Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 04.12.2010 19:57

"Wcale nie taka mała - Mała Wysoka"

Po dobrze przespanej nocy i słodkim, energetycznym śniadaniu (Nutella smakuje wyśmienicie :)) podjechaliśmy autem do Tatranskich Zrub (taka mała wioseczka za Smokovcami przy Drodze Wolności - Cesta Svobody). Przed wyruszeniem w drogę musieliśmy skrobać szron z szyb. Noc była mroźna. Ujemna temperatura utrzymywała się przez cały poranek. W Zrubach mieliśmy mały kłopot ze znalezieniem miejsca na zaparkowanie wozu (jeden mały parking). Udało się, bo akurat ktoś inny wyjeżdżał...Czasami ma się to szczęście...:)

Ja żałowałem tylko, że dojechaliśmy do Zrub ciut za późno, by sfotografować wschód słońca nad Spiszem i Niżnymi Tatrami. Ale, z drugiej strony wschodzące słońce pięknie oświetlało zbocze Sławkowskiego i wiatrołomy pod nim. Bardzo mi się ten widok podobał :).

Obrazek
Start - Tatrzańskie Zruby

Wschód słońca:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po wejściu w strefę lasu widoki się skończyły :(. W dobrym tempie (głównie dlatego, bo było zimno) doszliśmy pod remontowany Dom Śląski (Slezsky Dom) nad Wielickim Stawem. Wiele osób mówi, że to najbrzydsze schronisko w Tatrach. Chyba coś w tym jest i nietrudno zgodzić się z tą opinią - jego bryła nikomu z nas się nie spodobała. Taki "koszmarek"...w zasadzie, to raczej hotel niż schronisko górskie (z tego, co wiem ze strony internetowej, ceny noclegów też raczej "hotelowe" niż schroniskowe).

Obrazek
Pierwszy górski widok :)

Nad Wielickim Stawem:
Obrazek

Obrazek
...z widokiem na hotel

Obrazek
Wodospad nad Stawem
Obrazek

W okolicy hotelu spotkaliśmy pierwszych tego dnia turystów. Część tak jak my poszła w stronę Polskiego Grzebienia. Po drodze podziwialiśmy pięknie odbijające się szczyty na tafli lodu pokrywającej staw czy też na wodzie :).

Gra: odbicie - światło - woda - góry:
Obrazek

Obrazek

Nieco wyżej spadająca ze skał woda ślicznie zamarzła na roślinkach tworząc ciekawe kształty...

Rzeźbione przez lód:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

A ciut dalej trafiliśmy na stado kozic (4 sztuki) :). Pomykały sobie po zboczu...i je wypatrzyłem :). Paweł nawet zaczął żartobliwie nazywać mnie "traperem", bo po raz kolejny "wytropiłem" te zwierzątka :). Kozice towarzyszyły nam w wędrówce - oczywiście w bezpiecznej odległości, ale poruszały się w podobnym kierunku :). Po śladach na śniegu widzieliśmy, że często zapuszczają się w tamten teren.

Kozice - jak nie liczyć - 4 sztuki :)
Obrazek

Obrazek

Z czasem zrobiło się też cieplej. Piękna, jesienna pogoda...i tylko szczyty np. Gerlach lekko okryte śniegiem świadczyły o tym, że jest październik. Były też bardzo krótkie fragmenty po śniegu w zacienionych miejscach :). Górska, bajkowa sceneria. Człowiek przystawał to tu, to tam, rozglądał się i starał się to wszystko uchwycić na zdjęciu...i dobrze, że nie musieliśmy się spieszyć :). Tym bardziej, że wiedzieliśmy, że zaczynał się najtrudniejszy fragment szlaku.

W drodze na Przełęcz:
Obrazek
Wiola i Paweł nie ociągają się...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Postrzępione Tatry (pewnie Gerlach)

Obrazek
Oto on - "najwyższy" we własnej osobie :)

Obrazek

Obrazek
Wiola - w tle Przełęcz

Obrazek
Długi Staw

Tuż przed Przełęczą pojawiły się pierwsze łańcuchy. Gdzieś mam (a raczej miałem) zakodowane w głowie, że jak są łańcuchy, to musi być trudno. W istocie tak nie jest, bo łańcuchy pomagają :). Truizm...ale, powoli i ja przekonuję się do tej teorii :).

Na łańcuchach:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na Polskim Grzebieniu (2200m) zrobiliśmy odpoczynek. A widok z przełęczy zrobił na nas wrażenie - jak na dłoni mieliśmy Wysoką, Rysy, Orlą Perć, Gerlacha, Tatry Bielskie (w tym takie trzy charakterystyczne szczyty - Murań, Hawrań, Płaczliwa Skała)...Pięknie :). W zasięgu wzroku był też i cel naszej wyprawy - Mała Wysoka.

Oprócz nas przystanek na przełęczy zrobiła para z Polski. Trochę z nimi pogadaliśmy. Podziwialiśmy ich, bo oni wystartowali w nocy gdzieś z okolic Pienin i tego samego dnia musieli wracać J. Ale, dla takich widoków, jakie były tego dnia, zarwana nocka była niewielką ceną :). Dostałem też telefon od "zawodowca" (Kamil pozdrav dla Ciebie...). Porozmawialiśmy chwilkę i wymieniliśmy kilka górskich spostrzeżeń :).

Na przełęczy:
Obrazek

Obrazek
Wysoka, Rysy i daleko, daleko Świnica

Obrazek

Obrazek
Staroleśny Szczyt i Sławkowski Szczyt

Obrazek

Obrazek
Wiola

Obrazek
Zmarzły Staw

Na szczyt prowadzi żółty szlak - początek podejścia był po dużych kamieniach. Były miejsca z łańcuchami...ten odcinek był krótki. Po nim zaczęło się mozolne zdobywanie góry po piargu - niezbyt przyjemne, bo łatwo można było się poślizgnąć. W dodatku, w takim terenie każdy sam ustala, którą ścieżką wchodzi...Szczyt zdobywamy ok. godz. 11. Czas podejścia mieliśmy lepszy niż ten ze znaku :). A przecież wcale nie goniliśmy...spokojnie, z przerwami na zdjęcia podchodziliśmy do góry.

