Małe i duże bałkańskie podróże :-)

Fajne podróżowanie samochodzikiem. Jedziesz gdzie chcesz, śpisz także gdzie popadnie, majdan campingowy do rozłożenia na miejscu, posiłki jak się chce i gdzie się chce. Tylko Kulka pozazdrościć.

Niby tak ale są i minusy, nie wszędzie można nocować ze względu na kulturę oraz bezpieczeństwo, brak prysznica, jak niepogoda to nie jest już tak wesoło, jak masz awarię to masz większy problem niż przy pobycie stacjonarnym itp. Rozkładanie majdanu to w wielu miejscach obciach, trochę masz poczucie bycia bezdomnym, czasem Ci zazdroszczą ale często współczują. Ale ogólnie masz rację

Zastanawiałem się nad Keą, kiedy musieliśmy zmienić całkowicie nasze greckie plany. Na waszych zdjęciach wygląda całkiem fajnie. Czekam na ciąg dalszy, choć, jak już zostało to napisane wyżej, zakończenie nie brzmi zbyt optymistycznie.

Pozdrawiam

piekara114 napisał(a):To ruszajmy....

Jutro... tak sądzę

Ural napisał(a):Fajne podróżowanie samochodzikiem. Jedziesz gdzie chcesz, śpisz także gdzie popadnie, majdan campingowy do rozłożenia na miejscu, posiłki jak się chce i gdzie się chce. Tylko Kulka pozazdrościć.

Nic dodać nic ująć... teoretycznie tak jest a i praktycznie w dużej mierze też

Jan32 napisał(a):Niby tak ale są i minusy

Z wymienionych przez Ciebie minusów tym, który dotyczy nas w największym stopniu jest niesprzyjająca pogoda. W maju czy październiku się np. do Norwegii nie wybierzemy a i latem może to być problem... wiatr a zwłaszcza deszcz oraz niskie temperatury praktycznie uniemożliwiają swobodne funkcjonowanie.
Poczucia bycia bezdomnymi nie mamy , rozkładamy się tam gdzie sądzimy że albo nie będziemy nikomu przeszkadzać albo tam, gdzie ludzi w ogóle nie będzie. Jeśli już jakichś spotykamy, z reguły są obojętni, bądź wyrażają jakieś oznaki przyjaznego nastawienia. Nocujemy tam, gdzie sądzimy że będzie bezpiecznie, oczywiście wiele miejsc odpada jak np stacje benzynowe przy serbskiej autostradzie, generalnie znalezienie takiego miejsca nie stanowi większego problemu. Co do prysznica - radzimy sobie lepiej lub gorzej w różny sposób w zależności od pogody i miejsca w którym się znajdujemy . Awaria unieruchamiająca... odpukać nie zdarzyła się nam w jakimś totalnie odludnym miejscu (jak np. plaża na południu Eubei końcem września), ale tutaj zgoda, mógłby to być spory problem organizacyjny i finansowy. Staram się by auto było w jak najlepszym możliwym stanie, tak wcześniej Skoda, jak i teraz Caddy-Luna.

Tak czy inaczej, właściwie trudno nam sobie wyobrazić inny sposób na wakacje, poza tym podróżując w inny sposób raczej (także ze względu na koszty) nie zobaczylibyśmy tylu miejsc ile mieliśmy dotąd okazję.

KOL napisał(a):Zastanawiałem się nad Keą, kiedy musieliśmy zmienić całkowicie nasze greckie plany. Na waszych zdjęciach wygląda całkiem fajnie. Czekam na ciąg dalszy, choć, jak już zostało to napisane wyżej, zakończenie nie brzmi zbyt optymistycznie.

