Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wielki spontan małych ludzi, czyli Kanada, Kuba i Usa.

Odkrycie Ameryki – popularne określenie faktu dotarcia Krzysztofa Kolumba do tego kontynentu, w 1492 roku. W rzeczywistości pierwszymi ludźmi, którzy dotarli do kontynentu amerykańskiego, byli członkowie społeczności łowieckich, przybyłych z Azji przez Beringię w czasie zlodowacenia, między 40.000 a 17.000 lat temu. Za pierwszego przedstawiciela cywilizacji europejskiej, który dotarł do Ameryki na początku XI wieku, uznaje się wikinga Leifa Erikssona.
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 14.05.2012 17:31

No i wrócił człek do rzeczywistości. Dobrze mi było za oceanem:). Czas się wziąć za relację, ale skąd ten czas znaleźć :( . Wiem jedno. Muszę tam wrócić w ciągu najbliższych trzech lat!! Nawet elementy chorwackie pod koniec pobytu się pojawiły:).
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 14.05.2012 23:13

No to chyba czas zacząć relację i fotorelację. Cały wyjazd nam się rozjechał przez jedno wydarzenie, więc pewnych planów nie zrealizowaliśmy, pewne spontanicznie doszły i zostały zrealizowane. Wyjazd zaliczam do jak najbardziej udanych, ale myślę, że na podsumowanie przyjdzie czas na koniec relacji. Jak ktoś chętny - zapraszam. Każdy dzień będzie obfitował w zdjęcia, nie wszystkie w jakąś długą treść... Dojdzie też zapewne kilka ciekawych informacji i przemyśleń:)...się filozof znalazł:).

DZIEŃ .1. - 23.IV

"Masakra" - to słowo najczęściej towarzyszyło nam podczas przedwyjazdowego weekendu. Roboczy tydzień mojej żony skończył się w piątek, mój w niedzielę o 23.00, a wylot w poniedziałek z Warszawy, do której to jeszcze musimy się wcześniej dostać. Tak się niefortunnie zdarzyło, że przez cały weekend, byłem poniekąd w pracy. Poniekąd, bo nie do końca była to praca. Moja korporacja była współorganizatorem dużej, dwudniowej imprezy charytatywnej na jeden z domów dziecka w Gliwicach. Niestety, termin imprezy został zaplanowany ok. miesiąc po tym, jak kupiliśmy bilety na samolot. Życie...z drugiej strony sam tego chciałem. Pomysł poniekąd zrodził się podczas rozmowy, w której to brałem aktywny udział, sam się całą imprezą opiekowałem i sam wszystkie tematy z nią związane musiałem ogarniać. Chciałem to mam - tak sobie tłumaczyłem. Najważniejsze jednak, że impreza się udała, a uśmiechów dzieciaków nie sposób zapomnieć:)!!! O godz. 23.00 wycieńczony wróciłem do domu. Żona ogarnęła już wszystko, co mogła. No ale...przecież mnie nie spakuje. Ciuchy - pikuś, ale cała reszta!!! Sprzęt do wapowania, płyty (których i tak nie wziąłem, ale przygotowane były:)), wszelkiej maści ładowarki, dokumenty itp. Pierdoły, ale zeszło z nimi.
Pobudka o 06.30, a ja się kładę o 02.10. Wstałem i tak wcześniej, bo jeszcze trzeba niektóre rzeczy dorzucić, poważyć (6kg w podręcznym, 23kg w głównym, aczkolwiek podczas powrotu przekroczone normy nie były AŻ tak wielkim problemem, ale o tym dalej:)), zastanowić się, czy aby wszystko NA BANK jest w walizkach:).

Obrazek

O 08:50 mieliśmy pociąg z Katowic. Na dworcu informacja o 10-minutowym opóźnieniu...no niby nic takiego, ale mały stresik się pojawił. No przecież samolot nie będzie czekał. Ok. 12.30 pojawiamy się jednak na Okęciu. Małe przetasowanie w bagażach i już ich nie mamy. Kierunek: piwko. Ponad 3h do odlotu, 9,5h lotu, jakąś piankę trzeba przyjąć:)...co też uczyniliśmy, choć 14zł za piwko odstraszało...ważne, że i humorek się poprawił, a i wiadomym jest, że złocisty trunek przyśpiesza przybycie Morfeusza, który to przydałby się podczas tak długiego lotu.
Odprawa przebiegła bez problemów, mimo, iż bałem się o mojego epetka. Szybka wizyta na Duty Free, zakup Jack'a Daniel'sa, którego to jestem fanem i już jesteśmy na pokładzie Boeinga 767. Nie lubię, nie lubię...start jeszcze jako tako, ale lądowanie już mniej...
Standardowe foteczki z pokładu

