Kamienie w Antenie i Santorini na deser :-)

Może udamy się już na to Santorini?

Jestem za!!!

mysza73 napisał(a):Czyli że co, zaczęłyśmy od najlepszego?

Najbardziej spektakularnego na pewno.
Chociaż te przeogromne wycieczkowce z Cyklad to zawijają na Santorini i Mykonos właśnie, tak więc nie będzie tak źle

mysza73 napisał(a):Ateny nie są takie złe, jak się wcześniej naczytałam ...

Nie są... chociaż mnie do siebie przekonały dopiero za drugim razem

mysza73 napisał(a):Niech Potter Wam napisze ...

Podpuściła Cię?

mysza73 napisał(a):

marze_na napisał(a):Może udamy się już na to Santorini?

No przecież lot odwołany ...

Dlatego na wszelki wypadek użyłam czasownika udamy się zamiast polecimy .
Bo, że na Santo jakoś w końcu trafiłyście to wszyscy tu wiemy

I znowu spóźniony jestem..... Ledwo co włoski obcas się zaczął a tu nowość! Fajnie piszecie swoje relacje! Dobiegłem do końca Aten i tu niespodzianka z Santorini... Ale przecież poleciałyście, bo skąd te zdjęcia z pierwszych postów by były???
Kamienie i żółwie super, tylko ten wszechobecny bałagan... nowe gryzie się ze starym....

Oj naszukałyśmy się tej Anafiotiki to fakt. Ale mi okropnie zależało, a Mysza była wyrozumiała. Nie mogło być inaczej, skoro kiedy zapytana co chcę w Atenach zobaczyć odpowiedziałam, że Akropol i właśnie Anafiotikę . Bo nie wiem czy wiecie, ale 100 % roboty związanej z planowaniem miejsc do obejrzenia odwaliła Mysza. Ja tylko czasami coś bąknęłam .
A znalezienie Anafiotiki kosztowało mnie tylko jeden buziak a nie dwa ... Ten drugi był gdzie indziej .
A co do informacji o odwołaniu lotu dodam jeszcze, że jednocześnie na mail przyszła informacja w jaki sposób możemy odzyskać kasę . Nasze przerażenie było bezkresne ! Ani przez moment nie przyszło nam do głowy rezygnować z Santorini. Nasze umysły od razu przełączyły się na tryb jak tam dotrzeć !.
Oglądany mecz siatkówki od razu przestał być interesujący, moje gacie wymagały prania , nasze głowy zaczęły parować = pracować ...
W tym miejscu pojawiła się Renata ...

I jeszcze mała dygresja co do samego miasta Ateny. Sporo się obie naczytałyśmy o różnych mętach i mętkach obecnych wszędzie w okolicach centrum i nieco obawiałyśmy się naszych późnych powrotów na kwaterę.
Tymczasem - mając porównanie z Rzymem i Paryżem - muszę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Ateny okazały się miastem bezpiecznym. Tak w metrze jak i w innych miejscach obecność podejrzanych typków (w tym różnych karnacji) okazała się ZDECYDOWANIE mniejsza. Powiedziałabym będąc umysłem ścisłym, że było ich może z 10 % tego co np. spotykałam w Paryżu.
Może miałyśmy szczęście ... Nie wiem ... Pozytywne wrażenie pozostało. Myślę, że szefowa się ze mną zgodzi .

mysza73 napisał(a):... lot serio nam odwołali ...

Bo na wyspy, to się pływa, a nie lata

pzdr

mysza73 napisał(a):I jeszcze nie bardzo wiem o co chodzi z tym bałaganem, slamsem ...
Ja nic takiego nie zauważyłam ...
A w metrze było wręcz sterylnie czysto ...

Z wysokości szczegółów nie widać ale my też się nie czepiamy bałaganu, chociaż zauważyliśmy, że się od zeszłego roku na drodze w kierunku Pireusu bardzo pogorszyło. W ogóle z auta więcej minusów widać, tyle że nie zmienia to naszego pozytywnego odczucia wszystkiego co greckie.

