Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12742
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 30.05.2008 15:07

RobCRO napisał(a):..może na forum założymy "zamkowy" wątek????


Lidia K napisał(a):Zamkowy wątek :?: , to ja się dołączę z moim ulubionym niezwykłej urody Piastowskim Zamkiem w Brzegu.


Też jestem ZA. Póki co wątek zamkowy jest w Twojej relacji, którą trochę zaśmiecamy :? zamkami spoza Twojej trasy...
Ty Robercie i caal, jako znawcy :!: tematu (tylko nie mów ponownie, że jesteś laikiem, bo i tak nikt w to nie uwierzy :) ) działajcie - a ja od czasu do czasu też wrzucę tam :idea: swoje trzy grosze.
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 30.05.2008 15:49

Jolanta Michno napisał(a):
Zamek plus piękny park, lub ewentualnie odwrotnie, brzmi i dla mnie zachęcająco. Może kiedyś przy okazji... :D

Pozdrav
Jola


Robert - pozwolisz :?: :D
Kilka fotek z Krasiczyna - Joli dla zachęty ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

:papa:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 30.05.2008 17:33

Janusz Bajcer napisał(a):....ale chciałem zobaczyć przewodnika
który spotkań w Krakowie unika :wink:

a tam od razu unika :wink:
Janusz - ja to wprawdzie mam czasem skleroze ale o tym piwie to jednak pamietam :lol: co ma wisieć......nie utonie :wink:
Robert, sorki za OT :wink: :papa:
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 30.05.2008 20:00

wojan napisał(a): Kilka fotek z Krasiczyna - Joli dla zachęty ...

Dzięki! Czuję się zachęcona. :D
Jak mnie kiedyś poniesie w tamte strony, nie omieszkam zajrzeć. :)

Robert - jak wyżej. :wink: :lol:

Pozdrav
Jola
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 31.05.2008 08:33

Jolanta Michno napisał(a):
RobCRO napisał(a): Ponadto, park z tymi drzewami...i o ile mnie pamięć nie zawodzi, to jak Sapiehom rodził się syn, to sadzono dąb i nazywano to drzewo imieniem syna, a jak córka, to sadzono, hmm..lipę czy akację?

Lipę. :)
Ciekawe cóż to miało znaczyć :wink: - czy "ale lipa!!!" 8O , czy też może tak bardziej z dalmatyńska. :D :lol:

Zamek plus piękny park, lub ewentualnie odwrotnie, brzmi i dla mnie zachęcająco. Może kiedyś przy okazji... :D

Pozdrav
Jola


Jola
cieszę się, że zaglądasz...otóż, na tej stronie stoi jak dąb, że gdy Sapiehom urodziła się córcia, to sadzono lipę...

W parku spotkamy sędziwe drzewa z kamiennymi tablicami. Są na nich daty urodzin i imiona siedmiorga dzieci Sapiehów z poł. XIX w. (Jan, Adam, Paweł, Leon, Władysław, Helena i Maria). Zwyczaj nakazywał sadzenie lipy w przypadku narodzin córki a dębu - syna.

źródło: www.krasiczyn.com.pl

:lol:

No, jak widać, posadzono jedynie dwie lipy...a tak na marginesie, kto w CRO używa jeszcze lip? hehe, szczególnie tych o niskich nominałach? Raz pamiętam, że znajoma Dražena - Ksenija (teraz to już jego żona) pracowała w sklepie, to powiedziałem jej, żeby mi rozmieniła bodajże kunę na drobne, żeby było dużo lip - to mi dała z kasy całą wielką garść monet o nominale 1 lipa :lol: . Część monet zwykle przywożę dla różnych kolekcjonerów...

Jola, tak czy inaczej, mam nadzieję, że Andrzej zachęcił Ciebie do wizyty w Krasiczynie...Andrzej, fotki ładne - jak ja byłem też było pochmurno...

PS nie ma problemu z OT...Janusz, kto wie, Piotr nie jest wcale taki "cichociemny", żeby unikać spotkań...

PS cieszę się, że na forum mamy liczne grono "zamkowych" sympatyków... :lol: pomyślę nad założeniem wątku :D. A będą chętni do dawania fotek i jakiegoś krótkiego opisu?
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 31.05.2008 10:55

Będą :)
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 31.05.2008 13:12

RobCRO napisał(a):Jola
cieszę się, że zaglądasz...otóż, na tej stronie stoi jak dąb, że gdy Sapiehom urodziła się córcia, to sadzono lipę...

