PRAGA z dziećmi - majówka 2015

...



No cóż - nadszedł dzień ostatni naszego pobytu - tj. niedziela.
Ale trzeba popatrzeć na to z tej strony, że zostało czasu na pół dnia zwiedzania .
Szybkie pakowanie i około 9-tej wysiadamy na Starometskej ...




Tak taki "czysty" widok jest tylko przez chwilę.
Ulica jest ogrodzona, tramwaje, autobusy nie jeżdżą ... dzisiaj w Pradze odbywa się maraton.
Za parę sekund pojawiają się biegacze.
Sposobów pokonywania dystansu jest wiele ... Azjaci lubią to robić "turystycznie".
Tak czy siak szacunek dla ludzi, że biorą w tym udział.
Widać uśmiech i optymizm malujący się na ich twarzach...
Kibicujemy głośno, a dodatkowo na rogu przygrywa kapela.

...




Wszystko to sympatycznie wygląda, ale my przyjechaliśmy się swobodnie powłóczyć.
A tutaj blokada ... z drugiej strony też blokada ... masakra jakaś .
Nurkujemy w uliczki ... jakoś to będzie.





Włóczymy się po dzielnicy żydowskiej, która głównie udaje samą siebie.
Ponad sto lat temu wyburzono tu wszystkie domy, a dziury w ziemi oblano środkiem dezynfekującym.
Żydów usunięto, zaś w to miejsce niemieccy i czescy mieszczanie postawili swoje okazałe kamienice.
Mariusz Szczygieł Gottland

I w sumie tak jest.
Jozefov to piękna secesyjna dzielnica przypominająca Budapeszt.
Kamienice z eleganckimi fasadami, na parterze których dużo knajpek, barków.
Na ulicach, pewnie dla lansu, stoją amerykańskie krążowniki szos czy pick-upy.




Tylko gdzieniegdzie, jak rodzynki w cieście, na małych placykach, znajdują się średniowieczne synagogi.
Są trochę archaiczne, nie pasujące do reszty zabudowy.
Oglądamy je tylko z zewnątrz, dzieci średnio zainteresowane.
Słynna Synagoga Pinkasa, poniżej poziomu ulicy Szerokiej ...




Chyba najcenniejsza Synagoga Staronowa z ratuszem.
Na wieży jest słynny zegar, z hebrajskimi symbolami i z odwrotnym ruchem wskazówek ...







Dochodzimy do ulicy Pariżkiej.
Przejścia nie ma - bo tu też biegną.
Ci już na poważnie.






Run Forrest run


Na szczęści widać lukę, między uciekającymi a peletonem.
Podnosimy taśmę i szybko przebiegamy na drugą stroną ...
Uff - ochrona się nawet nie zorientowała.
Nad całym tym spektaklem miarowo tyka metronom Cernego...




Dochodzimy do Synagogi Hiszpańskiej, zbudowanej w stylu mauretańskim.
To stosunkowo nowa budowla z XIX wieku, dobrze zachowana.
Obok kościół św. Ducha, a przy nich intrygujący, wysoki (prawie 4 metrowy ) pomnik Kafki.








Niedaleko, w głębi ulicy V Kolkovne, widzimy kolejne dzieło Davida Cernego In utero
Z tą rzeźbą można zrobić różne zabawne rzeczy ... wejść na nią... albo do niej.
My jednak jako stateczni ludzie, idziemy dalej w poważnym celu ...

Na Josefovie rzeczywiście czułam się trochę jak w Budapeszcie

Chętnie zwiedziłabym którąś z synagog, ale kolejki skutecznie odstraszały. Ciekawe, czy jest jakiś termin, kiedy jest tam luźniej

maslinka napisał(a):Ciekawe, czy jest jakiś termin, kiedy jest tam luźniej

Ja byłem w szczycie sezonu i nie było żadnych problemów z wejściem. Tak, że chyba nie ma reguły.


Pytanie czy mówisz o wejściu czy o kupnie biletów. Bo przed wejściem na cmentarz i do przyległej synagogi była ogromna kolejka do kasy. Którą to kolejkę minąłem mimo, wchodząc bez problemu, bo miałem bilet kupiony w innym punkcie 100 metrów dalej. Gdzie oczywiście żadnej kolejki nie było.