Obrazek

Przelot nad Islandią był fascynujący. Dopisuję ten kraj do listy wartych obejrzenia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sam lot przebiegł spokojnie. Żonka zasnęła bez problemu, ja - mimo ciut większej ilości płynu przywołującego Morfiego - nie!! Najpierw "prawie" obejrzałem "Hugo i jego wynalazek". Martin Scorsese nie daje ciała. Obejrzałem "prawie", bo na jakieś 10-15 minut przed końcem wyłączyli i puścili jakąś durną komedię romantyczną, której tytułu nawet nie pamiętam. Zresztą historię w niej opisaną już wyrzuciłem z pamięci. Szkoda tylko, że PLL LOT nie inwestuje w projektory i słuchawki. Jakość tragiczna i wizji, i dźwięku.

Lądujemy w Toronto o 21.00 czasu ichniejszego. Lot trwał 10h. Podobno przylecieliśmy ciut za wcześnie i nie było miejsca na lądowanie. Wieczorem lotnisko wydaje się niezbyt duże, ale moje pierwsze wrażenie, to wielka pomyłka. Kontrola przebiegła w miarę spokojnie i szybko, jak na dość dużą ilość pasażerów. Zostaliśmy wcześniej powiadomieni, aby nie iść do Chińczyków. Podobno straszni służbiści. Tak też uczyniliśmy. Mieli rację nasi doradcy. Pewna rodzinka spędziła dość długi czas przy odprawie, zrobiło się nawet dość nerwowo. Po przejściu kontroli granicznej, szliśmy z żoną ok. 15 minut po bagaż, mimo, iż większość tego "spaceru" pokonaliśmy "ekspresowym chodnikiem". Tam zaczął się koszmar. Czekaliśmy ponad 1h na bagaże. Wszystkie pojawiały się na taśmie, ale nie nasze. Sił już było mało, zmęczenie dobijało, a tutaj jeszcze to!! Pojawiły się w końcu, ale mieliśmy pietra, że poleciały w całkiem inne miejsce. Prawdopodobnie za szybko oddaliśmy je w Warszawie. Wyjechały na samym końcu.
Kordon powitalny czekał już na lotnisku od blisko 2h. Bagaże do samochodu i do "domu" w Mississauga. Siły wróciły!!! Jeszcze jakieś 3h gaworzyliśmy przy piwku. Momentu zaśnięcia nie pamiętam:). Po prostu w końcu się Morfi pojawił i mnie zwinął:).
ziutt
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 791
Dołączył(a): 05.09.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziutt » 15.05.2012 00:17

Melduję się i ja :)
Ja podczas pobytu w Toronto (może kiedyś pojawi się relacja) nocowałem w Etobicoke,więc niedaleko.
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 15.05.2012 00:43

No to może odnajdziesz miejsca, w których bywałeś...

