Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wyprawa na antypody - Patagonia

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 11.02.2010 22:01

Teraz się szybko przepakowujemy do dużych tobołów i ruszamy w kierunku schroniska. Przekraczamy potok po mostku i dalej wygodną ścieżką mniej więcej po poziomicy, co oznacza trochę w górę, trochę w dół. Przeprawiamy się przez jakieś mokradła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najpierw po przyzwoitych, drewnianych pomostach, potem już po błocie, jako że rozwalone deski czekają na naprawę. Za nami zostają Rogi, a szlak omija dwa mniejsze stawy, potem odrobinę większe Lago Skottsbergs. Z Cerro Paine Grande spada kaskadami któryś z licznych potoków, żłobiąc pręgę żlebu w zielonej połaci porośniętego krzakami zbocza, a ścieżka zawija się za jeziorem na południe. Los Cuernos przeglądają się w tafli jeziora. Wprawdzie odbicie nie jest całkiem wyraźne, ale i tak nie mogę sobie odmówić przyjemności, jaką jest chwila postoju w tym miejscu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Doganiamy Niemców, którzy widzieli, że podeszliśmy wyżej, niż ich mirador i pytają, czy warto było. Pocieszamy ich, że to i tak nie była jeszcze przełęcz i że horyzont rozszerzył się tylko odrobinę. Nie licząc szybko zanikającego widoku na Torze d'Agostini - wiele więcej zobaczyć się nie dało.

Obrazek

Zostaję nieco z tyłu, czując w nogach to szalone tempo schodzenia. Powoli zapada zmierzch. Na szerokim łuku naszego szlaku dostrzegam w przedzie moich towarzyszy, zatrzymujących się przy jakichś pojedynczych osobach - jak się wkrótce okaże, to rodacy ze Szczecina. Zwiedzają Patagonię wynajętym samochodem, a dziś nocują w schronisku, do którego zdążamy i wyszli na wieczorny spacer. Po chwili i ja mijam dwoje z nich, po czym ścieżka skręca pod kątem prostym i blisko brzegu Lago Pehoe ukazują się zabudowania schroniska i rozstawione przy nim kolorowe namioty.

Obrazek

W ramach formalności w recepcji, oprócz paszportów musimy pokazać również karteczki imigracyjne, po czym możemy się wprowadzać. W środku jest schludnie, ale jakoś tak... zimno. Może - zbyt przestronnie. Tyle, że to dotyczy pomieszczeń wspólnych, bo pokoiki raczej niewielkie. W naszym jest sześć łóżek, piętrowo usytuowanych, miejsca tylko tyle, by pomiędzy nimi móc przejść. Odczuwam zmęczenie, z przyjemnością więc zajmujemy z Danielem wygodne fotele i pufy w pewnego rodzaju małym saloniku, wykładając znużone stopy na stoliku. Zaopatrzeni w kartoniki z winem rozpoczynamy wieczorną część tego długiego dnia. Dołącza Tomek i czas upływa leniwie na wspominkach oraz układaniu planów na kolejny dzień. Potem Tomek dołącza do śpiącej już Wiesi, a my jeszcze siedzimy, sączymy i rozkoszujemy się błogim lenistwem.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 14.02.2010 16:08

Dołączam mapkę z folderka wydanego przez Gobierno de Chile, Ministerio de Agricultura - obrazującą nasze dotychczasowe wędrówki w parku Torres del Paine.

Obrazek

Pierwszy nocleg - Refugio Torre Central (nie zaznaczone, tuż obok hosterii Las Torres), powyżej wschodniego krańca jez. Nordenskjold.

Turnie Torres del Paine - w górnej części mapy, blisko środka. Na prawo od nich mirador, do którego doszliśmy doliną od schroniska.

Drugi nocleg - Refugio Los Cuernos, w środkowej części mapy, nad jeziorem Nordenskjold.

Valle del Frances - na zielono zaznaczona dolina, w lewo od schroniska Los Cuernos.

Trzeci i kolejne noclegi - schronisko Paine Grande, po lewej stronie u dołu, nad jeziorem Pehoe.