W drodze na szczyt:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Robert na kolejnym łańcuchu...

Obrazek
Nieładnie palcem pokazywać :)

Obrazek
Wiola

Obrazek
...i tu też Wiola

Na szczycie Małej Wysokiej (Vychodna Vysoka - 2429m) oprócz nas nie było prawie nikogo. Trafiliśmy na dobry moment. Zajęliśmy sobie miejsca na skałkach i wygodnie wygrzewaliśmy się. Zrobiliśmy sobie lunch :). Podziwialiśmy prześliczną tatrzańską panoramę. Ze szczytu widać oprócz wspomnianych w/w miejsc także Łomnicę, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, Sławkowski i przepiękną Dolinę Staroleśną ze schroniskiem Zbójnicka Chata i licznymi oczkami wodnymi. Niewątpliwie, widok z Małej Wysokiej należy do jednego z najładniejszych w Tatrach Wysokich :). Byliśmy zachwyceni. Dla takich widoków chodzi się po górach :). Aż nie chciało się nam schodzić. Przesiedzieliśmy na szczycie dobre dwie godziny. Pogadaliśmy też z jednym gościem z Polski. Przez te dwie godziny przez szczyt przewinęło się kilka osób...

Obrazek
Zdobywcy Małej Wysokiej, od lewej: Robert, Paweł Wiola

Obrazek
Nasza trójka - inna kolejność

Widoki ze szczytu:
Obrazek
Dolina Staroleśna

Obrazek
Dolina Staroleśna a nad nią Łomnica, Durny Szczyt, Baranie Rogi
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Tatry Bielskie od lewej: Murań, Hawrań, Płaczliwa Skała

Obrazek
Hawrań i Płaczliwa Skała

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Orla Perć i Rysy

Obrazek
Wysoka i Rysy

Obrazek
...i po raz drugi :)

Obrazek
...do trzech razy sztuka :)

Obrazek
Gerlach

Obrazek

Obrazek
Zbliżenie na Tatry Zachodnie

Obrazek
To, co widać z Małej Wysokiej...

Obrazek
Robert i Tatry Wysokie

Obrazek
Wiola

Obrazek
...razem :)

Zejście odbywało się tą samą trasą...nie śpieszyliśmy się wcale. Daliśmy naszym oczom cieszyć się widokami :). Piękna jesień i aż trudno, ba bardzo trudno było uwierzyć, że miesiąc wcześniej zmagaliśmy się z górami w zimowych warunkach. Przewrotna bywa aura...

W drodze powrotnej:
Obrazek
Mała Wysoka...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Wielicki Staw

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Sławkowski Szczyt

Przy Śląskim zrobiliśmy sobie tradycyjny postój na "browarka". Co prawda, hotel był zamknięty - coś tam remontowali, budowali, ale obok stoi "barak" (o dziwo, w którym palili w kominku), w którym można posiedzieć i dostać coś do jedzenia czy picia. My woleliśmy posiedzieć na zewnątrz. Sącząc chmielowy trunek spoglądaliśmy na Tatry - m.in. na Małą Wysoką - widać maleńką kopułę zdobytego przez nas tego dnia szczytu :).

Obrazek
Prawie zachód słońca nad Niżnymi Tatrami

Na parking dotarliśmy ok. 16. Tym razem poszczęściło się jakiemuś Czechowi. Zajął on nasze miejsce na skromnym parkingu :). Na kwaterze posiedzieliśmy ponownie przed TV przy remiku i rozważaniach na różne tematy egzystencjalne. Wieczorem przyszedł do nas inny lokator = Czech. Pogadaliśmy sobie z nim na górskie tematy. Sympatyczny gość. Trochę z nami posiedział. Gdy opróżniliśmy zapas %-ów, poszliśmy spać. Następny dzień był przed nami i następna górka..
Ostatnio edytowano 01.03.2012 12:44 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 04.12.2010 20:31

Świetna wycieczka, rewelacyjna pogoda, wspaniałe widoki :idea:

Trasa jest nam znana, ale pokonywaliśmy ją w znacząco innych warunkach :roll: , dlatego nie próbowaliśmy nawet wejść na szczyt, po przykryciu Tatr wczesnym śniegiem nikt tam nie poszedł..... A drugiej okazji już nie było.

A i dolny odcinek trasy wyglądał zupełnie inaczej, wtedy jeszcze rósł tam gęsty las :roll:

Polski Grzebień w połowie września 2003...... łańcuchów nie było widać :wink:

Obrazek
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.12.2010 20:37

Gratulujemy ViolRoby takich wycieczek :lol: Pozdrówcie od nas te góry skaliste :wink: :lol:
Pozdrav
Nata i Slapol
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 12.12.2010 19:15

Sławkowski Szczyt

I znów dzień zaczął się wg stałego schematu - pobudka, energetyczne śniadanie i na szlak. Paweł ponownie musiał skrobać szyby. Noc była mroźna. Może nawet bardziej niż poprzednia...

Tym razem udaliśmy się do Starego Smokovca - największej miejscowości ze wszystkich Smokovców (jest jeszcze Górny, Dolny czy też Nowy Smokovec) i chyba najładniejszej. Miasteczko ma klimat niemieckiego kurortu - przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Taki typ budownictwa...Auto zostawiliśmy na płatnym parkingu (coś ok. 5 E za cały dzień. Oj, cenią się cenią bracia Słowacy :() i zaczęliśmy szukać szlaku prowadzącego na cel naszej wycieczki - Sławkowski Szczyt.

Stary Smokovec:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Góra widoczna jest z Drogi Wolności (trasa łącząca Štrbskie Pleso z Tatrzańską Łomnicą) - dostojnie góruje nad Smokovcami i wydaje się być niemal "łagodna" i łatwa do "oswojenia" (czyt. wejścia) :). Z drugiej strony, przed wyjazdem słyszeliśmy od jednej z naszych znajomych, że szlak na Sławkowski to...najnudniejszy szlak w Tatrach. Niezrażeni, sami chcieliśmy się przekonać o prawdziwości tych słów i wyrobić własne zdanie na ten temat...

