem.
Woda w dwu butelkach kończy się w zastraszającym tempie. Na szczęście jestem "już" przy znaku Velika Močila.

Obrazek

Odbijam na Nijeve Lekine, szlak ten momentami wychodzi z lasu i pokazuje ładny widok na zachodnie ściany kanionu Małej Paklenicy. Ja nazwałem je sobie "kamienne wodospady".

Obrazek

Po kilkunastu minutach marszu kończy się sosnowy lasek, a rozpoczyna charakterystyczny skalisty, jałowy teren porośnięty tymiankiem i innymi ziołami, słońce przygrzewa jeszcze dość mocno więc nozdrza atakuje ostry, znajomy "nadmorsko - górski" zapach. Pot znów leje się zczoła strumieniami, a usta domagają się wody.

Widok za plecami znów pyszny:

Obrazek

Myślami jestem już przy morzu i przy apartamencie, kąpieli w morzu i prysznicu. W zasadzie wejść w kanion Małej Paklenicy i zbiec w dół do wyjścia z Parku jak ostanio Wielką Paklenicą i potem do Seline - myślę sobie.
Żle myślę.

Słyszę teraz w oddali niewyraźne głosy. To pod drogowskazem na Njive Lekine grupka Holendrów zasiadła na popas.

Jest to kolejne skrzyżowanie szlaków. Możliwości jest wiele. Jak mawiał Forrest Gump: "Wietnam jest fajny, bo w Wietnamie zawsze jest dokąd pójść". Podobnie tutaj. Jednakże napis na samym dole powala mnie na kolana. Jestem już dość mocno zmęczony. Słońce grzeje. Wody mam może niecały litr, jedno jabłko i pół kanapki. Nogi wacieją. Ręce opadają więc aparat schowałem do plecaka. Jestem już w trasie ósmą godzinę.... a tutaj napis: Mała Paklenica - Seline: 3h

Obrazek


C.D.N.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 07.09.2009 07:53

Ślicznie.
Howgh.
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 07.09.2009 08:26

O jeny :!: Mała Paklenica..., Seline..., moje dawne czasy :!:
Super, przysiadam się :) :!:
Fajne zdjęcia, zabieram się za czytanie :!:

pozdr
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4237
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 07.09.2009 08:37

Jestem pełna podziwu. Poważnie. Od samego czytania, szczególnie czasów na drogowskazach czuję zmęczenie :) Wspaniała przygoda.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 07.09.2009 11:23

JacYamaha - Dzięki Zmotoryzowany Bracie :wink:

janusz.w. - Zapraszam do przysiąścia :wink: . Może zrobię jeszcze kiedyś Mała Paklenicę, ale na początek trasy i w drugim kierunku.

yskyerka - Dziękuję. Warto było, a czasy rzeczywiście dosyć długie jak na jeden dzień, dlatego następnym razem (o ile będzie) wybiorę Planinarski Dom za punkt wypadowy, zamiast wracać na wieczór nad morze.
Aneta.K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2420
Dołączył(a): 11.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aneta.K » 07.09.2009 12:49

Super fotki i fajnie to wszystko opisane :D -to i ja zasiadam do miłego grona czytajacych. :D
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 07.09.2009 21:43

C.D. Sveto Brdo

W kanion Małej Paklenicy prowadzi stromy, zygzakowaty szlak. W krótkim czasie pokonuję się różnicę ponad 110 metrów wysokości schodząc na dno wyschnietego górskiego potoku, które usiane jest rumoszem skalnym i białymi otoczakami. Oczami wyobraźni widzę jak wielka musi być siła wody z wiosennych roztopów, by przetoczyć po dnie i obrobić w owalny kształt kamień tej wielkości.

Obrazek

Obecnie nie ma tu kropli wody. Ulgę daję więc tylko cień, gdy słońce schowało się za skalnymi ciosami kanionu.
Chwila odpoczynku. Telefon komórkowy stracił zasięg. Wody zostało już na kilka łyków. Wyciągam mapę i dopiero teraz przyglądam się dokładniej poziomicom i punktom wysokościowym. Powoli zaczynam rozumieć skąd wzięły się niecałe trzy godziny drogi, które są jeszcze przede mną. Na stosunkowo niedługim odcinku muszę pokonać 500 metrów różnicy wysokości idąc po dnie wyschniętego koryta po kamorach, głazach, naturalnych wodospadach i rumowisku.
No cóż, nie zawrócę. Trzeba iść.
Przyzwyczajam się do omijania większych otoczaków i lekkiego ugrzęzania butów w drobnym szutrze, co przy zmęczeniu nie pomaga utrzymać jakiegokolwiek rytmu w marszu.
Po jakimś czasie otoczaków jest już tak gęsto, że trzeba iść po ich śliskich łbach, uważając by nie wpaść nogą pomiędzy. Pojawia się nawet napis w stylu "uwaga ślisko".