Zakończenie nie ma związku z podróżą, po prostu musieliśmy wrócić wcześniej ze względu na sprawy tutaj na miejscu, w kraju. Był żal bo podróż była tak krótka a do tego niezbyt udana pogodowo, ale nie mieliśmy większego wyboru.
Kea tak jak napisałem - jest średnio atrakcyjna tak ogólnie patrząc. Krajobrazowo jest przyzwoicie choć bez szału, podobnie plażowo. Stolica też podobnie. Inne atrakcje są, choć niezbyt wielkiej ilości. Okres w jakim byliśmy sprawił że nie pojawiły się tłumy Ateńczyków przyjeżdżających do swoich wilii których jest sporo zwłaszcza w północnej i zachodniej części wyspy. Niemniej bardzo zaskoczyło nas to że Kea jest niekomercyjna i w wielu miejscach wygląda tak, jakby była zapomnianą wysepką gdzieś na egejskich peryferiach.

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):Zakończenie nie ma związku z podróżą...

No, a ja podejrzewałem, że wasz szybszy powrót ma związek z awarią jednego z promów, która też nas dotknęła.

KOL napisał(a):

kulka53 napisał(a):Zakończenie nie ma związku z podróżą...

No, a ja podejrzewałem, że wasz szybszy powrót ma związek z awarią jednego z promów, która też nas dotknęła.

Nie wiem czym płynęliście, pewnie niedługo się to wyjaśni
My mieliśmy płynąć Prevelisem, niestety jak dotąd (choć na Karpathos pływa też od jakiegoś czasu Blue Star) nie ma lepszej opcji by się tam dostać drogą wodną. A z tym promem nie mamy dobrych wspomnień związanych, jest stary, spóźnia się i potrafi się czasem zepsuć. No i podróż trwa makabrycznie długo .

A jak planujecie kursy promem, rezerwujecie z wyprzedzeniem przy dłuższych przeprawach, np. na Kretę bo wtedy jest taniej, czy też ceny są zależne tylko od sezonu i wygodniej nie wiązać się z terminami wypłynięć?
No i czy boks dachowy znacznie podnosi cenę biletu i czy warto go zdjąć i schować do wnętrza samochodu na czas rejsu jeżeli już jesteśmy w temacie oszczędności w podróżowaniu?

Jan32 napisał(a):A jak planujecie kursy promem, rezerwujecie z wyprzedzeniem przy dłuższych przeprawach, np. na Kretę bo wtedy jest taniej, czy też ceny są zależne tylko od sezonu i wygodniej nie wiązać się z terminami wypłynięć?

Nigdy jeszcze niczego nie rezerwowaliśmy.
Nie jest taniej, cennik jest ustalony na dany np rok, ceny są stałe niezależnie od wszystkiego, czyli i sezonu i pory dnia itp itd.
Można załapać się na jakieś zniżki mając kartę dużej rodziny albo coś w tym stylu (stałego klienta), albo np. będąc seniorem. Rejsy Blue Starem mają pewną pulę biletów Super Economy i też można się załapać... ale to już bardziej zależy od dobrej woli sprzedającego niż od faktu czy ta pula jeszcze jest czy już jej nie ma . My załapaliśmy się raz, dzięki czemu rejs z Rodos był o 30 euro tańszy.
Płynąc z autem być może warto rezerwować jedynie w szczycie sezonu na najbardziej obleganych liniach, albo na takich jednostkach które zabierają mało samochodów (np. katamarany Dodekanisos Seaways, Small Cyclades Lines - Skopelitis). Bez samochodu - nie warto w ogóle zawracać sobie głowy.
To nie Włochy gdzie cena zmienia się niemal codziennie i nigdy nie wiesz na co trafisz.

Jan32 napisał(a):No i czy boks dachowy znacznie podnosi cenę biletu i czy warto go zdjąć i schować do wnętrza samochodu na czas rejsu jeżeli już jesteśmy w temacie oszczędności w podróżowaniu?

Boks nie wpływa na cenę. Może wpłynąć jedynie na kolejność w załadunku na prom, albo miejsce gdzie zostanie się ustawionym - niektóre jednostki bowiem mają bardzo niskie pokłady gdzie wjadą wyłącznie osobówki.

6 maja, poniedziałek c.d.

