Dzisiaj plan mało ambitny – plażowanie
Trzeba odpocząć po podróży, po górskich wojażach i wygrzać trochę kości. Pogoda piękna, trzeba korzystać Najpierw jednak zakupy, bo w lodówce pusto. Idziemy rano z mamą w poszukiwaniu warzywniaka, piekarni, spożywczego. Na szczęście schodkami w dół od naszego apartamentu, potem w prawo i mamy cały ciąg sklepów. Jest wszystko, łącznie z butami i kapeluszami
Kupujemy co trzeba i wracamy ogarniać śniadanko, bo głód. Przy okazji rozmawiamy, na jaką plażę jedziemy. Chcę pokazać mamie, co najpiękniejsze (wiecie, taki start z grubej rury
Na wyspie nie będziemy jeździć na dwa auta, dlatego tym razem pakujemy się do Dustera i w drogę. Nie jest wcale tak wcześnie, będzie pewnie koło 10:30, ale ileż można siedzieć na tarasie, jak tu Jadran wzywa!
Od Jelsy do Malej Stinivy mamy:
Droga przebiega pomyślnie, chociaż dojazd do samej plaży już szutrówką. Na widocznym rozstaju dróg jedziemy w lewo: dokładnie tu.
I teraz Moi Drodzy, taka sugestia – nie jedźcie do samego końca tej drogi, tylko już od momentu skrętu szukajcie sobie miejsca do postawienia auta. Im dalej, tym trudniej będzie Wam ewentualnie zawrócić. My dojechaliśmy do końca, a tam zonk, nie było ani jak postawić, ani jak zawrócić. Dlatego na wstecznym trzeba było przejechać tą samą drogę. Lepiej przejść trochę z buta i postawić auto „wyżej”. Znajdziecie tam kawałek, tak na 3 auta, takiego jakby parkingu, lekko po skosie w dół z murkiem na końcu. Tam można postawić. Widziałam też, że stawiają wzdłuż skał, ale tam jest na tyle wąsko, że gwarancji na brak zarysowania nie daję.
Nam się udało postawić, ale nasi rodacy odpuścili. Zeszliśmy sobie szutrówką w dół i pozostało szukanie zejścia do plaży. Wcale nie jest ono tak łatwe do odkrycia. Nie ma widocznego znaku. Na wysokości domku, który stoi nad morzem, trzeba szukać ścieżki. Czyli nie idziemy do samego końca szutrówki. Szukajcie zejścia tutaj.
W końcu docieramy


a taki widok, jak się odwrócimy
Plaża prawie pusta, w zasadzie wszyscy Ci, którzy na niej są, to osoby zamieszkujące okoliczne domki.
Szczerze? Jesteśmy w raju
Wszyscy zachwyceni – i o to chodziło


rzut oka w lewo

rzut oka w prawo

i taaaakaaaaa woda…
Lepszego powitania z Jadranem nie można było sobie wyobrazić!
Oczywiście nie jesteśmy tu tylko podziwiać, trzeba się zamoczyć, tyle miesięcy na to czekaliśmy!
Woda… hmmm spodziewałam się cieplejszej, ale może jeszcze jestem wymarznięta przez Hallstatt. Na szczęście słońce grzeje jak szalone. Czas wskoczyć
Mama bierze materac, ja biorę…GoPro i śmigamy





Partner mojej mamy czeka na sposobność, żeby odpalić drona. Na razie jednak obok nas leży starsze małżeństwo i nie chcemy im „bzyczeć” nad głową. W końcu koło południa zebrali się i w zasadzie na plaży byliśmy sami i parę osób na małym pomoście. Mogliśmy zatem bez poczucia, że komuś przeszkadzamy, polatać Maviciem
Zdjęcia niższej jakości niż powinny być, bo to printscreeny z monitora. Na razie nie mam jak poobrabiać filmów i powycinać zdjęć porządnie…




plażyczka po prawej to zatoczka obok Malej Stinivy



Jedno mam w porządnej rozdzielczości – chyba nikt nie ma wątpliwości, że to raj na ziemi

Panowie dronem polatali, zadowoleni, nikt się nie przyczepił, nikt nie dzwonił po policję
Jeszcze trochę plażujemy, trochę cykam fotek



Mama zachwyca się domkami stojącymi na skarpie, jest zauroczona tym miejscem – i o to właśnie chodziło, żeby zachęcić ją do zwiedzania świata i odkrywania równie pięknych miejsc, jak to. Jeszcze za wcześnie, by odtrąbić sukces, ale jestem na dobrej drodze do zarażenia jej podróżowaniem
Zbieramy się powoli. Jest 14:50. Trzeba się ogarnąć w apartamencie i iść coś zjeść
Trochę zdjęć z naszej drogi powrotnej. Panowie wyrwali przodem, a my sobie spokojnie z tyłu idziemy i fotografujemy:

do plaży idzie się i wraca taką ścieżką, także jak widać nie jest jakoś specjalnie wymagająca. Jedynie ostatni odcinek trzeba przejść po skałach przy plaży, ale nawet dzieci sobie poradzą





Trudno iść, bo widoki takie, że nie sposób nie robić zdjęć



A jak idziemy do samochodu już szutrówką, widoki wcale nie są gorsze



Teraz tylko trzeba stąd wyjechać. No właśnie…. Okazuje się, że to nie takie „tylko”
Widok z tarasu na ukojenie nerwów:

Po umyciu się i ogarnięciu, czas na spacer po Jelsie i na obiad. Na dziś nam już starczy jazdy samochodem….




Jest 17:45. Knajpki dopiero się otwierają, i to dość leniwie. Szukamy miejsca jednocześnie polecanego, ale i takiego, które nam przypadnie do gustu.
Kiszki nam marsza grają, ryzyk fizyk, siadamy w Konobie Taula.
Zamawiamy:
Posiedzieliśmy, pojedliśmy. Nie było najgorsze, tylko atmosfera w knajpie dość drętwa. Ale to może dlatego, że jak zwykle byliśmy pierwszymi klientami. O 19:35 płacimy rachunek i idziemy na spacer. To taka godzina, że dopiero niektórzy zasiadają do jedzenia, a my już po.
Idziemy w stronę Hotelu Fontana. Masa ludzi tu spaceruje i nie dziwię się, droga jest urocza



Lubię ten moment przed zmrokiem, taką szarówkę. To dla mnie najbardziej nastrojowa pora dnia


plaża hotelowa, maleńka…
Wracamy tą samą drogą, już się ściemniło, więc ostatni rzut oka na Jelsę by night i pora kończyć dzień na tarasie z winkiem w ręce. Jutro kolejne przygody.

A co w następnym odcinku?
- Humac
- kolejna piękna plaża
- i miłość od pierwszego….spaceru
Do zobaczenia


.png)
.png)
.png)
.png)
.png)