DZIEŃ .2. - 24.IV

Nie był potrzebny zbyt długi sen. Pobudka ok.07.00, dogorywanie do 09.00. Trzeba się kiedyś z tego wyra zwlec. Sześciogodzinnej różnicy w czasie nie poczuliśmy. Konkretnie śniadanie z Jackiem D... Zostało nam z podróży, a i zapas domownicy mieli:). Posiadali wiedzę o tym, że lubię...
O tym dniu w sumie mało co więcej mógłbym napisać:). Z Panem Jack'iem zeszło nam od śniadania do 03.00 w nocy. Oczywiście Panów było więcej. Zdarzyła w ten dzień nam się przerwa, którą to wykorzystaliśmy na dwugodzinną drzemkę i godzinny spacer po Mississaudze. Mississauga to "miasteczko", które zamieszkuje tylko 700 000 ludzi. Największe chyba w Kanadzie skupisko Polaków. Wiadomo, polskie sklepy, centra handlowe, bary, kościoły, biura podróży... Mała Polska, dla tych, co uciekli jakiś czas temu. My mieszkaliśmy z dala od centrum Mississaugi, w dzielnicy domków w - jak to moja żona stwierdziła -"typowo niemieckim klimacie". Nie wiem, nie byłem, nie znam się, przez Niemcy przejeżdżałem tylko nad polskie morze, bo szybciej:).
Rodzinka bała się nas wypuścić, bo przecież możemy się zgubić. W sumie fakt, nie byłoby to trudne, bo każdy dom, każda ulica identyczna, a dzielnica ogromna. Nie ulegliśmy namowom i ruszyliśmy przed siebie, nie wiedząc w sumie, gdzie iść, ale wybraliśmy dwa wieżowce za punkt orientacyjny. Gdy opuściliśmy dzielnicą domków, oboje z żoną stwierdziliśmy w tym samym momencie "kurcze, tu jest jak w Tychach":). Już tłumaczę tym, co to w Tychach nie byli. Tychy to miasto położone na południe od Katowic. Bardzo młode, jak na miasto. Na początku było nazywane "hotelem Katowic", tudzież "noclegownią Katowic". Wzięło się to stąd, iż na tych właśnie ziemiach, budowano hotele robotnicze dla osób przyjeżdżających na Śląsk do pracy. Hotele te z czasem zamieniły się w budynki mieszkalne, a wszystkie osiedla w jedno miasto. Mississauga, przynajmniej ta oglądana w ten dzień część, wyglądała bardzo podobnie. Większość ulic, podobnie jak w NY, przecinają się pod kontem prostym, tworząc krzyżówkę. Co jakiś czas wybijał się osamotiony, ewentualnie w parze, wieżowiec, pomiędzy którymi były puste przestrzenie i gdzieniegdzie market. Całe Tychy:). Tylko proszę tych z Tych(ów), aby nie zakrzyczeli mnie, że to nieprawda. Jakoś tak mi się skojarzyło:).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W oddali centrum Mississaugi. Na początku myślałem, że to Toronto, ale ono jest z drugiej strony:).
Obrazek

Obrazek



Po powrocie ze spaceru znowu zasiedliśmy do biesiady przy Jack'u D. Polska gościnność po obu stronach stołu:)!!!! Podczas wieczorno-nocnych rozmów zrodził się niecny plan, który to wywrócił do góry nogami cały nasz wyjazd...ale o tym w odpowiednim czasie.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 15.05.2012 11:27

Ale się ubawilam - fajnie piszesz, z humorem i dystansem do rzeczywistości - szczególnie tej biurokratycznej ;) :)

No i teraz przynajmniej wiem, jak Tychy wyglądają :lol:


No a przede wszystkim - widzę, że w dobrym momencie trafiłam na Twoją relację - z wielkiej niewiadomej od razu przeszłam do akcji właściwej ;)

Pozdrawiam
:)
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 15.05.2012 17:03

A to cieszę się, że moje wynurzenia (nie mylić z wynaturzeniami:)) Ci się podobają. Do Tychów zapraszam na pyszną chińszczyznę:).

Kolejne dni będą już zaopatrzone w ciekawsze fotki i informacje:).
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14802
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 15.05.2012 18:51

Myślałam, że do Skandynawii polecimy, ale Kanada to tyż piknie :D

Fajnie się czyta :D
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 16.05.2012 14:41

maslinka napisał(a):Myślałam, że do Skandynawii polecimy, ale Kanada to tyż piknie :D

Fajnie się czyta :D


Co się odwlecze.... :lol:
viltob08
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1330
Dołączył(a): 09.05.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) viltob08 » 17.05.2012 16:00

Siadam i ja, może nie w pierwszym rzędzie, ale w kolejnym i na podwyższeniu ( żeby było lepiej widać ) :D
kamil1929
Cromaniak
Posty: 826
Dołączył(a): 27.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) kamil1929 » 17.05.2012 16:54

No wreszcie ...jestem :wink: widze ze wyladowales w Kanadzie,super...
Piotr.H
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 146
Dołączył(a): 11.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Piotr.H » 17.05.2012 23:29

Dołączam się do grona wielbicieli dobrych opowieści. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. :D
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 18.05.2012 22:19

