Małe i duże bałkańskie podróże :-)

Fajnie by było mieć taki mały prosty domek przy plaży.... nawet piaszczystej....

Moja ciepłolubna żona też marzy o takim domku w Grecji
pzdr.

Jakie to szczęście , że nie wszystkie "ciepłoluby" mają możliwość wybudowania małego domku przy plaży . . .

Pawle , dziękuję , zagrzałem się - wracam do pracy


Pozdrawiam
Piotr

longtom napisał(a):Nadal mi się podoba.

A to cieszy mnie bardzo , myślę, że wiele wspólnego ma z Twoją Lipsi... choć jest jednak mniejsza.
Ciekawe co powiesz na nasze kolejne tegoroczne "zdobycze"

ajdadi napisał(a):Kolejna fajna plaża .

Livadi wraz z Psili Ammos, Lioliou i Kampos to jak dla nas najfajniejsze plaże na Schinoussie. Livadi jest największa i chyba można jej nadać miano plaży rodzinnej .

dangol napisał(a):Ponieważ małe wyspy to jest to, co bardzo lubimy , z wielką przyjemnością zagłębiam się w Waszą tegoroczną eskapadę. Małe Cyklady zauroczyły mnie już relacjami poprzedników, ale Wasze i nasze zwyczaje noclegowe są zbliżone, więc ta opowieść da nam nie tylko piękno okolicy, ale także wskazówki praktyczne . Oby do wykorzystania, kiedyś tam...

Myślę, że jeszcze kiedyś na pewno zaplanujecie coś z Cyklad...
Schinoussa jest naprawdę mikro , było ok, ale my najbardziej lubimy wyspy można powiedzieć średnie - jak Milos czy Ios albo Limnos. Naxos była już trochę za duża... ale i tak było fajnie (zresztą gdzie nie było....).
Rzeczywiście, Małą Czwórkę pokazywał już i KOL i MCR, także pionierami nie jesteśmy , ale faktycznie nasze podejście jest ciut inne, mam nadzieję, że coś nowego w naszej relacji znajdziesz.

ruzica napisał(a):Aż mi się ciepło robi, jak patrzę na te słoneczne plaże Liczę na ogromną porcję greckich widoczków.

Słoneczna pogoda w zasadzie cały czas dopisywała (to raczej norma w tym rejonie o tej porze roku), także widoczków zdecydowanie nie zabraknie - a będą naprawdę imponujące czasami (jak dla nas).

piekara114 napisał(a):Fajnie by było mieć taki mały prosty domek przy plaży.... nawet piaszczystej....

tiwa napisał(a):Moja ciepłolubna żona też marzy o takim domku w Grecji

Fajnie, fajnie... z jednej strony tak, zwłaszcza gdy jest się ciepłolubnym (jak my ).
Ale z drugiej... swego czasu, prawie 20 lat temu gdy zaczęliśmy wspólnie wyjeżdżać nad Bałtyk, tak spodobało się nam w Dębkach, że też chcieliśmy "osiąść" tam na jakiejś własnej działeczce z drewnianym domkiem...
Oczywiście były to tylko takie pomysły, żadnych konkretnych planów czy działań w tym kierunku - i dobrze , bo potem bylibyśmy tylko ograniczeni tym jednym miejscem. Pewnie trzeba byłoby wszystko sprzedać...
Domek w Grecji - wiadomo, też i dla nas superextra propozycja, ale jaką wyspę i jaką plażę wybrać?
A potem tak już tylko na tę wyspę i na tę plażę jeździć (mieszkać) i patrzeć?
To chyba nie dla nas .

piotrf napisał(a):Jakie to szczęście , że nie wszystkie "ciepłoluby" mają możliwość wybudowania małego domku przy plaży . . .

O właśnie Piotrze.... masz oczywistą rację, to ogromne szczęście
Dlatego wciąż w greckim raju możemy bez większego trudu znaleźć łatwo dostępne, ale wciąż niezabudowane plaże, takie praktycznie dzikie...
Może dlatego by tak zostało Grecy nie ułatwiają cudzoziemcom zadania?

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a): Livadi jest największa i chyba można jej nadać miano plaży rodzinnej .