W parku spotkamy sędziwe drzewa z kamiennymi tablicami. Są na nich daty urodzin i imiona siedmiorga dzieci Sapiehów z poł. XIX w. (Jan, Adam, Paweł, Leon, Władysław, Helena i Maria). Zwyczaj nakazywał sadzenie lipy w przypadku narodzin córki a dębu - syna.

źródło: www.krasiczyn.com.pl

:lol:

:lol: :lol: :lol:
No pewnie, że stoi jak dąb, że to lipa.
Dzięki swojej niby-wątpliwości wyciągnąłeś mnie z krzaków. Oczywiście, że zaglądam, nie zawsze tylko coś piszę. :lol:

RobCRO napisał(a):No, jak widać, posadzono jedynie dwie lipy...a tak na marginesie, kto w CRO używa jeszcze lip? hehe, szczególnie tych o niskich nominałach? Raz pamiętam, że znajoma Dražena - Ksenija (teraz to już jego żona) pracowała w sklepie, to powiedziałem jej, żeby mi rozmieniła bodajże kunę na drobne, żeby było dużo lip - to mi dała z kasy całą wielką garść monet o nominale 1 lipa :lol: . Część monet zwykle przywożę dla różnych kolekcjonerów...

Mi lipa raczej z piękną się skojarzyła. :lol: :D

RobCRO napisał(a):Jola, tak czy inaczej, mam nadzieję, że Andrzej zachęcił Ciebie do wizyty w Krasiczynie...Andrzej, fotki ładne - jak ja byłem też było pochmurno...

Opis parku, który teraz dorzuciłeś, zachęca mnie dodatkowo. :D

"Udając się ścieżką na zachód wzdłuż ogrodzenia natrafiamy na kilka bardzo ciekawych okazów roślinnych. Widzimy tutaj drzewiasty, trzypniowy jałowiec wirginijski, okazały dąb wielkoowocowy, korkowiec amurski oraz dwa potężne cypryśniki błotne rosnące po obu stronach strumyka. Idąc alejką otaczającą staw górny zobaczymy kilka okazów daglezji zielonej (syn. jedlica Douglasa), które są jednymi z najwyższych drzew w parku. Trochę zamaskowane i nieczytelne, ale istnieją jeszcze schody prowadzące w lewo od stawu w alejkę żywotnikową dawniej kończącą się furtką do wiejskiej ochronki. Jeszcze jeden ciekawy okaz rosnący nad stawem górnym, to dąb dachówkowaty o pięknych całobrzegich skórzastych liściach, które jesienią brązowieją i pozostają na drzewie do wiosny. Drzewo zostało sprowadzone z Ameryki Północnej..."

Ja akurat tak mam, że żadnego miejsca z ciekawymi roślinkami nie omijam. :D
Na przykład cypryśnika błotnego widziałam w Kórniku koło Poznania. Ciekawe są jego pneumatyczne korzenie. Mam fotkę, ale jeszcze z czasów analogowych. :lol:
Kórnik to też miejsce, do którego chętnie zaglądam, jak jest mi po drodze. Ciekawy park i zamek, lub odwrotnie. :D

Pozdrav
Jola
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 31.05.2008 18:10

Szlakiem Lubomirskich...

Po rannym spacerze po Rzeszowie głównie po rynku, wybrałem się w dalszą drogę. Od Piotra uzyskałem informacje, jak dostać się już do ostatniego przystanku na trasie tej wycieczki, ale chyba za to najważniejszego czyli ŁAŃCUTA. To tam właśnie początkowo szukałem noclegu, ale niestety w PTTK nie było już miejsc a inne miejsca to raczej nie na moją kieszeń. Ale, dojazd z Rzeszowa do Łańcuta nie stanowi najmniejszego problemu. Można dojechać PKP, PKS czy prywatnymi przewoźnikami. Dzięki sugestiom Piotra, wybrałem prywaciarza. PKP nie jest najlepszą opcją, gdyż w samym Łańcucie dworzec PKP znajduje się kawałek od centrum miasta (gdzieś +/- 20 minut z buta). Autobus zatrzymuje się w centrum, skąd już rzut beretem do zamku. Koszt przejazdu z Rzeszowa to 1,50 zł. Można powiedzieć, że w Łańcucie wszystkie drogi prowadzą na zamek i chyba nie będzie w tym wielkiej przesady.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zamek przyciąga tłumy turystów i nie ma się czemu dziwić. Pewnie, gdyby nie było tam zamku, Łańcut byłby takim samym miasteczkiem jak setki innych w naszym kraju. A tak, miasto ma swoją renomę, która przyciąga wielu turystów. Z kart historii wynika, że zamek został zbudowany na rozkaz St. Lubomirskiego w latach 1629-1642. Stąd tytuł mojej dzisiejszej opowieści szlakiem Lubomirskich. Zamek zbudowano w stylu "palazzo in fortezza", czyli tak samo jak Nowy Wiśnicz. Później, wśród jego właścicieli byli Potoccy.