DZIEŃ .3. - 25.IV

Ten dzień postanowiliśmy poświęcić na sprawy organizacyjno-logistyczne i częściowe, bardzo krótkie zwiedzanie Toronto z samochodu. Najpierw wypożyczalnia samochodów. Zostały nam do wyboru VW Golf i Ford Focus. Patriotyzm europejski się włączył, a ponadto Golf to był mój drugi samochód, zaraz po kaszlaku, więc bierzemy Golfa, który od razu dostaje imię Adolf. Fordzik kusił, bo miał Siriusa i zestaw Sony, no ale...nie teraz:). Nic większego nie jest nam potrzebne, a Adolf i tak miał 2,5l silnik. Tam nie ma po prostu mniejszych. Dla mnie to mała paranoja. Maskymalna prędkość na autostradzie w Kanadzie to 100 km/h, a w USA 65 mil/h (ok. 105 km/h). Przekroczysz człowieku prędkość i Cię złapią - masz przechlapane, a jak pojedziesz 150 km/h, to masz przesr...., ale o tym więcej w relacji z kolejnego dnia:). Oczywiście Adolf ma automatyczną skrzynię biegów. Jeszcze nie miałem przyjemności, ale nie było źle. Kwestia przyzwyczajenia, które przyszło szybko. Lewa noga za okno:). Gorzej z sygnalizacją na skrzyżowaniach, która jest umieszczona za skrzyżowaniem. Kilka razy hamowałem w ostatniej chwili, ale...dałem radę:).

Obrazek

Obrazek

Pierwsza kawka w Starbucksie - kawa cienka jak barszcz. Ta kawa, która miała być pyszna...ta, o której sami piszą "najlepsza kawa na świecie"...no ja Was proszę...spaczony gust. Dobrej kawy to tam nie potrafią zrobić, ale podczas tego wyjazdu udało mi się pić genialną kawę, przegenialną, a gdzie, to napiszę później. Ruszamy na podbój Toronto. Na początek wizyta nad jeziorem Ontario, na samym początku Toronto. Jezioro, którego drugiego brzegu nie uświadczysz, przynajmniej w Toronto. Będzie nam ono towarzyszyło przez kolejne dni przez blisko 300km będziemy je mieli po prawej stronie. Jest po prostu wielkie, aczkolwiek najmniejsze w pięciu Wielkich Jezior Ameryki Północnej, choć ma powierzchnię blisko 20 000 km2.

Obrazek

Obrazek

Po króciutkim "łypnięciu ślepiem", ruszamy do jednej z nastarszych i najdroższych dzielnic Toronto - Beaches. Po raz pierwszy mijamy ciut bliżej główną atrakcję Toronto, czyli CN Tower, które to odwiedzimy dopiero pod sam koniec pobytu za oceanem...z zapartym tchem.

Obrazek

Docieramy do Beaches. Stara zabudowa, stare uliczki, tramwaj...fajny klimacik...plus cholernie drogi domy:).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem kierunek Downtown. Kilka słów z innej beczki. Jadąc obwodnicą Toronto, patrząc na to miasto, słowo "brzydko" padało często. Te wszystkie drapacze są w większości przypadków szpetne, szare i wyglądające na puste. Niczym Kozubnik. Jeżeli ktoś był w Kozubniku - wie, co mam na myśli. Zmieniłem później zdanie, ale na pierwszy rzut - straszne. Dowiedziałem się później, że w starszych drapaczach (budowa z lat 60-tych) żyją przeróżne narodowości, mniejsza o to, jakie, które kompletnie nie potrafią "mieszkać" po ludzku. Nie dbają o porządek, o czystość. W oknach brak firan, żaluzji, rolet. Czasem wisi szmata, czasem jakaś flaga, do środka lepiej nie wchodzić z uwagi na smród i np. fekalia na korytarzach. W Kanadzie żyją ludzie ze 122 krajów. Kanada cały czas poszukuję osób, które chciałyby tam zamieszkać. Na ulicach są dziesiątki billboardów zachęcających do imigracji. Nie mają po prostu rąk do pracy...do emerytury wcześniejszych pokoleń. Mimo, iż kryzys również dopadł Kanadę - ludzi brak. Wracając...te nowsze, droższe drapacze wyglądają o wiele lepiej. Samo Downtown tłoczne, wiadomo, nie może być inaczej, skoro żyje tam bodajże 6 mln ludzi...ba, każdy ma samochód i nie rusza się z domu inaczej, niż samochodem. Przejeżdżamy min. Dundas Square i Yonge Street, do niedawna najdłuższą ulic na świecie. Jej długość to 1896km !!!!!!!!! Co prawda, od pewnego czasu, po 62 km nie nazywa się już Yonge Street, tylko zaczyna się Highway 11, ale...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak pisałem wcześniej, jeśli chodzi o zwiedzanie, to w ten dzień bardziej była to przejażdżka po Toronto.