Obrazek

Pojawiają się pierwsze kaskady, które trzeba pokonać zeskakując lub w przypadku tych wyższych zejść na czterech łapach.
Kilka ciekawych miejsc zostawiam za sobą - między innym linową przewieszkę do pokonania kanionu, gdy jest w nim woda. Niestety nie mam już siły by robić zdjęcia.
Skalne kaskady stają się coraz wyższe, coraz ciężej jest się po nich zsunąć. "Otoczaki" mają rozmiary średniego auta dostawczego. Pokonuję jedną z kaskad i ... gubię szlak, próbuję przejść kolejną kaskadę ale jest już zbyt wysoka, a skały zbyt gładkie. Muszę wspiąć się z powrotem do ostatniego oznaczenia. Okazuje się, że chyba już zezmęczenia nie zauważyłem strzałki, która kieruje szlak na stromy piarg skalny, którym omija się nieprzystępną kaskadę. Szlak pnie się w górę, potem schodzi stromo w dół, zajmuje to kupę czasu, a schodzi się kilkanaście mterów niżej w to samo koryto.
Takich obejść jest jeszcze kilka.
W dwu lub trzech miejscach rozpiętę są na kaskadach liny mające pomóc i asekurować zejście.
W kilku kamiennych zagłębieniach stoi woda. Niestety śmierdzi zgnilizną i poją się w niej osy i muchy.
Po pół godzinie jestem zmęczony do granic. Kolejny odpoczynek. Wyciągam jeszcze aparat.

Obrazek

Odpoczynek nieiwiele daje. Obejścia kaskad szybko potęgują zmęczenie.
Piękny krajobraz, opadające pionowo ściany, szukająca swego miejsca skąpa roślinność, niesamowity wygląd dna potoku którym się poruszam są mi już niemal całkiem obojętne.
Po jakimś czasie ukazuje mi się jakże rzadki tego dnia widok. Po dziewięciu godzinach marszu spotykam... człowieka.
Pani z Holandii wspina się Kanionem w przeciwnym kierunku. Pierwsze moje pytanie - jak daleko do wyjścia. Odpowiada mi że godzinę. Wydaje się krótko. Prosi mnie o moją mapę zatkniętą w plecak i szukamy miejsca, gdzie możemy teraz być. Wydaje się ze rzeczywiście nie jest już daleko. Tylko się wydaje.
Jej orintacja na mapie i w czasie jest tak samo słaba jak mój angielski.
Przekonałem się o tym, gdy po rozstaniu się i pół godzinie schodzenia po kamorach i głazach, na kolejnym obejściu kaskady znalazłem napis "Seline 1,5h".....
Kolejne zejście na dno kanionu. Teraz wszystko odbywa się na zasadzie kija i marchewki, czyli schodzę lub opuszczam się do upatrzonego głazu lub skały i tam robię minutowy odpoczynek.
Zjadam ostatnie jabłko i wypijam prawie całą wodę. Musi wystarczyć na godzinę.
Dostaję lekkiego kopa. W dodatku szlak wychodzi teraz dość wysoko nad dno kanionu... może to już ostatni odcinek... do wyjścia? Wyciągam aparat po raz ostatni.

Obrazek

Niestety znowu schodzę na dno. Na dnie jest też moje samopoczucie fizyczne i psyhiczne. Obserwuję słońce, którego promienie coraz niżej wchodzą w czeluść kanionu co sugerować może, że śiany są coraz niższe a wyjście coraz bliżej. Niestety za zakrętem jest zakręt, a za nim kolejny... a słońce jest poprostu niemal naprzeciw i stąd wdziera się tak nisko.
Zbawienny jest silny wiatr, który zaczyna wiać z dołu i daje lekkie orzeźwienie.
Zeskakuję ze skał i wchodzę na rozległe żwirowisko, pewnie czeka mnie niezły wospospad. Rzeczywiście jest - tyle że zrobiony już ręką człowieka kamienny wysoki stopień wodny. Ślad, że do cywilizacji jest już trochę bliżej.
Kanion bardzo stromo ucieka w dół, szlak pnie się w górę. Robię kolejny dłuższy postój pod półką skalną.
Czuję, iż znowu tracę siły. Kij z marchewką jest coraz krótszy. Krókie przystanki coraz częstrze.
W końcu za kolejnym zakrętem pojawia się niebieski kolor wody. Jest jeszcze daleko, lecz podnosi się poziom odpowiednich chormonów i dadaje mi to siły, poziom jest jeszcze wyżej kiedy słyszę jakieś krzyki przed sobą.
Po kilku minutach szlak przegradza mi stado owiec, a owe krzyki to "gaździna" zaganiająca owce do kamiennej zagrody.
Kanion się wypłycił. Na dnie widzę "gospodarza" goniącego owce po dnie suchego potoku.
Pytam "gaździny" jak daleko do wyjścia. Jej orintacja w czasie jest taka słaba jak mój chorwacki. Mówi, że pół godziny.
Szlak zmienia się w tym miejscu z kamiennego w szeroką ścieżkę wysypaną igliwiem. Przeciskam się pomiędzy owcami i gnam na dół. Po dziesięciu minutach wychodzę z lasu...
Przede mną budynek kasy Parku Narodowego Paklenica.

Na parkingu czekają dzieciaki z żoną i zimne 2 litry mleka Trajno z 2.8% mljecnej masti.

Obrazek



Nie pamiętam kiedy byłem ostatnio tak zmęczony...
Pamiętam! Kiedyś nas wzięło i z kumplem pojechaliśmy na rowerach z Brennej do Krakowa i z powrotem. Tyle, że od tamtego czasu minęło pietnaście lat. Teraz by "umrzeć" trzeba mi już o wiele mniej :wink:

KONIEC (Sveto Brdo - 1 września 2009)
Ostatnio edytowano 08.09.2009 07:43 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 1 raz
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107680
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 07.09.2009 23:27

AnetaA
Cromaniak
Posty: 881
Dołączył(a): 10.08.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) AnetaA » 07.09.2009 23:33

Jak to KONIEC? Ja chcę jeszcze poczytać.
Ja też się z Tobą nałaziłam,aż mnie kopyta bolą :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Śladami Winnetou - Seline 2009 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone