Miał być wczoraj, ale nawał prac spowodował drobne opóźnienie. Zapraszam na kolejny odcinek mojej opowieści.
Poprzedni dzień skończył się jak wszyscy pamiętają, koszmarnymi wspomnieniami. Jednak poranek dnia następnego wywoływał w nas euforię. Oto miejscem dzisiejszych odwiedzin miała stać się wyspa Murter. Niektórzy twierdzą, że to jedna z piękniejszych wysp w Chorwacji. Obiecałem,że będzie o Krce i będzie,ale w następnym odcinku. Na razie zachwycamy się Murterem.
Podróż na wyspę przeżyliśmy całkiem nieźle, choć upał 36 stopniowy doskwierał. Jednak nasz "peżocik" sprostał zadaniu. Przejazd z lądu na wyspę w miejscowości Tisno nie zrobił wielkiego wrażenia (po prostu 30 metrowy most i już jesteśmy na wyspie). Dało się jednak odczuć, że to trochę inny świat. Może nie Tisno, które zatłoczone, nie zachęcało do opuszczenia auta. Jednak jazda w górę (uwielbiam te znaki 10% nachylenia drogi) pokazała piękno tego miejsca.
Tisno z góry
Ludzie wielkiej wiary mieszkają w Chorwacji. Do każdego kościoła pod solidną górkę
Na początek(a w zasadzie na końcu wyspy) trafiliśmy do Murter. Wrażenie średnie (mnóstwo ludzi). Komercha na każdym kroku. Hitem pamiątek z Chorwacji wg.Pana sprzedawcy miała być dla nas bransoletka zawiązywana na ręku z napisem np. Legia Warszawa (gratuluję dowcipu)
Spacer po uliczkach Murteru był zdecydowanie milszy niż krążenie po promenadzie.
czekały na nas np. domaće winogrona
ewentualnie super dojrzałe figi
jedna z uliczek Murteru
i kolejna
a to w uroczej bramie najlepsza ekipa młodzieżowa pod słońcem Chorwacji
na koniec wędrówki po Murterze weszła nam w oczy...
i pora przenieść się do Betiny. To miejsce polecano nam najbardziej. Ponoć to najbardziej romantyczne miejsce w Chorwacji. Rzeczywiście piękne to miejsce. Co ciekawe prawie bez turystów
hmm... pięknie
a że w Betinie powstają łodzie rybackie, to taki wzorowy "bałaganik" można spotkać na każdym kroku
a dalej już tylko piękniej... uliczki Betiny
kościółek w Betinie (oczywiście na samej górze

)
i jeszcze raz kościółek z zewnątrz
i dwa zdjęcia z wnętrza (nie wolno było robić zdjęć,bo remont)
i znów uliczki
a tu odwiedziliśmy niechcący czyjąś kuchnię
Betina rzeczywiście nas urzekła (polecam wszystkim, którzy chcą wyciszyć się od zgiełku kurortów chorwackich.
Następnym, ostatnim już przystankiem na wyspie Murter stała się miejscowość Jezera z jedną z najbardziej znanych marin.
A w Jezerach nastąpiło pojednanie dwóch klubów piłkarskich Hajduka i Legii Warszawa (nawet odpuszczony został łomot jaki Legia dostała kiedyś w Splicie - tak coś 4:0). Postanowiliśmy po powrocie stworzyć warszawski oddział Torcidy o nazwie Torcida Varsovia - a jak! A w torbie izolacyjnej ... same pychotki ...
czas uciekać z Jezer do domku... znaczy na kemping
jeszcze krótki rzut z góry na archipelag Kornati (jeszcze nie w tym roku, ale kiedyś na pewno)
Wyspa Murter urzekła nas swoją różnorodnością. To rzeczywiście jedno z piękniejszych miejsc w Chorwacji (polecam). Po powrocie mieliśmy genialne humory, a już następnego dnia czekał na nas Park Krka (czy spełnił nasze oczekiwania? - Roxi już w następnym odcinku).
c.d.n.