Jest już późno i "głodno". Nie ma już szans na głębsze zapoznanie się z Downtown. Przyjdzie jeszcze na to czas. Lądujemy w "sushiarni":). No miodzio. Za 17$ wybierasz, co chcesz, nie ważne, ile i jesz. Stół suto zastawiliśmy, do tego kilka flakoników sake. Niebo w gębie, doborowe towarzystwo...co chcieć więcej. Tygrysy zadowolone. Oboje z żoną jesteśmy fanami sushi, objedliśmy się strasznie. Za 17$ taki wypas:). Mało tego, w restauracji panuje zasada, że jeżeli nie zjesz tego, co zamówiłeś, musisz zapłacić za wszystko, co zamówiłeś, mimo, iż czegoś nie zjadłeś. Tak więc wyobraźcie sobie, jak wyglądał stół:). Menu było ogromne, więc musieliśmy wszystkie praktycznie spróbować. No jakżeby inaczej:)....wszystko zpałaszowaliśmy. To było najlepsze sushi, jakie w życiu jadłem. PYSZNOŚCI!!!!!

Obrazek
Niektórzy tak przechodzą przez 4 pasy:). Narzeczona kuzyna jest u siebie, więc stwierdziliśmy, że nie ma zagrożenia:).

Obrazek
A oto sushiarnia

Obrazek


Wybaczcie do tej pory za fotki itp. Jakoś nie było mi po drodze z aparatem. W ogóle raczej zdolności brak. Kurcze, zaliczyłem nawet jakiś kurs, czegoś się tam nauczyłem, ale zastosowanie w praktyce jakoś nie bardzo mi leżało przez cały wyjazd. Po prostu trzaskałem:). Niektóre jako tako wyszły, ale to potem. BTW, da mi ktoś cholera przepis na fajne foty robione nocą???? Masakra jak dla mnie:).

Na tym skończył się ten spokojny dzień. Powrót do domu i przygotowania do jutrzejszej pierwszej wyprawy.

Kolejne dni będą obfitować w ciekawsze informacje, akcje, zdjęcia.
Basiulinek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4400
Dołączył(a): 10.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Basiulinek » 18.05.2012 22:31

No to poczekamy....
Ale juz teraz jest ciekawie :)
Piotr.H
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 146
Dołączył(a): 11.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Piotr.H » 19.05.2012 01:09

Czekam i Ja :D
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1376
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 19.05.2012 23:32

MRK,

Ciekawa relacja ... bardzo fajnie piszesz, z licznymi 'zboczeniami' na tematy poboczne, okraszone własnymi refleksjami ... chce się czekać na kolejny odcinek :) ... tak trzymać ... Toronto to nie siódmy cud świata, więc zdjęciami się nie martw, co mają oddawać oddają :) ...

Kiedy piszesz o Yonge St to przywodzisz mi na myśl skojarzenie muzyczne z twoją gitarą (to znaczy chyba twoją, bo było o tym w innym wątku, ale mam nadzieję, że dobrze połączyłem fakty 8) ) ... a mianowicie, kiedy w 1992 odwiedzaliśmy Toronto i podobnie jak Wy zwiedzalismy autem Yonge St, w radiu leciał kawałek, który bardzo mnie zafascynował ... dopiero potem doszedłem do tego, że to Steva Vai tak ładnie grał ... a grał dokładnie to :D :D http://www.youtube.com/watch?v=aWE5c3V4obM&feature=related

I na koniec ... piszesz o zachęcaniu do imigracji ... jak tam z workiem :roll: :?: ... chodzą słuchy, że south of the border bida z nędzą, bezrobocie, krizis i redukcje ... a jak w socjalistycznej Kanadzie :?:

Pozdrawiam,

PAP
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Północna



cron
Wielki spontan małych ludzi, czyli Kanada, Kuba i Usa. - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone