21 września, piątekPoprzedni krótki odcinek było tym, że co się nie odwlecze

, a kolejne, trochę dłuższe (no bo dzień był bardziej rozbudowany w wydarzenia

) będą o tym, że pogoda na Cykladach potrafi być bardzo dynamiczna

, a zmiany planów mają swoje dobre strony

. Ale po kolei

.
Zacznijmy od pogody. Nie... nie zaczęło nagle lać, aż tak dynamiczna pogoda to tu letnią porą chyba jednak nie bywa

. Co mogło się więc stać po pięknym i spokojnym dniu? . Oczywiście znów zaczęło wiać

, i to tak, że rano z trudem otworzyliśmy drzwi samochodu, a i zostawienie ich otwartych było niemożliwe, wiatr natychmiast je zamykał. Fakt, byliśmy wciąż w zatoce Panormos, w miejscu najbardziej na wianie narażonym i niczym nie osłoniętym... no ale już z Milos wiedzieliśmy, że jak wieje, to po prostu wieje wszędzie i tyle.
Jakoś udało się nam zjeść śniadanie, tym razem na stojąco, za ochronę od wiatru posłużyła nam otwarta klapa bagażnika

. Nic więcej nie dało się zrobić, zapakowaliśmy się więc i pojechaliśmy do Mykonos. Bo dziś odpłyniemy z tej wyspy.
Nie pamiętam dokładnie o której miał być poranny prom. Na pewno dość wcześnie, ale dla nas to w zasadzie nie problem. Tym razem jednak.... spóźniliśmy się na ten prom

, po prostu dlatego, że pomyliły mi się godziny o której miał odpływać

. Może gdybyśmy pojechali prosto do nowego portu, tam byłaby możliwość kupna biletów i jeszcze byśmy zdążyli (potem się okazało że oczywiście można tam było je kupić

) . Ale w sumie żadna tragedia, o 13 będzie następny

, skoro już tak się stało to pozwiedzamy sobie jeszcze co nieco na wyspie. A później się okazało, że to spóźnienie miało też swoje inne dobre strony

.
Na razie parkujemy na wielkim, nowym parkingu po północnej stronie miasta, na terenie który chyba kiedyś był obszarem portu i pójdziemy kupić bilety w znanym nam miejscu.


Nie kupiliśmy. Wszystkie agencje o tej porze pozamykane na głucho

. Nie szkodzi, kupimy później.
Za to porobiliśmy z punktu widokowego trochę ujęć Mykonos o poranku

. Słońce dopiero wyszło zza wzgórz a wiatr przyniósł przezroczyste powietrze i bardzo dobrą widoczność.






Miejsce z którego odpływaliśmy na Delos

Wiatrak ze skansenem, stary port, wielki, jeszcze pusty miejski parking i nowy port z kolejnym ogromnym wycieczkowcem



Katedra (z czerwoną kopułą) i kościół katolicki (z niebieską).

Fale, także daleko od brzegu

.


Niektóre wiatraki nawet i tu niszczeją


Tinos jak na dłoni (no prawie

)

Ostry zakręt przy punkcie widokowym.
