Jacek się nie chwali, to ja tylko napisze, ze ludwisarnie gdańskich rodów Benningków, Wittwercków i Anthonych, znane były na cały, ówczesny świat.
Patrząc na ten dzwon, można przypuszczać, że był on produktem ubocznym jakiegoś zamówienia na lufy działowe, ponieważ jest dość oszczędny w zdobnictwie i był odlany gdzieś na początku, może w pierwszej połowie, XVII wieku, czyli za panowania Wazów, co wyklucza jego zamówienie przez Batorego, a więc nie za nim to do Siedmiogrodu pewnie przybył.
Gerhardo był potomkiem Hermana, założyciela gdańskiej ludwisarnii. Herman robił dzwony o wiele bardziej artystyczne i zdobione, a przy odlewaniu wkładał do form prawdziwe liście, jaszczurki (zdechłe oczywiście) co nadawało im niepowtarzalnego charakteru.
W Bydgoszczy, w Fordonie, w parafii, bodajże św. Mikołaja, można było obejrzeć, dla porównania, "nasz", pochodzący z 1643 roku, dzwon, odlany właśnie przez Gerharda Benningka.
Niestety, po pożarze wieży kościelnej w 1980 roku, dzwon spadł, pękł i został przetopiony na nowy, dla nowo powstałej parafii św. Jana w Fordonie.
Niesamowite, że w tamtych czasach, pomimo, że przecież inaczej trzeba liczyć odległości, to okazuje się, że te kontakty światowe były, mimo wszystko, takie rozległe i intensywne
(Przepraszam za OT

, ale Jacek nie skorzystał i się nie pochwalił tak zacnymi przodkami

)