Cerro Paine Grande - na północ od tego schroniska i na zachód od Doliny Francuza.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 15.02.2010 14:50

Glaciar Grey

Kolejnego dnia mieliśmy w planie przeprawę statkiem przez Lago Pehoe, krótkie podejścia na miradory i powrót długą pętlą po drugiej stronie jeziora. Niestety, bębniący o parapet deszcz zupełnie zmienił te zamierzenia. Postanowiliśmy przespać niepogodę.

Krótko przed dziesiątą deszcz ustaje. Zbieramy się i po zaliczeniu porannej toalety przechodzimy na jadalnię. Okazuje się, że wrzątku o tej porze już nie dostaniemy, gdyż pora śniadaniowa zakończyła się o dziewiątej. Tomek od razu rusza na rekonesans, by po chwili wrócić i stwierdzić, że niestety - nigdzie nie ma możliwości włączenia grzałki ani innego sposobu zagotowania wody. Wprawdzie już wcześniej spenetrowaliśmy pokoje oraz łazienkę i rzeczywiście, obecności żadnych odpowiednich gniazdek nie stwierdziliśmy, jednak wydaje mi się aż nieprawdopodobne, by gdzieś nie dało się mimo wszystko z takich dogodności skorzystać.

Ruszam więc w obchód wokół schroniska. Mijam część bliżej rozstawionych namiotów i coś w rodzaju dużej, okrągłej altany w ich pobliżu. Nieco dalej, w pomieszczeniach gospodarczych znajduję gniazdko - wprawdzie w klitce, która czasem pewnie jest zamykana na kłódkę, w tej chwili jednak spokojnie dałoby się z niego skorzystać. Postanawiam jeszcze zajrzeć do tej altany i okazuje się to strzałem w dziesiątkę. Jest to rodzaj kuchni turystycznej, przeznaczonej zapewne dla mieszkańców pola namiotowego. W środku jest wprawdzie niezbyt czysto, są jednak dwie dwupalnikowe kuchenki gazowe - zapaćkane straszliwie resztkami jedzenia, niemniej dające się użyć. Ściągam więc resztę towarzystwa i zasiadamy do śniadania, wcześniej pucując miejsce na stole tak, by można było jeść bez obrzydzenia.

Obrazek

W międzyczasie pogoda poprawia się zdecydowanie i kiedy wychodzi słońce, jesteśmy już gotowi do drogi. Z uwagi na późną porę - właśnie dochodzi południe - decydujemy się na spacer do schroniska, leżącego u północnych brzegów jeziora Grey, blisko miejsca, gdzie kończy się lodowiec o tej samej nazwie, stanowiący południowy jęzor Wielkiego Lodowca Południowego. Zarzucamy małe, lekkie plecaki na grzbiety i wyruszamy ścieżką, która przy budynku stacji meteorologicznej skręca na północny zachód i zagłębia się w urokliwą dolinkę, ograniczoną kolorowymi skałami wyrastającymi z zielonych zboczy.

Obrazek

Obrazek

Quebrada de los Vientos - czyli na polski: Wąwóz Wiatrów. Na szczęście, dziś jakoś specjalnie nadmiernego przeciągu tu nie odczuwamy. Za krótkim przewężeniem, gdzie skały z przeciwległych zboczy schodzą się prawie na samej ścieżce, dolinka ponownie się rozszerza i z prawej strony zaczyna się pokazywać masyw Cerro Paine Grande. Z kolei mocno pozakręcane warstwy geologiczne gołego wzniesienia po drugiej stronie przypominają nam o potężnych siłach tektonicznych, które tworząc te góry, gięły skały jak źdźbła trawy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krótkie, bardziej strome podejście i dochodzimy na brzeg jeziorka Los Patos, czyli po prostu - Kaczory. Wprawdzie nie widać ani jednej kaczuchy, ale jeziorko z małą wysepką ładnie wygląda, zwłaszcza w kierunku południowym, lepiej oświetlonym przez słońce. Idziemy chwilę brzegiem, po czym szlak prowadzi przez kilka krótkich, płytkich wąwozów i wspaniałych, zielonych polan, aż zapraszających do rozstawienia namiotu. Oczywiście, żadnych namiotów tu nie ma, rygory parku narodowego na to nie pozwalają. Z soczystą zielenią krzaków i pojedynczych drzew ostro kontrastują mniej lub bardziej czerwone skały po obu stronach drogi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 15.02.2010 14:54

