Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wyprawa na antypody - Patagonia

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18325
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 01.04.2010 20:51

Wojtku , Perito Moreno robi wrażenie 8O - wyczytałem , że jego czoło ( 5 km długie i wysokie średnio na 60 m ) wędruje 2 metry dziennie 8O
Taka masa energii . . .
Czy pływanie w jej zasięgu nie jest czasem niebezpieczne :?: :wink:

Pozdrawiam
Piotr
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 02.04.2010 07:55

Wszystkie lodowce wyzwalają w człowieku odczucie "małości" , ale te których czoło kończy swój bieg w wodzie - pokazują prawdziwą potęgę tego zjawiska i uzmysławiają jaką "drobinką" jesteśmy względem natury.


Lodowiec przecudny ....zazdroszczę tych przeżyć !
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.04.2010 13:55

piotrf napisał(a):Wojtku , Perito Moreno robi wrażenie 8O - wyczytałem , że jego czoło ( 5 km długie i wysokie średnio na 60 m ) wędruje 2 metry dziennie 8O

Jest to jeden z tych nielicznych lodowców, które w ostatnim czasie nie odnotowują większego topnienia. Przy czym, jest to tylko jeden z niezliczonej ilości jęzorów, którymi kończy się największy - poza arktycznymi rejonami - lodowiec świata, Hielo del Sur.

piotrf napisał(a):Czy pływanie w jej zasięgu nie jest czasem niebezpieczne :?: :wink:

Statki trzymają dystans ponad stu metrów od krawędzi.
Większy obryw mógłby wywołać małe tsunami, ale nam udało się zobaczyć tylko takie drobne obrywy, powodujące niewielkie falowanie powierzchni jeziora.

mariusz-w napisał(a):Lodowiec przecudny ....zazdroszczę tych przeżyć !

Wiele lat temu widziałem analogiczny lodowiec (chociaż mniejszy), który również kończył żywot w jeziorze. W Norwegii, a więc znacznie bliżej.
Zjawisko, faktycznie warte zobaczenia, a Norwegia - nie tak znowu daleko... :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.04.2010 19:12

Obrazek

Gdy już wszyscy mają założone raki, wkraczamy na lodowiec. Nasza grupka liczy około dwudziestu osób i mamy do opieki dwóch przewodników. Głośny chrzęst raków o piarg znacznie cichnie na lśniącej powierzchni biało-niebieskiego giganta, ale i tak raz po raz słychać charakterystyczny zgrzyt ślizgającego się po lodzie metalu. Zapewne większość z nas ma raki na nogach po raz pierwszy w życiu i to jest nie mniejszym przeżyciem, niż sam fakt znalezienia się w tym miejscu.

Obrazek

Obrazek

Przewodnicy starają się pilnować, by grupka nie rozbiegła się zanadto we wszystkie strony. Teren nie jest tu specjalnie najeżony niebezpieczeństwami, niemniej jednak trafiają się wyrwy i dziury, w których dałoby się zupełnie zniknąć. W takich przypadkach zawsze jeden z naszych aniołów stróżów staje przy takiej dziurze, ostrzegając przed nadmiernym zbliżeniem się do newralgicznego miejsca. Oczywiście, wszyscy od razu się tłoczą, by zajrzeć jak najgłębiej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wchodzimy do niewielkiej dolinki, ograniczonej gładkimi zboczami. W dali piętrzą się kolejne lodowe pagórki - trudno ocenić ich odległość i wysokość, gdyż brak punktu odniesienia. Zatrzymujemy się i następuje kolejny krótki wykład na temat potężnego Hielo del Sur, którego tylko malutkim jęzorem jest Perito Moreno. Czy są jakieś pytania? Owszem, mnie interesuje pochodzenie jego nazwy. Okazuje się, że nazwano go na cześć argentyńskiego naukowca i andynisty Francisco Moreno, któremu nadano przydomek Perito, oznaczający eksperta. Moreno ofiarował część należącej do niego ziemi pod jeden z później utworzonych parków narodowych w Argentynie. Ciekawostką jest fakt pojmania go przez Indian Tehuelczów podczas jednej z wypraw do Patagonii w 1880r. Miał zostać uśmiercony, ale udało mu się uciec i przeżyć.

Obrazek

Obrazek

Na co bardziej stromych odcinkach przewodnicy wykuwają niewielkie stopnie, ale i tak widzę, jak którejś dziewczynie w kozaczkach wyginają się stopy podczas podchodzenia. Nasze raki są starego typu, wiązane paskami, analogicznie jak moje stare, wysłużone raki, które mają już trzydzieści lat i nadal się świetnie spisują. Jeszcze chwila spaceru i oto za kolejną niebieskawą bulą odkrywamy stół, a na nim przygotowane szklanki, butelki z whisky i jakaś mała zakąska. Nasi opiekunowie łapią za czekany i wyrąbują kawałki lodowca do metalowej miski. Teraz lód rozdzielany jest do szklanek, po czym wlewa się alkohol z szyjki butelki przesuwającej się nad nimi ruchem ciągłym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 04.04.2010 19:14

Budzi to u wszystkich ogromną radość. Nawet dla mnie, który stroni od mocnych alkoholi, jest to jakaś atrakcja - whisky z lodowcem w szklance.
- Zdrowie!
- Salud!
- Salud y pesetas! Y mujeres con grandes tetas! - śmieję się, nieznacznie tylko modyfikując meksykański toast.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Poczęstunek zakończony. Naczyń nie musimy myć, zostawiamy je na stole. Ruszamy jeszcze w stronę krawędzi lodowca. Mamy tylko chwilę, gdyż przewodnicy już nawołują do powrotu; przedłużamy ją jednak i w efekcie zostajemy już tylko we czwórkę. Na sam skraj nikt się nie odważy wejść - to zbyt ryzykowne - staramy się jednak podejść na tyle blisko, by dobrze zobaczyć opadające ściany. Poza tym, świetnie w tym miejscu widać fantazyjne kształty niekiedy filigranowych, lodowych turniczek. Musimy wracać, gdyż nawoływania stają się coraz bardziej natarczywe. Definitywny koniec spaceru. Schodzimy na piarg i ściągamy raki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 05.04.2010 10:29

To prawdziwa whisky on the rocks... :D
Liliana
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 202
Dołączył(a): 06.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Liliana » 05.04.2010 12:37

Ale wspaniale niebiesko :lol:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.04.2010 12:06

JacYamaha napisał(a):To prawdziwa whisky on the rocks... :D

I na pewno prędzej zabrakłoby whisky niż kostek lodu. ;)

Liliana napisał(a):Ale wspaniale niebiesko :lol:

Prawda? :) I to pomimo, iż ten park nazywa się tak przyziemnie - Los Glaciares (Lodowce). Ten poprzedni nosi bardziej romantyczną nazwę - Torres del Paine (Niebieskie Turnie).

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.04.2010 13:57

Znajomą ścieżką wracamy do przystani. Teraz już nie ma grupek - każdy wędruje, jak mu wygodniej. Można kupić coś do jedzenia, my mamy jednak własny prowiant. Zasiadamy przy jednym ze stołów, stojących poniżej zabudowań. Mamy stąd widok na czoło lodowca. Czas płynie leniwie, ale nie mamy wyjścia - musimy odczekać na przybicie statku. Wreszcie widzimy, jak się zbliża. Przywozi kolejną grupę spragnionych lodowcowych wrażeń. Schodzimy na sam brzeg, odczekujemy aż wszyscy wysiądą, po czym się okrętujemy.

Te obrazki są po to, by za potrzebą pójść we właściwą stronę ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Również i w drodze powrotnej podpływamy w stronę lodowego muru, co nas cieszy. Jest teraz inne oświetlenie, promienie słoneczne - mimo iż słabe - wnikają w szczeliny pomiędzy niebieskimi iglicami i wydobywając głębokie cienie, podkreślają niewiarygodną smukłość mrożonych kłów. Statek trzyma się w bezpiecznej odległości nie tylko od zakończonej poszarpaną krawędzią ściany, ale i od unoszących się na wodzie brył lodu. Słusznie, nie mam ochoty sfilmować nowej wersji Titanica. Podpływa kolejna łajba, większa od naszej - uwieczniam ją na tle wyrwy między czołem lodowca, a tkwiącym samotnie po drugiej stronie jego trabantem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Silnik nabiera mocy - ruszamy w drogę powrotną. Lodowiec zostaje za nami i skupiam wzrok na południowym brzegu Brazo Rico. Pogoda się poprawiła i sterczące nad jeziorem góry są teraz pięknie oświetlone. Dobijamy do brzegu, gdzie czeka na nas autobus. Nie wracamy jednak jeszcze do El Calafate - czeka nas druga część wycieczki. Podjeżdżamy szosą wzdłuż północnego brzegu na sam koniec półwyspu Magallanes, skąd prowadzą krótkie trasy piesze, na ogół po dobrze przygotowanych podestach. Kierujemy się najpierw w prawo i zatrzymujemy przy punkcie widokowym. Po prawej mamy Kanał Tempanos. Nazwa mogłaby sugerować efekt działalności ludzkiej. Ale nie - to po prostu część Lago Argentino, łącząca południowe odnogi jeziora z głównym zbiornikiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.04.2010 13:59

Przechodzimy na kolejne platformy widokowe. Niestety, na długich odcinkach drzewa przesłaniają nam Perito Moreno. Czasami słychać huk rozpadających się lodowych zrębów, po których następuje głośny plusk i szelest rozpływających się po wodzie brył, nie udaje mi się jednak ani razu uchwycić tego zdarzenia obiektywem aparatu. Z któregoś punktu widokowego dostrzegam akurat kolejny statek, zbliżający się do czoła lodowca - wydaje się stąd taki maleńki w obliczu potężnej, niebieskiej ściany. Może nas też ktoś przedtem z tego miejsca obserwował...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znów nachodzą mnie refleksje natury geograficzno-klimatycznej. Przebiega tędy pięćdziesiąty równoleżnik, a więc jestem w miejscu, ściśle odpowiadającym położeniu mojego domu na półkuli północnej. Jezioro położone jest na wysokości 200m n.p.m., czyli niżej jeszcze niż stoi mój dom. Jest końcówka lata. Za progiem mojego domu rozciąga się lodowiec... Ufff… dobrze, że tak nie jest.

