Płacisz kartą czy gotówką

sdolas napisał(a):Wszystko się rozbija tylko o kurs, chciałbym wiedzieć czy biorąc złotówki dostaje się w ucho 3%, 5% .... czy jest to promil i nie warto w ogóle bić piany

Moim zdaniem nie warto bić piany. Tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Exchange Rate Hrvatske narodne banke.

Jednak nie wiemy - jak pisze Janusz - jaki kurs będzie za pół roku.

Dostawanie w ucho w Chorwacjji wiąże się ściśle z tym, gdzie się wymienia, a nie jaką walutę się wymienia

Jak w kantorze, to czasem mogą ładnie oskubać. Szczególnie lubią skubać turystów leniwych, którzy wymieniają walutę w hotelach lub przy hotelach.

Po prostu trzeba pójść do banków, tam kursy są najlepsze

Nikt mnie nigdy nie oskubał przy wymianie waluty w Chorwacji.
Wymieniałem w różnych latach w bankach i kantorach, w zależności gdzie był lepszy kurs w danym roku.

Pisząc o oskubaniu miałem tylko na myśli mniej korzystny kurs

walp napisał(a):Tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Exchange Rate Hrvatske narodne banke.

Dla porównania kurs w kantorze
http://www.mjenjacnica-bozo.com.hr/

Pisząc o skubaniu miałem na myśli niekorzystny kurs

Bardziej dotyczyło to złotówki niż euro. Nie pamiętam dokładnie, ile kantory skubały przy sprzedaży złotówek, ale na pewno się to nie opłacało w porównaniu do kursu bankowego

Pamiętam, w kantorze było za 1 euro 7,20 kun, w banku obok 7,50.
Przy wymianie 1000 euro to już było skubnięcie

Natomiast NIGDY w Chorwacji nie spotkałem się z oszustwami typu, że ktoś dostał banknot z myszką Miki
albo dostał mniej pieniędzy od kursu kantorowego, bo facet w kantorze się "pomylił"

Zresztą różnice w kursach kantorów są spore
Na pewno nie opłaca się wymieniać euro czy złotówki na kuny przy granicy
No i w pobliżu hoteli i w samych hotelach
Oraz na stacjach benzynowych

Lednice napisał(a):W kantorze było za 1 euro 7,20 kun, w banku 7,50.
Przy wymianie 1000 euro to już było skubnięcie

Aby nie być skubnięty - wymieniałem gdzie był lepszy kurs.
Bywały lata, że w kantorach był wyższy.

Janusz
Faktycznie różnica jest.

sdolas napisał(a):Janusz
Faktycznie różnica jest.

Na dzień dzisiejszy minimalna.

Tam gdzie są turyści, którym się śpieszy i z tego powodu nie zwracają uwagi na cenę
albo są leniwi, tam się skubie

Austriacy kasują jak za zboże za benzynę przy autostradzie, wystarczy z niej zjechać, żeby zatankować kilkadziesiąt centów taniej,
w Polsce i w Czechach skubią za winiety, potrafią sobie zażyczyć w budce za austriacką winietę wartą niecałe 9 euro 60 złotych

Trzeba być czujnym jak harcerz,
ale z drugiej strony nie ma co wariować i się przejmować wszystkim na zapas, liczy się zdrowy rozsądek

Wymienić euro czy złote na kuny w banku i święty spokój

A za większe zakupy najwygodniej i najbezpieczniej jest płacić kartą, przeważnie kurs nie jest też wtedy najgorszy

Przy zakupach w strefie euro najlepiej mieć konto w euro w polskim banku i płacić kartę do tego konta.

Tak mi się wydaje

sdolas napisał(a): chciałbym wiedzieć czy biorąc złotówki dostaje się w ucho 3%, 5%

na to to tylko szklana kula...lub doskonałe wyczucie trendów na rynkach walutowych

Janusz Bajcer napisał(a):No i oczywiście karta na zakupy w marketach oraz na stacjach benzynowych.

+ płatności w drodze do CRO - Słowacja, Węgry itd.

Jak mam tzw. "wolne środki" to kupuję € (w necie) - wtedy to ja wybieram kurs i przeważnie wypada korzystniej niż kurs z transakcji kartą - tak było np. w 2014.

Dodatkowo oczywiście karta bankomatowa bez prowizji (debetowa) i trochę PLN w portfelu (jakby co )

Tak jak napisałem wczesniej w tym wątku (a jest to wyłącznie moja, subiektywna opinia , choć potwierdzona doświadczeniem z kilku lat i krajów Europy) przy zagranicznych wojażach dobra karta kredytowa to podstawa

Czyli wiadomo że trzeba jak na pierwszy raz mieć pełen pakiet, większość zwykłym mastercardem i trzymać cały czas kciuki by nie było problemów z terminalami, coś tam Euro by w w razie czego móc zamienić i oczywiście zł.
I pewnie nie dać się zwariować

sdolas napisał(a):... trzymać cały czas kciuki by nie było problemów z terminalami...

W Polsce się zdarzyło, za granicą póki co nigdy
Rekord świata to była dla mnie stacja benzynowa na Węgrzech: W bok od 85 lub 86 (teraz już nie pomnę która ), szczere pole, 2 dystrybutory i budka wielkości naszego kiosku Ruchu. Jednak na drzwiach symbole i MC i Visa. Dla pewności wchodzę , pokazuję kartę (po węgiersku to bym chyba umiał tylko kupić buraki w Budapeszcie - mniej więcej tak jak Smoleń ), a pani z uśmiechem kiwa głową

nlock napisał(a): przy zagranicznych wojażach dobra karta kredytowa to podstawa

Dokładnie tak.

Tyle tylko, dodam, tak w ramach ciekawostki, najlepiej z dokumentem tożsamości.

Płaciłem do tej pory bowiem kartą kredytowa prawie we wszystkich europejskich krajach bez najmniejszych problemów. Jednakże ładnych parę lat temu, w markecie w Bilbao w Hiszpanii, skądinąd sympatyczna seniorita, widać widząc zapewne moją, egzotyczną dla niej, słowiańską facjatę oraz nieznaną jej wówczas nazwę polskiego banku BZ WBK, obejrzała ją sobie po czym grzecznie poprosiła mnie o okazanie jakiegoś dowodu tożsamości i po porównaniu zgodności danych mogłem bez dalszych problemów dokonać płatności.

I to był jeden, jedyny i wyróżniający się przypadek, z dosyć długiej mojej przygodzie z kartami kredytowymi poza granicami naszego kraju.

nlock napisał(a):

sdolas napisał(a):... trzymać cały czas kciuki by nie było problemów z terminalami...

W Polsce się zdarzyło, za granicą póki co nigdy

Zawsze mamy ze sobą co najmniej dwie karty i gotówkę oczywiście.
Zdarzyło się bodajże dwa razy. Raz nie mogliśmy zapłacić żadną z kart we Włoszech, a raz jednej karty nie przyjął bankomat
w Orebić (z drugiej wypłacił). Poza tym, wszędzie, gdzie to możliwe - kartą.