Ścieżka wznosi się łagodnie w górę i oto otwiera się w lewo widok na Lago Grey. W zatoczce, blisko nas, zakotwiczyło wiele lodowych brył, które musiały oderwać się od czoła lodowca i dryfując z wiatrem, dotrzeć aż tutaj. Teraz posuwamy się do przodu mniej więcej po równym terenie - czasem odrobinę w górę, potem znów w dół. W pewnej chwili pod naszymi stopami zaczyna się staw, który tylko z tej strony jest wolny od zarośli. Widać, że im dalej, tym grubszy jest dywan porastającej go flory. Wzory i kolory urzekają mnie do tego stopnia, że poświęcam im kilka kolejnych fotek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Osiągamy niewielkie wzniesienie, skąd widać już Glaciar Grey, którego końcowe ramiona wpadają do jeziora, niczym odnogi delty rzecznej. Zatrzymujemy się na chwilę, gdyż stąd można dobrze ogarnąć wzrokiem lodowiec. Gdy podejdziemy bliżej, będziemy mogli rozróżnić więcej szczegółów, ale już tylko wycinka całości. Ścieżka prowadzi teraz krótkim zwężeniem pomiędzy skałami, za którym zaczynamy się systematycznie obniżać. Dostrzegamy po prawej wodospad, ale oświetlenie nie jest zbyt dobre w tej chwili - postanawiamy poświęcić mu więcej uwagi w drodze powrotnej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przekraczamy po dobrym moście rzekę, rwącą krętymi zakolami i żłobiącą wąwóz o pionowych ścianach, by po chwili natknąć się na kolejny parów - tym razem o suchym dnie, z którego wyrastają kikuty bezlistnych drzew. Pogoda poprawia się z godziny na godzinę i ukryte dotąd w chmurach wierzchołki gór po naszej prawej ręce, stopniowo przebijają się przez ustępujące obłoki. Pstrykam kilka fotek na wszelki wypadek, gdyby później jednak było gorzej z widocznością, niemniej mam dużą nadzieję, że w drodze powrotnej sprawię prawdziwą ucztę moim oczom i zatrudnię obiektyw aparatu na pełny etat. Przedsmak orgii kolorów mamy już teraz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dochodzimy do rozstajów, gdzie w prawo biegnie trasa do Campamento Los Guardas, a my skręcamy w lewo. Kolejne rozstaja - w lewo do schroniska Grey, w prawo na mirador. Ruszamy na punkt widokowy, skąd już dobrze widać czoło lodowca z jego obrywającymi się serakami, po czy schodzimy jeszcze w dół, by przyjrzeć się z bliska lodowej krainie. Błękit postrzępionych, stłoczonych do granic możliwości seraków ustępuje nieco dalej zwartym płaszczyznom lodu, przybrudzonym rudawym, skalnym pyłem.

Obrazek

Obrazek
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 16.02.2010 04:32

Ta kraina jest stworzona dla fotografa krajobrazu!!!
Widziałem filmy i foty ze wspinaczek zarówno na Fitza jak i na turnie Paines, ale alpiniści nie mieli zbytnio czasu na "łażenie" po okolicy i kontemplacje widoków. Ty uzupełniłeś z nawiązką moje braki oglądaczowe.
My God!
Wspaniałe rzeczy. Wyjechać by mi się nie chciało.
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 01.03.2010 15:53

Ale czad. Tyle co przeczytałem Dolomity a tu taka gratka.
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 01.03.2010 16:22

Franz, robisz coś jeszcze oprócz podróżowania ?? ;)
Świetne foty
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 03.03.2010 13:46

Fatamorgana napisał(a):Ty uzupełniłeś z nawiązką moje braki oglądaczowe.

W mojej ocenie - te ładniejsze fotki dopiero nadchodzą. ;)
Najbliższe - jeśli zdążę, to wieczorem, jeśli nie, to jutro.

