Sił starczyło do dojechania do pierwszego tunelu. Więc zjazd na parking, spóźniona mocno kolacja i odpoczynek parogodzinny. Ale co tam spanie jak to już prawie prawie. Gdy przyszedł voucher okazało się że kwatera nie będzie dostępna od 10 rano tylko od 16. nie pierwsza to i nie ostatnia wpadka wiadomego mi z nazwy biura podróży. W tym miejscu trzeba oddać cześć cromaniakowi który mnie przed nim ostrzegał . Hvala Ci, miałeś racje. Jeszcze tylko przejazd jedną nitka tunelu Św Rok, widać trwające ostatnie prace wykończeniowe do oddania drugiej nitki i zaczynają się w radyjku ochy i achy. Znajomi pierwszy raz w Chorwacji , wcale się im nie dziwie bo widoki przepiękne. Jeszcze tylko zjazd do Trogiru i pomału zaczynamy dojeżdżać do końca naszej drogi. W Marinie pod górkę i zaczynają się schody... okazało się potem że ktoś chyba usunął drogowskaz. Droga z wąskiej dwukierunkowej zamienia się w wąski pasek jednosamochodowej, kamienne murki z obydwu stron i zakręty pod kątem 90 stopni. Kilometr, dwa i coraz gorsze przeczucia odnośnie wybranego miejsca. No i w końcu jest....... Uvala Ljubljeva.
Kwatera sama w sobie nie jest zła, ale jedna łazienka i WC na 8 osób to troszkę za mało. Powodowało to dosyć spore opóźnienia porannych wyjazdów. Rekompensował to wszystko jednak z nawiązką zacieniony , duży bo prawie 30 metrowy taras z przepięknym widokiem na Jadran. Wstawanie rano i patrzenie na taki widok..ehhhhhh szkoda że to tylko już wspomnienia. (W relacji wykorzystałem zdjęcia moje i mojego przyjaciela Jerzego, uczestnika wyjazdu)
odpoczynek gdzieś po drodze....

kwatera w pełnej gali....

widok z tarasu na zatokę....do plaży na dole ..149 schodków

nasze miejsce odpoczynku.... zawsze miły wiaterek
