Pora kończyć relację, tym bardziej, że kolejne spotkanie z Jadranem już tuż tuż
Dzień 16 - 3 lipca 2016 r. (niedziela)
Żegnaj Mlini i... nadzieja na jeszcze trochę Chorwacji To ostatni dzień naszego pobytu w Mlini. Z dzisiejszego dnia nie mamy zbyt wiele zdjęć. Pstrykamy po prostu pamiątkowe fotki rodzinne.
Kilka godzin spędzamy na plaży, potem przygotowuję obiad i pakowanie. Przed zachodem słońca wychodzimy na ostatnie zakupy i pożegnalny spacer. Czas pożegnać piękne Mlini. Na kolację kupujemy sałatkę i ciepłe kanapki w naszym ulubionym barze Alf w Srebreno. Zjadamy je słuchając szumu morza i zazdrośnie patrząc na turystów, którzy właśnie przyjechali na wypoczynek.
W Mlini podejmujemy decyzję o przedłużeniu wakacji, tzn. rezerwujemy dodatkowy nocleg w trasie powrotnej. Decydujemy się na Zagrzeb. Mąż przez booking.com zamawia pokój a ja cieszę się, że jeszcze jutro nacieszę się Chorwacją.
Dzień 17 - 4 lipca 2016 r. (poniedziałek)
Do Zagrzebia hop Budzik dzwoni wcześniej niż zwykle.
PobudkaMusimy jeszcze powynosić sporo bagażu do samochodu oraz zjeść śniadanie. Towarzyszy nam niewielki smuteczek, że to już koniec...
Nie mamy czasu na delektowanie się porankiem na tarasie, zatem szybkie śniadanie zjadamy w naszej mini kuchni, która jednocześnie jest przedpokojem. Zerkam przez drzwi wejściowe na starszego pana, który w betonowych zagłębieniach przy schodach ma niewielkie poletka. Uprawia tu warzywa. Z przyjemnością codziennie spoglądałam, jak w niewielkich korytkach rosną pomidory, ziemniaki, kolendra i blitwa.

Nasz apartman w Mlini widziany od strony JadrankiOkoło 9 opuszczamy apartman. Żegna się z nami Mario – właściciel – życząc bezpiecznej podróży i dziękując za pobyt. My też jesteśmy zadowoleni, ale mamy uwagi co do samego apartmana. Otóż nie zadowalała nas jego czystość. Nad ogromnym domem, w którym mieściło się kilka apartmanów opiekę sprawowała żona Mario – kobieta około 40 lat. Niestety albo nie za bardzo lubi porządek, albo nie dawała sama rady. Niestety ani razu podczas bardzo długiego pobytu nie zmieniła nam pościeli, z ręcznikami było nie lepiej. Dobrze, że mieliśmy własne na zmianę. Koszmarnie przedstawiała się też sytuacja ze śmieciami, które kazała wystawiać przed apartmany, a one potem niemalże gotowały się w słońcu po kilka godzin. Samo Mlini oraz położenie apartmana – wprost wymarzone do spędzenia tu urlopu, co bardzo polecamy.

Samochód stoi przy Jadrance, więc ostrożnie pakujemy ostatnie torby, zapinamy dzieci i w drogę! Przed nami około 600 kilometrów. Nim dojedziemy do autostrady podróżujemy malowniczą Jadranką. Zerkam tęsknie na Adriatyk, potem na uprawne tereny delty Neretwy, aż wreszcie wjeżdżamy na autocestę.
Jedzie nam się bardzo dobrze, ale pora na drugie śniadanie i krótki odpoczynek. Wybieramy parking o pięknej lokalizacji. Przed naszymi oczami masyw Biokovo. Spoglądam na piękne góry i wyobrażam sobie, że za nimi, w Makarskiej i innych miejscowościach Riwiery ktoś właśnie rozpoczyna wakacje...

Tu zjadamy drugie śniadanie