monia85 napisał(a):Pocztówko, bardzo przyjemna relacja

Przeczytałam wszystko od samego początku
Uwielbiam Goldeny!!!!!

Monika bardzo dziękuję

i zapraszam na ciąg dalszy
Środa - 15 września 2010r.
Dlaczego ten czas tak szybko leci!? Tyle czekania, odliczania DDW, a teraz już wyjeżdżamy z naszego raju

Eh...cóż zrobić...
Plan na dzisiejszy dzień mamy taki: wyjazd---spacer w PN Krka---szukanie noclegu w Starigrad-Paklenica, bo jutro planujemy wycieczkę przez Narodowy Park Paklenica. Jak się później okazuje, nasze plany zostaną troszkę zmodyfikowane

No ale po kolei
Wyjazd zaplanowaliśmy na godzinę 8.00. Od rana krzątanie się, pakowanie i znoszenie reszty bambetli. Goldi nam się kręci między nogami...aby tylko o niej nie zapomnieć
Ostatni spacer...ostatnie wyjście na taras...pożegnanie z miłymi właścicielami...the end
No ale przecież to jeszcze nie koniec naszej przygody z Chorwacją na ten rok
W związku z posiadaniem psa nasze zwiedzanie PN Krka zaczynamy w Lozovac'u (nie wiemy czy na statku pupil jest mile widziany - nie chcemy ryzykować). Trzeba przyznać, że parking przy wejściu robi wrażenie

Choć teraz jest zapełniony może w 1/3 to w sezonie pewnie miejsc brakuje
Udajemy się do kas, upewniamy się czy aby na pewno z psiakami można. Potwierdza się, że można, ale na dół trzeba zejść na nóżach i łapkach - Pani mówi że to tylko 800m

Dla nas to żaden problem, więc śmigamy...idziemy, idziemy, a tu końca nie widać

No ale nic Pani pewnie coś się pomyliło...po drodze delektujemy się pięknymi widoczkami
Co chwilkę mijają nas autobusy, które transportuja turystów na dół i w górę...a my idziemy

Myślę sobie: Kobietce nieźle się pomerdało

I nagle patrzymy jakaś ścieżka przecina naszą drogę asfaltową...zastanawiamy się co to może być...hmm...schodzi w dół, więc może pójdziemy nią...no dobra to idziemy

Jak się okazało owa ścieżka ma 800m i prowadzi wprost na parking dolny

Pani jednak się nie pomyliła

To my nie zauważyliśmy ścieżki zaraz za szlabanem
Robimy przerwę na lody, chwilkę odpoczywamy i idziemy dalej. Oto jaki widok nas przywitał
Rybki, dużo rybek, setki rybek

Widok nieziemski

Nie muszę pisać co wyczynia nasza sunia

Oczywiście chciałaby się przywitać z rybkami
W pierwszej kolejności idziemy na taras widokowy, z którego podziwiamy urocze kaskady rzeki Krka - Skradinki Buk...
Po dłuższej chwili udajemy się na ścieżkę dydaktyczną, której przejście zajmuje ok. godzinkę - wolnym marszem, zatrzymując się co chwilkę, aby cyknąć fotkę lub rozejrzeć się dookoła.
Dochodzimy do miejsca, gdzie wodospad widać w całej okazałości...WOW ogromny i piękny! Niestety jakość zdjęć jest kiepska, fotki są prześwietlone. Słoneczko akurat znajduje się nad samym wodopadem, a filtr został w samochodzie...Jak widać sporo osób zdecydowało się na kąpiel, bardzo dużo osób "piknikuje" na polance. My idziemy przekąsić małe conieco w knajpce przy plaży - nie jedliśmy śniadanka, więc zaczyna nam już burczeć w brzuszkach
W drodze powrotnej można kupić drobne pamiątki w licznych kramikach
Upał spory, my już dość zmęczeni zastanawaiamy się czy aby na pewno zakaz jazdy psów autobusem jest tak bardzo tutaj przestrzegany...no dobra nie mamy już siły wchodzić do góry na nogach

Zapytać można...w pysk chyba nikt nie da

No i się okazuje, że można tylko pies musi mieć kaganiec

Nasza radość jest ogromna

Goldi radość mniejsza, bo musi mieć to coś na nosie czego baaaaaardzo nie lubi, jednak ze zmarszczonym noskiem, próbując go sobie zdjąć maszeruje do autobusu, który zawozi nas na górę
Jedziemy dalej, nasz cel Starograd-Paklenica. Dojeźdżamy i ... nie podoba nam się tam

Jakoś tak inaczej niż w Dalmacji..woda inna...plaże inne...miasteczko takie sobie...podjeżdżamy pod wejcie do PN Paklenica, aby sprawdzić czy z Goldi nas wpuszczą. Niby nie ma problemu, spoglądamy w stronę wawozu...takie sobie. Nie wiem czy byliśmy zmęczeni upałem i jazdą, ale jakoś tak negatywnie odebraliśmy to miejsce...decyzja jedziemy dalej do Plitvic. Paklenicę może jeszcze kiedyś uda nam się zobaczyć

Jak się później okazało to był dobry wybór, bo pogoda następnego dnia była jeszcze dobra, ale już pojutrze padało od samego rana...więc Plitvice zwiedzalibyśmy w deszczu, albo musielibyśmy sobie je odpuścić. A po tym co zobaczyliśmy następnego dnia strata by była ogromna
