Niedziela 2 września 2007r.
Budzimy się o świcie. Z okna mamy bajeczny widok na zatokę z jachtami. Reszta spowita jest lekką mgłą.
Zjadamy smakowite śniadanko i pakujemy swoje rzeczy z powrotem do plecaków. Mamy jeszcze trochę czasu do wyjścia więc podziwiamy widok z okna. W między czasie mgła się podnosi i naszym oczom ukazuje się piękny widok na otwarte morze.
Mówię do mojej drugiej połowy: Kochanie, popatrz, udało się! Naprawdę to zrobiliśmy! Jesteśmy w Chorwacji i nawet mamy pokój z widokiem na morze! ;D
Nasz gospodarz puka do drzwi i mówi nam, że już czas jechać na dworzec. Zabieramy swoje rzeczy, żegnamy z gospodynią i rozliczamy z gospodarzem. Za nocleg płacimy aż 40e!! (Ups..! Chyba czegoś nie dogadaliśmy wczorajszego wieczoru). Miły Pan odwozi nas na dworzec i pomaga rozeznać się w rozkładzie jazdy autobusów. Żegnamy się z miłym Panem
i ruszamy do kantoru wymienić kasę bo mamy tylko euro.
Przy kupowaniu biletów zdarzyła się nam sytuacja w wyniku której mój mężczyzna prawie osiwiał

Otóż, Pani w kasie mówi do mnie, że cena dwóch biletów wynosi: one hundred and forty- five, ja sobie mylę hundred z thousand i przekazuję (już po polsku) mojej drugiej połowie, która właśnie liczy kasę, że bilety autobusowe do Orebica będą nas kosztowały 1045Kn. Już po chwili widzę jak moje Kochanie zaczyna zmieniać kolory na twarzy.
Na szczęście szybko budzi się z zamroczenia, że hundred to sto a nie tysiąc, więc szczęśliwie wyruszamy na nasz półwysep.
Pogoda nam dopisuje, humory też. Droga biegnie malowniczymi górami spomiędzy których raz po raz wyłaniają się lazurowe zatoczki. Jestem zachwycona krajobrazem i Chorwacją
w ogóle. Patrzę sobie na drzewa obwieszone granatami, figami i wszelkimi innymi pysznościami, na krzaki z wielkimi kiśćmi winogron i nie mogę się nadziwić, że to sobie
ot tak po prostu rośnie ;D. (Jak do tej pory, dla mnie, rosło sobie ale tylko w sklepie

).
W miarę upływu czasu droga robi się górzysta i coraz bardziej kręta. To skutecznie studzi mój zapał do podziwiania widoków ;D
Na kolejnych przystankach dosiadają się ludzie. Zauważamy małą kasę biletową z której kierowca drukuje bilety więc staramy się zrobić jej w miarę wyraźne zdjęcie.
