Santorini bez samochodu, czyli autobusami i piechotą !

Wspaniałe zdjęcia Są lekarstwem na to , co za oknem . . .


Pozdrawiam
Piotr

wiola2012 napisał(a):I wszystko jasne, zastanawiałam się, jak Ty to zrobiłaś, że masz na zdjęciach tak mało ludzi. Okazuje się, że poszli na zachód słońca albo na kolację .

Dokładnie tak. Przez chwilę byliśmy chyba jedynymi ludźmi idącymi na wschód. Wszyscy inni kierowali się na zachód a Oia w tej części się prawie zupełnie wyludniła.

wiola2012 napisał(a):

megidh napisał(a):W jednej z mijanych restauracji ujrzeliśmy wystawkę z butelek po piwie, które produkowane jest na wyspie Santorini.

Skosztowaliście tych piwek o wdzięcznej nazwie?

Skosztowaliśmy, ale o tym będzie w dalszej części relacji.

piotrf napisał(a):Wspaniałe zdjęcia Są lekarstwem na to , co za oknem . . .

Dzięki Piotrze. Mam nadzieję, że moje lekarstwo jest skuteczne i poprawia nastrój.

Była godzina 18:15. Do zachodu słońca pozostawało jakieś 45 minut. Po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że nie chce nam się wracać w okolice ruin zamku Agios Nikolaos, z których ponoć najlepiej jest podziwiać zachód słońca. Postanowiliśmy wrócić do Firy i tam obejrzeć zachód słońca. Sprawdziłam w telefonie rozkład jazdy autobusów i wynikało z niego, że autobus powinien wyjechać z dworca w Oia o godzinie 18:20, więc gdyby udało nam się na niego zdążyć, to obejrzenie zachodu słońca w Firze byłby realne. Ale do dworca autobusowego nie dobiegniemy stąd w kilka minut. Pamiętałam, że gdzieś w okolicach kościoła, przy którym w tym momencie staliśmy, jest przystanek autobusowy, więc poszliśmy w jego stronę. Doszliśmy tam w kilka minut, ale autobus nie przyjeżdżał. Już w chwili, kiedy szliśmy na ten przystanek Waldek poddał w wątpliwość nasze działania, bo to, co widzieliśmy pozwalało przypuszczać, że ulica jest jednokierunkowa (może nie przez cały dzień, ale na pewno w tym momencie). Ulica była zakorkowana samochodami jadącymi w kierunku zachodnim. W naszym kierunku szła chmara ludzi, jedynie my przebijaliśmy się pomiędzy nimi w odwrotnym kierunku. No i Waldek chyba miała rację, bo ani jeden samochód nie jechał w stronę przeciwną. Możliwe, że autobus wyjeżdżający w Oia o godzinie 18:20 jedzie inną trasą.
Tak więc nie udało nam się wyjechać z Oia i chciał nie chciał musieliśmy oglądać zachód słońca w Oia. Wróciliśmy więc do ruin zamku. Udało nam się tam dojść w jakieś 10 minut przed zachodem słońca. Znalazłam sobie fajne miejsce i czekałam, aż słońce wykąpie się w morzu. Natomiast Waldek nie stał w jednym miejscu, tylko kręcił się pomiędzy ludźmi.
A ludzi było sporo. Oglądali ten spektakl z różnych miejsc.
Jedni stłoczyli się w ruinach zamku Agios Nikolaos, inni stali na schodach prowadzących do portu Ammoudi a jeszcze inni siedzieli lub stali na murkach, dachach, w restauracjach i wszelkich innych możliwych miejscach.













Niektórzy oglądali zachód słońca ze swoich prywatnych balkonów. Szczęściarze .





Inni z pokładu łódek i katamaranów.


Byli też tacy, co mieli prywatnego kelnera.





Dla tych na łódkach i katamaranach zachód słońca już się skończył, więc wracają już do portów.



Tym na górze słońce podarowało jeszcze kilka minut widowiska.


I już po zachodzie słońca.



Bardzo mnie zdziwiły oklaski, które ludzie zaczęli bić gdy słońce schowało się w morzu (słychać to na filmiku), ale ponoć w Oia jest to na porządku dziennym.

Ale piękne widoki...

Chwilę po zachodzie słońca pokazał się Waldek.


Ludzie opuszczali swoje miejsca na dachach.



Uliczki się zatłoczyły, ale akordeonista dalej przygrywał.




Trochę ciężko się szło w tym tłumie, więc stwierdziliśmy, że trochę poczekamy aż się przerzedzi.




Weszliśmy w boczną uliczkę i po chwili znów patrzyliśmy na kalderę. Łuna po zachodzie słońca jeszcze nie zniknęła, więc niebo było pięknie zabarwione.

Z każdą chwilą robiło się ciemniej.








Bardzo nas zaciekawiła ta niebieska poświata w kształcie półksiężyca na wodzie, ale nie wiemy co to było.