Jedziemy wschodnią stroną wyspy na południe, ruchu jak zwykle nie ma, pogoda jest piękna, powiewa jedynie lekki wiaterek w związku z czym odczuwamy normalną letnią temperaturę i przygrzewające słońce. Kawałek za zjazdem do Orkos wypatrujemy wiodącą lekko pod górę betonówkę, tak to na pewno tędy można wjechać na najwyższe, zabudowane antenami wzniesienie Kei – Agios Ioannis o wysokości około 570 m. n.p.m. Piszę wzniesienie, bo szczycik jest zupełnie niewybitny i niewiele przewyższa wysokością okolicę. Ale skoro można wjechać – zaliczymy kolejny wyspiarski najwyższy szczyt .

Anten i innych wież jest bardzo dużo, stoją w 3 czy 4 grupach. Widoki… no jakieś tam są ale do imponujących zaliczyć ich nie można. Zostawiamy auto i rozglądamy się po okolicy.



Moni Episkopi





Fajne są te pogniecione kwiatki .



W oddali Kithnos



A na wschodzie – Eubea.



Poza antenami na szczycie stoi niepiękny kościółek… zapewne Agios Ioannis.







Jest otwarty więc uwieczniamy wnętrze.



Nie ma tu nic więcej do zobaczenia, jedziemy dalej.

Drugi punkt programu będzie nieco dłuższy . Parę kilometrów dalej jest osada Ellinika, stamtąd pójdziemy na spacer do bizantyńskiego kościółka Agios Panteleimon.

Dłuższą chwilę kombinujemy gdzie by tutaj zostawić auto, teoretycznie można wszędzie… i nigdzie. Ostatecznie zostaje na początku bocznej dróżki którą pójdziemy… przedwczoraj próbowaliśmy nią jechać dalej i szybko uznaliśmy że nie warto – jest wąska i bardzo kiepska.

Pogoda i krajobrazy, a zwłaszcza kolorowe łąki dookoła, napełniają nas optymizmem i w ogóle nastrój mamy naprawdę dobry .





Rośnie tu sporo drzew, tan nie tylko tu ale w ogóle na Kei, zwykle są to dęby, ale te tutaj z liści i nasion podobne są do klonów.









Po niespełna godzince (do przejścia było około półtora kilometra) docieramy na miejsce. Okazuje się że… ktoś tu mieszka , na wzgórzu stromo opadającym na co najmniej 2 strony stoi dom, a kościół odnajdujemy dopiero po chwili za murem.



Gdyby nie ten dom to byłoby tu całkiem fajne miejsce do spania .



Kościółek jest za murem i początkowo uznajemy że nie da się wejść , bo furtka jest zamknięta.

Fotografujemy więc to co widać z tego miejsca , tu Makronissi i Attyka.



Krajobraz Kei to głęboko wcięte doliny.





Dopiero później, gdy już mieliśmy wracać jeszcze raz mocniej naciskam klamkę furtki i okazuje się że jest otwarte .

Wchodzimy więc zastając wewnątrz starszą kobietę, która podlewa swój mini-ogródek.



Początkowo nawet nas nie dostrzega, potem jednak chce z nami porozmawiać ale niestety, bariera językowa jest nie do przeskoczenia. Jedyne czego się dowiadujemy to to, że pochodzi z Krety.

Przyglądamy się kościółkowi, z tego co wyczytałem był on częścią istniejącego tu kiedyś monastyru, pochodzi z XVI wieku.







Patron kościoła.





Wracając uwieczniamy ogromnego konika polnego (albo cokolwiek to było).



Oraz piękne kolorowe łąki wiosennej Kei .











c.d.n.

Ukwiecone łąki - bajeczne!

kulka53 napisał(a):


Fajne są te pogniecione kwiatki .

Trzeba było sobie nazrywać i ususzyć na herbatkę, bo to przecież nie tylko ładny , ale i zdrowy czystek

Piękne widoki, jak wiadomo z góry widać lepiej .
Przez tę relację nie mogę się doczekać wakacji .

Buber napisał(a):Przez tę relację nie mogę się doczekać wakacji .

Mnie dzięki niej łatwiej doczekać do wakacji , chociaż trzeba powiedzieć , że zgodnie z prawdą one już trwają


Pozdrawiam
Piotr