Obrazek
znany już herb Szreniawa...znak, że to własność Lubomirskich...

Z ust pani przewodnik usłyszałem, że zamku nie można było obciążać tzn. pewnie dzięki temu zamek nie zmieniał właścicieli tak często. To było na pewno dobre dla niego samego i jego wyposażenia. Zamek a w zasadzie kompleks zamkowo-parkowy o pow. ok. 35 ha można zwiedzać na wiele sposobów. Można wybrać do zwiedzania "full-wypas" czyli wszystko, można zdecydować się na zwiedzanie poszczególnych elementów np. zamku, powozowni czy oranżerii. Jak kto woli...Ja zdecydowałem się na wariant zamek, stajnia i powozownia. Cena biletu 23 zł. To dosyć rozsądna cena np. w porównaniu do kopalni soli w Bochni. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem w grupach liczących ponad 20 osób. Samodzielne zwiedzanie raczej nie jest dozwolone. Tym razem z przewodnika a w zasadzie z pani przewodnik nie byłem nazbyt zadowolony. Nie dość, że kobieta do grupy zwracała się zwykle - moje panie (fakt, nas facetów w tej grupie było mniej, ale byliśmy!), to jej wiedza była jakaś taka średnia. Nie wiem, być może wynikało to z automatyzmu zwiedzania, żeby tylko zaliczyć kolejną grupę, potem następną i następną. Takiego czegoś nie lubię. Trochę mi szkoda, gdyż kolekcja i bogactwo wyposażenia łańcuckiego zamku robi wrażenie i warto wiedzieć coś więcej na ten temat. A pani przewodnik dobrze orientowała się w życiorysach kolejnych ordynatów Potockich. Coś mi się też wydaje, że może to wynikać z braku czasu, który trzeba poświecić na każdą salę. Po prostu zaraz w kolejce stoi następna grupa, więc czas na pewno jest ograniczony i moja ocena pani przewodnik może jest niesprawiedliwa. Zamek zwiedza się w specjalnych butach, należy uważać, gdyż podłogi bywają naprawdę bardzo śliskie i można wywinąć orła. Jeszcze jedna uwaga techniczna - na terenie zamku, powozowni nie można robić zdjęć, stąd w mojej relacji takowych nie ma. Do przejścia na zamku jest całe piętro, zagląda się niemal do każdej sali a każda z nich kryje w sobie jakieś bogactwo i autentyczne wyposażenie z dawnych czasów. A to pokoik którejś z pań, jest np. jeden w stylu chińskim, a to pokoik któregoś z ordynatów. A to jadalnia, to sala balowa, ma się wtedy uczucie, że przenosi się człowiek w czasie, do dawnych czasów - zwiedzenie zamku zajmuje tak ok. 1,5 godziny. Później, pani przewodnik zabrała nad do oranżerii. Wg mnie ten punkt można sobie odpuścić kilka roślin, kilka klatek ze zwierzątkami (papugi, żółwiki). Nic specjalnego, zresztą dla mnie, trzymanie zwierząt w klatce, to jakieś niezbyt humanitarne. Po krótki spacerze po oranżerii, poszliśmy do stajni, tu też bez rewelacji, zobaczyć można z daleka salę myśliwską, boksy dla koni. Na koniec spaceru powozownia.

Obrazek

Tu można by było długo i dużo się rozwodzić i napisać. Zbiór zabytkowych pojazdów liczy ponad 50 sztuk. Reprezentują one różne style, różne zastosowania, wykonane przez różnych producentów. Z tego, co wiem, można wynająć woźnicę, który przewiezie turystów po parku czy okolicy. Ale ceny takiej przyjemności nie znam, na powozowni skończyło się zwiedzanie z przewodnikiem. Całość zwiedzania zajęła ok. 2 godzin.