Bez problemu odnaleźliśmy niebieski szlak prowadzący na Sławkowski (Jak coś, to trzeba kierować się na kościół...) - 5 godzin :). Taki czas rzadko się widuje...czekał nas tego dnia bardzo długi marsz :twisted:. I od razu narzuciliśmy dobre tempo. Nie to, że czas nas gonił, ale dlatego, że było po prostu bardzo zimno i musieliśmy się rozgrzać. Zęby dosłownie szczękały :(. Brrr...

Obrazek
Daleko od szczytu...bardzo nawet daleko :)

Obrazek
Bliżej...

Początek szlaku nie był szczególnie widokowy - wiódł przez las (o dziwo, gdzieniegdzie jeszcze trochę lasu w słowackich Tatrach się ostało). Czasami tylko mieliśmy ładny widok na Tatry Niżne schowane we mgle.

Poranek w Tatrach:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Pachnie jesienią...

Obrazek
..i Pani Jesień w Tatrach

Dopiero, gdy doszliśmy do punktu widokowego na 1550m. ukazał się nam widok m.in. na Łomnicę :) - drugi co do wysokości szczyt w Tatrach (2634m). Jej potężne ściany zrobiły na nas spore wrażenie. Ten punkt widokowy to była platforma widokowa na krawędzi Sławkowskiego Grzebienia nazywana "Maksymilianką" na cześć Maximiliana Weisza, który w latach 1901-1908 w znacznej części własnym kosztem wybudował szlak turystyczny na szczyt.

Pierwsze spojrzenie na Łomnicę:
Obrazek

Obrazek
...i w zbliżeniu :)

Obrazek

Obrazek
Bradavica (Staroleśny Szczyt)

Obrazek
Wiola studiuje tablicę...

Widok na Łomnicę towarzyszył nam w sumie do samego końca wycieczki...Spoglądaliśmy też na Niżne Tatry - szczyty wystające z chmur a doliny pod nimi wciąż były schowane pod chmurzastą powłoką :). Bardzo ładnie to wyglądało...Próbowaliśmy też znaleźć Ďumbiera, ale to się nam chyba nie udało...bo za niego braliśmy taką dość wysoką górę z krzyżem położoną niemal na prosto od nas. Później z Pawłem po analizie mapy stwierdziliśmy, że to raczej nie mógł być najwyższy szczyt Niżnych Tatr.

Na trasie:
Obrazek
W stronę Królewskiego Nosa

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ikar...

Obrazek
Spojrzenie na Smokovce

Po szlaku oprócz nas poruszało się trochę osób...ale żadne kolejki się nie tworzyły :). Pogoda dopisywała. Poranny chłód ustąpił przyjemnej temperaturze, w której spacer po górach był samą radością :). Oczy dalej napawały się pięknymi widokami - groził nam prawdziwy wytrzeszcz oczu :). Im wyżej, tym lepszy widok na Tatry a także na tatrzańskie doliny :).

Znów trafiliśmy na kozicę. Tym razem, to Paweł ją wypatrzył. Pewnie, gdybyśmy wszyscy szli równym tempem, to kozica nie zostałaby wypatrzona. A tak, Paweł oglądał się za nami i dojrzał tatrzańskie żyjątko między skałami.

Kozica:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mieliśmy nadzieję, że zdjęcie z kozicą da nam trochę punktów w cro-maniackim konkursie. Co by nie mówić, to trudno "ustrzelić" kozicę...a ta nam pięknie pozowała :).

Do Królewskiego Nosa (Kralovsky Nos - 2273m) szlak prowadził po głazach - bez żadnych trudności technicznych. Trochę trudniej mieliśmy od Królewskiego Nosa. Najpierw trochę pogubiliśmy się wśród skał i trafiliśmy na zmrożony śnieg. To był dość niebezpieczny odcinek trawersu w takich warunkach. A potem musieliśmy iść po piargu. O ile przy podejściu nie stanowiło to problemu, to przy zejściu było już gorzej...Sama końcówka podejścia, to spacer po dużych głazach.

Pierwsze widoki na Staroleśną Dolinę:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Jeden ze stawów...

Obrazek
...i w stronę gór wysokich.

Obrazek
...zacienionych, zimowych :)

Na szczycie (2452m) zameldowaliśmy się ok. południa. Mieliśmy dobre tempo, zważywszy na wszystkie przerwy na fotografowanie :). Ludzi było trochę, ale Sławkowski jest dość "rozłożysty" w przeciwieństwie np. do Koprowego, więc dla każdego było wygodne miejsce :).

W dalekiej przeszłości Sławkowski Szczyt był uważany za najwyższy szczyt w Tatrach. Twierdzono też, że szczyt miał rozpaść się 9 sierpnia 1662 podczas trzęsienia ziemi, przez co wierzchołek straciłby ok. 300 m. Śladem obrywów skalnych miały być rumowiska na stokach góry. Hipoteza ta nie została jednak potwierdzona przez badania naukowe.

Panorama widokowa ze Sławkowskiego Szczytu "powaliła" nas - szczególnie dobrze prezentowała się Dolina Staroleśna (Velka Studena Dolina) i jej otoczenie z niemal wszystkimi licznymi Staroleśnymi Stawami (najliczniejsza w całych Tatrach grupa stawów w jednej dolinie).

Widoczne były również szczyty Tatr Wysokich - m.in. Gerlach, Wysoka, zdobyta dzień wcześniej Mała Wysoka, Rysy, Orla Perć, Świnica, Lodowy Szczyt, Baranie Rogi, Łomnica...i po drugiej stronie Niżne Tatry :). Chyba tylko Krywania brakowałoby w tym spisie...

Widoki ze szczytu:
Obrazek
Staroleśny Szczyt (na pierwszym planie), w tle Mała Wysoka

Obrazek
A tu pewnie Świnica, Zawrat i Kozi Wierch

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Jak zawsze niepozorny Gerlach

Obrazek
Gerlach, Staroleśny Szczyt...

