Wkrótce minie pierwsza rocznica naszego zeszłorocznego pobytu w Chorwacji. Myślę więc, że czas już najwyższy przedstawić parę zdjęć (z krótkim opisem) z tego wspaniałego wyjazdu. Nie peszy mnie specjalnie prawie roczny poślizg, bo relację z wypadu do Czarnogóry napisałem z ponad ośmioletnim opóźnieniem, z czego wyraźnie widać, że robię postępy. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że kiedyś byłem szachistą i refleks trochę mi pozostał z tych czasów. Nie ma jednak złego, co by na dobre nie wyszło. W sezonie zdjęć mamy mnóstwo, oraz Chorwację na żywo, a na turystycznym przednówku trafię (taką mam nadzieję) na zwiększone zapotrzebowanie, a może i uniknę zbyt surowych ocen (na bezrybiu i rak ryba).
Widoczki na zdjęciach są wszystkim doskonale znane, ale wystarczy, że jest inna pogoda, pora dnia, punkt widzenia i już zdjęcie robi się nieco inne. Ja takie zdjęcia mogę oglądać w nieskończoność. Myślę, że nie tylko ja.
Dla zaostrzenia apetytu pierwsze zdjęcie (od czegoś trzeba zacząć), które może bardziej pasuje do tematów: zakaz wwozu żywności, lub co zabrać ze sobą do Cro.
Oponentom wyśmiewającym mnie, że wożę drzewo do lasu powiem, że przez te dwa tygodnie nie zamierzałem wylewać za kołnierz, wypadało więc mieć też coś polskiego, choćby na poczęstunek. No, prawie polskiego, ale czy prawie robi aż taką różnicę? Taki Żywiec polski, jak Karlovacko chorwackie