Obrazek
jak się śpieszy, zawsze można spojrzeć na zegarek...:)

Dla bardziej wytrwałych do zwiedzenia jest jeszcze (czego ja nie zrobiłem) muzeum sztuki cerkiewnej, synagoga, z pewnością można tam spędzić cały dzień. Jeśli kogoś interesuje, co i za ile - to odsyłam na oficjalną stronę zamku. Na stronie można m.in. odbyć wirtualny spacer po zamku. Warto też pochodzić po parku w stylu angielskim. Park kryje w sobie np. ogród różany. Miejsce, gdzie można odpocząć po trudach zwiedzania wnętrz zamkowych. Brzydko tylko wygląda już nieco dalej od zamku, tam zielsko sięga po pas. Rozumiem, że turyści dalej się nie zapędzają i nie ma konieczności dbania o ten kawałek. Pewnie chodzi o koszta, jak wspomniałem na wstępie teren całego parku, to ok. 35 ha utrzymanie tego kosztuje pewnie nie mało. Pod koniec zwiedzania zrobiła się jak na życzenie ładna pogoda słonecznie i ciepło. Od razu można było robić lepsze ujęcia i oddałem się "foceniu" zamku z różnych perspektyw. W sobotnie popołudnie można również spotkać młode pary, które na terenie parku robią sobie sesje fotograficzne. To też na pewno bardzo fajna pamiątka ze ślubu. Po obejściu czego się da na terenie parku, zdecydowałem się opuścić to miejsce. W Łańcucie chciałem odwiedzić jeszcze jedno miejsce stary cmentarz żydowski. Tym razem się udało, znajduje się on na ul. Moniuszki. Jednak, spodziewałem się czegoś innego, zachowanych nagrobków nie ma. Jest jedna macewa. Są za to dwa ohele (Ohel z języka hebrajskiego - namiot- niewielki budynek, chroniący grób osoby zasłużonej dla społeczności żydowskiej. Ohele stawiano nad grobami rabinów i cadyków. We wnętrzu oheli można zobaczyć niewielkie kartki (kwitełech) z prośbami - modlitwami pielgrzymów). Te w Łańcucie mieszczą groby Naftalego Cwi Horowica oraz Eleazara z Łańcuta. Szczególnie ten pierwszy jest liczne odwiedzany przez wyznawców judaizmu. Naftali był jednym z bardziej znanych cadyków Galicji (cadyk - charyzmatyczny przywódca odłamu judaizmu - chasydyzmu. Stanowił dla wspólnoty wzór pobożności, pokory i sprawiedliwości. Cadykowie byli otaczani powszechną czcią, ze względu na przypisywaną im zdolność czynienia cudów i uzdrawiania). To widać po ilości zostawianych "próśb". Jeśli ktoś jest zainteresowany większą dawką historii łańcuckiego kirkutu można zajrzeć tutaj. I na tym w zasadzie zakończyłem spacer po Łańcucie.

Obrazek
jedyna zachowana macewa...

Obrazek
grób Naftalego...

Oczywiście po długim zwiedzaniu każdy ma prawo do posiłku:

Obrazek

Jeszcze tylko posiłek, tym razem "nieśmiertelna" pizza - polecam pizzerię "Zielona" - znajduje się ona nieco dalej od zamku w stronę rynku przed kościołem w takim większym budynku coś jak centrum handlowe. Pizza smaczna, po posiłku czekał mnie spacer na dworzec PKP. Już wspomniałem, że od centrum znajduje się on kawałek drogi. Dojście do niego nie jest jednak nazbyt skomplikowane. Ok. 19.30 byłem już w pociągu "Przemyślanin" relacji Przemyśl - Świnoujście. Tym razem, już się mnie stresowałem podróżą niż w drodze "do". Z drugiej strony miejsca w przedziałach były pozajmowane niemal do ostatniego miejsca. Warunki podróży były raczej mało komfortowe a podróż z Łańcuta do Szczecina to zajmuje coś ok. 13 godzin. Niemniej jednak trochę pospałem, o ile się dało , gdyż w przedziale obok jechała grupa "młodzieży". Chyba wracali z Lwowa, bo co jakiś czas intonowali "...tylko we Lwowie". Z czasem stało się to nudne a na dodatek wybudzało ze snu a od nadmiaru ukraińskiego alkoholu widziałem jak młodzież biegała do toalety z odruchem wymiotnym. Rano byłem już znów na Pomorzu Zachodnim. Tu znów słonecznie i ciepło(kiedy tu spadnie deszcz, bo mi wszystkie truskawki wyschną ????)i rozpoczynam zbieranie sił na kolejny wyjazd. Hmm...coś mówi mi, że to będą Bałkany.