O 20-tej było już bardzo ciemno, więc poszlismy w kierunku dworca autobusowego, żeby się załapać na jakiś autobus.




Przy dworcu na ławeczce wypoczywał po całym dniu taki koleżka.



Udało nam się wejść do autobusu, który odjeżdżał o 20:20 i nawet mieliśmy miejsca siedzące (jedne z ostatnich).
Podczas jazdy niestety nie było nic widać za szybami autobusu, ale za to mieliśmy inną rozrywkę.
Prawie wszystkie miejsca wokół nas zajęte były przez młode dziewczyny. Gdzieniegdzie tylko można było zobaczyć jakiegoś chłopaka. I wszystkie te dziewczyny miały w rękach telefony i przeglądały zdjęcia zrobione w Oia. Ale nie były to zdjęcia Oia. To znaczy były, ale na pierwszym planie każdego z tych zdjęć widać było właścicielkę telefonu a Oia była tylko dodatkiem do nich. I przeglądając te zdjęcia dziewczyny wprawnymi ruchami paluszków obrabiały te swoje fotki i szybciutko udostępniały na mediach społecznościowych. Ekrany telefonów lśniły wokół nas jak latarki. Trochę się z tego pośmialiśmy, bo wyszło na to, że Oia dla tych dziewczyn nie jest miejscem do zwiedzania i podziwiania, lecz do lansowania się.
Podróż do Firy minęła nam w związku z tym dosyć szybko. Zaraz mieliśmy przesiadkę do Kamari i o 21:30 byliśmy już w swoim apartamencie.

Cały dzień świetnie spędzony, a wieczorne fotki to świetne jego ukoronowanie. Jak dla mnie, nawet fajniejsze niż te "oklepane" z zachodu słońca.

megidh napisał(a)::hut:
Tak więc nie udało nam się wyjechać z Oia i chciał nie chciał musieliśmy oglądać zachód słońca w Oia.....
Jedni stłoczyli się w ruinach zamku Agios Nikolaos, inni stali na schodach prowadzących do portu Ammoudi a jeszcze inni siedzieli lub stali na murkach, dachach, w restauracjach i wszelkich innych możliwych miejscach....

A ja się bardzo cieszę, że nie zdążyliście na ten autobus . Nie zrobiłabyś takich ładnych zdjęć . Udało Ci się fajnie uchwycić nie tylko zachód słońca , ale całą towarzyszącą temu atmosferę.

megidh napisał(a):Niektórzy oglądali zachód słońca ze swoich prywatnych balkonów. Szczęściarze .

No nie wiem . Cały dzień pod obstrzałem ludzkich spojrzeń. Obserwatorzy zachodu, morza , statków, widoków, wychylający się za murki, zaglądający przez przypadek w talerz, szklankę .

wiola2012 napisał(a):

megidh napisał(a):Niektórzy oglądali zachód słońca ze swoich prywatnych balkonów. Szczęściarze .

No nie wiem . Cały dzień pod obstrzałem ludzkich spojrzeń. Obserwatorzy zachodu, morza , statków, widoków, wychylający się za murki, zaglądający przez przypadek w talerz, szklankę .

2 wieczory można przeżyć.....

dangol napisał(a):Cały dzień świetnie spędzony, a wieczorne fotki to świetne jego ukoronowanie. Jak dla mnie, nawet fajniejsze niż te "oklepane" z zachodu słońca.

Fotki z zachodu słońca to takie santoryńskie must have. Jak się tam jest, to trzeba je zrobić.
Ale faktycznie dla mnie te wieczorne są ciekawsze.

wiola2012 napisał(a):A ja się bardzo cieszę, że nie zdążyliście na ten autobus . Nie zrobiłabyś takich ładnych zdjęć . Udało Ci się fajnie uchwycić nie tylko zachód słońca , ale całą towarzyszącą temu atmosferę.

Ja też się cieszę, że ten autobus nie przyjechał, bo jednak zachód słońca w Oia trzeba zobaczyć. Podejrzewam, że gdybyśmy wrócili do Firy, to bym żałowała, że nie zostaliśmy w Oia.
Dzięki za pochwałę moich fotek.

wiola2012 napisał(a):

megidh napisał(a):Niektórzy oglądali zachód słońca ze swoich prywatnych balkonów. Szczęściarze .

No nie wiem . Cały dzień pod obstrzałem ludzkich spojrzeń. Obserwatorzy zachodu, morza , statków, widoków, wychylający się za murki, zaglądający przez przypadek w talerz, szklankę .

Ci "Szczęściarze" to tak z przymrużeniem oka. Dla mnie to nie jest żadna atrakcja takie wystawianie się na "podziw" innych. Wcale bym nie chciała być tak oglądana, jak oni. Stojąc w tłumie nie jesteśmy tak wyeksponowani.
Chociaż Beata też ma trochę racji, twierdząc, iż

piekara114 napisał(a):2 wieczory można przeżyć.....

i może gdybym dysponowała odpowiednią kasą, to na jedną noc wynajęłabym tutaj taki pokój z balkonem .

dangol napisał(a):Cały dzień świetnie spędzony, a wieczorne fotki to świetne jego ukoronowanie. Jak dla mnie, nawet fajniejsze niż te "oklepane" z zachodu słońca.