Obrazek
Wysoka i Rysy

Obrazek
Lodowy Szczyt

Obrazek
Zoomowanie na Tatry Zachodnie

Obrazek
Królowa Beskidów - Babia Góra

Staroleśna Dolina:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Jaworowe Szczyty: od lewej - Mały, Pośredni, Wielki...w dole Zmarzły Staw Staroleśny

Obrazek

Obrazek
Staroleśne Stawy

Obrazek

Obrazek
Zbójnickie schronisko (Zbojnicka Chata)

Obrazek
Wiola
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Robert
Obrazek

Obrazek
Razem

Obrazek
...i co my tu widzimy?

Na Sławkowskim spędziliśmy około dwóch godzin. Wypoczywaliśmy, zjedliśmy kanapki, porobiliśmy zdjęcia. Trzech Słowaków poprosiło mnie o zrobienie im wspólnego zdjęcia. Po pierwszym poprosili o drugie = to ja im odpowiedziałem, że zrobię im trzecie, żeby każdy miał po jednym :). Śmialiśmy się wszyscy z tego dobrych kilka minut...

Jak wspomniałem wyżej zejście ze Sławkowskiego nie było już tak przyjemne. Po pierwsze, piarg obsuwał się spod nóg i łatwo było wywinąć "orzełka" - co prawda nie groziło to spadnięciem w przepaść, ale wiadomo żaden upadek przyjemny nie jest. Po drugie, w niższej partii za Królewskim Nosem szlak łatwo było zgubić. I tak, raz "uratowałem" dwóch turystów, którzy szli przed nami. Zeszli niżej po kamieniach, gdzie nie było szlaku - ja szedłem za nimi i w pewnym momencie zobaczyłem oznaczenie szlaku na skale po przekątnej w dość dużej odległości ode mnie. Krzyknąłem do nich i zawróciliśmy. Kto wie, gdzie by zawędrowali, gdybyśmy szli dalej od nich...ale trochę dalej, to ja się zapędziłem i Wiola musiała wskazać mi właściwy szlak.

Obserwowaliśmy też kolejkę wjeżdżającą na Łomnicę...i w naszych głowach zrodził się pomysł skorzystania z jej usług dnia następnego :). Dlatego po zejściu na dół podjechaliśmy na mały rekonesans do Łomnicy. Spojrzeliśmy na rozkład jazdy, cennik i stwierdziliśmy, że na kwaterze przedyskutujemy, co zrobić z ostatnim dniem na Słowacji.

Obrazek
Łomnicka kolejka
Obrazek

Teoria naszej znajomej, że szlak na Sławkowski jest najnudniejszy nie znajdywał wg nas pokrycia w rzeczywistości. Ale, o gustach się nie dyskutuje...ja ten szlak mogę śmiało polecić każdemu, kto ma dobrą kondycję i chciałby podziwiać tatrzańskie krajobrazy :). Naprawdę, jest na co popatrzeć :).

Wieczór spędzaliśmy tradycyjnie na sali telewizyjnej...kuchnia została opanowana przez "hordę" Hunów :). Spora grupa Węgrów zajęła pokoje obok nas. Na chwilkę zajrzał do nas Czech...a my debatowaliśmy, co robić w sobotę. Wiola i Paweł optowali za Łomnicą, a ja za Niżnymi Tatrami. Uważałem, że na Łomnicę mamy czas i nie chcę się czuć jak niemiecki emeryt. Ale, zostałem przegłosowany i w końcu sam przekonałem się do tego pomysłu. Bo skoro taka pewna pogoda, to widok z Łomnicy musi być powalający...a słyszeliśmy o przypadkach, że ludzie wjeżdżali w zupełne mleko i nie mieli żadnych widoków. A ze względu na cenę (wszystkie 4 przejazdy kosztują ponad 30E - wcale nie mały wydatek) trzeba mieć pewność co do pogody...Poza tym, nie mieliśmy do dyspozycji całego dnia, bo popołudniu musieliśmy być już w Bielsku.

Plan na sobotę został więc ustalony. Mogliśmy iść spać...

PS Nata, Sławek, przy najbliższej okazji pozdrowimy jakieś - mam nadzieję, że nie byle jakie postrzępione góry od Was...

PS Kulki...pogoda często bywa zmienna i zdradliwa w górach. Nas zima zaskoczyła we wrześniu, miesiąc później było po prostu prześlicznie i tak jesiennie. Fajnie, że zaglądacie i czytacie...:). Zapraszamy na kolejny odcinek.
Ostatnio edytowano 01.03.2012 12:47 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 13.12.2010 11:26

Pewnie, że zaglądamy, czytamy i oglądamy do tego podziwiamy i przeżywamy jeszcze raz dzięki Wam. Rozbudziłeś we mnie nostalgiczną tęsknotę za tatrzańskimi widokami. Widoki dech zapierają a kozica co Wam tak cudownie pozowała rzeczywiście jest bardzo rzadkim widokiem w Tatrach. Myśmy jej na tatrzańskich szlakach nigdy nie spotkali.

Pozdrawiam
Lidia
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 27.12.2010 19:30

Kto kombinuje, na Łomnicę nie wjeżdża :(

Po kolejnej dobrze przespanej nocy z samego rana do Tatrzańskiej Łomnicy. Z Novej Lesnej to rzut beretem - tylko kilka kilometrów. Podjechaliśmy pod budkę parkingowego, opłaciliśmy parking i…coś mnie tknęło, by zapytać gościa, czy dużo ludzi jest już przy kolejce. Niestety, okazało się, że ludzi jest już trochę a co ważniejsze dla nas, wszystkie bilety do 14.00 były już wykupione/ zarezerwowane :(. Była jedynie możliwość podjazdu do Skalnatego Plesa (stacja pośrednia)...niestety, taka opcja nam nie pasowała. Zrobiliśmy odwrót (opłata za parking została zwrócona).

Zastanawialiśmy się, co dalej - Niżne Tatry? Velky Choč? Wysłałem sms do Mariusza - Interseal. Po chwili dostałem odpowiedź, że na Chocza idzie się przynajmniej 3 godziny. Nie mieliśmy tyle czasu. Czyżby ten dzień miałby być zupełnie do bani? Musieliśmy naprędce znaleźć jakiś plan awaryjny.

