9 września, poniedziałekBudzik komórkowy zadzwonił o 1. Dobrze że zadziałał

, ale myśmy i tak już nie spali. Obudzeni chwilę wcześniej o tak dramatycznej porze usiłowaliśmy dłuższą chwilę rozjaśnić myślenie i zmusić się do aktywności także i fizycznej.
W środku nocy na Agios Efstratios nic się nie dzieje. Pozbieraliśmy się jakoś zadając sobie pytanie, czy ten prom w ogóle przypłynie? Czy jeszcze ktoś oprócz nas pojawi się w porcie? Nie minęło wiele czasu a na nabrzeżu pojawiło się jedno auto, potem drugie... ruszamy więc i my.
W sumie w oczekiwaniu na prom na nabrzeżu zebrało się kilkanaście osób. Chwilę poczekaliśmy i przypłynął wielki, jakby nie pasujący do tej mikro wysepki Taxiarchis

, punktualnie. Co prawda wg internetowych rozkładów powinien być tu 2 i pół godziny wcześniej, ale podobnie jak kurs, którym dokładnie tydzień temu dotarliśmy na Limnos, tak i ten był zmieniony, opóźniony. Przed nami 9 godzin rejsu do Lavrionu... prawie do Aten

.Gdy odkryłem tę możliwość, bardzo się nam spodobała, szybko przeliczyłem że kosztowo wyjdzie dokładnie na to samo, a po co cały dzień tracić na przejechanie kilkuset kilometrów, skoro można pokonać je na promie. Nie było się nad czym zastanawiać.
Gdy płynęliśmy na Limnos, na przystani wyspy czekał przeogromny tłum ludzi

. Gdyby teraz było tak samo, pewnie musielibyśmy stać gdzieś na korytarzu jak w pociągach za dawnych czasów

(a czasami i teraz

) . Prom jednak był znacznie bardziej pusty... na szczęście

.
Gdy zostawiliśmy już samochód i weszliśmy na górę, zastaliśmy widok jakby na sali rozpuszczono jakiś gaz bojowy czy choćby usypiający

. Wszędzie leżące pokotem ciała pogrążonych we śnie ludzi

. Na tę ewentualność byliśmy dobrze przygotowani... przezornie zabraliśmy śpiwory, poduszki, odpowiednie ciuchy. Nie namyślając się wiele wybraliśmy miejsce dla siebie, otoczyliśmy się fotelami i w niedługim czasie spaliśmy już kołysani do snu drganiami pokładu i pomrukiem promowych silników

.
Dokończenie tej nocy w taki sposób było bardzo ważne... chcieliśmy połowę tego dnia która pozostanie nam po dopłynięciu przeznaczyć na zobaczenie tego i owego. Rano, równo ze wschodem słońca poskładaliśmy nasze posłania

i zabraliśmy się do konsumpcji porządnego śniadania

. Pływanie promami w takich nietłumnych i w miarę spokojnych warunkach możemy zaliczyć do dużych wakacyjnych przyjemności

.
Gdy wyszedłem na pokład, zobaczyłem niknącą w oddali Skiros... naszą pierwszą grecką wyspę na którą dotarliśmy promem. Zaledwie 3 lata temu tam byliśmy, a tak wiele w tym czasie udało się nam zobaczyć, być w całkiem ciekawych i pięknych greckich miejscach...W tym czasie udało się nam na dobre zakochać w tych widokach, w tych temperaturach, plażach, w tych nie do końca uporządkowanych greckich terenach

Za chwilę zbliżyliśmy się do Eubei.



Niektórzy wybrali spanie na odkrytym pokładzie i mimo późnej już pory jeszcze nie wstali... ten tobołek na czerwonej szafce to człowiek w śpiworze, okryty dodatkowo jeszcze kocem

.





