napisał(a) moondek » 15.01.2009 11:33
Kopciuszek, jak to ona, nie mogła pojechać na bal. Już nawet nie chodziło o to, że nie miała ładnej sukienki i trzeba było przebrać mak z popiołem, ale też dlatego, że akurat miała "te dni". I gdy tak pracowała klnąc pod nosem, na czym świat stoi, wtem...
PUF!
Pojawiła się jej matka chrzestna, która oczywiście była wróżką.
- Jak się masz Kopciuszku?
- Jak widać... - odpowiedziała Kopciuszek
- Jak chcesz iść na bal, to ci pomogę - rzekła matka chrzestna i...
PUF!
Kopciuszek ma na sobie najpiękniejszą suknię balowa.
- Matko chrzestna, ale jest jeszcze tylko jeden "mały" problem...
- Nic się nie martw Kopciuszku. Masz tu cudowny, super szczelny złoty tampon. Tylko pamiętaj - wróć przed północą!!!
Jak uradziły tak się stało.
Kopciuszek poszedł na bal. Oczarowała oczywiście Królewicza, który cały bal tańczył tylko z nią. I nim się obejrzeli zaczęła wybijać północ! Kopciuszek w te pędy biegnie do domu i nagle...
PUF!
Suknia na kopciuszku zmieniła się w łachmany...
PUF!
Mały złoty tamponik zmienił się w ...DYNIĘ.