Obrazek
Pożegnanie z Krywaniem

W końcu zdecydowaliśmy się podjechać do Jasnej - miejscowości leżącej w Niżnych Tatrach (pewnie doskonale znanej naszym, forumowym "taternikom"). Mieliśmy nadzieję, że może wjedziemy kolejkę na Chopoka. Z drogi Paweł widział poruszające się krzesełka - dobry znak :). Samochód zostawiliśmy na parkingu. Zrobiliśmy mały rekonesans. I co? Paweł miał chyba zwidy. Żadna kolejka nie kursuje :(. Wszystko zamknięte na cztery spusty. Pięknie - wkurzyliśmy się, no bo, co tu robić? Zaproponowałem, żebyśmy weszli na pobliskiego Ostredoka - platformę widokową. Może z góry coś więcej zobaczymy...

Dojście do platformy zajęło nam kilka minut. Trafiliśmy na jakąś ekipę telewizyjną. Pewnie kręcili reportaż o Niżnych Tatrach. Z platformy podziwialiśmy widok na Chopoka, którego mieliśmy jak na dłoni, Ďumbier był nieco w oddali, ale też widoczny. Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że ze Sławkowskiego braliśmy za niego inną górkę z krzyżem. Widoczny był też kawałek grani Tatr Zachodnich. I...ujrzeliśmy przesuwające się krzesełka wyciągu. Paweł nie miał przewidzeń. Kolejka faktycznie kursowała - wkurzyliśmy się, bo znów sporo czasu zmarnowaliśmy :(.

Obrazek
Niżne Tatry - Zakluky, Bor

Obrazek

Obrazek
Ďumbier

I zasuwaliśmy pod wyciąg...kolejka kursowała, ale tak co pół godziny. Nie mieliśmy biletów a przy wyciągu ich kupić nie mogliśmy :(. Mają Słowacy swoje zasady - od kogoś usłyszałem, że bilety można nabyć "na dole". Wiola widziała budki z "ticketami" blisko parkingu. To polecieliśmy na dół...i co? To nie tam - to gdzie do jasnej...w Jasnej można kupić te bilety? :evil: Wróciliśmy pod wyciąg i tam dopiero uzyskaliśmy dokładne informacje, że bilety sprzedawane są w baraku nieco poniżej - czy to problem dać jakąś tabliczkę? Koniec końców kupiliśmy bilety - 10E (przejazd w dwie strony, wg mnie cena dość wysoka), ale można dojechać jedynie do Lukovej (1670m) pod Chopokiem.

Gdy dojechaliśmy, niemal pobiegliśmy w górę szlakiem w kierunku Chopoka. Chcieliśmy mieć jak najlepszy widok na Tatry. Nie wiem, ale wydaje mi się, że podeszliśmy prawie pod sam szczyt. Gdyby nie zawirowania z wyciągiem, to Tatry podziwialibyśmy z Chopoka. Ale, z tego punktu, gdzie doszliśmy, całe niemal Tatry mieliśmy jak na dłoni - Zachodnie, Wysokie. Pięknie widoki...zrobiliśmy kilka zdjęć i niestety musieliśmy zjeżdżać na dół :(. Nie mieliśmy czasu, bo musieliśmy dojechać do Bielska przed 16.

Widok ze szlaku na Chopoka:
Obrazek
Jasna

Obrazek
Niżne Tatry

Obrazek
Tatry w tle

Obrazek
Tatrzańska panorama

Obrazek
...i jak tu nie sądzić, że Krywań jest najwyższy???

Obrazek

Obrazek
Krywań

Obrazek
Gerlach, po prawej Sławkowski Szczyt

Obrazek
Wysoka

Obrazek
Tatry Zachodnie

Obrazek

Obrazek

Do kraju wracaliśmy taką samą trasą - przez Korbielów, Żywiec. Ruch na trasie był umiarkowany. Nie staliśmy w korkach :). W Bielsku spotkaliśmy się z Maćkiem / Prezesem z Wrocławia. Mieliśmy ważną misję do wykonania - transport łóżka rehabilitacyjnego do Tychów. Zadanie z pozoru proste, ale w istocie skomplikowane. Najpierw musieliśmy rozkręcić łóżko na czynniki pierwsze (no prawie pierwsze...), zapakować je do auta (Volvo Kombi - przed wyjazdem mierzyliśmy łóżko i auto) i przetransportować do Tychów. Nie było tak źle...najtrudniejsze jednak było wniesienie łóżka do bloku i do windy. Namęczyliśmy się, ale udało się :). W domu pozostało nam już tylko zmontować łóżko na nowo. I to się powiodło - łóżko działało :).

Wieczorem posiedzieliśmy przy %-tach. Naszego Prezesa nie widzieliśmy od paru miesięcy i było o czym porozmawiać :).

Ogólnie, cały wypad w Tatry był niezwykle udany. Weszliśmy na trzy szczyty - Solisko, Małą Wysoką oraz Sławkowski. W Tatrach Wysokich zostało nam (w zasadzie mi :)) niewiele szczytów - w zasadzie tylko dwa - Jagnięcy oraz...Rysy (Wiola i Paweł byli na Rysach, choć każdy z innej strony). Oczywiście, mam na myśli legalne drogi. I szlaki nie prowadzące na żaden szczyt jak np. wokół Soliska, Czerwona Ławka etc. Powodów do powrotu w słowackie Tatry Wysokie jest więc co najmniej kilka :).

Ponadto, mieliśmy jakże inne warunki do uprawiania turystyki niż w czasie wcześniejszego, wrześniowego wyjazdu. Wtedy zima, piekielnie niebezpieczna, ale i piękna...a teraz prześliczna jesień w górach z idealną temperaturą do spacerów :). Nogi aż same nas niosły ku szczytom. I co ważne, to na szlakach nie było tłumów turystów. Można było w ciszy, spokoju kontemplować otaczające piękno tatrzańskiej przyrody.

