jan ostrzycki napisał(a):Byłoby dobrze gdyby nie używać w dyskusji sformułowań obelżywych, mowy nienawiści, wyzwisk etc. To samo, równie dosadnie, można powiedzieć inaczej. Nie chcemy imigrantów bo nie wnoszą niczego dobrego do naszego społeczeństwa, kultury i gospodarki. Nie chcemy ich bo nie szanują naszych wartości, demokracji, wolności, szacunku dla słabszych i tolerowania "dziwnych" przedstawicieli społeczeństwa. Nie chcemy ich meczetów, szariatu, obyczajów. Europejczycy przez stulecia dochodzili do konkluzji, że lepiej tolerować odmienność sąsiadów niż się wzajemnie wyrzynać. To odkrycie kosztowało Himalaje trupów. Może muzułmanie powinni dojść do tych samych wniosków podobną drogą? U siebie.
Mnie jest szkoda ofiar wojny, szczególnie rodzin z dziećmi. Ale proces humanitarny musi uwzględniać zapewnienie bezpieczeństwa i spokoju w krajach przyjmujących uchodźców. Jak wpuścisz do domu sąsiada, który stracił dom, to on ma przestrzegać zasad gospodarza, jak nie przestrzega to wypad z chaty.
Największym zagrożeniem nie są teraz imigranci, bo przy zastosowaniu adekwatnych środków kryzys można rozwiązać, choć nie będzie to ładne ani miłe. Zagrożeniem są Niemcy, Francja i Anglia, które wspólnie pełniły rolę liderów UE. I dobrze, bo to dojrzałe społeczeństwa, silne gospodarki i dobre podwaliny pod UE. Problem w tym, że liderzy stali się nieprzewidywalni, chaotyczni i głupi. I próbują swoje szaleństwa narzucić pozostałym krajom.
Dokładnie. Ale wesołkom tego nie przetłumaczysz.
Dobrze, że wspomniałeś o roli "cywilizowanych liderów" Europy. Wcześniej mieliśmy na Bliskim Wchodzie i w Północnej Afryce szereg krajów autorytarnych, rządzonych przez dyktatorów, a nawet szajbusów, ale jednocześnie kraje te powoli się liberalizowały (Kaddafi) a sami władcy pragmatycznie trzymali za mordę lokalnych islamistów i innych świrów. Można było tam podróżować, turystyka w Egipcie i Tunezji rozwijała się błyskawicznie, a każdy kto zwiedził Syrię, wracał oczarowany. Była jaka tak stabilność i równowaga sił.
Potem zaczęł się od obalenia Husajna, bo amerykański prezio miał misję od Boga (a raczej od koncernów naftowych), rozwalono Libię, a potem Syrię, a tu już główną rolę grała Europa. Ala największym grzechem było to, że zatrzymano się w pół drogi. Kiedy zaczęło się powstanie przeciwko Assadowi, trzeba było interweniować militarnie ,albo przynajmniej słać masowe dostawy broni i sprzętu dla ówczesnej umiarkowanej opozycji. Wtedy była szansa, że nowy rząd syryjski byłby może i znow autokratyczny, ale na tyle silny aby sobie dać radę z ISIS. A tak mamy od 3 lat wojnę pozycyjną.
Ciekawe kto z tutejszych wesołków wytrzymałby 3 lata takiego kotła? No ale ponoć wszyscy stamtąd to "szumowiny", tylko że mam ich w Europie przez naszą własną głupotę i zaniechania...

.png)
.png)
.png)
.png)