W tym roku też zaliczyliśmy Livadi tyle ,że w...Albanii... Pozdrawiam

piekara114 napisał(a):Fajnie by było mieć taki mały prosty domek przy plaży.... nawet piaszczystej....

tiwa napisał(a):Moja ciepłolubna żona też marzy o takim domku w Grecji
pzdr.

kulka53 napisał(a):Domek w Grecji - wiadomo, też i dla nas superextra propozycja, ale jaką wyspę i jaką plażę wybrać?
A potem tak już tylko na tę wyspę i na tę plażę jeździć (mieszkać) i patrzeć?
To chyba nie dla nas .

Po lekturze powieści Johna Mole "Moja wielka grecka przygoda" pogodnej opowieści o własnym domu w kraju słońca, wina i oliwek temat odżył.
Tęsknotę szybko ostudziła kolejna opowieść Dario Ciriello "Egejskie marzenie"
....
Pojechali do Grecji na wakacje. Trzy lata później wrócili po błękitne niebo i ... nowe życie. Jak ułożeni Amerykanie poradzili sobie w Grecji, gdzie życiowe motto brzmi „co masz zrobić dzisiaj, odłóż na jutro”
....
Na szczęście nie mieliśmy 85 tys. dolarów żeby nowe życie rozpocząć.

ajdadi napisał(a):W tym roku też zaliczyliśmy Livadi tyle ,że w...Albanii... Pozdrawiam

Jak byliśmy w tej okolicy to padało, nie skupiliśmy się na plażach. Zajrzeliśmy tylko na Jale.

Poszaleliscie na tej wyspie hohoho, aż 16 km /:)

kulka53 napisał(a):Po drugiej stronie wąskiej w tym miejscu Schinoussy znaleźliśmy drugą fajną plażę – Kampos. Mimo to podoba mi się .


Dla mnie nie ma tutaj żadnego "mimo" jest super!

kaszubskiexpress napisał(a):

kulka53 napisał(a):

Będzie się działo, będzie zabawa

LEON TY ZWYROLU!

Już nic nie dorysowujesz? Wyrosłeś z tego?

kulka53 napisał(a):Plaża Livadi – podoba mi się

Trudno się z tobą nie zgodzić Pawłe

tony montana napisał(a):Poszaleliscie na tej wyspie hohoho, aż 16 km /:)

No, może parę km więcej zrobiliśmy , ale generalnie tak wyglądała nasza trasa dnia
Ogólnie na Schinoussie przejechaliśmy pewnie ze 40

13 września, wtorek

Decyzja zapadła, dziś opuścimy Schinoussę. Półtora dnia w zasadzie wystarczy... przynajmniej nam, chociaż gdyby przyszło nam z jakiegoś powodu spędzić tutaj kilka dni też pewnie nie narzekalibyśmy . Prom (na który nie mamy jeszcze biletu) odpływa popołudniu, także trochę czasu jeszcze mamy – i spędzimy go oczywiście na plaży, jako że pogoda oczywiście od rana pięknie dopisuje.

Nie spieszymy się. Śniadanko, porządki, potem kąpiel na Psili Ammos która bardzo Małgosi przypadła do gustu. Mi też, bo fajnie tu... ale trochę za dużo ludzi się tutaj zjeżdża, dlatego wypróbujemy to miejsce które wczoraj zastaliśmy zupełnie puste – czyli plażę Kampos.

Zanim to jednak nastąpi spróbujemy czegoś innego, czyli czy da się na tej wyspie zakupić bilety , pewności nie było, ale tym razem punkt był otwarty i dokonało się – teraz już na pewno dziś jeszcze popłyniemy na następną wyspę. Tak a propos.... jak się okaże za czas jakiś, kupno biletu wcale nie musi dawać takiej pewności... , ale o tym za jakiś czas.

Z Chory udaliśmy się prosto na Lioliou przy której zostawiliśmy auto by stało sobie choć jakiś czas w cieniu i pieszo udaliśmy się na Kampos. Zastaliśmy tam parę Francuzów, tych samych, którzy byli wczoraj wieczorem na Psili Ammos. No cóż, wyspa mała, ludzi niewielu, to siłą rzeczy spotyka się tych samych . O ile Francuzi byli spokojni i nieszkodliwi, o tyle chwilę po naszym rozlokowaniu się w kąciku przy skałach nadciągnęła wataha Włochów w liczbie 7 osób. No i niestety spokój i cisza się skończyły... uznaliśmy, że niestety kultura osobista to rzecz, która niektórym jest obca i walczyć się z tym nie da i postanowiliśmy się przenieść na przeciwległy kraniec plaży. A tam było nawet fajniej, bo zejście do wody było przyjaźniejsze i nie musiałem nawet zakładać butów... a co najważniejsze było spokojnie.

