Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-2022.

11 Październik c.d.

Wieczorem wychodzimy obejrzeć jedna z głównych atrakcji Telendos, kapliczkę Agios Georgios.




Po drodze przechodzimy przez pozostałości wczesnochrześcijańskiej bazyliki Agia Triada.




Zejście na plażę Hohlakas, odwiedzimy ją kolejnego dnia.




Schody do kapliczki Agios Georgios




Największą atrakcją tego miejsca jest nie tyle sama kapliczka, choć bardzo ładnie wkomponowana w otoczenie, a zachód słońca obserwowany właśnie stąd. Trzeba przyznać, że opinie, które czytałem na ten temat, nie były przesadzone. Było naprawdę pięknie.










Po powrocie, podobnie jak poprzedniego dnia, z balkonu naszego pokoju obserwujemy światła Kalymnos.


CDN

Troszkę spóźniona , ale jestem ofkors

Cena biletu Warszawa-Kos niezła
Liczba przesiadek też niezła ... dla mnie chyba nie do ogarnięcia

mysza73 napisał(a):Troszkę spóźniona , ale jestem ofkors

Cena biletu Warszawa-Kos niezła
Liczba przesiadek też niezła ... dla mnie chyba nie do ogarnięcia

Fajnie, że jesteś . Takie ceny biletów łączonych, przez Ateny na wyspy, można co jakiś czas dostać. Trzeba trzymać rękę na pulsie . Kiedyś też tak lecieliśmy z Krakowa na Rodos pod koniec kwietnia. Niestety teraz Aegan mocno ograniczył loty z tego miasta. Kiedyś latali od kwietnia, a teraz dopiero od 15 czerwca.
Tak jak pisałem, ta podróż na prawdę nie była ciężka. W Atenach tylko lotnisko, Kos spod lotniska do samego portu, Kalymnos, od portu do portu. Nawet się nachodzić nie trzeba było. Łatwo, miło i przyjemnie .

12 Październik

Po śniadaniu idziemy w kierunku przystani, z której odpływają łodzie na Kalymnos.






Wsiadamy. Łodzie nie mają jakiś konkretnych godzin kursowania. Kiedy by się nie przyszło, pomiędzy 7 rano, a 24, to niemal zawsze przynajmniej jedna będzie czekać. Nawet jeśli nie, to za chwilę jakaś przypłynie.







Kalymnos, przystań w Myrties, tu przybijają łodzie z Telendos.




Idziemy może sto metrów dalej, w umówione miejsce, gdzie czeka na nas samochód z wypożyczalni Kalymnos Rent. Wypożyczalni generalnie raczej nie polecam. Dosyć wysoka cena, której nie obniżyli nam, pomimo, że dostarczyli inny samochód (w kiepskim stanie zresztą), niż zamawialiśmy. No ale trudno. Zdezelowanym Nissanem Note jedziemy kilka kilometrów w kierunku Chory, czy też Chorio jak kto woli.

W jednej z wąskich uliczek Chorio udaje nam się zaparkować samochód. Na początku pytamy się mieszkańców, a potem droga jest już dobrze oznaczona. Po podobno 230 schodach wchodzimy na górę.










Castle of Chora, taka nazwa jest na drogowskazach, czy też Paleochora albo Great Castle, był od początku głównym naszym celem na Kalymnos. Bardzo do jego odwiedzenia zachęciły nas swoją relacją Kulki.
Budowa zamku rozpoczęła się w około X, XI wieku, a ostatecznego kształtu nabrał w 1495 roku.
W szczytowym momencie zamieszkiwało go ponad 1000 mieszkańców. Ostatni mieszkaniec wyniósł się z niego w 1812 roku. Stopniowo, kiedy mijało niebezpieczeństwo na przykład ze strony piratów, ludność przenosiła się do nowych, położonych poza murami zamku domów w Chorze.
Ruiny robią bardzo duże wrażenie. Na ich terenie jest dziesięć, dobrze zachowanych kościółków. Te do których zaglądaliśmy, były w większości otwarte, ale we wnętrzach jakoś nie robiliśmy zdjęć.




















Przez ruiny wspinam się do końca zamkowych murów, jest to zarazem najwyższy punkt zamku.














Szkoda było opuszczać to miejsce, ale coś jeszcze chcieliśmy na Kalymnos zobaczyć.

Wracamy do samochodu.








CDN

12 Październik c.d.

Kolejny przystanek, Chrysocheria Castle. Położony pomiędzy Chorą, a portową Pothią zamek za względu na niewielkie rozmiary w XV wieku został opuszczony na rzecz zamku w Chorze, który odwiedziliśmy wcześniej. W obrębie jego murów znajduje się kilka dosyć dobrze zachowanych budynków w tym magazyn, kościół NMP i nowszy kościół św. Chrysocheria. Oprócz tego wejście jest o wiele prostsze niż na poprzedni zamek, a widoki też bardzo ładne.

Podjeżdżamy samochodem na parking po samym zamkiem.




Niestety, na schodach przed wejściem łapie nas deszcz, wracamy do samochodu, żeby go przeczekać. Czekamy chwilę, niebo nie wygląda tak jakby miało się zaraz rozpogodzić. Szkoda marnować czas, kiedy deszcz na chwilę ustaje, wychodzimy na szybkie zwiedzanie.











Widok na zamek w Chorze, jeszcze niedawno tam byliśmy.





Żonka wraca do auta, a ja na koniec, wdrapuje się jeszcze na zamkową wieżę.




Widok na parking przed zamkiem i nasz wypożyczony samochód.


CDN

KOL napisał(a): Niestety, na schodach przed wejściem łapie nas deszcz, wracamy do samochodu, żeby go przeczekać. Czekamy chwilę, niebo nie wygląda tak jakby miało się zaraz rozpogodzić.

Taka aura nie jest fajna... już wolę wichurę w słoneczku . Niestety, właściwej pogody nie da się zamówić, tak jak całej reszty związanej z wakacjami.
Nas tego dnia w Atenach również rano dopadł deszcz (poprzedniego popołudnia zresztą też), ale potem było już OK .

Na wieżę też bym się wdrapała

piekara114 napisał(a):Na wieżę też bym się wdrapała

Oczywista oczywistość , że tak bym uczynił

KOL napisał(a): Niestety, na schodach przed wejściem łapie nas deszcz, wracamy do samochodu, żeby go przeczekać. Czekamy chwilę, niebo nie wygląda tak jakby miało się zaraz rozpogodzić.

Martwi mnie coraz bardziej wzrost ilości brzydkich pogodowo dni w Grecji


Pozdrawiam
Piotr

dangol napisał(a):Taka aura nie jest fajna... już wolę wichurę w słoneczku . Niestety, właściwej pogody nie da się zamówić, tak jak całej reszty związanej z wakacjami.
Nas tego dnia w Atenach również rano dopadł deszcz (poprzedniego popołudnia zresztą też), ale potem było już OK .

Jeśli chodzi o ten wyjazd, to ja na pogodę nie narzekam, w zdecydowanej większości było ok. Trochę tylko szkoda, że akurat ten dzień, wycieczki na Kalymnos, to taki kalejdoskop. Od niemal upału rano, do gradu

piekara114 napisał(a):Na wieżę też bym się wdrapała

piotrf napisał(a):Oczywista oczywistość , że tak bym uczynił

Ciężko sobie było odmówić, zwłaszcza, że w tym przypadku, zbyt trudne to nie jest.

piotrf napisał(a):Martwi mnie coraz bardziej wzrost ilości brzydkich pogodowo dni w Grecji

Ja trochę obawiałem się tego wyjazdu, ze względu na pogodę właśnie. Zastanawiałem się czy aby nie jedziemy trochę za późno. Generalnie jednak było ok. Opisywany właśnie dzień był pod tym względem najbardziej "różnorodny" . Wróciliśmy opaleni, Żonka poleżała na plaży, kąpiele morskie też były. Także, biorąc pod uwagę fakt, że to druga połowa października, jak pisałem wyżej, nie ma co narzekać.

Pozdrawiam

12 Październik c.d.

Góra dziesięć minut jazdy i jesteśmy pod klasztorem Agios Savvas.






Cały kompleks sprawia wrażenie nowego, ale też nie może byś inaczej, ponieważ święty Savvas, patron Kalymnos, jest jednym z najnowszych świętych kościoła prawosławnego. Swoje życie zakończył w 1947 roku, na Kalymnos właśnie.







Widoczny na zdjęciu kościół był zamknięty.






Choć obiekty na terenie klasztoru przez to, że niezbyt stare, nie wzbudziły naszego wielkiego zainteresowania, to trzeba przyznać, że widoki na Pothię robią wrażenie i choćby dla nich na pewno warto tu przyjechać.