Jak ja się cieszę, że w Atenach się poprawiło . Miodzio na moje serce .
Bo te wszystkie negatywne odczucia jak np. "Złe wrażenie potęguje niewyobrażalna ilość bazgrołów i tzw graffiti." to na skutek tego, że Ateny nie doszły jeszcze wtedy "do siebie" po antyrządowych demonstracjach.
Uff jak to dobrze, że już posprzątano i zaprowadzono porządek .
A co do szukania Anafiotiki, to co, smartfonika nie chciało się użyć
Mi w Rzymie kilka razy pomógł znaleźć szybką drogę do celu, bez potrzeby bratania się z tubylcami .
A może jednak trzeba było się pytać
pzdr.

Potter napisał(a): Ale właśnie ten rozmiar tak mnie zaciekawił ... Chociaż podobno nie ma on znaczenia ...

Pozdrawiam

mysza73 napisał(a):

super miejsce - bardzo mi się tu podoba

mysza73 napisał(a):...Umówiłyśmy się z Penisem...

...zamawiamy tradycyjną pitę...

ja bardzo przepraszam, ale ja tu widzę pewien związek...

Mysza mnie molestuje, żebym przyznała jaka to pierdoła jestem . No jestem, to fakt wielokrotnie potwierdzony .
W tym mailu o odwołaniu lotu pojawiła się też informacja o możliwości przebukowania lotu 20 dni przed lub 20 dni po tym odwołanym. Biegusiem wlazłyśmy więc na stronkę rajanera, puszczając przy okazji wiązanki aż miło. Zaproponowano nam dwa loty - 0 7.00 i o 14.00. 7 to trochę za rano nam się wydało więc wybrałyśmy ten o 14.00. Stronka powiedziała, że zostały jeszcze wolne 2 miejsca więc nasze tempo klikania było zabójcze . Finito, udało się.

Po chwili dostałam maila, że nasza rezerwacja jest potwierdzona i łącznie pobrano mi z karty 75 euro .

Że co proszę ?! Jak to ?! Przecież przebukowanie miało być bezpłatne !
Jak zapewne wiecie, na stronie rajanera brak jest jakiegokolwiek nr telefonu infolinii. Moja nieoceniona szefowa podpowiedziała, żeby skorzystać z [size=150]czata[/size]. Że ona już kiedyś korzystała i w ciągu kilku minut problem rozwiązała ...
Weszłam na czat. Info - Jesteś 174 w kolejce. przybliżony czas oczekiwania 124 minuty .
Na szczęście licznik leciał nieco szybciej i po jakiejś pół godzinie byłam już 24 ... Mysza chciała się iść wykąpać, ale zabroniłam jej i kazałam siedzieć obok i śmierdzieć ... Obawiałam się, że nie dogadam się z kimś tam na drugim końcu czata .

I już był w ogródku, już się z gąską witał .... Dooopa ! W tym momencie system wywalił nas w kosmos z kolejki w sensie wylogował nas .

Ponowne logowanie i czat ... Jesteś 163 w kolejce ...

Tym razem doczekałyśmy się i w okienku czatowym pojawiło się: - Witaj Anna. Mam na imię Renata, w czym mogę pomóc ?
No to ja grzecznie, że lot odwołali, zaproponowali bezpłatną zamianę po czym napisali, że pobrali 75 euro. Po dłuższej chwili Renatka napisała, że lot został odwołany z powodu strajku i możemy dostać kasę lub się przebukować. No to ja jej piszę, że to zrobiłam ale zabrano mi niesłusznie kasę. Na to ona, że potwierdza naszą nową rezerwację na lot o 14.00. Na to ja jej znowu swoje o 75 euro .... Na kilka minut zapada cisza, po czym .... Renatka wylogowuje mnie, a ponowne próby wejścia na czat skutkują komunikatem, że biuro jest dziś nieczynne .

Lekka konsternacja. Ale w tym momencie okazuje się, że dobrze zrobiłam zabraniając Myszy się myć ... Proponuje, żebym sprawdziła, czy faktycznie coś mi z konta zajumali ... Okazuje się, że nie ... Mysza pyta - A ile zapłaciłyśmy za te bilety kiedy kupowałyśmy je w Polsce ? ... Szybciutko sprawdzam - no właśnie 75 euro ...

Spojrzenie szefowej na mnie - bezcenne. Okazało się, że to było tylko takie jakby przypomnienie/potwierdzenie zapłaty. A biedna Renatka pewnie rzuciła tę robotę stwierdzając, że z idiotkami gadać nie będzie ...