Nie widziałem wtedy kolejek w okolicy synagog ... ani w ogóle żadnych ludzi.
Może ten maraton... a może za wcześnie było.
Nie miało to wtedy zbyt dużego znaczenia, bo "programowo" zrezygnowaliśmy z ich zwiedzania.

gdy swojego czasu byłem w Pradze w dzielnicy żydowskiej (ale to poprzednia dekada) to kolejki były spore, ale, że mieliśmy bilet na kilka róznych miejsc, więc najczęściej je mijaliśmy, bo większość osób stała dopiero do kupna

Byliśmy w Wielkanoc, to jeden z okresów, w którym jest najwięcej turystów. Większe tłumy są chyba tylko w Boże Narodzenie

...
Cel poważny, bo gdzieś tam w tyńskim zaułku znajduje się Kocici galerie, czyli sklep z kotami i ich avatarami, w postaci kubków, magnesów, obrazków, książek, podstawek na telefony itp.
Włóczymy się po okolicach.
Jest dość malowniczo.











Będę za chwilkę, tylko nie naplujcie mi do piwa


....
Kościół nad Tynem robi piorunujące wrażenie ...








Kociej Galerii po kilkakrotnym przejściu nie znajdujemy ... ale naprawdę to ona istnieje.
Wychodzi na Celetną.
A tam ...






Na to wszystko spokojnie spoglądają znane twarze voskovych figurin.

...


Na Rynku mnóstwo ludzi ...
Gwar, hałas, stoiska z partiami politycznymi, dzieci łapią balony, ludzie biegają .
Świetnie pogrywa kompania bębniarzy






Długo poluję na Jana Husa, bez towarzystwa ... i inne obiekty.






Na szczęście maraton zaczyna się kończyć ...
Wygrywają ci co zwykle

...






Zbliża się pełna godzina, więc ludzie lecą pod Orloja.
Udaje mi się załatwić miejsce z przodu - fakt, głowę trzeba zadzierać, ale w dalszych rzędach to już nic nie widać.
Wybija 11-ta ... i spektakl się zaczyna.
Nie będę opowiadał co i jak, bo to nie jest do ogarnięcia.
Trzeba samemu zobaczyć
Muszę się tu jeszcze kiedyś wybrać w spokojniejszy dzień.






nawet kostucha boi się gołębi






Trdelnika odmówiłem dziecku, w pierwszy dzień, z powodu pośpiechu.
Teraz przyszedł czas na zadośćuczynienie.
Cóż ten kurtoszkolacz to nie jest taka prosta sprawa jak się wydaje.
To nie hot-dog, lodzik, albo frytki.
Niby słodki fast-food ... ale to się musi zrobić (tu jeden już dojrzał ) ... a to trwa ... 20 -30 minut ... ale jak potem smakuje .

trdelnik musi być

Tyle, że w Pradze to one są tak połową tych występujących w reszcie kraju, a za tą samą lub wyższą cenę

Pudelek napisał(a):trdelnik musi być

Tyle, że w Pradze to one są tak połową tych występujących w reszcie kraju, a za tą samą lub wyższą cenę

Stolice tak mają ...

...



Kręcimy się w kółko ...
Oglądamy typy ludzkie ...
Kibice z północy szczupli.
U miejscowych widać wpływ dużej ilości knedlików.







Ładne wystawy i ... firanki.









... fajne knajpki ...

u Dvou Kocek to dość znana... choć nie pamiętam czy tam właziłem.

Do Svejka lepiej żadnego nie wchodzić - kicz i ceny pod bogatych turystów... choć w sumie jak niemal wszystko w centrum...

Pudelek napisał(a):u Dvou Kocek to dość znana... choć nie pamiętam czy tam właziłem.

Do Svejka lepiej żadnego nie wchodzić - kicz i ceny pod bogatych turystów... choć w sumie jak niemal wszystko w centrum...

Zgadzam się - to w większości są pułapki na turystów (choć ktoś na forum pisał pozytywy o tym Szwejku).
W niedzielę na obiad wybraliśmy ... stołówkę, znaną wszystkim Havelską Korunę na Havelskiej, niedaleko stacji metra Mustek.
Wygląd i charakter ma to stołówkowy, ale porcje smaczne, duże ...ważne tylko, żeby kwitka nie zgubić .
A niedaleko na Rytirskiej są lody Angelato - w sam raz na poobiedni deser .