PS a jako suplement, moje próby kwiatowo-makrowe:

Obrazek

Obrazek

PS Jola, w województwie zachodniopomorskim, jeśli lubisz roślinki i drzewka, to polecam Ogród Dendrologiczny w Przelewicach - tak gdzieś między Stargardem Szcz. a Pyrzycami...dawno, dawno temu tam byłem...
Ostatnio edytowano 29.02.2012 19:45 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 01.06.2008 00:13

W Łańcucie oprócz zamku, który jest niewątpliwą atrakcją turystyczną nie tylko na skalę Podkarpacia,można jeszcze zajrzeć do Muzeum gorzelnictwa gdzie oprócz oglądania eksponatów czasami można je też wypróbować :D :D :papa:
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 01.06.2008 01:41

Będąc podlotkiem oglądałam film "Trędowata". :lol: No i Leszek Teleszyński, i owszem, jak najbardziej, niczego sobie, :lol: ale i tak z całego filmu najbardziej podobał mi się zamek w Łańcucie. :D :lol: Koniecznie chciałam tam pojechać. Niestety, wtedy jeszcze byłam za mała na samodzielne eskapady, a później jeździło się głównie w góry, i łańcuckie pomysły wyleciały z głowy. Ale jak mi tylko będzie po drodze, to koniecznie! Chociaż z zewnątrz! Bo czytam, że samodzielne zwiedzanie nie jest raczej dozwolone, czyli do środka nie da się samopas wpaść na chwilkę, lub dwie.
Ogromnie urokliwy jest. :D

Rob, super fotki, a już ta z ptokiem zerkającym na zegar - bomba! :D

Szkoda, że wewnątrz nie można było robić fotek.
W ubiegłe lato kawałek przeszliśmy "szlakiem Radziwiłłów", znaczy byliśmy w zespole parkowo-pałacowym w Nieborowie. I tam można było cykać do woli, i chyba nawet w łapciach się nie chodziło. No i bezprzewodnikowo było można.
Ale w porównaniu z zamkiem w Łańcucie to maleńkie, chociaż wydawało się niczego sobie. :D :lol:

RobCRO napisał(a):PS Jola, w województwie zachodniopomorskim, jeśli lubisz roślinki i drzewka, to polecam Ogród Dendrologiczny w Przelewicach - tak gdzieś między Stargardem Szcz. a Pyrzycami...dawno, dawno temu tam byłem...

Pewnie, że lubię. Będę pamiętać w razie co. :D

Pozdrav
Jola
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 01.06.2008 12:19

Nie wiem czy to normalne, ale w czasach kiedy oglądałam film "Trędowata" najbadziej podobały mi się konie, Teleszyński plasował się zaraz po nich :)
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 18.08.2008 15:55

Czarnogórskie (i nie tylko) opowieści czyli i w górach i nad morzem...

Lata tego roku stało u mnie pod dużym znakiem zapytania. Oprócz zwykłego dylematu, gdzie jechać doszedł niestety nowy a dotyczący zdrowia. Niestety na swoje zdrowie mogę ostatnio dużo narzekać. Ba, nawet przed samym wyjazdem wylądowałem na kilka dni w szpitalu. Okazało się, że wszystko jest oki (przynajmniej z gastrologicznego punktu widzenia). Na koniec pobytu w szpitalu pytając się pani doktor, czy to aby nie hipochondria, ta z uśmiechem odpowiedziała, że pewnie tak...i wyraziła zgodę na wyjazd. Co do planu na wakacje, to były one różne, był plan z Armenią (jeszcze tam pojadę), marzyła się też Szwajcaria, ale koniec końców, padło na zachwalaną przez wszystkich (albo prawie...) Czarnogórę. Na kraj, w którym jeszcze wcale nie byłem.

