Chorwacja 2006-relacja z 9-tego pobytu (3.08.2006 - 18.08.2006 r.)
X. Powrót i posumowanie.
1.POWRÓT
Ponieważ każda historia ma swój początek i koniec, tak też swój początek koniec ma wakacyjny urlop i tego powodu moja relacja też musi nieuchronnie zmierzać do zakończenia.
Tak więc po 13 pełnych dniach i 14 nocach pobytu na kempingu Punta 2 w Sveti Petar, w dniu 18.08. przyszła pora na zwijanie namiotu, pakowanie dobytku i powrót z Cro-landu
do Kaczo-landu
Ze Świętego Piotra do Nowego Sącza czekała nas droga powrotna o długości ok.1060 km .
Ponieważ żona nie posiada prawa jazdy, a ja jako kierowca nie lubię
jeździć nocą, drogę powrotną zaplanowałem na dwa etapy - I etap ok.360km, wyjazd 18.08. popołudniu przez Zadar i autostradą A-1 do Zagrzebia, a następnie autostradą A-4 do Gorican w kierunku na Węgry
(
http://www.hac.hr/index.php ) i w Varażdinskich Teplicach zjazd z autostrady na nocleg u "babci chorwackiej", a następnego dnia II etap ok.700 km- przejazd króciutkim odcinkiem przez Słowenię, później przez zachodnie Węgry do Bratysławy i dalej przez Słowację trasą opisaną w pierwszej części relacji - do Nowego Sącza.
Jadąc na wakacje pod namiot cały dobytek-
http://pilak.republika.pl/podnamiot.htm a jest tego trochę wg listy Jacunia - można spakować do auta dzień wcześniej i następnego dnia raniutko (lub w nocy - jak kto woli) wyjechać z domu, natomiast w drogę powrotną wczesnym rankiem nie da się wyruszyć z kempingu, zwijanie namiotu i całego dobytku, w zależności od jego wielkości trwa 2-3 godziny.
Nad samym ranem w dniu wyjazdu - 18.08. nad Sveti Petar, Święty Piotr niestety pokropił z nieba deszczykiem , ale później się poprawił - rozgonił chmurki, wyszło słońce które wysuszyło namiot.
Tak więc po śniadaniu i wyschnięciu namiotu, nie spiesząc się, zaczęliśmy zwijanie obozowiska i pakowanie dobytku do auta. Przed wyjazdem był jeszcze oczywiście czas na ostatnie zanurzenie w Jadranie i pożegnanie z poznanymi rodakami. Zjedliśmy tez ostatni obiadek i po 15-tej, przy pięknej pogodzie nastąpił wyjazd z kempingu.
W Zadarze tankowanie "do pełna" i parę kilometrów za miastem jesteśmy już na autostradzie A1, która początkowo na tym odcinku przebiega po w miarę płaskim jak na Chorwację terenie
dojeżdżamy do pierwszego wzniesienia pod pasmem Velebitu, tu zmuszony jestem trochę zmniejszyć prędkość i proszę żonę o pstryknięcie z samochodu ostatniego zdjęcia w Cro.
Jak widać przed nami na autostradzie samochody - po kilku minutach okazało się, że to koniuszek "sznura' samochodów wspinających się do tunelu Sveti Rok pod Velebitem, a to oznaczało niestety koniec płynnej jazdy. Włączam HR1 i za chwilę jest potwierdzenie - "kolona" do tunelu długa na 7 kilometrów. Jechaliśmy w tej kolejce ponad 2 godziny- dobrze, że słońce już tak ostro po południu nie piekło, wprawdzie termometry nad autostradą pokazywały 32 stopnie, ale wiał lekki wietrzyk, no i moja Thalia ma klimatyzację, więc trochę to łagodziło powolną jazdę w korku. (i znowu "zaliczyliśmy" coś pierwszy raz w Cro -korek w tunelu)
Zastanawialiśmy się z żoną, jaka pogoda i temperatura czeka nas za tunelem, bo czasem po wyjeździe z niego można dostać "szoku termicznego"- bywa, że przed nim jest pogoda "chorwacka" - gorące słońce, temperatura ponad 30 stopni, a za nim pogoda zmienia się na "angielską"- mgła, deszcz a temperatura spada o połowę - do 15 stopni. Tym razem pogoda i temperatura za tunelem byłą taka jak przed.
