Nadeszła wreszcie pora na Park Narodowy Krka
Oto zapowiedziany odcinek poświęcony Krce. Zaznaczam na początku (uprzedzam różne głosy), że w odcinku wyrażam swój prywatny pogląd do którego myślę, że mam prawo. Dodam również, że całości Parku nie zwiedziliśmy, w związku z tym moja ocena dotyczy tylko tej części,którą odwiedziliśmy. No dobra zastrzeżenia mamy za sobą.Pora zacząć.
Od rana dało się wyczuć duże podniecenie związane z wizytą w Krce. Powodowały to chyba różne zdania na jej temat,które dotarły do nas przed wyjazdem. Pora zweryfikować te zdania. Do Parku z naszego kampu było około 40 km.Trasa przyjemna i po przyjeździe na miejsce pierwszy zonk. Obsługa parkingu nie do końca panowała nad wjeżdżającymi samochodami, co spowodowało niezły bałagan (uwaga do organizatorów, aby wyznaczyć na tym wielkim polu choćby sektory, które ułatwią znalezienie zostawionego auta). Może się czepiam (choć tego typu głosów słyszałem sporo). Następnym etapem było odstanie sporego czasu w kolejce po bilety. Ceny wszyscy znają więc oszczędzę tych informacji. Następnie z biletami w ręku gonitwa do autobusu, który miał nas zwieźć na dół. Gęsty tłum nie zachęcał do podróży w tym upale, ale cóż. Pierwsze wrażenie co do autobusów, to lekkie drżenie łydek, czy te złomy (nie wszystkie) dowiozą nas na miejsce. Ale ufajmy organizatorom. Tysiące ludzi jeżdżą to i my dojedziemy. Sama podróż na dół przebiegła bezstresowo (no może nie za ciekawie wyglądają te betonowe słupki, które mają zatrzymać spadający autobus (oczami wyobraźni widziałem już scenariusz nowego Oszukać Przeznaczenie 5). Trzeba oddać honor kierowcom. Ich ekwilibrystyczne ruchy na szosie, przy mijaniu się to majstersztyk(szczególnie takimi autobusami). Chwała im za te umiejętności.
Jadąc w dół ukazał się naszym oczom taki oto widok

[/b]
Zapowiadało się nieźle. Kiedy dojechaliśmy na dół zaczęliśmy wędrówkę po Parku. Wszystko niby ok., ale tłum gęstniejący na drewnianych ścieżkach wyglądał jak na deptaku w Ciechocinku. Zapowiadało to niezłą apokalipsę.
Na początek pierwsze kaskady i młyn.Ciekawe miejsce,choć Panie siedzące w środku w regionalnych strojach jakby śpiące były.
A tu drobny raj dla wędkarzy (jakby mogli łowić)
i jeszcze kilka widoków w drodze pod wodospad
i nagle naszym oczom ukazał się ... wodospad
oraz dziki tłum
Postanowiliśmy trochę poplażować

. Po ciężkich bojach znaleźliśmy trochę miejsca i zaczęliśmy biwak. Miejsce (wyłączając wodospady), przypomina trochę plażowanie nad podwarszawskim Świdrem. Postanowiłem pobiegać trochę z aparatem.
Po godzinie leżenia doszliśmy do wniosku, że nie warto łapać odleżyn. Ruszyliśmy zatem po drewnianych ścieżkach w głąb Parku. Oto kilka fotek.
tu postraszono nas 5 gatunkami węży żyjącymi w Krce
największe "wrażenie" zrobił na nas Leopard Snake
i jeszcze kilka fotek
Pora na podsumowanie wycieczki
Park Krka, a w zasadzie jego 1/3, którą obejrzeliśmy wzbudził w nas mieszane uczucia. Z jednej strony piękne widoki. Ciekawe kaskady,mnóstwo zwierząt, owadów. Z drugiej strony niezmierzony tłum ludzi (rozumiem, każdy chce zobaczyć), woda pod wodospadem straciła niestety przejrzystość (nie mówiąc już o "ciepłych" prądach w dolnej części rzeki poniżej kąpiących się pod kaskadami). Zdaję sobie sprawę, że ocena całego Parku mogła by być inna (może kiedyś udamy się w górną jego część ?), to jednak podsumowanie tej części jest z przewagą minusów. Na koniec moja ocena kosztów poniesionych za obejrzenie tej części Parku. Wydaje mi się, że 95 Kn za osobę to cena lekko wygórowana, w stosunku do atrakcji i organizacji wypoczynku w tym miejscu (zastrzegam, że jest to moje zdanie. Nie jestem malkontentem, ale trzeźwo oceniającym rzeczywistość człowiekiem). Nie jest to tylko moje zdanie na temat tego miejsca.
c.d.n.