26 lipca (czwartek) - Challenger - zdobywca zatoczekSłońce wygania nas z namiotu koło 7:30 (tak tutaj będzie), co ma swoje plusy - mamy dłuższy dzień. Dużą jego część wykorzystamy na kajakowanie i plażowanie.
Wsiadamy do Challengera (który pierwszy raz w swoim życiu nocował przy bojce) i odbijamy od brzegu:
Ahoj Przygodo!

:
Po lewej Hvar:
po prawej ciekawa linia brzegowa południowej (dzikiej

) strony Wyspy:
Nie będziemy płynąć daleko, bo bardzo szybko zauważamy śliczną plażę, w sam raz dla nas i kajaka:
Będziemy plażować pod agawami:
a Challenger pod skałą

:
Jest cudnie! Słońce, przejrzysta woda, piękne widoki. Czego chcieć więcej?

Relaksujemy się...
Czujemy, że trafiliśmy do raju

Ale po jakimś czasie nawet raj może się znudzić

Po kilku godzinach, żądni wrażeń, chcemy płynąć dalej. Niestety silny wiatr udaremnia nasze próby.
Po południu zawsze będzie wiało w tę stronę, od pełnego morza.
Zawracamy więc i ponownie płyniemy pod agawy

Tu jest bardzo dobrze! Będzie to jedna z "naszych" plaż

Fale uderzają o skały... Nie chcę stąd odpływać...
Z czasem jednak o powrót upominają się nasze żołądki

Trudno, wracamy.
Mój mąż transportuje kajak do bojki:
Potem jeszcze parę kroków pod górkę i jesteśmy przy namiocie. Po drodze zauważamy bardzo fajny hamak na stojaku:
Widok z tej miejscówki też mają super

Po szybkim "słoikowym" obiadku

idziemy jeszcze trochę poplażować. Wieje jednak tak mocno, że nie jest to już czystą przyjemnością. Wracamy więc "do siebie" i powoli zbieramy się na wycieczkę - wieczór spędzimy w Bolu