PS Lidko - cieszymy się, że nasze tatrzańskie widoki się Wam spodobały. Naprawdę było wtedy na co popatrzeć :). Kto wie, ale jest wielce prawdopodobne, że niedługo wrócimy na tatrzańskie szlaki. Na początku roku, jak znalazł, jest kilka dni wolnego...

PS Jest to nasz ostatni odcinek w tym roku. W związku z tym, życzymy Wam - naszym czytelnikom wszystkiego najlepszego w nowym 2011 roku. By był on pełen wypraw w ciekawe miejsca na naszej planecie, o których będziemy mogli poczytać na forum. Wszystkiego dobrego i do zobaczenia na szlaku...
Ostatnio edytowano 01.03.2012 12:52 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 05.01.2011 21:38

Pięknie pokazane Tatry.

Kozice rewelacyjne i ładnie sfotografowane ...

... i to w naturalnych warunkach ! 8)

Pozdrawiam.
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 07.01.2011 13:10

Miło pooglądać znajome widoczki ...
Fajna wyprawa w Wysokie Tatry.

Pozdrawiam.
-----------------
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 15.01.2011 18:27

Luksemburg

Obrazek
Flaga i godło Wielkiego Księstwa Luksemburg
Obrazek

O jednym z najmniejszych państewek w Europie jeszcze chyba nic nie było na cro.pl. "Wywiało" mnie tam w celach służbowych. Zakwaterowany byłem w miasteczku Schengen znanego z podpisanego tam w 1985 roku porozumienia znoszącego kontrole graniczne pomiędzy państwami - sygnatariuszami. Od 2007r. Polska również należy do tej strefy.

Winnice w Schengen:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Słodko...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
A tu można spróbować wina...

Obrazek
Zamek w Schengen

Obrazek
Panorama Schengen

Obrazek
Prawdopodobnie - Najmniejsza stacja benzynowa na świecie :)

Spacer za granicę:
Obrazek
Niemcy

Obrazek
Francja

Obrazek
Nawet jest blisko do Paryża :)

Obrazek
Wracam do Luksemburga...i wszystko na przestrzeni kilkuset metrów i do zwiedzenia w ciągu kilkunastu minut :).

Zwiedziliśmy również stolicę Wielkiego Księstwa - miasto Luksemburg. Byłem tam już 10 lat wcześniej. Niewiele z tamtego wyjazdu zapamiętałem, oprócz sporej grupy Irlandczyków i Szkotów kibicujących Celtikowi Glasgow, którzy opanowali wszystkie puby w Luksemburgu w oczekiwaniu na mecz ich ulubieńców przeciwko jednej z lokalnych drużyn.

Miasto Luksemburg:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Autoportret

W drodze do domu zrobiłem sobie nocny spacer po stolicy Królestwa Niderlandów - Amsterdamie. Piękne miasto, choć na chodnikach walały się tony śmieci.

Amsterdam nocą:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Stały element stolicy Niderlandów...:)

Spacer i miasto można podsumować jednym niderlandzkim słówkiem "mooie" czyt. śliczne. Wyraz ten usłyszałem od pewnego Holendra wykonując fotografię jego miasta...

PS Mariusz-w jak miło, że do nas zajrzałeś. Dolomity okiem Twojego aparatu rewelacyjne :). Górki dzięki Twojej relacji są coraz wyżej na naszej liście priorytetów do zwiedzenia.

PS Crayfish...fajnie, że i Ty do nas trafiłeś :). Dzięki...i innym anonimowym czytelnikom też dziękujemy za śledzenie relacji.
Ostatnio edytowano 01.03.2012 12:55 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 15.01.2011 20:25

Faktycznie "mooie" - szczególnie nocą :D

pozdrawiam serdecznie
:D
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 04.03.2011 19:36

Styczniowe Tatry Zachodnie

Odcinek I

Korzystając z okazji, jaką nasi parlamentarzyści sprawili nam czyniąc Trzech Króli dniem wolnym od pracy, postanowiliśmy pojechać w Tatry :). Na piątek trzeba było wypisać urlop, ewentualnie tak jak w moim przypadku trzeba będzie odrobić ten dzień w sobotę.

Na wyjazd z nami zdecydowali się jeszcze Gabi oraz Paweł ze swoją znajomą Elą, której jeszcze nie mieliśmy sposobności poznać. Na miejsce docelowe wybraliśmy schronisko Ornak w Tatrach Zachodnich. I choć prognozy pogody nie były nazbyt optymistyczne, to musieliśmy zrobić próbę sprzętu przed wyjazdem w "poważniejsze" górki. Pogoda liczyła się w tym przypadku nieco mniej :).

W środę 5 stycznia po pracy zrobiłem zakupy i wyruszyłem w długą, kolejową podróż do Zakopanego. Po ostatnich, różnych zawirowaniach na PKP, taka wyprawa nie napawała optymizmem. O dziwo nie było większych opóźnień i nikt tez nie wchodził do pociągu przez okno jak to miało miejsce w czasie powrotu z Sylwestra i czego byłem naocznym świadkiem. Wiola do pociągu dosiadła się w Tychach, Gabi jechała już w nim od stolicy. Paweł z Elą jadąc od strony Krakowa skorzystali z usług przewoźnika autokarowego. Koło południa wszyscy spotkaliśmy się w Zakopanem. Od razu poszliśmy na busa, który dowiózł nas do Kir. Stamtąd szybkim tempem przy zacinającym mocnym wietrze dotarliśmy do schroniska.

O górskich wycieczkach już raczej nie było mowy. Styczniowe dni są zbyt krótkie. Zjedliśmy obiad po chińsku :). I poszliśmy szukać górki do trenowania :). Takową znaleźliśmy w Wąwozie Kraków. Z wydrukowaną instrukcją ćwiczyliśmy różne elementy posługiwania się czekanem :). Było przy tym trochę śmiechu, ale już jakieś blade pojęcie o posługiwaniu się tym urządzeniem posiedliśmy :). Największy ubaw z nas miała Ela, która jako jedyna nie ćwiczyła...

