Cześć Tony
Będzie i Słowacja. Ale może wypadałoby najpierw skończyć tutaj (albo przynajmniej trochę pociągnąć dalej), bo i tak już strasznie się ociągam
20 lutego (środa): Wagrain (Grießenkareck) - FlachauNiestety trudno jest trafić na wymarzoną pogodę i na każdym wyjeździe narciarskim zdarza się taki dzień, że bardzo nie chce nam się wstawać z łóżka. Za oknem ponuro i sypie śnieg. Ale przecież przyjechaliśmy tu na narty!

Zbieramy się więc w sobie i ruszamy. Już nie skibusem (wczorajsze doświadczenia mnie z nich wyleczyły), tylko Fabiakiem.
Jedziemy do drugiej części ośrodka Wagrain, który mieści się na górze Grießenkareck.
Dla przypomnienia - mapka:

Dzisiaj interesuje nas lewa część mapki, ta koło maskotki smoka

Przejedziemy też do ośrodka Flachau:

Ale, póki co, ruszamy sprzed domu. Całkowicie zasypany świat:


Biedni narciarze czekający na skibusa:

Dojeżdżamy do parkingu pod gondolką Rote 8er:

i wciągamy się nią na górę:

Na samej górze niewiele widać:

Jazda we mgle nie należy do przyjemności. Nie wiem, gdzie kończy się trasa, a zaczyna... "przepaść"

Trzeba więc szusować powoli i ostrożnie. Zresztą granice tras i wszystkiego, co poza nimi, są dzisiaj dosyć umowne, bo przez noc dopadało tyle śniegu, że Austriacy nie dali rady przygotować "zjazdovek".
Od samego rana jeździ się w kopnym śniegu, tworzą się wielkie muldy. Wszystko to, w połączeniu z ciągłymi opadami, sprawia, że, dla mnie, dzisiejsze nartowanie nie jest dużą przyjemnością. Mój mąż walczy dzielnie i jeszcze ma z tego radochę, ale on już tak ma

No cóż, pokażę jeszcze parę tych ponurych fotek...
Najczęściej jeździmy na samej górze ośrodka (Wagrain - Grießenkareck), czerwoną trasą 24b, bo jest ona najmniej zmuldzona i prowadzi do niej śmiesznie wyglądające krzesło z "bardzo ciasną" kopułą/osłoną, dzięki czemu nie dość, że na nas nie pada, to jeszcze jest cieplej:

Kanapa w całej okazałości:

Słońce próbuje się przebijać, ale jakoś marnie mu to idzie:

Przez cały dzień widzieliśmy tylko tyle błękitu:

Przeprawiamy się więc do Flachau, która to miejscowość znana jest z tego, że pochodzi z niej słynny alpejczyk Hermann Maier zwany Herminatorem

W ośrodku jest trasa jego imienia (mapka - czerwona jedynka), którą oczywiście zjedziemy.
W przeprawieniu się do Flachau pomoże nam wagonik Kogelalmbahn:

Zupełnie pusty, jedziemy nim sami

Wyraźnie widać, że w taką pogodę wielu narciarzy zrezygnowało z wyjścia na deski.
Niestety we Flachau obserwujemy dużo większą mobilizację ludzi

Nigdy nie byłam w Białce, ale kolejki do wyciągów i tłumy na stoku przywoływały takie skojarzenia...
Flachau to w zasadzie "jedna górka". Kanapy stoją równolegle do siebie. Tutaj raczej nie ma mowy o podróżowaniu na nartach, co zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Dlatego wolę takie "huśtawki", jakie zrobiliśmy wczoraj czy przedwczoraj.
Ale przecież trzeba zobaczyć i ten (bliski Wagrainowi) ośrodek i zjechać Trasą Pucharu Świata imienia Hermanna Maiera:

Oczywiście też bardzo zmuldzoną. Ale tutaj przynajmniej coś widać

Np. kolejkę do gondolki

:

Na szczęście prawie wszystkie kanapy we Flachau mają osłony. Świat widziany przez taką osłonę

:

Nie wszystkie kopuły są pomarańczowe:

Ponieważ jazda w dzisiejszych warunkach średnio mi się podoba, moje przerwy w knajpce są dłuższe niż mojego męża, tzn. moje są dwie, a jego jedna
Niestety pech sprawia, że ta druga okazuje się dla mnie zgubna w skutkach. Podejrzewam, że strułam się, pijąc kakao w jednym ze schronisk, a może nieodpowiedzialnie wypiłam coś, co wiem, że może mi zaszkodzić (mój organizm nie toleruje słodkiego mleka). Tak czy inaczej, będzie to miało swoje konsekwencje i następne 2 dni spędzę w domu, w łóżku, z potwornym bólem brzucha

Z tego powodu Flachau i cały ten dzień, który właśnie opisałam, niezbyt dobrze mi się kojarzy... (Może dlatego tak zwlekałam z tym odcinkiem

)
Kończymy dzisiejsze nartowanie. Ja nie mam już siły walczyć z muldami i do parkingu zjeżdżam gondolką Rote 8er:

Jutro nart dla mnie niestety nie będzie

Uda mi się na szczęście wypchnąć męża na stok, chociaż na parę godzin

Dzięki temu będę mogła wrzucić kilka słonecznych zdjęć

Jednak ja tak łatwo się nie poddaję i będę jeszcze nartować - ostatniego dnia, w sobotę, w Badgastein

Pozdrawiam
