Po obejrzeniu przepięknego Park Guell udałyśmy się (oczywiście znów metrem) na Placa Espanya, skąd spacerkiem można dojść na Palau Nacional, mijając Wieże Weneckie i słynne Fontanny.
Po drodze:
Arenas de Barcelona
Autobusowe zwiedzanie
Dochodzimy do wysokich na 47metrów Wież Weneckich
Dalej słynne fontanny, które działają tylko po zmroku -
(czw-nd, co 30 min. między g.21 a 23),
tu zdjęcie w dzień
Idąc dalej, napotkamy plan całego Parc del Migdia na wzgórzu Montjuic, i dobrze, bo same nie wiemy co i gdzie zobaczyć
I tak po kolei:
Palau Nacional, zbudowany w 1929roku, został przebudowany przed Igrzyskami Olimpijskimi. Mieści się tu MNAC - Muzeum Narodowe Sztuki Katalonii
Detale i roślinność
Widziane z Palau Nacional:
Wieże Weneckie
i Sagrada Familia.
Spacerkiem kierujemy się w stronę Stadionu i Parku olimpijskiego...
Dodam, że to wszystko jest bezpłatne, nie płacimy żadnego wstępu, ani opłaty klimatycznej
Budynek Stadionu
I według mnie, przecudny, choć specyficzny Park Olimpijski.
W tle wieża telekomunikacyjna, po lewej fragment
Palau Sant Jordi.
i Palau Nacional z tyłu
.
Ponieważ to ostatnie zdjęcie było zrobione 18lipca o godzinie 16:20, możecie sobie wyobrazić jakie byłyśmy zgrillowane, latając cały dzień po Barcelonie.
Jedyny odpoczynek był w metrze
Postanowiłyśmy więc powoli kierować się w stronę naszej kolejki do Calelli, ale nie byłabym sobą, gdybym nie chciała zobaczyć jeszcze czegoś (tak przy okazji, tak po drodze)..
Znów metro i z Placa Espanya, 3 przystanki i wysiadamy na Drassanes, już nad samym morzem.
Tym sposobem dochodzimy do Pomnika Kolumba (zdjęcie zdobione od tyłu, no słońca nie przestawię
)
Podobno w środku ma windę, którą można wyjechać do góry i pooglądać sobie widoki.
nie wiem jak to się tam zmieści, no ale ok.
Wstęp płatny.
(Szczerze mówiąc, właśnie o tym przeczytałam)
Z Torre Sant Sebastia, poprzez środkową stację Torre Jaume I, aż do podnóży Parc del Migdia śmiga sobie kolej linowa, ale z moim lękiem wysokości chyba siedziałabym na podłodze i modliła się, żeby wysiąść
Port de Barcelona
Teraz już faktycznie musimy się zbierać i podążać w stronę Placu Catalunya. Świetnie się składa, bo przejdziemy słynną ulicą La Rambla, czyli kolejny punkt wycieczki zaliczony
Jak się później okazało można było sobie to darować.
Tłumy niemiłosierne, wszędzie budy, budki, straganiki... ło matko...
Ciągle tylko trzeba było uważać na torebkę i portfel...
Weszłyśmy na chwilę w jedną uliczkę, a tam całkiem przyjemny placyk
Po drodze jeszcze jest Casa Batllo, - całkowicie przebudowany w 1906roku dom.
Jak widać ma przyklejone parasolki, wachlarze i smoka chińskiego.
Totalne wariactwo
, jest naprawdę niezwykły.
Jest 17:35, zanim znajdziemy nasz kolejowy przystanek, jeszcze trochę minie, (jakąś godzinę)
, później jeszcze godzinka na dojazd, także w Calelli będziemy dopiero przed 20, akurat na kolację.
To ostatnie zdjęcie, które musiałam zrobić
Najgorsze jest to, że do Barcelony już nie wróciłyśmy...
Ale będzie jeszcze jedna wycieczka, no i trochę pochodzimy po Calelli, która też kryje w sobie trochę ciekawostek.
Barcelonę zostawiam sobie na jakiś przedłużony weekend, w miesiącu mniej upalnym i zatłoczonym....
Ale na pewno tam wrócę.
Koszt całego wyjazdu do Barcelony na 1 osobę:
Bilet Calella - BCN - Calella: 6,80euro
Bilet metra, całodzienny, strefa 1.(turystyczna): 5,80euro
2 butelki mineralki po 1,5litra - 2 euro.
Teraz sobie uprzytomniłam, że od śniadania nic nie jadłyśmy.
Nie było czasu i... nawet mi się nie chciało
Koszt 14,60euro, czyli nie całe 30 euro na 2 osoby...
Widziałam co chciałam, miałam własne tempo, zatrzymywałam się gdzie chciałam i w każdej chwili mogłam wrócić do Calelli, czy też usiąść na piwie/kawie/lodach/pizzy/gazpacho
Nie polecam jeździć z biurem na fakultety
Pozdrówka!
Cdn...