Po kąpieli wróciliśmy do pokoju, po ręczniki i na plażę, a po plażowaniu na wieczór z powrotem na stare miasto zobaczyć jak wygląda nocą

Nigdy nie jedliśmy owoców morza, a po przeczytaniu kilku opinii na forum wybraliśmy się do Lokandy w porcie na starym mieście na zestaw owoców morza dla dwóch osób. Koszt - 281 kun, zrobiłam też zdjęcie kawałka menu jakby ktoś chciał podejrzeć co mają tam do zaoferowania.
Nasza patelnia wyglądała tak :
Mi smakowały filety, choć mój mąż uznał że filet z mieczyka był za suchy i w ogóle nie przyprawiony to dla mnie był całkiem niezły, ale reszta.. to zdecydowanie jedzenie nie dla mnie. Michał mówił tylko "jedz to przecież tylko mięsko"



Zjedliśmy jeszcze na deser lody i w drogę do domu spać.
8 czerwca wstaliśmy ok 7 i wybraliśmy się zobaczyć widok starego miasta ze wzgórza Srd. Droga spokojna, nic stresującego (w porównaniu do Sv.Jure), po drodze widzieliśmy osiołki


A tak w ogóle to kierowaliśmy się tego dnia w stronę Czarnogóry, po drodze wypatrzyłam znak "Kupari" mówię chodź zajedziemy, bo jak będziemy wracać może będzie ciemno i nic nie zobaczymy. Także przejechaliśmy się wzdłuż tych starych po wojnie hoteli, widać że coś tam zaczyna się dziać. Widzieliśmy dużo poprowadzonych kabli, samochody budowlane, słychać było burczenie maszyn dlatego nawet nie próbowaliśmy wchodzić do środka. Obok była piękna plaża ! Ktoś kto tam wybuduje hotel to będzie miał branie, bo na prawdę miejsce w takiej zatoczce piękne !
Na granicy z Czarnogórą staliśmy pół godziny, termometr wskazywał 37 stopni, różnica 7 stopni z tym co było w Dubrovniku, gotowaliśmy się tam. W między czasie podjechało do nas dwóch Austriaków na motocyklach i stanęli obok nas, ktoś za nami trąbił, że się wepchnęli, a oni się odwrócili "my z nimi"


Kotor jest bardzo ładnym, spokojnym miasteczkiem, moim zdaniem wartym obejrzenia.
Okazało się, że jak chodziliśmy to nawet nie dotarliśmy do centrum ! Cóż poradzić jak ja nie mogłam się doczekać aż wskoczę do wody a nie piekłam się chodząc jak kurczak z rożna


Powrót do Chorwacji był gorszy, ponieważ tym razem na granicy staliśmy godzinę, była ogromna kolejka samochodów przed nami i za nami..
W drodze powrotnej zaplanowałam jeszcze odwiedzenie plaży Pasjaca, którą też zaobserwowałam na forum i chciałam zobaczyć na własne oczy. To zejście, tą plażę. Dotarliśmy na nią w okolicach 17, gps wskazywał nam dotarcie od zupełnie innej strony ale moim zdaniem z innej byśmy nie dotarli, na szczęście w połowie drogi zaczęły pojawiać się drogowskazy jak dotrzeć do plaży i trafiliśmy bez problemu. Ludzie już się z niej zbierali jak zaczęliśmy się zbliżać, bo słoneczko schowało się za skały i nie docierało do plaży. My mimo wszystko zeszliśmy na dół i wskoczyliśmy do wody. Strasznie duże fale były, od razu wypychały z wody, ale daliśmy im radę

Na koniec dnia zajechaliśmy na lody na stary rynek i tam mieliśmy zabawną sytuację, bo kupiliśmy lody i w tych motocyklowych ubraniach usiedliśmy sobie na schodach, jemy te lody aż tu nagle pojawia sie chinka uśmiecha i pyta po angielsku z telefonem w ręku "mogę mogę??" i zaczyna cykać nam zdjęcia, zaraz pojawia się chyba jej mąż gadają między sobą uśmiechnięci i ten gość zaczyna nam cykać fotki.. potem podziękowali i poszli a my w szoku nie wiedzielismy o co chodzi:D albo widzieli pierwszy raz ludzi w ubraniu motocyklowym albo pomyśleli że przylecieliśmy z Marsa
