Dzień 18. (16 lipca, wtorek): Znowu trochę pogledówPo pysznej obiadokolacji i spacerze zbieramy się w drogę powrotną do Velej Luki. Wszechobecna
zieloność po raz kolejny mnie dziwi. Żeby aż tak

:
Przed nami Kneža:
Ta miejscowość ma zupełnie inny charakter niż odwiedzone przed chwilą Račišće - jest dużo mniejsza i położona nad samym Jadranem. Plażowiczom samochody jeżdżą "za głową"

Mimo tego podoba mi się tu:
Wrócimy inną drogą niż przyjechaliśmy - górą, skrótem prowadzącym bezpośrednio do Pupnatu. Maździak musi się trochę powspinać na
agrafkach, ale widoki rekompensują trud

, jemu być może również
Pogled w stronę miejscowości Kneža i wysepek Mala Kneža:
i Vela Kneža:
Niezły ruch na morzu:
Piękne góry Pelješca

:
W stronę Orebića:
Wspinamy się wyżej. Widoki z kolejnego zakrętu:
Zaczyna wystawać Hvar (po lewej):
Tu z kolei, po prawej, widać Biokovo:
Dojeżdżamy do Pupnatu. Przed kościołem MB Śnieżnej (
Gospa od Sniga)

małe zamieszanie:
Z wnętrza świątyni wyniesiono wszystkie ławki. Okazuje się, że właśnie są myte.
Uwija się przy tym kilka kobiet. Ciekawe czy zbliża się jakieś miejscowe święto, czy po prostu myją raz na rok i właśnie nadszedł ten czas

Rzędy są podpisane, żeby nie było problemu

:
Być może ktoś rozpoznałby, że nie siedzi w "swojej" ławce

Takie dziwne
rozkminy mamy, czyli zwykłe (można powiedzieć, że nudne) chorwackie popołudnie
Prasa do tłoczenia oliwy z inskrypcją:
Wróć do swojego źródła.Miła miejscowość ten Pupnat. Bardzo swojska:)
Dodatkowo trafiła nam się "złota godzina".
A mieszkańcy Pupnatu to
pupnaćani 
Ładnie brzmi
Droga przez wyspę - pusto, górzyście i zielono:
W Velej Luce przejeżdżamy obok konoby Dalmacija, którą regularnie odwiedzaliśmy 10 lat temu. W tym roku tam nie zajrzeliśmy, bo menu (ceny!) trochę nas zniechęciły. Okazuje się, że leją tam Paulanera

:
I to jest dobry powód, żeby tam pójść!

Ale już nie dzisiaj, bo po pysznej rybce nadal jesteśmy najedzeni.
Fajna ta Vela Luka

:
Jeszcze nie wiemy, że dzisiejszy wieczór jest przedostatni na tym urlopie. Nasz pobyt na Korčuli może się wydawać dość beztroski, ale wcale taki nie był. Odkąd opuściliśmy Lošinj, "wisimy" na telefonie i rozmawiamy z członkami rodziny i z teściem. Bo o teścia tu chodzi i o jego zdrowie.
Stan chorego był na tyle stabilny (a teść znajdował się pod dobra opieką), że nie zdecydowaliśmy się wracać do Polski bezpośrednio z Lošinja. Jednak odwołaliśmy bośniacką część urlopu (2 ostatnie dni), a wkrótce również skrócimy pobyt na Korčuli. Zdecydujemy o tym nagle, pojutrze. Rodzina też chce jechać na wakacje, a dla nas to i tak nie jest beztroski wypoczynek, bo cały czas myślimy...
OK, tyle
smętów

Chciałam, nie wdając się w szczegóły, nakreślić sytuację, bo pojutrze rano będziemy w bardzo szybkim tempie zbierać się z Velej Luki.
Wieczór uatrakcyjnia nam kot, który czasami wpada w odwiedziny i zawsze coś "odstawi"

:
Próbuje polować na konika polnego, ale bardzo kiepsko mu idzie

:
W razie czego wkroczylibyśmy do akcji, tak jak kiedyś obroniliśmy (nie mam oczywiście pewności czy skutecznie i na długo) gekona przed kotem w Komižy
Laku noć

(Wiem, że jest wcześnie, ale w Gliwicach niebo takie ciemne, że można iść spać

)