napisał(a) Basik_63 » 27.10.2012 21:05
godz. 20.00.
Postanawiamy zatrzymać się na dłuższy odpoczynek na jakimś odmoriste. Jest szatańsko zimno (12 stopni), wieje porywisty wiatr i co chwila zacina deszcz, niebo wygląda jakby miało za chwilę zwalić się na głowę. Nie pozostaje nam nic innego jak oddać się w ramiona Morfeusza i odpocząć przed dalszą drogą. Po chwili w aucie słychać ciche unisono na cztery głosy...
Budzimy się około 3.00. Czas ruszać w dalszą drogę chcemy być jak najszybciej w Drveniku aby zdążyć na jeden z rannych promów. Ale chcieć i móc to dwie różne sprawy... Jakieś 10 km przed Sv Rokiem spotyka nas "zonk" a dokładnie to zamknięta autostrada. Musimy zjechać i szukać objazdu co okazało się nie takie znowu proste...
Po zjeździe z autostrady dojeżdżamy do rozwidlenia dróg, wkoło ciemno jak w przysłowiowej..., pełna konsternacja i dylemat, w którą stronę skręcić w lewo czy w prawo. Wybieramy w prawo, ale po przejechaniu kilkunastu metrów ogarniają nas wątpliwości czy dobrze zrobiliśmy... Decyzja zawracamy. Nie byliśmy w swoich wątpliwościach jedyni, za nami ciągnął się sznur aut i zdezorientowanych kierowców. Wróciliśmy do rozwidlenia i wybraliśmy wcześniejszą drogę w lewo. Objechaliśmy w koło i wylądowaliśmy po przecięciu autostrady znowu na tych samych brankach zjazdowych. Gość w budce patrzył się na nas jak na wariatów, ale nie czuliśmy się odosobnieni za nami było takich jak my wielu...

Szybko przestawiamy gps na drogi niepłatne i na rozwidleniu skręcamy przykładnie za "szczekaczką" w prawo... Sznur aut za nami czyni to samo... Suniemy przez Lovinac, Gracac, Knin, Drniš, D.Muč i przy Splicie wskakujemy z powrotem na autostradę.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki zamkniętej autostradzie mogliśmy zobaczyć chociaż z auta tą mniej znaną nam część Chorwacji.
Twierdza w Kninie
Po drodze z Jadranki

Ostatnio edytowano 27.10.2012 21:13 przez
Basik_63, łącznie edytowano 1 raz