filtr polaryzacyjny jest bardzo przydatny nie tylko w Chorwacji a tam to już konieczny aby zdjecia lepiej oddawały rzeczywistość bo wiernie nie ma szans...to trzeba zobaczyć i powąchać
a tymczasem zapraszam na kolejny odcinek:)
Dzień 5 (3 na miejscu)Nadzieja że pogoda z rana mnie jak zwykle uszczęśliwi pierwszy raz nie została spełniona….pierwszy raz chyba jak dobrze pamiętam obudziłam się a tu chmury, coś tam popada, ogólnie cieplutko ale no….to nie to….
Wybraliśmy się więc w przerwie gdy nie kropiło na spacer po naszej plaży w Ivan Dolac….ogólnie bez słońca i w deszczu to żaden urok ale jeszcze pokażę ja w blasku słońca:).
Ogólnie są 3 plaże kamienisto-żwirkowe wzdłuż deptaczka a oprócz tego na całej długości wylane płaskie kawałki, zwykle pozajmowane przez gości z apartamentu, zawsze bawiły mnie te porozkładane maty wieczorem coby na rano mieć gotowe i niektórzy mogą tak 2 tygodnie przeleżeć w jednym miejscu o zgrozo, chyba bym padła po 3 dniach!.
Ale plażyczki całkiem urokliwe, na samym końcu deptaczka podobna, też żwirkowa plaża FKK – dość malutka ale dalej na skałkach pewnie również FKK panuje, ze względu na aurę spotykamy tylko kilka osób na tej żwirkowej.



Pogoda nieco nas stopuje więc mamy czas na „gry i zabawy” – Grzybobranie, Piotruś Pan, piszemy kartki z pozdrowieniami, Nadia nauczyła się podpisywać swoim imieniem i jeszcze za siostrę:).

Zjedliśmy obiad i pora przegonić chmury, nie dać się pogodzie i ruszyć w teren!.
Jedziemy więc obejrzeć gdzie moglibyśmy plażować gdybyśmy mogli:) a następnie w planie Pitve, Vrisnik i jak starczy czasu to lody w Jelsie.
Ruszamy z naszego Ivan Dolac na poszukiwanie słońca i pięknych widoków.
Nigdzie nam się nie śpieszy to postanawiamy wdepnąć na moment do blisko położonej Zavali – jeszcze troszkę kropi ale plażę główną chciałam zobaczyć…



Zavala ma kilka ładnych plaż, ta jest położona tuż przy wjeździe do miasteczka.
Palcem po mapie jedziemy dalej – Gromin Dolac…co jakiś czas szutrowa droga w dół prowadzi do apartamentów lub pól winnicowych z napisami Privat…próbujemy najpierw jedna dróżką ale nie trafiamy do morza wiec wracamy chwilkę wcześniej gdzie stało kilka aut… Jest to stroma i krotka dróżka w dół, lekko wybetonowana, z zabezpieczającym przed wjazdem palikiem biało-czerwonym. Parkujemy, bierzemy nosidełko i idziemy zobaczyć. Z mapy wyczytaliśmy że to uvala Zutica.
http://www.gromindolac.info/hr/karta


Teraz w domu już doczytałam w internecie i sprawdziłam na mapie, że jadąc dalej szutrówką jest na pewno jakieś zejście do plaży nieco większej i też cudnej – uvala Gniila
Nieco niżej jest kilka domków do wynajęcia, mini parking, każdy domek ma zbiornik na wodę, solar, cisza, spokój. Nad samym brzegiem jest małe urwisko wiec domek najniżej położony ma naturalny taras pod drzewem, zamiast stolików beczki, morze itd. Super….po lewej jest bardzo urokliwa plaża kamienisto-żwirkowa a po prawej skałki. Idziemy więc zobaczyć na prawo, kilka skałek i nagle widzę mini plażyczkę między skałkami…taka idealne tylko dla nas …podoba nam się, musimy tu wrócić w pogodny dzień.
Dzisiaj tylko szybka kąpiel i ruszamy na miasteczka

Tam gdzie widać ludzi (moi) to właśnie jest tych kilka domków…

I są muszelki chociaż dużo większe i ładniejsze mieliśmy na innej plaży ale to w swoim czasie..

Jedziemy więc przez tunel, parkujemy i wyruszamy w uliczki Pitve.
Miasteczko zauroczyło nam bardzo, błąkaliśmy się samotnie, nawet turystów nie spotykaliśmy, ludzie jakby wyjechali...w niektórych domach widac jakieś oznaki bytności:)




Schody, urokliwe zaułki…spacerujemy zaciekawieni co będzie za następnym zakrętem, rogiem…



Idziemy za znaczkiem ryby na ścianach budynków, Nadia czuje się jak na szlakach górskich i szuka kolejnego znaku





Kolejny znak…

I trafiamy do uroczej Konoby…

Wszędzie pełno ziół, wiszą winogrona, rosną limonki a widok jest niesamowity…w takich okolicznościach przyrody smakuje wszystko super ale….czynne dopiero od 18… w sezonie pewnie nieco wcześniej bo godzina jest naklejona na karteczce na oryginalnych godzinach otwarcia





Idziemy zatem dalej, po deszczu jest takie fajne, rześkie powietrze, między murami cień, cisza, spokój…idealnie na leniwe popołudnie na spacer….urzekające miejsce…



Krótki odpoczynek…matka maltretuje dziecko aparatem:)

Uśmiechnij się…no z łaską….typowa mina która uśmiechem jest tylko do zdjęcia, normalnie uśmiecha się zupełnie inaczej:)


To może lepiej już się nie uśmiechaj:)


Pitve z dalsza…

Można tak się tu włóczyć i stracić poczucie czasu ale czekają na nas jeszcze inne miasteczka, ciekawość bierze górę więc zbieramy się i jedziemy dalej…
No daleko nie zajechaliśmy bo kolejny przystanek to Vrisnik.
Parkujemy przy „głównej” i już czujemy klimat, starszy pan patrzy na nas z uśmiechem i z zaciekawieniem…zupełnie jakby nadal turyści stanowili dla niego zaskoczenie w tym miejscu…


Wszędzie te dojrzałe kiście winogron tak kuszą i tak nęcą…oj trzeba dzisiaj zakupić winogrono:)

Urokliwa alejka prowadząca do kościółka/opactwa St. Anton





Kamienne domki, winna latorośl, resztki lawendy już wyschniętej – widoki jak z obrazka










Można się tu zapomnieć…




I Vrisnik widziany już z drogi



W planie mieliśmy jeszcze Svirce ale niestety ściemnia się więc tylko przejeżdżamy i kierujemy się do Jelsy na szybkie lody, starsza pamiętała że obiecaliśmy:)




Nadia już zmęczona pora się zbierać…

Szybkie karmienie i uciekamy na drugą stronę wyspy…

Jak zwykle kończymy wieczór na tarasie, upajając się dźwiękiem cykad….