Trening czyni mistrza:
Obrazek

Obrazek

Po "lekcji" wróciliśmy do schronu. Na sali ludzi było skromnie, by nie powiedzieć, że mało. Chyba aura skutecznie wystraszyła "taterników". Rozłożyliśmy się na piętrze na stoliku i omawialiśmy nasze plany na luty ...oj, będzie się działo :). Ustaliliśmy też plan na następny dzień - pójdziemy na Ornak i zobaczymy, czy da się coś dalej zrobić. Zrelaksowani poszliśmy spać...

Budziki nastawiliśmy na 6.00. Nie tak łatwo było zerwać się o takiej porze. W dwie godziny byliśmy gotowi by ruszyć na szlak.

Poranek w Tatrach:
Obrazek
Z widokiem na Błyszcza i Bystrą

Obrazek

Ze schroniska poszliśmy przetartym, żółtym szlakiem w kierunku Iwaniackiej Przełęczy (1459m). Dojście zajęło nam niecałą godzinę. Mieliśmy lepszy czas od tego z tablicy :). Na przełęczy zrobiliśmy krótki odpoczynek. Łyk ciepłej herbaty i dalej w drogę - zielonym szlakiem na Ornak. Początek przez las spokojny, przetarty i bez żadnych problemów. Po wejściu w partię kosodrzewiny nie było już tak lekko i przyjemnie. Trochę zaczęliśmy się zapadać w śniegu...a im wyżej, tym śnieg był bardziej zmrożony i Paweł robił użytek z czekana robiąc schodki. Stopniowo zaczęły się nam też ukazywać coraz ładniejsze widoki, zwłaszcza na Czerwone Wierchy. Te naprawdę wyglądały na czerwone :). No może bardziej na brunatne...Choć pora raczej była zimowa niż jesienna.

Tatrzańskie panoramy:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Czerwone Wierchy...

Obrazek
Giewont

Obrazek
Paweł toruje szlak...

Podejście na Ornak zajęło nam trochę więcej czasu, ale i robiliśmy sporo krótkich przerw na fotografowanie. Chroniąc się od wiatru zrobiliśmy sobie dłuższy postój na herbatę i kanapkę. Na Ornaku minęli nas pierwsi tego dnia spotkani turyści.

Obrazek
Wiola z Ornakiem w tle...

Po doładowaniu akumulatorów poszliśmy dalej w kierunku Siwej Przełęczy. Szlak prowadził nas szeroką granią o niewielkiej różnicy wzniesień przez Suchy Wierch Ornaczański (1832 m), Wyżnią Ornaczańską Przełęcz (1825 m), Ornak (1854 m), Ornaczańską Przełęcz (1795 m) i Zadni Ornak (1867 m.), z którego przez Kotłową Czubę schodzi się do Siwej Przełęczy (1812 m n.p.m.). Przejście grzbietem trwało niecałą godzinę. Do samej Siwej Przełęczy jednak nie doszliśmy. Wcześniej Paweł znalazł dla nas fajną, treningową górkę :). I przez dobrą godzinę ćwiczyliśmy zjazdy, hamowanie, podchodzenie z czekanem. Założyliśmy też raki - po raz pierwszy :). Tyle czasu broniliśmy się przed nimi. Eh...gdyby człowiek wiedział, jak sprawniej porusza się w rakach po zmrożonym śniegu. Po prostu o wiele łatwiej, szybciej i co ważniejsze bezpieczniej...Nasze ćwiczenia obserwowało kilku innych, nielicznych tego dnia turystów. Jeden z nich zagadał i nas pochwalił :). Opowiedział swoją historię - że krótko po ćwiczeniach musiał wykorzystać zdobyte umiejętności na Rysach, gdzie w praktyce zastosował hamowanie czekanem. Ale, tego chyba lepiej w rzeczywistości nie mieć potrzeby sprawdzać.

Obrazek
Trening nr 2

Gdy już poćwiczyliśmy, zrobiło się późno, ale nie na tyle, żeby zawracać. Bardzo kusił nas Starorobociański Wierch. Mieliśmy go jak na wyciągniecie dłoni. Miałem jednak spore obawy, czy uda się nam go zdobyć i bezpiecznie wrócić do schroniska. Niemniej chcieliśmy spróbować podejść jak najdalej. Paweł z Elą zrezygnowali z wędrówki. Ela była bez sprzętu a Paweł już tyle razy był na Starorobociańskim, że wcale go tam nie ciągnęło. Zresztą, został by dotrzymać Eli towarzystwa i razem schodzić na dół. My pognaliśmy na przełęcz - co ciekawe ma ona aż trzy nazwy - Raczkowa (stara, ale podobno błędna nazwa), Liliowy Karb oraz Gaborowa Przełęcz Wyżnia. Gdy do niej dotarliśmy (1959m) zrobiła się godzina 14. Trochę debatowaliśmy, czy iść na szczyt. Było późno jak na tą porę roku. Ja chyba miałem największe opory. Gabi jak zwykle gotowa była ruszyć przed siebie. Po dłuższej chwili namysłu postanowiliśmy spróbować wejść na górę. Tym bardziej, że widzieliśmy innych którzy szli nieco przed nami...

Obrazek
Słowackie Tatry

Obrazek
Moja improwizacja na temat Zadniej Bystrej

W szczytowym ataku raki przydały się jak najbardziej. Bez nich prawdopodobnie nie udałoby się nam wejść. Oczywiście nie mogło zabraknąć odniesienia do pierwszego wejścia na Krywań. I wtedy na Krywaniu i teraz na Starorobociańskim warunki były zbliżone...Po prostu chodzenie zimą w górach po zmrożonym śniegu w rakach i bez nich to dwa światy. Może to morał, ale my przekonaliśmy się o tym dopiero teraz. Lepiej późno niż wcale...i dobrze, że "Ten" czuwający tam u góry dał nam po Krywaniu kolejną szansę na górskie wędrówki. Teraz już wiemy, że zimą bez raków i czekana w wysokie góry nie ma się po co pchać...

Po niecałej godzinie meldujemy się na szczycie. Dziewczyny wyprzedziły mnie...Gdy one delektowały się już widokami, ja jeszcze trochę się męczyłem na podejściu. W końcu i mi udało się wejść na Starorobociański Wierch (2176m) - najwyższy szczyt w polskiej części Tatr Zachodnich. Oprócz nas na górze było kilka osób. Oni szybko zaczęli schodzić...nic dziwnego, robiło się naprawdę późno. My podziwialiśmy piękną panoramę, choć ogólnie pogoda nie była rewelacyjna i widoki w zasadzie ograniczone były do Wołowca, Ostrego Rohacza z jednej strony, Błyszcza, Bystrej z drugiej strony i kilku pomniejszych szczytów np. Trzydniowiański Wierch czy Ornak.

Obrazek
Wiola & Robert na szczycie

Obrazek
...i sam autor :).

Porobiliśmy kilka zdjęć. Odpoczęliśmy chwilkę i zaczęliśmy schodzić. Miałem tylko nadzieję, że przed nastaniem ciemności pokonamy Zadni Ornak - reszta wydawała się być "spacerkiem"...

Wieczorne Tatry:
Obrazek

Obrazek

Pogoniliśmy w dół naprawdę dobrym tempem. Przegoniliśmy tych, co schodzili przed nami. W zasadzie nie robiliśmy przerw. Gdzieś tam tylko oglądaliśmy się za siebie - wypatrzyłem a jak Krywania :). Skalisty Zadni Ornak sprawnie pokonaliśmy...a kolejne pagórki Ornaku pokonywaliśmy w ciemnościach. Muszę się przyznać, że to była moja pierwsza nocna wędrówka po górach. Może nie było obawy, że zgubimy szlak, bo szliśmy po śladach i mieliśmy czołówkę. Ale, w paru miejscach zastanawialiśmy się, czy dobrze idziemy. Tym bardziej, że tych z tyłu zostawiliśmy naprawdę sporo za nami. Zaczęło mi też trochę brakować sił tzn. suszyło mnie. Nie mieliśmy dość zapasu wody. Na Iwaniackiej Przełęczy dopiliśmy resztę. Dla mnie było trochę za mało. Stąd do schronu schodziłem resztkami sił z kilkoma postojami na trasie. Sporo wysiłku kosztował mnie ten odcinek. Ale, perspektywa kufla piwa w schronisku wygrzebała z organizmu jakieś ukryte pokłady energii. Po 18.00 przekroczyliśmy próg schroniska. Paweł z Elą od godziny na nas czekali. Zamówione piwo wychyliłem niemal jednym haustem. Takie miałem pragnienie. Drugie weszło we mnie równie szybko. Pragnienie zostało ugaszone...

Wieczór spędziliśmy na pogawędkach. Dołączyły do nas dwie dziewczyny (Ania i Agata - pozdrav dla Was :)) wypytując nas o Ornak. Podsłuchały naszą rozmowę i chciały się trochę dowiedzieć o warunkach na szlaku. Objaśniliśmy im co i jak...nasz plan na następny dzień był prosty - Ciemniak. Choć ja tego Ciemniaka to ciemno, oj ciemno widziałem...

PS Tymona -Magda, dzięki za wpis...polecam Amsterdam :). Faktycznie "mooie". Warto pochodzić po uliczkach i popatrzeć na oświetlone kanały, mosty.
Ostatnio edytowano 01.03.2012 12:56 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14803
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 04.03.2011 20:14

Robert, szacun za styczniowe wędrowanie po Tatrach. I za zdobycie Starobociańskiego! Jesteście wielcy! Piękne zdjęcia :D

Luksemburski "odcinek" też bardzo mi się podobał. Schengen - śliczne miasteczko. I te winnice :D Chociaż ja pewnie, podobnie jak Ty, sfotografowałabym się z kuflem piwa :wink:

W Amsterdamie miałam okazję być dwa razy, niestety nigdy nocą, a po Twoich fotach widzę, że warto! Holandię zwiedziłam dosyć dokładnie i muszę przyznać, że niektóre miasta (zwłaszcza te mniejsze) to "perełki", np. zachwyciło mnie Delft - miejsce urodzenia Jana Vermeera. Miałam szczęście mieszkać tam przez tydzień. Cudo! Generalnie idealny kraj dla rowerzystów, którzy są tam traktowani trochę jak "święte krowy" :wink:

Pozdrawiam serdecznie i czekam na Ciemniak :)
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 05.03.2011 00:16

Nooo..., sprzęt pro :!: Myślę, że baaaaardzo trafna decyzja :) :!:
Ja jakoś nigdy nie zdecydowałem się na zimowe Tatry tak wysokie :wink: czekam na cd :!:

pozdr

maslinka napisał(a):za zdobycie Starobociańskiego!

:wink: :twisted: :wink: :twisted:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14803
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 05.03.2011 00:49

janusz.w. napisał(a):
maslinka napisał(a):za zdobycie Starobociańskiego!

:wink: :twisted: :wink: :twisted:

No właśnie jak to jest? Całe życie myślałam, że to jest Starobociański (od bociana), a nie Starorobociański (od robota) :roll:

A czy to przypadkiem nie ten sam szczyt? Albo ja ciągle żyłam w błogiem nieświadomości... Bo mi się wszystko z bocianami kojarzy :lol:
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 05.03.2011 01:06

maslinka napisał(a):
janusz.w. napisał(a):
maslinka napisał(a):za zdobycie Starobociańskiego!

:wink: :twisted: :wink: :twisted:

No właśnie jak to jest? Całe życie myślałam, że to jest Starobociański (od bociana), a nie Starorobociański (od robota) :roll:

A czy to przypadkiem nie ten sam szczyt? Albo ja ciągle żyłam w błogiem nieświadomości... Bo mi się wszystko z bocianami kojarzy :lol:


Pojęcia nie mam... :lol: bo on dla mnie całe życie jest Starorobociański :)
(język sobie można połamać :lol: )
Myślę, że Wojtek wie i nam to wyjaśni :)

Z bocianami mówisz, wszystko Ci się kojarzy :?: Rozumiem, że o wiosnę chodzi :wink: :lol:

pozdr
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu - strona 36
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone