Wtorek - 14 września 2010r.
Jutro wyjeżdżamy z Bratusia...popijając kawkę na tarasie zastanawiamy się jak spędzić ostatni dzień w naszym raju...najchętniej zostalibyśmy tutaj jeszcze troszkę, a nawet więcej niż troszkę Decydujemy się na ponowne odwiedziny Makarskiej, tym razem już autkiem. Podczas naszego pierwszego spaceru do tego miasteczka nie starczyło już na sił na Półwysep Św. Piotra. A jako, że dzisiaj jest dzień urodzin mojego mężusia Piotra to pasuje idealnie
Samochód zostawiliśmy na samym końcu parkingu biegnącego wzdłóż portu, idąc na półwysep jeszcze raz podziwamy piękne jachty. Oj chciałoby się mieć taki...
Mimo połowy września mamy piękną, wakacyjną pogodę. Bardzo żałuję, że w przyszłym roku nie możemy do Cro znowu pojechać we wrześniu. To idealny miesiąc na taki wyjazd.
Dochodząc do półwyspu widzimy kilka ścieżek. My decydujemy się na spacer dookoła, chcemy aby ten dzień trwał wiecznie...
Dochodzimy do latarni morskiej, którą widzieliśmy idąc spacerkiem z Bratusia za pierwszym razem. Wtedy wydawała się taka malutka
Idziemy dalej, leniewie, nigdzie nie spiesząc się, jednocześnie pochłaniając wszystko co nas dookoła otacza, aby wystarczyło nam do kolejnego urlopu...Co chwilkę zatrzymując się i przysiadając na jednej z ławeczek...
...Po drodze mijając kościółek, których w Chorwacji jest mnóstwo.
Po jakimś czasie dochodzimy do posągu Św. Piotra, ależ facet ma piękny widok na Makarską tylko mu pozazdrościć
Wracając spotykamy jaszczurkę która przez chwilkę nam pozowała, poczym uciekła do swojej dziury
I rodzinkę malutkich kociaków, które wygrzewały się na słoneczku (był jeszcze jeden ale nam zwiał )
Decydujemy się jeszcze na kawę lodową w przyportowej kawiarence i udajemy się do Bratusia. A tam ostatnie wodne szaleństwa.
Sprzęt do snoorkowanie, który towarzyszył nam każdego dnia na plaży niestety będzie musiał poczekać do nastepnych wakacji
Po powrocie czeka nas miła niespodzianka A właściwie mojego mężusia Nasz gospodarz Igor przyszedł do naszego apartamentu złożyć urodzinowe życzenia Piotrusiowi, wręczając mu butelkę winka Musiał chyba sobie zapisać datę urodzin, kiedy wziął nasze paszporty, bo skąd miałby wiedzieć To był bardzo miły gest z ich strony
Nie wiem dlaczego, ale nie mamy żadnego zdjęcia deptaka w Bratusiu. Malutka mieścina, ale jakże spokojna, a tego własnie nam było potrzeba Jeden sklep, jedna knajpka (nigdy tam nie jedliśmy, bo Pani jakas taka niemiła), bar na plaży (pyszne drinki mniam) i jedna degustatornia wina, w której zakończyliśmy dzisiejszy dzień,delektując się miejscowym winkiem i zakupując kilka butelek do domu m.in. słodkie winko Proszek.
Wieczorem pakowanie, znoszenenie bagażu do samochodu...wszyscy powychodzili na tarasy w tym Polacy, Norwedzy, Rosjanie, Węgrzy...jak widać cała Europa Pewnie cieszyli się, że oni jeszcze nie muszą wyjeźdżać A nam było smutno...
Ale mimo, że jutro wyjeżdżamy z Bratusia to jeszcze nie jest koniec naszej przygody z Chorwacją Przed nami jeszcze PN Krka i Plitvickie Jeziora Ale to w kolejnym odcinku
Pozdrawiam i dziękuję, że to w ogóle czytacie