To już (albo dopiero, patrząc na staż niektórych uczestników forum) nasz trzeci wyjazd do Chorwacji, zdecydowanie najbardziej udany.
Pierwszy wyjazd w 2010 roku był na wyspę Ciovo do miejscowości Okrug Gorny.
Drugi w 2012 roku był do miejscowości Policija obok Trogiru.
Trzeci o którym będzie ta relacja był oczywiście na wyspę Hvar
Relacji z Hvaru jest już dużo, mam nadzieję że przez jeszcze jedną przebrniecie?!
Zaczęło się od tego….. że wyjazdu do Chorwacji w 2013 roku miało nie być, ale nasz syn, obecnie 3latek, przez całą zimę 2012/2013 zmuszał nas do oglądania zdjęć z wakacji w 2012 roku i zasiał w głowie pomysł, żeby jednak gdzieś pojechać. Pomysł pierwszy: polskie morze – odrzucony po krótkiej dyskusji ze względu na ryzyko braku pogody. Czyli co? Chorwacja. Pytanie gdzie?
Ponieważ decyzja o wyjeździe gdziekolwiek zapadła późno bo w kwietniu, wiedzieliśmy że raczej jedziemy w ciemno na przełomie sierpnia i września i pierwsze hasło jakie padło to Istria. Żona po przeczytaniu kilku relacji z forum stwierdziła że to nie to, nie pamiętam argumentów ale było coś o dużej ilości Niemców, Włochów, wysokich cenach i nie do końca pewnej pogodzie we wrześniu
Następnie przewinęły się wyspa Krk, Pag, Rab oraz Primosten, który mieliśmy okazje widzieć podczas poprzednich wczasów i zrobił na nas wrażenie. Ostatecznie przeczytaliśmy kilka relacji z Hvaru, zobaczyliśmy zdjęcia z pięknych zatok i wiedzieliśmy już że jedziemy na Hvar. I tutaj chcieliśmy gorąco podziękować Wszystkim miłośnikom a jednocześnie autorom hvarskich relacji, w szczególności CROberto i ArliJ, których relacjami najbardziej się sugerowaliśmy
W międzyczasie zainteresowanie wyjazdem wyraziła nasza znajoma z 5 letnim dzieckiem, także skład się ustalił. Pojedziemy jednym autem, pomiędzy dwoma fotelikami dziecięcymi usiądzie nasza koleżanka- komfort jazdy dla niej zerowy, ale po próbie pod domem uznała, że jakoś te 15 godzin przeżyje
Wysyłaliśmy emaile z zapytaniem o wolne kwatery i ku naszemu zdziwieniu ze znanej już na tym forum Villa Conte w Ivan Dolac dostaliśmy odpowiedź że jest wolny apartament w terminie 24.08 do 01.09, także po wpłaceniu zaliczki wyjazd był już zapięty na przedostatni guzik.
Patrząc teraz z perspektywy czasu mieliśmy sporo szczęścia, ktoś musiał z tego terminu się wycofać, bo zarezerwowaliśmy termin w maju, a z późniejszej rozmowy z właścicielami wywnioskowaliśmy, że w styczniu zazwyczaj mają zarezerwowane terminy na wszystkie apartamenty aż do końca września.
W ogóle wg naszych obserwacji wyjazd w ciemno akurat na wyspę Hvar w sezonie to nie jest za dobry pomysł. Do końca sierpnia nie widziałem ani jednego wolnego apartamentu w Ivan Dolacu i nikogo kto by stał z tabliczką informującą o wolnych apartamentach.
Pierwszego września się dopiero nieco rozluźniło.
Po przydługim wstępie czas na właściwą relację czyli wyjazd.
Dzień 1 – 23/24. 08.2013
Przejazd w nieco dziwnych jak na Chorwację warunkach pogodowych.
Mieszkamy blisko Cieszyna.Trasa wyjazdu co roku jest taka sama czyli Czechy, Słowacja, Węgry (86), Słowenia (objazd autostrady), Chorwacja.
Start zaplanowany o godzinie 18tej, pierwszy jadę ja nad ranem ma mnie zmienić na kilka godzin żona.
Spakowaliśmy wszystkie nasze bagaże, podjechaliśmy po koleżankę i po zobaczeniu ile jeszcze trzeba zmieścić musieliśmy się całkowicie przepakować, w efekcie kilka rzeczy zostawiając. Swoją drogą, do zasilenia w aucie mieliśmy rekordową ilość rzeczy, 2 lodówki, gps, rejestrator trasy, cb radio, odtwarzacze dla dzieci do oglądania bajek, co miało swoje konsekwencje po opuszczeniu promu w Sucuraju ale o tym później.
Ruszyliśmy bez większych opóźnień. Przejazd przez Czechy szybki i płynny, remont w okolicach Trzyńca zakończony także do granicy słowackiej dotarliśmy po kilkudziesięciu minutach zgodnie z planem. Pierwsza niespodzianka jakieś 2 km przed wjazdem na Słowacką autostradę – auta stoją. To był znak, że trzeba włączyć CB Radio- informacja od innych kierowców, jest wypadek, wjazd na autostradę zablokowany, czas usunięcia aut jakieś 40 min. Opcja przeprogramowania GPSa i wjazd na autostradę w innym miejscu jakoś mnie nie zachwyciła więc czekamy. Po 45 min ruszyło i tak oto pierwszy nieplanowany postój za nami.
Zdjęć na razie nie będzie bo na Słowacji ten postój jakoś wybił nas z rytmu, Węgry przejechaliśmy nocą, a połowę Chorwacji ….. o tym później.
Dalsza droga przez Słowację bezproblemowa, dzieci po kolejnym postoju przed Bratysławą zasnęły i rozpoczął się najmniej lubiany przeze mnie odcinek czyli droga nr 86 na Węgrzech. Sam nie wiem dlaczego zawsze tamtędy jeżdżę- chyba tylko ze względów ekonomicznych, bo jak dla mnie droga jest nudna, często trzeba wlec się za tirem, a prawdopodobieństwo zderzenia się z dzikim zwierzęciem jest spore. Ograniczenia prędkości do 30 km/h w każdym miasteczku też nie są zbyt fajne i droga przynajmniej mi strasznie się dłuży. Jakieś 100 km przed wjazdem do Słowenii widziałem w oddali burzę, przeszła mnie myśl czy przypadkiem w nią nie wjedziemy i jak się okazało trafiłem.
Chorwacja przywitała nas deszczem, planowany postój skoro pada a dzieci śpią przekładamy. Wjeżdżamy na autostradę w wielkiej ulewie która chyba nas lubi bo jedzie, płynie, leci (nie wiem co robią burze
Nie pamiętam w którym miejscu ale deszcz w końcu ustępuje, temperatura jakieś 14 stopni. Następna przerwa planowana przy zjeździe w stronę wodospadów Krk. Zjeżdżamy, czas na zjedzenie śniadania i wyciągnięcie aparatu, a więc od tej pory będzie więcej zdjęć niż mojego nudzenia


Po śniadaniu ruszamy dalej, jestem już po 12 godzinach jazdy także czas na zmianę za kierownicą -zasiada żona, a ja na godzinę się tracę. Dojeżdżamy do Drwenika, który przywitał nas ….deszczem




Jakoś nie dotarło do nas, że z Sucuraju do Ivan Dolaca czeka nas jeszcze niezła wycieczka osławionymi już drogami Hvaru. Zjechaliśmy z promu, odjechaliśmy autem na parking i czekamy aż wszystkie auta odjadą w głąb wyspy po czym ruszamy i my, a właściwie nie ruszamy bo auto nie chce zapalić. Po kilku próbach się udaje i teraz już wiem że popełniłem błąd, nie odłączyłem wszystkich urządzeń z zasilania auta podczas przeprawy promem, a Renault ma to do siebie, że nie odcina prądu po zgaszeniu silnika i wyjęciu kluczyka. Dobrze, że tego błędu nie popełniłem wracając promem do Splitu bo dwóch godzin by ten akumulator chyba nie przetrwał
Ruszyliśmy w głąb wyspy - pierwsze co rzuciło się w oczy, to kolejka samochodów na prom, była sobota, godzina mniej więcej 11.30 a kolejka była naprawdę baaaardzo długa.

Co do samego przejazdu wyspą szczegółowego opisu nie będzie, tylko może kilka wniosków które nam się nasunęły.
Droga jest faktycznie specyficzna i trzeba się skupić, co za tym idzie lepiej być wypoczętym co po kilkunastu godzinach jazdy jest raczej trudne. Jeśli ktoś planuje jechać na raz i nie ma ze sobą drugiego kierowcy to proponowałbym jednak jechać do Splitu i stamtąd promem o ile oczywiście ktoś się wybiera w rejon Jelsy, Starego Gradu, Hvaru lub oczywiście na południową część wyspy. Przejazd do Ivan Dolac zajął nam dobre półtorej godziny czyli w sumie zrobiło się jakieś 17 godzin jazdy.
Jeśli ktoś się wybiera na południową część wyspy to w miejscowości Pitve (swoją drogą ślicznej miejscowości) proponuję się naprawdę skupić bo mijanie się z innymi samochodami do najprzyjemniejszych nie należy.
Jadąc z Automapą- pierwszą rzeczą jaką zrobię następnym razem na wyspie, to wyciszę głos, bo jak po raz tysięczny usłyszałem od Hołka „za 40 m w lewo, w lewo potem w prawo i znowu w lewo i za 50 metrów w prawo” to nóż którego nie posiadałem w kieszeni i tak się otwierał.
Znalezienie naszego apartamentu nie sprawiło problemów, jako że przejechaliśmy już Ivan Dolac z Google Street View i wiedzieliśmy czego szukać
Oto nasz apartament:


Na dzisiaj już koniec z pisaniem


.png)
.png)
.png)
.png)



















.png)


