Gdybyśmy wyjechali trochę wcześniej z kempingu, kolejka byłaby mniejsza, natomiast przy późniejszym wyjeździe jechalibyśmy w jeszcze dłuższej - tuż przed wjazdem do tunelu HR1 podało informację, że "kolona" się powiększa i wynosi już 9 kilometrów. Dzień 18.08. był piątkiem i w godzinach popołudniowych zaczęła się już niestety tworzyć na dojeździe pod tunel kolejka powracających "cromaniaków" rożnej nacji. Z przeciwnego kierunku wjeżdżający na wakacje do Cro jechali w tym dniu i o tej porze jeszcze bez kolejek.
Ponieważ HR1 nic nie mówiło o "kolonie" w następnym tunelu - Mala Kapela, więc "pognaliśmy" dalej przy dobrej, słonecznej pogodzie i prawie pustą autostradą, nie zjeżdżajac na starą drogę przez Plitvivce i rzeczywiście-przejazd drugim tunelem odbył się bez kolejki, bramki autostradowe w Zagrzebiu minęliśmy bez problemu, ale na kwaterę do "babci" zajechaliśmy ok. 21-szej, już o zmroku ze względu na 2 godziny straty pod tunelem Sveti Rok.
Varaźdinske Teplice
http://www.varazdinske-toplice.hr/grad/index.php
leżą blisko węgierskiej granicy i podobnie jak na Węgrzech- w mieście tym znajdują się lecznicze źródła wód termalnych.
http://www.varazdinsketoplice.com/
W północno-wschodniej części Chorwacji jest kilka miejscowości, posiadających takie źródła, dla przykładu:
-Toplice Sveti Martin:
http://www.toplicesvetimartin.hr/index.asp?lang=HR
Może warto będzie tu szukać miejsca na nocleg tranzytowy, lub nawet pobyć kilka dni?
-Daruvar:
http://www.daruvarske-toplice.hr/
oraz jesszcze w kilku miastach:
http://www.toplice.com/kamo_u_toplice.htm
Po kolacji i przespanej po dwóch tygodniach nocy "na łóżeczku", następnego dnia pobudka raniutko, szybkie małe śniadanko i o 7-mej wyjazd na drugi etap podróży do domu.
Przejazd przez granice: chorwacko-słoweńską, słoweńsko-węgiersko, węgiersko-słowacką, słowacko-polską bez kolejek i bez żadnych zbędnych kontroli. Na całej trasie pogoda super - słonecznie, ale nie upalnie, zero deszczu, ruch niezbyt wielki, jazda bez przykrych "niespodzianek", kilka postojów na trasie: na kawę na Węgrzech, w Bratysława -Jarovce na tankowanie, na odpoczynek, na jedzonko - i o 17-tej jesteśmy na "miedzy", czyli na przejściu granicznym w Mnisku n/Popradem, tutaj za resztę koron i za złotówki zakup napojów nisko i wysoko procentowych:
1 litr spirytusu na nalewki (słowacki ma 80%, ale jest o połowę tańszy niż nasz) oraz kilka butelek
piwa "Kelt" oraz dwa "Jelciny" 1.0 l
(jak ktoś będzie na Słowacji lub w Czechach, to polecam nabyć to piwo i wódeczkę, bo dobre)
Z granicy do Nowego Sącza (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nowy_S%C4%85cz )
mamy 30 kilometrów, o 18-tej jesteśmy u "babci sądeckiej" czyli u mojej mamy i opowiadając "na gorąco" wrażenia z wakacji, zajadamy sobie domowy gorący rosołek z kury z makaronem, który po zupkach z Knoora i Winiar na wakacjach (choć wcale nie najgorszych)- smakuje nam jak najlepsze królewskie danie.
Posileni, lekko wypoczęci odbieramy od mojej mamy członka rodziny - jamniczkę KORĘ
wracamy na swoje mieszkanie, rozpakowujemy auto i ..... 19.08.2006 r. o godz.21- KONIEC WAKACJI.
2.PODSUMOWANIE
Chorwacja 2006.
-ilość przejechanych kilometrów: 2660 km (z tego ok. 300 niefortunnego dojazdu i powrotu z pod Omis)
-ilość zakupionej benzyny: 186 litrów (Thalia "wypiła" 7 l / 100 km) za benzynę na stacjach paliw płaciłem kartą
-opłata za autostrady na trasie tam i powrotem: 300 kun (za autostrady płaciłem kunami)
-opłata za 14 nocy na kempingu Punta2: 210 euro (Bosko mówił, że można płacić euro lub kunami)
-wymiana waluty w Chorwacji: 200 zł po kursie 1.82 kuna/ZL , 70 euro po kursie 7.2 kuna/EUR
Ceny artykułów spożywczych, które kupowałem:
chleb od 3kn-mały do 7kn-duży ; pączek/drożdżówka -5kn ; jogurt 2.30kn
owoce: winogrona 25kn/kg ; brzoskwinie od 8kn/kg(targ) do 15kn/kg(sklep) ; nektarynki 12-15kn/kg,
warzywa: pomidory 8-10kn/kg ; ogórki 6-8kn/kg ; ziemniaki 4-5kn/kg
piwo butelkowe-różne gatunki: od 4.70kn do 5.50kn ; woda mineralna 4-6kn/1.5l
Rybki "na smaczek" złapałem sam , resztę produktów śniadaniowo-obiadowych mieliśmy z kraju.
Ponieważ do restauracji nie chodziliśmy, nie podaję żadnych cen z tych miejsc.
Miejsce tegorocznego pobytu-kemping Punta2 oceniam pozytywnie:
-warunki sanitarne bardzo dobre, ciepła woda w prysznicach i zlewozmywakach 0-24 -czystość na kempingu i na plaży bez zarzutu (Bosko się nie obijał)
-gratisowa zamrażalka (wiadomo co piwo lubi najbardziej)
-nie wygórowana cena w stosunku do standardu (okazało się, że mały kemping może być dobry i tani)
-kameralność kempingu i "wszędzie blisko" (do wody, do mycia, do siusiu)
Małe dwa minusy: jeden o który wcześniej wspominałem to bliskość Jadranki (nad ranem słychać samochody-ale jak ktoś ma "twardy" sen to ich nie usłyszy) a drugi to brak promenady nadmorskiej do spacerów (lecz dobrze, że blisko było do innych miasteczek, gdzie można spacerować). Tak więc nawet te mimusy nie były takie wielkie.
Zdecydowanie Sveti Petar i Puntę2 (i inne kempingi tam zlokalizowane) polecam wszystkim osobom spędzającym wakacje pod namiotem lub w przyczepie kempingowej, a szczególnie osobom z małymi dziećmi (brak ostrych skał na plaży i płytka woda przy brzegu), osobom starszym wiekiem (ale młodych duchem) preferujących kameralność oraz motorowodniakom -w miarę spokojne morze (choć słyszałem od jednego z Rodaków, że któregoś lata była solidna "bora", pontony i motorówki nie zabezpieczone na czas "fruwały" w powietrzu) i pływającym na deskach-w Kanale Pasmańskim dla uprawiania tego sportu wieją dobre wiatry.