I w ten oto sposób spędziliśmy czas mniej więcej do godziny 14, kiedy to trzeba było się zebrać.





Upał dawał się mocno we znaki, wróciliśmy do auta, które niestety troszkę się już w słońcu pogrzało.



Lioliou bardzo mi się podobała .

Zanim pojechaliśmy do portu, odwiedziliśmy.... cmentarz . Uzupełniliśmy zapasy wody, ale też zrobiliśmy inną ważną, a możliwą do wykonania rzecz. Otóż kranik kończył się dłuuuuuuuuugą rurą, podjechałem możliwie blisko do bramki, okazało się, że rura spokojnie dosięgnie do auta... toteż urządziliśmy fatalnie zakurzonej Lunie elegancką kąpiel .

Pozostało nam już tylko podjechać do porciku. Do promu zostało może kilkanaście minut, nie bardzo wiedziałem jak i gdzie się ustawić, ale widząc nasze niezdecydowanie pomógł nam jeden starszy Grek wskazując miejsce i nakazując stanąć.... tyłem. Kocham wjeżdżać tyłem na promy , czasem nie ma wyjścia. Czasu zostało na parę zdjęć...















Oooo, już płynie .

Express Scopelitis to bardzo mały prom kursujący codziennie pomiędzy Naxos, Amorgos a czterema Małymi Cykladami. Możliwe że z roku na rok rozkład wygląda inaczej, np. tego września raz w tygodniu w niedzielę można było popłynąć tym promikiem na Ios. Tym razem jednak Ios nie była w planie.

Manewrując pomiędzy kłębiącym się tłumem wnoszącym i wynoszącym przeróżne pakunki jakoś udało mi się wjechać Luną na pokład, który okazał się zaskakująco mały , na dole jest miejsce na raptem kilka pojazdów. Nie było łatwo... auto jest jednak dużo większe niż Skoda którą przecież jeździłem przez 16 lat , do tego tylne boczne szyby mamy zasłonięte kieszeniami a tylną częściowo przeróżnymi rzeczami leżącymi na złożonym łóżku.

Również na górze pokład wygląda zgoła inaczej niż na wielkich promach .



Już parę chwil później opuściliśmy nabrzeże Schinoussy...





Wyspa była w porządku, szału na pewno nie zrobiła, ale też nie mieliśmy powodu by narzekać na nią. Byliśmy, zobaczyliśmy... i to się liczy. A teraz mamy okazję popatrzeć z innej jeszcze perspektywy .





Najwyższy szczyt .

Morze było dość mocno wzburzone... około południa zaczęło trochę wiać. Na wyspie nie było tego aż tak czuć, zwłaszcza na osłoniętej Kampos, ale na otwartym morzu trochę bujało naszą mikro jednostką od czasu do czasu nawet ochlapując nas słoną mgiełką.

Przepływaliśmy koło jakichś skałek...



...a po chwili zbliżyliśmy się do wybrzeży bezludnej Kato Koufonissi.



Na Kato Koufonissi jest parę pasterskich domów, jest też parę plaż (ale to bardziej od strony południowej), toteż można sobie popłynąć na wycieczkę stateczkiem z Koufonissi.





Na wschodnim krańcu wyspy są bardzo fajne klify... nie wiedzieliśmy, że to dopiero zapowiedź tego, co miało nas czekać w kolejnych dniach .

Przesmyk pomiędzy Kato Koufonissi a Ano Koufonissi jest zaskakująco wąski, nie spodziewałem się że te wyspy leżą tak blisko siebie. Ale Keros widać .







Jeszcze moment i dopłyniemy...

Koufonissi.















Stocznia









Jak widać, po około 40 minutach rejsu właśnie tu wysiedliśmy . Koufonissi, nasza wyspa nr 26



c.d.n.

kulka53 napisał(a):Koufonissi, nasza wyspa nr 26

Chętnie poznam


na moim koncie jest dopiero jedna grecka wyspa, ale już pracuję nad tym, żeby ten wynik poprawić