Crayfish napisał(a):Ale czad. Tyle co przeczytałem Dolomity a tu taka gratka.

Cieszę się bardzo, że Ci się podoba. :) Zbyt wielu wielbicieli górskich krajobrazów tu nie ma, więc Twoja obecność zwiększyła grono o spory odsetek. ;)

Arek napisał(a):Franz, robisz coś jeszcze oprócz podróżowania ??

Owszem, jeszcze sporo innych rzeczy!
Przygotowuję się do kolejnych wyjazdów, selekcjonuję fotki do wystawienia i wrzucam je do sieci, w pocie czoła sporządzam swoje mizerne wypociny, czytam relacje zamieszczone przez innych...
Aż mi czasu brakuje na lekturę moich ulubionych książek.
:)

Pozdrawiam,
Wojtek Franz
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 03.03.2010 14:49

Franz napisał(a):W mojej ocenie - te ładniejsze fotki dopiero nadchodzą. ;)
Najbliższe - jeśli zdążę, to wieczorem, jeśli nie, to jutro.



....jeszcze ładniejsze 8O
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.03.2010 12:20

mariusz-w napisał(a):....jeszcze ładniejsze 8O

Jest to kwestia subiektywnej oceny. :) Mnie się te poniżej podobają bardziej od wcześniej zamieszczanych. :oops:

- - - -

Po obowiązkowej sesji zdjęciowej następuje nieunikniony odwrót. Tą samą ścieżką, zaglądając jeszcze po drodze do małej zatoczki ze stłoczonymi lodowymi bryłami, wracamy wśród niebieskawych i czerwonych skał na przełączkę oddzielającą niewielką bulę po prawej stronie. Tomek z Wiesią zbaczają jeszcze na nią, a my dwaj suniemy już do schroniska. Na rozstajach w prawo i krótkie zejście na brzeg jeziora, gdzie w przyjemnym zagajniku stoi całkiem ładny budynek. Tuż obok, na cienkim, chwiejącym się na wietrze maszcie, powiewa flaga Chile, a poniżej sztandar Magallanes.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W środku panuje zupełny spokój - są tylko trzy osoby, najwyraźniej należące do obsługi obiektu. Zamawiamy po piwku, zakładając że po przyjściu Wiesi i Tomka zamówimy kolejne cztery. Tymczasem nasi towarzysze, którzy rzeczywiście po chwili dołączają do nas, skłaniają się raczej w kierunku kawy. Wszyscy wyciągamy przygotowany prowiant, a amatorzy keczupu wspomagają się zawartością stojącej na stole butelki. Wkrótce jednak butelka zostaje porwana przez obsługę i zastanawiamy się, czy nie popełnione zostało przez nas małe faux pas.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pokrzepieni na ciele, wychodzimy przed schronisko. Po jeziorze dryfują powoli bryły lodu, ale ciekawsze plenery mamy bezpośrednio nad głowami. Niebo wyczyściło się do tego stopnia, że feria barw, roztaczana przez górujące nad nami skały o różnokolorowym zabarwieniu, budzi w nas szczerą radość. Pogoda wreszcie spełniła nasze oczekiwania i pozwoliła na ukazanie pełni swej urody górom, wśród których trafiają się tak znajome nazwy, jak Cerro Ostrava.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Żegnamy Refugio Grey i udajemy się w drogę powrotną. W tyle zostaje jęzor wielkiego lodowca, a my po przejściu krótkiego, zalesionego odcinka, wychodzimy na otwarte przestrzenie, nadal nie mogąc wyjść z podziwu wobec trudnej do opisania urody patagońskich gór. Pasiemy swoje oczy, rzucając tylko krótkie spojrzenia pod nogi i mając nadzieję, że robione tu zdjęcia pozwolą nam przez długi czas nie zapomnieć tego miejsca. Ledwo dostrzegane podczas kiepskiej południowej widoczności oddalone wierzchołki, teraz - w późnych godzinach popołudniowych - jawią się wyrazistymi barwami, a zza nich na błękitnym tle strzelają w niebo nieskazitelną bielą ostre krawędzie lodowych grani, otaczających leżącą po ich drugiej stronie Dolinę Francuza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.03.2010 12:21

