31 grudnia (wtorek): Puste Slano i początek imprezy sylwestrowejJedziemy w stronę Chorwacji. Po drodze zatrzymujemy się przy kościółku, który mieliśmy zaznaczony na mapie:
Crkva stoi na cmentarzu i nie wyróżnia się niczym szczególnym:
Tymczasem słońce nieodwołalnie zachodzi:
a my wjeżdżamy do Cro. Granicę przekraczamy w Orahov Do. Skoro jesteśmy tak blisko, wpadam na pomysł, żeby wpaść na chwilę do Slano. Nigdy tam nie byliśmy, a czuję, że może to być klimatyczna miejscowość.
Może i jest... latem

31 grudnia, przed 18:00, wszystkich wywiało:
Dosłownie, bo bardzo wieje i jest zimno - tylko 8 stopni

Slano leży nad mocno wciętą zatoką, niedaleko góry, więc nic dziwnego, że jest chłodniej. Trudno, przyjechaliśmy tu, więc przejdźmy się do najważniejszego zabytku - Pałacu Rektora.
Po drodze mijamy kościół św. Hieronima przy klasztorze franciszkanów:
oraz pięknego kota

:
Pałac Rektora (z zewnątrz) wygląda ładnie:
chociaż trudno go objąć obiektywem:
Do środka i tak nie wejdziemy (nie szkodzi, w Dubrowniku mamy ładniejszy, a Rektorów jest więcej niż jeden

), więc wracamy na nabrzeże:
Pozuję z ucieszonym bałwanem

:
Już wiemy, gdzie podziali się "wszyscy ludzie"

w Slano. Siedzą w knajpce o nazwie Riva:
Wsiadamy do Maździaka i jedziemy dalej, wzdłuż Jadranu.
Luka Slano w sylwestrowy wieczór jest baaardzo spokojna i klimatyczna:
Crkvica Gospe Nuncijate ma fajne niebieskie drzwi:
Wrócimy tu jeszcze podczas tego pobytu, w ciągu dnia

Teraz wyjeżdżamy na Jadrankę i mkniemy

w stronę Dubrownika. Zatrzymujemy się przed Most Franja Tuđmana:
Na parkingu takie "zasieki"

:
Trzeba uważać!

Na spokojnie podziwiamy podświetloną konstrukcję i widok na port Gruž:
Do północy jeszcze daleko

Zdążymy przywitać nowy roczek

W naszym tymczasowym domu odpoczywamy chwilę i trochę się posilamy. Muszę też koniecznie pomalować paznokcie i włożyć błyszczący sweter

(Chociaż nie będzie go widać

)
Gotowa na sylwestra

:
Idziemy! Zgodnie z przewidywaniami, na Starym Mieście ludzi jest sporo:
ale bez przesady - nawet w połowie Stradunu da się spokojnie przejść:
Tłum gęstnieje dopiero pod sceną, na której zaczął się już występ gwiazdy wieczoru - włoskiego piosenkarza Zucchero. Nie chcemy się pchać pod scenę, będziemy go oglądać na telebimach:
I słuchać oczywiście. Z kubeczkiem grzanego wina:
Zbyt słodkiego, jak na mój gust.
Małż za Zucchero szczególnie nie przepada. Ja lubię kilka jego ballad, tzw. smętów

Jednak dzisiaj wykonuje głównie bardziej dynamiczne utwory. Da się do nich tańczyć, a przecież o to tej nocy chodzi

Tylko jak tu tańczyć w wielkiej puchowej kurtce?

Zdecydowanie zbyt ciepło się dzisiaj ubrałam. Wewnątrz murów miejskich temperatura jest przyjemna.
W uliczkach też ciepło i pięknie

:
Idziemy w stronę upatrzonej przeze mnie (w
internetach) knajpki. To Tapas Bar Alamaka (średnia ocena na Google Maps: 4,6). Małż nie wierzy, że znajdziemy tam stolik, bez rezerwacji, po 22:00, w sylwestrowy wieczór... Ja mam dobre przeczucia

Przecież rok temu (w Splicie) taka sztuka nam się udała
No i jak myślicie, kto miał rację
Jesteśmy bardzo zadowoleni z późnej kolacji w Alamace. Zamawiamy deskę serów i pyszne placuszki z cukinii z ostrym sosem (Nie widać ich na zdjęciu.):
Obsługa sympatyczna, a piwo, jak na Dubrownik, tanie. Małe Karlovačko kosztowało 4 euro. To chyba najniższa cena, jaką płaciliśmy w tym mieście za
piwerko
Noc jeszcze młoda (jest chwilę po 23:00), pospacerujemy więc trochę uliczkami, zanim ustawimy się w strategicznym miejscu

w oczekiwaniu na północ. Ale o tym - następnym razem