Natomiast nie jest to miejsce dla osób szukających wieczornych rozrywek, stołowania się w kanobach (trzeba ich ewentualnie szukać w okolicznych większych miasteczkach) oraz preferujących naturalne, dzikie plaże (bo jak widać było na zdjęciach, w Sveti Petar plaże są w większości "zagospodarowane")
Na pewno nie podobałoby się tu osobom preferujących Dalmację-choć przyznaję, że tam jest widokowo jest najpiękniej w Chorwacji (ale to, co się jednym podoba, innym może się nie podobać, bo gusta ludzi są różne - tak jak różni są ludzie).
W temacie "jak oceniasz tegoroczne wakacje w Chorwacji" oceniłem je na czwórkę z plusem-
-jeden minus odjąłem za nienajlepszą pogodę (mimo że nie ma się na to wpływu, ale coś ostatnimi laty LATO w sierpniu jest kapryśne w Chorwacji),
-drugi na brak towarzystwa (nawet małej grupie zawsze weselej)
-trzeci za "dwa koreczki"- na Jadrance przed Omisem (jadąc do Cro) i w tunelu Sveti Rok (wracając z Cro)
Moje wnioski po dziewiątym pobycie w Cro na ewentualny (10-ty) przyszły wakacyjny wyjazd do Chorwacji (a pewnie tak) to:
-na pobyt wybierać lipiec-mniej kapryśna pogoda i trochę mniej ludzi (a poprzednich w Cro bywałem w lipcu)
-wyjeżdżać-jeśli w lipcu lub w sierpniu, to od poniedziałku do czwartku (zdecydowanie unikać soboty)
-wracać z wakacji najpóźniej w piątek rano (już piątkowe popołudnie może się "korkować" w tunelach)
-szukać i namawiać towarzyszy do wyjazdu na wakacje (choć czasem super towarzyszy można znaleźć na miejscu).
-czytać dalej forum jako skarbnicę informacji o Chorwacji (ja czytałem i dzięki Zibusiowi - byłem tam, gdzie byłem)
A więc DZIĘKUJĘ CI CHORWACJO za rok 2006 ... i WITAJ CHORWACJO za rok? - Sveti Petar??
i to jest już KONIEC.
Tam gdzie byłem, co widziałem
Już Wam wszystko opisałem.
Na nic krzyki, na nic płacze,
Na tym kończę swoją pracę.
(lecz CHORWACJĘ - znów ZOBACZĘ!!!)
P.S. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie tematem: za przeczytanie, za wszystkie wpisy i pochwały, a jeśli kogoś czymś zanudziłem lub zniesmaczyłem - przepraszam.
Relacja zakończona, ale jestem otwarty na wszystkie pytania i w czym mogę - pomogę.
Pozdrawiam
POST SCRIPTUM do urlopu.
Na szczęście koniec wakacji nie oznaczał końca urlopu, mieliśmy go jeszcze kilka dni po przyjeździe na "aklimatyzację"
a ponieważ w naszych sądeckich lasach obrodziły grzyby, przez następne kilka dni już rano byliśmy na grzybobraniu (bo zbieranie grzybów to nasza "mania')
Po powrocie do pracy grzyby w lasach rosły dalej, więc w każdy wolny weekend, jako "grzybomaniacy" byliśmy w lesie na grzybobraniu (z efektami), gdzie któregoś dnia "uwieczniłem" ciekawą symbiozę prawdziwka z muchomorem, której nadałem nazwę: "Pan Prawdziwek pod parasolem"
zdjęcie mojego autorstwa zrobione aparatem marki Samsung
zdjęcie autorstwa brata zrobione aparatem marki Olympus
Prawdziwek spod muchomora "poszedł" do zupy - i jak widać żyję, bo piszę.
Jako "stary grzybiarz" wiem, że bardzo często prawdziwki w naszych lasach można znaleźć w pobliżu czerwonych muchomorów, jednak taką symbiozę jak widać na zdjęciach, widziałem po raz pierwszy.
-i zapewniam NIE JEST TO ŻADEN FOTOMOTAŻ.