Mijany wodospad ma teraz dobre oświetlenie, więc też pozuje nam do zdjęć, a nasza ścieżka łagodnie i systematycznie wspina się ponad brzegiem jeziora. W miarę, jak się oddalamy od lodowca Grey, bliższe plany przesuwają się przed dalszymi, odsłaniając białe grzywy to z jednej, to znów z drugiej strony, dominujących w okolicy rdzawych turni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnie metry podejścia - nieco bardziej strome - wśród krzaczków sprawiających wrażenie wrzosowiska i jesteśmy w najwyższym punkcie trasy. Tu już definitywnie żegnamy wzrokiem wpadający do tafli wody jęzor lodowca, by po chwili oddalić się również od samego jeziora i znaną sobie ścieżką dotrzeć do schroniska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Parę minut po ósmej wchodzimy do budynku, spotykając na jadalni Piotrka i Alinę, którzy doszli dziś z Refugio Los Cuernos. We dwóch z Danielem dosiadamy się do nich i korzystamy z winnego poczęstunku, a gdy ich kartonik zostaje opróżniony, otwieramy z kolei nasz. Po chwili przychodzi Tomek z kolejnym kartonikiem i czas upływa nam na wymianie wrażeń z mijającego dnia. Nasi rodacy padali już w drodze z głodu, gdy poratowała ich grupa Polaków ciągnąca od Refugio Chileno. W tej chwili podobno rozbijają namioty na polu przy schronisku.

Obrazek

Obrazek

Wkrótce do naszego towarzystwa dołącza Jarek - szef klubu Obieżyświat - organizator tamtej wyprawy. Na pogawędkach czas upływa szybko i nim się orientuję, jest już godzina jedenasta, więc szybko biegnę do łazienki, mając nadzieję na wciąż jeszcze gorącą wodę. Okazuje się, że woda wspaniała, mimo iż miała prawo już być zimna o tej porze, spędzam więc dłuższy czas pod prysznicem. Kiedy wracam, Daniel z Tomkiem - rozparci wygodnie na fotelach w małym saloniku, z nogami na poduchach leżących na stole - kontynuują wieczór w podgrupie. Dołączam do nich i kończymy ten piękny dzień w równie miły sposób, sącząc powoli chilijskie wino. Oby kolejny dzień obfitował w równie wspaniałe wrażenia.
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 04.03.2010 13:02

Franz napisał(a):
Jest to kwestia subiektywnej oceny. :)



Ja ............ oceniać nie będę ................nawet subiektywnie. ;)

....od oceniania są foto-cro-maniacy na Pejzaże - uczymy się i dyskutujemy .

.....ja..... się zajmę podziwianiem, oglądactwem i czytaniem. :)

...a jest co !!!
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.03.2010 13:48

Oto wycinek mapki, na którym widać opisaną właśnie trasę.

Obrazek

Trasa przebiega od schroniska Paine Grande na pn.-zach. brzegu Lago Pehoe w pobliżu wschodniego brzegu Lago Grey na cypel poniżej Glaciar Grey.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.03.2010 19:34

Zanim przejdę do kolejnego dnia w Torres del Paine, jeszcze tylko jedno zdjęcie, autorstwa Daniela, należące do dnia właśnie opisanego. Jakoś mi umknęło wcześniej.

Widok z okna kuchni turystycznej przy Paine Grande Lodge na pole namiotowe:

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 08.03.2010 19:43

Pętla południowa.

Kolejny dzień wita nas piękną pogodą. Uwijamy się sprawnie, śniadanie spożywamy w turystycznej kuchni i przed dziesiątą ustawiamy się grzecznie w kolejce na przystani. Mamy zamiar rozpocząć ten dzień od przeprawienia się katamaranem przez Lago Pehoe - od jego północno-zachodniego końca do zatoki północno-wschodniej. Wczesnym rankiem wschodzące słońce pięknie zaróżowiło turnie Los Cuernos, a teraz - już w jego ciepłych promieniach - nasze towarzystwo powiększają wygrzewające się na brzegu jeziora gęsi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa



cron
Wyprawa na antypody - Patagonia - strona 8
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone