Dzień 17. (15 lipca, poniedziałek): Mala Trstena - mali raj? 
Dzisiaj żółwie po drugiej stronie naszego budynku dostały wypasione śniadanie

:
Dosłownie rzuciły się na sałatę i inne smakołyki:
Słodziak!

:
Zdecydowanie za długo bawiliśmy się w obserwowanie żółwi i późno wyjechaliśmy na kajakowanie. Tym bardziej, że flauty dziś na pewno nie będzie. Kiedy dojeżdżamy do uvali Poplat, w której zwodujemy Osiołka, Jadran jest już solidnie zmarszczony. Trudno się dziwić, wybiło południe

Chcieliśmy odespać wczorajszy wieczór w Korčuli...
Zawsze dawaliśmy sobie radę z wiatrem i z falami, więc i tym razem damy

Zatoczka, z której ruszamy:
Plaża Poplat nie jest zła. 10 lat temu plażowaliśmy dokładnie w tym miejscu:
Dzisiaj mamy jednak ochotę na więcej

Wypływamy z głęboko wciętej zatoki, w której właściwie nie wiało:
Teraz dopiero będzie się działo

:
Prom, a w tle - Vis:
Mistral daje popalić. Z tego powodu trzymamy się blisko brzegu:
Po 40 minutach jesteśmy już bardzo zmęczeni, oboje ostro wiosłujemy. Zrezygnowani (bo wcale nie pokonaliśmy dużego dystansu) wpływamy do zatoki Tvrda:
Niestety, plaża jest bardzo zaśmiecona:
Moglibyśmy leżeć na betonie, ale nie podoba nam się tu.
Małż wywraca Osiołka, wylewa z niego wodę i decydujemy, że płyniemy dalej.
Łatwo nie jest:
Żaglówki przed nami; dla nich takie warunki to raj:
My dzisiaj też znajdziemy swój raj

Ale jeszcze nie tutaj:
Kolejna zatoczka (Vela Trstena) i następna
wtopa - śmieci na plaży i piana przy brzegu

:
Mistral coraz silniejszy, tworzą się nawet małe bałwany:
Jeśli uda nam się dopłynąć do fajnej plaży, chyba zostaniemy tam do wieczora

Widok na Vis:
Malownicze (ale niedostępne) wybrzeże:
Nie sądziliśmy, że popłyniemy tak daleko. Nie w tych warunkach

A jednak cały czas wiosłujemy:
Może trochę za dużo zdjęć fal

, ale wyszły chyba nie najgorzej, biorąc pod uwagę możliwości "podwodnego aparatu", więc wrzucam jeszcze ostatnie:
Po prawie półtorej godziny

wiosłowania nasza cierpliwość i wytrwałość zostają wynagrodzone. Ta-dam!

:
Oto plaża w uvali Mala Trstena. Cała dla nas

:
Co ciekawe, na Google Maps nazwana jest
Vela plaža 
Mapy cz. są bardziej wiarygodne

Tylko co to pływa przy brzegu

:
Murena, najwyraźniej martwa:
Nie przeszkodzi nam w plażowaniu. Wyrzucamy manele z kajaka na brzeg i zajmujemy się rybą. Małż, przy pomocy dwóch kijów, wyciąga ją z wody. Okazuje się, że murena miała pecha, pysk ma owinięty żyłką wędkarską:
Jest napuchnięta, więc chwilę musiało minąć od wypadku, ale jeszcze nie wydaje żadnych przykrych aromatów

Małż wrzuca ją w krzaczory, żeby się nie rozkładała na plaży.
Tak ciekawie zaczęliśmy plażowanie w uvali Mala Trstena

Teraz już będą nudy

Rozkładamy się początkowo w pełnym słońcu:
Różowy Koleżka oczywiście jest z nami

:
Tutaj też go trochę widać - na skraju zdjęcia:
Obok, za widocznym na fotce płotem, jest teren wojskowy.
Ale w niczym nam to nie przeszkadza

Do plaży dochodzi szeroka szutrowa droga, ale (jak sprawdziliśmy w
necie) wcześniej jest zamknięta brama, więc gości nadchodzących od strony lądu się nie spodziewamy. Gorzej z tymi, którzy mogą przypłynąć, ale na razie cieszymy się prywatnością w naszym małym raju

:
Woda jest świetna, a otoczaki bardzo wygodne

To na pewno najlepsze plażowanie na Korčuli, a może i na całym wyjeździe
Po jakimś czasie przenosimy się do cienia, bo upał, jak zwykle, powala:
Obserwujemy też przepływające za wysepką (a właściwie za
hridem) Čančir promy:
oraz jachty:
Pod wodą dużo zielonych, "fosforyzujących" rybek:
Niestety, po kilku godzinach mamy towarzystwo:
Trudno się dziwić - to duża i bardzo atrakcyjna plaża. Jestem w wyjątkowo dobrym nastroju i stwierdzam, że jakoś się pomieścimy

I tak rozsądnie będzie poczekać, aż mistral się uspokoi. Czekamy i czekamy, a jest już prawie 18:00...

O tym, co wydarzyło się później, napiszę w następnym odcinku
Na koniec tego - tradycyjna mapka: