Zielona gęstwina...
Kilkadziesiąt hektarów....
Labirynt tworzą rude trudno przejezdne drogi,i ścieżki bez drogowskazów.......
Jakichkolwiek....
To wszystko poutykane sterczącymi głazami,i ściśnięte postawionymi murami z luźnego kamienia...
Drogi......
Na wyrost powiedziane...
Co chwilę się wiją i rozwidlają,by za kolejnym zakrętem przejść w ścieżynę dla piechura...
Niejednokrotnie piechur powinien mieć glany,gdyż rzadko uczęszczany szlak porastają przy ziemi kolczaste krzaczory...
Gdy świeci słońce, to nad morze można dojść w możliwie krótkim czasie w stosunku do dystansu....
Ale nikt Ci nie zagwarantuje że do plaży na którą akurat chciałeś....
Gdy jest pochmurno i deszczowo to w tej gęstwinie nie umrzesz-gdzieś wyjdziesz....i na pocieszenie powiem że to raczej na pewno będzie niespodzianka....
Ale gdy się przyłożysz i popracujesz to.....nagroda czeka....
Mój apartament,akurat jedyny wolny w linii pięćdziesięciu kilometrów,ma akurat zepsutą klimę...
Jest to takie totalne zadupie, iż należy się cieszyć że takie urządzenie ktoś tu dowiózł i zawiesił na ścianie, pomimo tego że działa jak wentylator by po trzydziestu minutach się wyłączyć...
Łóżko w moim pokoju jest solidne i ma porządny materac, który jako jedyny jest datowany na ten wiek...
Dziewczyny wybrały ten drugi, większy - z widokiem na morze ponad dachami tej wiochy...
Nie ma lampki nocnej dlatego rozpracowuję mapy w blasku latarki halogenowej,aby gdzieś tam nazajutrz
nie zaginąć na dobre...
Sam bym dał radę,ale wiadomo że Syrenki bez wody zbyt długo nie wytrzymają...
Pierwszego dnia idę na "łatwiznę"....tak mi się wydaje z rana...
Liznę tylko skrajem tę dżunglę ....
Ivan mówi mi że można w to miejsce zbliżyć się autem....ale lepiej takim jak jego....
Ivan ma golfa - można go rozpoznać po logo producenta...
Żartem pytam czy mi pożyczy...
On żartem odpowiada że dostanę pięćdziesiąt procent zniżki za apartman jak go chociażby odholuję do ulicy w dole....no mówię Wam - nimaszans....
Poucza mnie że lepiej zrobię jak dojadę na skraj dżungli i rozeznam się w terenie...
Łatwo tam wjechać w niewłaściwą ślepą odnogę bez możliwości nawinki...
Co ja mu tam będę tłumaczył że dzisiaj nimatoczasu... bo Jadran czeka na mnie rok...
No risk no fun...
Przecież teoretycznie mapę satelitarną rozgryzłem i wiedzę mam w mały palcu...
Pomimo tej wiedzy zgubiłem się ....
Zostawiam auto w miejscu gdzie na piętnaście manewrów nawrócę .....
Dopiero teraz idę się rozeznać...
Rozeznałem się szybko ,że nie mam rozeznania gdzie jestem....
Syrenki omdlewają ,bo muszą już do wody...
No dobra - patrzę na swoje szkice topograficzne (starałem się poprawić mapy google...) i oświadczam radośnie że to był na dziś pierwszy i ostatni błąd.....
No co Wam będę mówił .....nazmyślałem jak cholera
Pomodliłem się cicho w skupieniu jak jakiś indianiec do Ducha tego landu, i mnie wyprowadził...
Wyprowadził na dobrą drogę,ale nie na plażę
Ale za to potem...

.png)

.png)
.png)