Obrazek

Najpierw rozpoczęło się wyszukiwanie informacji typu jak dojechać, co zobaczyć...oczywiście forum stanowiło cenne źródło informacji. Od razu dziękuję Kulkom, typowi i Kamilowi za ich cenne informacje a Kamilowi dodatkowo za mapę. W tym roku w przeciwieństwie do poprzednich lat, postanowiłem pojechać z ekipą. Dałem ogłoszenie na gazecie i zgłosiła się jedna osoba, ona miała kontakt do innych chętnych do wyjazdu samochodowego. Tym razem mój wyjazd był zdecydowanie mniej spontaniczny i zdecydowanie łatwiejszy z punktu logistycznego. Co by nie mówić był tego duży plus...Ostatecznie na wyjazd zdecydowało się 8 osób:
1. Maciek z Wrocławia (zwany przez nas Prezesem) - najstarszy uczestnik wyprawy - kierowca
2. Paweł z Bochni (drugi kierowca)
3. Wioletta z Tychów (szefowa tego zamieszania)
4. Gabriela z Łęcznej
5. Emila z Gdańska (zwana Milką, Malutką) - najmłodsza w rodzinie)
6. Justyna z Kędzierzyna Koźla
7. Krzysztof z Kędzierzyna Koźla
8. Robert z Nowogardu (tu na forum znany jako Lutalica).

hhehe, każdy z nas był z innej parafii, w sumie zabrakło tylko kogoś z centralnej Polski a tak każdy region był reprezentowany. I co ciekawe, przed wyjazdem znały się tylko 2 x 2 osoby z tej ekipy i taki wyjazd to naprawdę było ryzyko konfliktów. Te były, ale to nieuniknione, ale raczej nie rzutowały one na całość pobytu. Ponadto, odbyło się spotkanie organizacyjne (beze mnie) w Katowicach. Tam część osób mogła się poznać...

Wyjazd został zaplanowany na 4.08.2008. Miał być wcześniej, ale jednej osobie nie pasowało. Na miejscu planowaliśmy zostać 10 dni tzn 10 noclegów...Miejsce zbiórki dla wszystkich uczestników były Tychy. Ja 4.08.2008 wcześnie rano ruszyłem do Wrocka, skąd zabrał mnie Maciek. Po drodze z Kędzierzyna zabraliśmy Krzyśka i Justynę - ten wóz już miał komplet. Z Tychów wszyscy ruszyliśmy po południu. Trasa biegła przez Cieszyn - Żilinę - Rajkę - Horgos - Belgrad. Ten odcinek przebiegał w zasadzie bezproblemowo. Jedynie nad Węgrami była niesamowita ulewa. Oberwanie chmury, ja pocieszałem Maćka, że dalej widzę ładniejszą pogodę. I tak w zasadzie było, bo Serbia przywitała nas bez opadów...:D
Na tym odcinku padł też pierwszy nieśmiertelny tekst - przed nami jechał gość z rejestrację "JPN". Nazwaliśmy go Japończykiem i po jakimś czasie, Krzysiek pyta "A ten Japończyk to kim jest? Węgrem?". Nabijaliśmy się z tego dobre parę minut... :D

Jednak prawdziwe "schody" rozpoczęły się od Belgradu, wjechaliśmy do niego w nocy, w zasadzie nad ranem. Tam szukaliśmy drogi na Čačak. Oznakowanie dróg w Serbii i w samym Belgradzie pozostawia wiele do życzenia. Raz jedziemy i nagle...kończy się droga. Innym razem wjeżdżamy do jakiegoś tunelu, gdzie droga brukowa krzywa jak wieża w Pisie. Obok drogi błąkające się bezpańskie psy. Tak się w tym Belgradzie pogubiliśmy, że zamiast pojechać na Čačak, jedziemy na Obrenovac, skąd będziemy jechać w dół na Valjevo. Na Belgrad straciliśmy sporo czasu. Drugi samochód pojechał dobrą drogę, ale Paweł prowadził zdecydowanie wolniej i dogoniliśmy ich nad ranem, gdzieś w ok. Užic. Potem już trzymaliśmy się razem. Do końca również nie byliśmy pewni, którędy wjechać do Czarnogóry. Ostatecznie padło na drogę do Plevlji. Tylko, że w serbskim Prijepolje ktoś przestawił znaki, że znalezienie drogi do Plevlji zajęło nam trochę czasu. :(

Samo przekroczenie granicy było bez problemowe. Jednak dziwi duża odległość między punktami odprawy serbskiej i czarnogórskiej. Jedzie się i jedzie...Nie było żadnego sprawdzania bagażników. Tylko miła pani podchodzi do wozu, kasuje 10 euro i już się ma nalepkę opłaty ekologicznej. Czarnogóra przywitała nas słońcem, pierwszy przystanek robimy przed Plevlją...