Pełna zgoda.
Zdjęcia z zapalającymi się światłami są fantastyczne, a zachód słońca...? Jak zachód słońca, fajny.

A propos robienia sobie fotek i obrabiania ich...
Widziałam trochę zdjęć znajomych - zrobionych w tym miejscu gdzie stałaś - zachód słońca i bugenvilla - tak wykadrowanych, że obiekt ( najczęściej "obiektka" ) wydawał się stać tam zupełnie sam.
Dlatego jestem w szoku widząc tłumy na Twoich zdjęciach, prawdę mówiąc, dawno nie byłam tak osłupiała

BTW, te zdjęcia z tłumami to jest HIT Super reportaż

wiola2012

megidh napisał(a):
Niektórzy oglądali zachód słońca ze swoich prywatnych balkonów. Szczęściarze .



No nie wiem . Cały dzień pod obstrzałem ludzkich spojrzeń. Obserwatorzy zachodu, morza , statków, widoków, wychylający się za murki, zaglądający przez przypadek w talerz, szklankę .

Z ust mi to wyjęłaś.

A to mój faworyt



Facet nie mógł lepiej zademonstrować poczucia wyższości w stosunku do "plebsu"

Katerina napisał(a):A propos robienia sobie fotek i obrabiania ich...
Widziałam trochę zdjęć znajomych - zrobionych w tym miejscu gdzie stałaś - zachód słońca i bugenvilla - tak wykadrowanych, że obiekt ( najczęściej "obiektka" ) wydawał się stać tam zupełnie sam.
Dlatego jestem w szoku widząc tłumy na Twoich zdjęciach, prawdę mówiąc, dawno nie byłam tak osłupiała

Oczywiście, że można zdjęcia wykadrować, ale wydaje mi się, ze w relacji należy pokazywać takie zdjęcia, które jak najbardziej będą odzwierciedlały rzeczywistość. No bo ktoś po obejrzeniu takich wykadrowanych zdjęć nabierze chęci do odwiedzenia danego miejsca, a gdy tam dotrze to będzie zawiedziony, bo rzeczywistość będzie się miała nijak do tego, co oglądał na zdjęciach.

Katerina napisał(a):BTW, te zdjęcia z tłumami to jest HIT Super reportaż

Bardzo się cieszę, że tak uważasz .

Katerina napisał(a):A to mój faworyt

Facet nie mógł lepiej zademonstrować poczucia wyższości w stosunku do "plebsu"

Bardzo trafna uwaga.

Kolejny dzień to niedziela.
Wstałam rano wcześnie, bo trzeba było udać się do sklepu w celu zrobienia zakupów spożywczych. Brakło nam pieczywa, jajek, masła i wody na kawę. Nie będę przecież robić kawy z wody z kranu, bo słonej nie lubię.
Na dworze jeszcze było ciemnawo, więc oświetlenie sąsiedniego hotelu jeszcze było włączone. Światło tych lamp pięknie się komponowało z lekko szarym otoczeniem.

Wracając ze sklepu zauważyłam na naszym budynku coś, co mi wcześniej umknęło.


Wyglądało to jak naczynie na wodę święcona w kościele.


Ja jestem dosyć niska i z tego powodu nie miałam możliwości zajrzenia do wnętrza tego naczynia.
Ale jak podniosłam ręce do góry, to zrobiłam zdjęcie i później obejrzałam, co było w środku.
No i nie było tam nic. Szkoda, bo z wodą byłby fajny motyw.



A wracając do zakupów, to może jesteście zainteresowani cenami podstawowych artykułów spożywczych i napojów.
Zakupy przeważnie robiliśmy w sklepach w pobliżu przystanku autobusowego:

chleb średniej wielkości - 1 euro
paczka masła 250g - 3,40 euro

6 jajek - 1,40 euro

feta 400 g - 4 euro
pomidor 1 szt. (duży) - ok. 0,80 euro
cebula 1 szt. (mała) - ok 0,30 euro
banany 1 kg. - 1,60 euro
melon 1 szt. (średni) - 2,15 euro
chałwa 450g - 4,80 euro
woda mineralna niegazowana 2 litry - 0,90 euro
woda mineralna gazowana 1,5 litra - 0,80 euro
woda mineralna gazowana 500 ml - 0,70 euro
lipton Ice Tea 500 ml - 1,50 euro
pepsi 1,5 litra - 1,70 euro
piwo Alfa w puszcze 330 ml - 0,90 euro
piwo Mythos w puszce 500 ml - 1,20 euro
retsina 500 ml - 3,50 euro