Re: Jesteśmy na wczasach. W tych góralskich lasach...
tony montana napisał(a):
A które to najbrzydsze miasto ????
YYYY, no jak to

To na Z......
Czas w końcu iść w te Tatry! Na początek taka trasa:
Kuźnice-Boczań- Hala Gąsienicowa-Czarny Staw Gąsienicowy-Zmarzły Staw-Kozia Dolinka-Zadni Granat-Skrajny Granat- Czarny Staw- Schronisko Murowaniec-Dolina Suchej Wody- BrzezinyBardzo trudno było mi się zabrać za ten, odcinek, gdyż będę się musiała w nim przyznać do pewnej słabości. A jak wiadomo przyznanie się do niewygodnej prawdy o sobie bywa zazwyczaj trudne. Zwłaszcza kiedy ta prawda ma być wyjawiona publicznie.

Ale do rzeczy. Tę trasę mieliśmy przejść częściowo razem, a częściowo osobno. Wariant łatwiejszy- wejście na Zadni Granat z zejściem tą samą drogą był dla mnie. S. natomiast miał przejść się Orlą Percią przez szczyty wszystkich 3 Granatów.
Niestety plan się posypał i ja wymiękłam już przed Kozią Dolinką. I to bez wyraźnego powodu.

Wstyd i hańba!
Tego dnia wszystko w ogóle było nie tak, od samego początku miałam paniczne nastawienie do wszystkiego. Na początku do pogody. Bo czerwiec. Bo burze. Bo TOPR, każe w południe już schodzić ze szczytów.

To wszystko spowodowało, że na szlaku byliśmy już o godzinie 6.20.

Budka z opłatami była już otwarta.

(tsa dutki od ceprów zebrać

)
Na trasie do schroniska powstał kolejny problem-plecak. Podczas przeprowadzki S. wynosił klamoty do samochodu i dostosował mój plecak do siebie- poprzeciągał wszystkie paski i szelki. Ja potem miałam straszny problem z ponownym dostosowaniem plecaka do siebie i miałam wrażenie, że idąc plecak ciągnie mnie to tyłu.

Co było bardzo męczące.

Bliżej schroniska wpadam w następną paniczną wizję. Bo z bliska widać, że w górach jest jeszcze całkiem sporo śniegu.

Jakoś nie był widoczny wczoraj, z Równi Krupowej. W Murowańcu chwilę odpoczywamy- mi się chce słodkiego picia, co jest kolejnym złym znakiem. Na słodkie picie pozwalam sobie jedynie na szczytach i po zejściu.

Idziemy do Czarnego Stawu Gąsienicowego, który jest moim ulubionym tatrzańskim jeziorem. Tu jakoś o wiele lepiej się czuję niż nad przereklamowanym Morskim Okiem. I po drodze mam kolejny powód do marudzenia- wszyscy mnie wyprzedzają.

O Ile idąc z górki nie ma w tym nic dziwnego, bo ja schodzę naprawdę ślamazarnie, to pod górkę zwykle idę dość szybko. Czyżby z moją kondycją było coś nie tak? Czy to raczej ludzie tak pędzą?
GranatyMostek z kamieniKościelecNa podejściu na próg Koziej Dolinki moja panika osiąga apogeum. Hmm, no tak niby żadna prognoza burzy nie zapowiadała. Ale jakieś małe chmurki są- przecież to wysokie góry pogoda może zmienić się w ciągu kilku minut. A już po 10-tej. Nie zdążymy przed burzą do schroniska.

A tu tak stromo.. A jak kamienie po deszczu będą mokre i śliskie

. N razie jest niby łatwo.. Ale co jak wyżej będzie trudniej??? No więc takie miałam wątpliwości iść/ nie iść chociaż coraz bardziej skłaniałam się ku opcji "nie iść". Choć nie byłam pewna.

Ostatecznym gwoździem do trumny okazał się wielki płat zeszłorocznego śniegu, nieco powyżej Zmarzłego Stawu. Tu powiedziałam pas, choć tak na prawdę logicznego powodu rezygnacji to nie było- śnieg nie był zmrożony, bardziej taki brejowaty, przejść by się dało. Trudności żadnych nie było, pogoda była ok(to tylko ja miałam tę chora wizję burzy), no i byliśmy jakąś godzinkę z hakiem od szczytu. Ale ja niestety mam nadmierną skłonność do wpadania w panikę z byle powodu

. A raczej bez powodu.

I jak się uprę przy czymś bezsensownym to koniec. To już nie pierwsza taka akcja w moim wykonaniu. Z drugiej jednak strony nie mam parcia na robienie czegoś na siłę i jak coś mi mówi, że mam gdzieś nie iść to nie idę
Tu nastąpił dla mnie koniec wycieczki:
Żeby wilk był syty i owca cała S. odprowadził mnie kawałek do miejsca gdzie było mniej stromo. Stamtąd poszłam plażować nad Czarnym Stawem. S, zgodnie z pierwotnym planem poszedł na Granaty. Oczywiście po ochłonięciu bardzo żałowałam swojej debilnej decyzji, ale cóż. Mądry Polak po szkodzie . S. poszedł na Granaty sam.Ale moja opcja plażingu w takich okolicznościach wcale taka zła nie była- całkiem miło spędziłam czas w samotności(nie licząc dziesiątek innych turystów

)
Jako, że w dalszej części trasy nie brałam już aktywnego udziału, w następnym odcinku będą tylko zdjęcia.
cdn.