Obrazek
(grupa ustala, co dalej robić i czy aby na pewno, Czarnogóra to dobry pomysł... :wink: )

Oczywiście, wszyscy są zgodni, odwrotu nie ma, jedziemy dalej...punktem docelowym tego dnia jest Žabljak w Durmitorze. Po drodze oczywiście nie może zabraknąć przystanku przy słynnym moście na Tarze. Z racji tego, że ten most był już fotografowany przez niemal każdego i tutaj pokazywany z różnych ujęć, to ja dam tylko to:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po południu dotarliśmy do celu - Žabljaka. Tam też trochę zamieszania, jak znaleźć kwaterę (tzn mieliśmy rezerwację telefoniczną). Oczywiście najlepszy źródłem informacji jest...policja. Policjant objaśnia nam drogę kierując nas na szpital. Ale tam zonk, tam nikt taki nie mieszka...Dopiero potem dochodzimy do tego, że w Žabljaku są ulice Žugicia oraz Božidara Žugicia. Nasze lokum jest przy tej drugiej ulicy. Też nam niełatwo to miejsce zlokalizować, ale w końcu się udaje...Kwaterę dostajemy blisko dworca autobusowego, stacji benzynowej. Może nie jest to samo centrum, ale bardzo blisko...Žabljak w końcu to żadna metropolia. Cena kwatery to 8 euro/ noc/ osoba. Za to mamy do dyspozycji 4 pokoje. Rozsądna cena, warunki dobre, no może oprócz tego, że osoby z dołu miały problemy z ciepła wodą a na górze czasami nie było światła w łazience. Ot, drobne niedoróbki...Tego dnia nie planowaliśmy już zbyt wiele. Większość była zmęczona po podroży, więc zdecydowaliśmy się jedynie na krótki spacer nad słynne Czarne Jezioro leżące w samym sercu Parku Durmitor

Obrazek

Tam zrobiliśmy sobie mały piknik...

Obrazek
z butelką dobrego, czarnogórskiego winka...
Wszystkich nas urzekła uroda tego miejsca, a Paweł i ja zdecydowaliśmy się na spacer wokół jeziorka. Głównie, aby rozprostować kości po długiej podroży. trasa jest bardzo malownicza, choć zajmuje trochę czasu, my sadziliśmy stracimy go mniej, zwłaszcza to "drugie" jeziorko wydaje się być znacznie mniejsze...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A...za wstęp do parku płaci się 2 euro. Choć można to obejść, są różne dróżki, ja jednak tego nie próbowałem, tzn próbowałem innego dnia, ale...

Wieczorem zaś pierwsze impreza okolicznościowa. Była rakija, piwko, winko, kto co lubi...były też śpiewy. Niestety przerwane przez sąsiadów, którzy mieszkali niżej i ich dzieci przez nas spać nie mogły. Grzecznie przeprosiliśmy za zamieszanie i obiecaliśmy być ciszej...tzn pójść spać. A następnego dnia już góry i...ale o tym będzie już w kolejnym odcinku. :D
Ostatnio edytowano 29.02.2012 19:47 przez RobCRO, łącznie edytowano 2 razy
krakuscity
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7912
Dołączył(a): 11.08.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakuscity » 18.08.2008 18:13

No tak, winko pije się z gwinta, :D szklanek zabrakło? :lol:
Poczekam i zobaczę co zwiedziłeś, może tam też byliśmy. :wink:
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 18.08.2008 18:54

krakuscity napisał(a):No tak, winko pije się z gwinta, :D szklanek zabrakło? :lol:
Poczekam i zobaczę co zwiedziłeś, może tam też byliśmy. :wink:


Janusz, niestety szklanek zabrakło - zresztą niekiedy wino smakuje najlepiej z gwinta...a co do miejsc, to pewnie dużo się pokryje... :D

To nie taki duży kraj...
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 18.08.2008 19:23

Rob - i ja się cieszę,że to tylko hipochondria :D :D
I pisz,pisz bo jak zwykle świetnie się czyta :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu - strona 10
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone