PONIEDZIAŁEK dzień 3
Budzę się rano i oczom nie wierzę

Znowu niebo zaciągnięte, Hvaru nie widać
Ja zaraz pójdę do Vjeko i zgłaszam reklamację, niech mi kasę oddaje
Jaką kasę, cholera jeszcze się z nim nie rozliczyłam...
I tak się rozliczaliśmy dopiero w przed ostatni dzień. Vjeko zawsze mówił : "dobro, dobro Joana sutra večer"
Ale wracając do pogody...
Myślę sobie... ok, jest dopiero 5.00 idę jeszcze pospać wstanę i będzie słoneczko...
Jasne... wstaję o 8.00, bo ile można tak gnić, w końcu to wakacje ... i co
Nie, no teraz to przegięcie
Błyska się ... ale jeszcze chociaż nie pada
Wpadam na pomysł, że skoro nie jest to pogoda na plażing, to na pewno będzie fajna na zwiedzanie. Lekkie odstępstwo od planu, bo dziś wg grafiku miała iść już druga warstwa brązu na plecy)
POBUDKA rodzinko jedziemy do BiH będziemy zwiedzać Mostar
Ogarnęli się jako tako i jedziemy. Mój magiczny zeszycik przed oczami, oby nie pomylić trasy...
I tak na wysokości Drvenika zorientowałam się, że padła bateria w aparacie, a ładowarka została w kuchni
Wracamy...
No, bo jak być w Mostarze i nie zrobić sweet foci na moście
Jedziemy...
Widoki oszołamiające, jeziora Bacińskie, pola uprawne ... wszystko to już takie inne, mniej Rivierskie, ale piękne.
STOP, nie ma gdzie się spieszyć... robimy częstsze postoje, żeby nacieszyć oczy i pstryknąć fotkę ...

widoczki...


i z bliska ...