CDN

12 Październik c.d.

W samą porę wsiadamy do samochodu. Niedługo po tym jak odjechaliśmy spod klasztoru lunął deszcz, a po chwili zaczął padać… grad! Tego jeszcze na wyspach greckich nie doświadczyliśmy. Mięliśmy w planie odwiedzenie jeszcze jednego, dwóch miejsc, ale ze względu na dosyć niepewną pogodę, postanawiamy wracać na Telendos. Z tym, że z powrotem do Myrties pojechaliśmy okrężną drogą dookoła Kalymnos. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na pewien czas w portowej Pothii.




Na szczęście, niemal od razu, kiedy zaparkowaliśmy samochód, przestało padać.

Odpowiednik naszego urzędu miasta.




Zatrzymaliśmy się vis a vis biura Magos Tours, które jest przedstawicielem Blue Star Ferries. Skoro już tam byliśmy, postanowiliśmy, że odbierzemy bilety na prom wspomnianej firmy w papierowej formie. Przydały nam się za dwa dni. Co prawda, akurat na Blue Star można mieć bilety w elektronicznej wersji, w telefonie, ale dla pewności woleliśmy mieć je też w formie tradycyjnej. W biurze lekkie zaskoczenie, za wydruk trzeba zapłacić jedno euro od biletu. Niby nie dużo, ale nigdy wcześniej nie trzeba było za to płacić.

Trochę jeszcze spacerujemy wzdłuż wybrzeża, a na koniec wizyty w Pothii, pół godzinki spędzamy w kawiarni.


U góry, po lewej klasztor Agios Savvas, skąd przyjechaliśmy.





Tak wyglądała jedna z ulic Pothii po deszczowo – gradowej nawałnicy.



CDN

Jak nie w Grecji....
Choć my totalne całodniowe oberwanie chmury zaliczyliśmy w Chanii, samym końcem października....

piekara114 napisał(a):8O Jak nie w Grecji....

Dokładnie, jeszcze ten grad. Zwariowany pogodowo dzień, trochę szkoda, że akurat ten. Na szczęście jego zakończenie było całkiem przyjemne.

12 Październik c.d.

Na chwile zatrzymujemy się nad ciekawie położonym, na końcu jakby fiordu, Vathy.






Wracamy na północno-zachodnią stronę wyspy. Z drogi ładne widoki, zatrzymujemy się kilka razy zrobić zdjęcie.








Kasteli





Droga cały czas w zasadzie pusta. Jedynie przejeżdżając przez Masouri przeżywamy pewne zaskoczenie, bo tam ludzi wręcz tłum.

Na koniec, zanim wróciliśmy na Telendos, podjechaliśmy na plażę Kantouni z zamiarem podejścia do klasztoru Świętego Krzyża. Niestety, jakoś pogoda tego dnia nie chciała pozwolić nam na zbyt dokładne zwiedzenie Kalymnos. Kiedy wyszliśmy z samochodu zerwał się wiatr, niebo zaszło ciemnymi chmurami, podejście do klasztoru raczej nie miało sensu.







Zaczęliśmy się poważnie obawiać czy przy tej pogodzie będą pływać łodzie na Telendos.
W pobliży przystani w Myrties, tak jak to było umówione, zostawiliśmy samochód. Na szczęście niepotrzebnie się obawialiśmy, łódź czekała w porcie i po chwili płynęliśmy w kierunku Telendos. Różnica była taka, że musieliśmy się schować do środka. W sumie ten rejs to było nawet przeżycie. Dosyć mocno nami pobujało, choć właściciel łodzie powiedział, że taka pogoda to jeszcze nic. No jasne, co to dla Wilka Morskiego. Niestety nie mam zdjęć z tego rejsu. Już nawet miałem je robić, ale nasz Kapitan zamknął drzwi kajuty po tym jak kilka razy chlapnęła do niej woda.

Jak można się było spodziewać, po powrocie do pokoju, niebo rozpogodziło się i zrobiło się całkiem przyjemnie.










Szkoda było siedzieć w pokoju. Wieczorem wychodzimy jeszcze, żeby ostatni dzień na Telendos zakończyć jakimś przyjemnym akcentem.
CDN

Widoki z zamku i spod klasztoru fajne, nawet w pochmurną pogodę. Na malutkich wyspach właśnie takich panoramek trochę mi brakuje , ale za to są inne , też niezłe. Wam się udało połączyć nocowanie na malutkiej Telendos z krótkim wypadem na zwiedzanie większej sąsiadki - tu ponownie jestem pełna podziwu dla świetnego zorganizowania wakacji przez Ciebie (podpatruję, ale raczej sama takiej precyzji nie zdołam osiągnąć, nawet gdybym bardzo się starała).