Brač 2013 - czyli powrót do korzeni

no to jo tyz hehe

Zapisuję się i ja tym bardziej, że za 10 dni wyruszamy na Brac

Czesiek63 napisał(a):no to jo tyz hehe

... siadam i ja ... Jak Brać, to muszę tu być

No nie może mnie tu zabraknąć
Byliśmy tak blisko siebie w tym samym czasie.
Aż chce się powrócić wspomnieniami na Brać.

Zasiadam do czytania

Czuję się częścią braćkiej braci, więc też będę śledzić z radością .

ładnie powiedziane " Braćka brać". Może jakiś klub założymy tych "skażonych" Braćem ?

ELIMAR napisał(a):ładnie powiedziane " Braćka brać". Może jakiś klub założymy tych "skażonych" Braćem ?

Klub już jest - klik

dids76 jo nie godom ... ale za to wychodzę na pole
będę zaglądał
tylko mi gwary nie żałuj

Piter_M napisał(a):No to jo tyż siodom
fajnie sie czyto Twoja opowieść.

Piter, jak byś nie widzioł to na aucie są Twoje naklejki

No to kończymy pierwszy dzień. Jak my dojechali do stacji paliw to Jurkowy (zapomniałem napisać że nasz gospodarz na imię miał Jura) Galoper już czekał. Z drugiej strony dzięki Guglowemu SV to jo dobrze wiedzioł kaj mom jechać . Dojechali my na miejsce, apartament był taki jak w opisie, czyli za ta kasa co chcioł za niego Jurek był super

Przysiadam się i ja

Szkryflej, klikej w te knefle i niy żałuj nom gryfnych łobrozków, dyć bydymy tukej zaglondać

Nasz gospodarz pokazał nam apartamenty, spytał czy wszystko ok, pokazał gdzie dojść na plażę i sobie pojechał My oczywiście po szybkim obiadku zaraz ruszyliśmy nad morze. Tu była pierwsza i jak się okazało jedyna rzecz która w całym tegorocznym wyjeździe nie spodobała się mojej żonie, na plażę trzeba było zejść po schodkach. Zaraz przypomniało jej się zejście w Senj, gdzie na plażę prowadziło ponad 200 stopni i powrót z plaży nie wyglądał zbyt ciekawie . Na szczęście w Puntinaku tych schodów mieliśmy tylko 80 i to dosyć łagodnych, a wyglądały one tak:


Natomiast sama plaża jak i morze było wspaniałe. Z plaży widzieliśmy Sumartin nad którym górował masyw Biokova a wieczorem migała do nas wieża ze Sv Jure.

Kilka fotek z plaży:






Oczywiści jak to bywa nad Jadranem, przywitały nas wodne żyjątka:

Nad plażą mieściła się kawiarenka, do której prowadził taki oto drogowskaz:

Mój angielski do najlepszych nie należy, jestem z rocznika który uczył się jeszcze rosyjskiego , ale "podstawowe" wyrazy znam. Gdy zobaczyłem ten drogowskaz bardzo mnie zainteresowało jakie "lody" tam będą
Okazało się że widocznie angielski właściciela jest jeszcze gorszy od mojego, lody były pyszne (oczywiście w kuglach ), do tego można było kupić lane Karlovacko. Rychtyg raj na ziemi