Obrazek

Obrazek

Wracamy do autobusu. Odjazd mamy o 16:10, przyjeżdżamy więc do El Calafate o przyzwoitej godzinie. Robimy wymianę w kantorze i wreszcie mamy argentyńskie peso. Za dolara dostajemy 3,50 peso, widzimy więc teraz dokładnie ten niekorzystny przelicznik w autobusie, gdzie trzeba było zapłacić 60 peso lub 20 dolarów. Z Danielem wracamy do hotelu, podczas gdy Wiesia z Tomkiem zostają jeszcze w centrum. Daniel napalił się bardzo na argentyńską specjalność - parrillada. Jest to zestaw przeróżnych grillowanych mięs, serwowany na czymś w rodzaju małego piecyka. Niestety, okazuje się, że w naszym hostalu jest już na to zbyt późno, ale wskazują nam knajpę w pobliżu. Próbuję odwieść Daniela od tego pomysłu, ale na próżno.

Knajpę znajdujemy szybko. Już jej wygląd świadczy o niezbyt niskich cenach; znów próbuję zniechęcić mojego towarzysza, ale i tym razem bezskutecznie. Znam to danie z poprzedniej wizyty w Argentynie i wiem, że nie damy rady pochłonąć wszystkiego. Kiedy przynoszą nam kolację, jedyny ratunek widzimy w ściągnięciu do nas Tomka i Wiesi - niestety, mają wyłączony telefon. Robimy więc, co w naszej mocy, ale i tak sporo jeszcze zostawiamy. Proponuję nieśmiało Danielowi podzielenie się kosztem tej lukullusowej uczty, jednak mój kumpel jest niezłomny - on zaprosił, on płaci. Cóż, może chociaż symbolicznie zrewanżuję się jakimś piwem przy najbliższej okazji.

Obrazek

Wracamy do hotelu w tym samym czasie, co i pozostała dwójka i resztę wieczoru spędzamy w przeuroczej antresoli. Jako że wreszcie zakupiliśmy rozpuszczalnik, więc idzie na stół wódka, którą targałem na plecach przez Torres del Paine. W dalszej kolejności gasimy pragnienie piwem z tutejszej lodówki - czas mija szybko i wesoło. Jeszcze przed pójściem do łóżek robimy sobie pamiątkowe zdjęcie za ladą recepcji, wspólnie z Manuelą. Będziemy naprawdę miło wspominać America del Sur.

Obrazek
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 09.04.2010 19:47

Fantastycznie !!! ... mam na myśli lodowiec ... choć kolacja też niczego ! ;)


:)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 11.04.2010 14:23

mariusz-w napisał(a):Fantastycznie !!! ... mam na myśli lodowiec ...

Musiało wspaniale wyglądać, jak się walił ten mur, przegradzający odnogi Lago Argentino. Są w necie filmy, pokazujące to zdarzenie.

mariusz-w napisał(a):choć kolacja też niczego ! :wink:

To danie spokojnie zaspokoi apetyty czterech osób. Gdy kilka lat wcześniej przemierzaliśmy w grupce ośmioosobowej Brazylię, Argentynę i Urugwaj, to w sam raz wystarczały dwa takie piecyki na stół.

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 15.04.2010 11:43

Przed wyruszeniem pod Fitz Roya, jeszcze mapka wycieczki na Perito Moreno.

Obrazek
trinity
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 421
Dołączył(a): 07.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) trinity » 16.04.2010 15:26

Przepiękny lodowiec, niesamowite są jego odcienie:)

Mieliście fantastyczną pogodę, przy deszczu urok lodowca znacznie by się zmniejszył a tak delektuję się jego majestatycznością :D :D
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.04.2010 17:17

trinity napisał(a):Przepiękny lodowiec, niesamowite są jego odcienie:)

Mieliście fantastyczną pogodę, przy deszczu urok lodowca znacznie by się zmniejszył a tak delektuję się jego majestatycznością :D :D

Lodowce im bardziej postrzępione, tym bardziej błękitne. :) Temu jeszcze czerwonych odcieni dodaje pył z okolicznych skał.

A z pogodą na Perito Moreno nam się rzeczywiście udało. Patagońska aura jest bardzo kapryśna - z deszczem czy chociażby pochmurnym niebem trzeba się w każdej chwili liczyć. W kilku miejscach te kaprysy popsuły nam nieco odbiór patagońskiej przyrody. Cóż, tego już sobie zarezerwować nie można... ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa

cron
Wyprawa na antypody - Patagonia - strona 11
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone