Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 22.08.2008 12:36

Robert 8O I ja jestem pod wrażeniem Twoich wyczynów. Piszesz o jakichś harcore'owcach z Poznania, dla mnie hardcore to już to co Ty zrobiłeś. Pełen podziw i szacunek 8O ...

Pozdrav :papa:

P.S. Ponad 2,5 tys m.n.p.m. na własnych nogach 8O, a ja marzę o tym, żeby wjechać na szczyt Sv. Jure samochodem :cry:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 22.08.2008 13:38

Roberto, jeszcze jedna propozycja dla Ciebie. Jedź sobie jeszcze raz w te górki i połaź trochę w II połowie września.
Może nie będziesz miał wtedy siły na ganianie po boisku na IX Zlocie :wink: :lool: :lool:
Pozdravki serdeczne :lol:
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 22.08.2008 14:35

Leszek Skupin napisał(a):

P.S. Ponad 2,5 tys m.n.p.m. na własnych nogach 8O, a ja marzę o tym, żeby wjechać na szczyt Sv. Jure samochodem :cry:


Leszek, ja marzę...o wejściu na Sv. Jure. Dwa lata temu miałem taki plan, ale z różnych przyczyn (= kobieta) nie udało się. Wszystko przede mną...

Leszek, ponadto, sama wysokość niewiele mówi, zależy od "przewyższenia", my mieliśmy do pokonania ok. 600 m. I taką wysokość w zasadzie trzeba przyjąć...Mój "rekord" to byłoby chyba 2100m - z Litohoro znad morza do schroniska A na greckim Olimpie.

Sławek...po górach "śmigam", ale piłki to kopnąć dobrze nie potrafię. :wink: Mój bilans udziału w dwóch meczach, to jeden gol. Mizernie...więc spoko. A co zlotu...na razie się nie zapisuję. Żyję tym, co tu i teraz...bo dziś śmigam znów w górki. :D Z relacjami się nie wyrobię :D
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 22.08.2008 14:59

Też wlazłem na jedną górkę w te wakacje, ale nie będę się chwalił przed czasem, żeby nie uprzedzać swojej relacji :lol: ;) A CO 8) :) :?:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 24.08.2008 00:47

Rob, przekozacka akcja z tym psiakiem na Bobocie. Gratulacje za całokształt i za pomoc zwierzakowi! :D
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 26.08.2008 20:40

Przeklęty dzień...

To miał być lekki, przyjemy, miły dzień...miał, a był...po wieczorze, nocy imprezowej i po zdobyciu Bobotova, nikt nie chciał następnego dnia iść w wysokie górki. A że nie było też planu, więc wiadomo, nuda rodzi występek. Ten okazał się brzemienny w skutkach...ale po kolei. Rano nikt nie musiał szybko wstawać, można było odespać to, co się nie udało wcześniej...jednak w końcu trzeba wstać. I decyzja co robić...wyczytaliśmy, że można wejść na Curovac (1623m.n.p.m.), skąd jest widok na kanion Tary i jego najgłębsze miejsca. Ta perspektywa bardzo się nam spodobała. Ruszamy więc z Żabljaka, droga spoko, szybko odnajdujemy punkt startowy. Sam spacer na Curovac nie trwa długo -gdzieś ok. 30 minut. Szlak początkowo wiedzie przez las, potem przez "kosodrzewinki" - można pokłóć sobie nogi, gdy nie ma się długich spodni...Na Curovacu spotykamy grupę ludzi, jakaś większa, chorwacka, piknikowa ekipa...ale szybko schodzą, a my podziwiamy widoki:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
nasza ekipa w komplecie...

Na Curovacu nie zostajemy jednak zbyt długo, widoki piękne, ale słońce grzeje tak, że trudno wytrzymać...postanawiamy zjechać w dół do Dom splavara i kajkasa. Początkowo droga prowadzi asfaltem, wkrótce zaczyna się...leśna z kamieni, coś dla terenówek. My jedziemy...Paweł zostaje w tyle a u nas Prezes, który oddał kierownicę Krzysztofowi, co jakiś czas strofuje go, aby jechał wolniej...Po jakimś czasie robimy przerwę i czekamy na Pawła. Paweł jak tylko się zjawia, krzyczy - K...kto wymyślił tą drogę...i spogląda pod samochód, bo widział plamę oleju. Podkłada też kartkę ale żadnej plamy. Niby żartem mówi, że może to Prezes...Maciek spogląda w dół pod auto i przerażanie. To poszła nasza miska...i gdzie? Gdzieś na końcu świata...ale się wpakowaliśmy. Paweł krzyczy, że to pewnie jakiś żart typu ukryta kamera. Niestety nie... :( Jesteśmy ugotowani. O dziwo, to Maciek jest najbardziej spokojny. Ja chciałbym być tak opanowany jak on...Paweł z Maćkiem podejmują decyzję, aby rozkręcić wóz i dać miskę do spawania.

Obrazek

Obrazek

Reszta ekipy ma wrócić do Żabljaka, aby takowego spawacza znaleźć. Udaje się nam...złapać stopa. Facet Ładą Nivą zabiera nas do samego Żabljaka. Zostaje tylko Krzysiek, ale i on spotyka jakieś Polki (które później i ja spotkam...). Tam ruszamy do informacji turystycznej. No jest warsztat...więc szukamy go. Rozdzielamy się i ja zostaję z Wiolą. I to my znajdujemy ten zakład...mieszanką polsko-serbsko-niemiecką tłumaczę co i jak. Facet wie o co chodzi. Najlepiej brzmi "zusammen machen". Wiola i ja szukamy też reszty ekipy...ta schowała się gdzieś pod hotelem. Mnie to już wkurza, że człowiek umawia się z ludźmi, a ci...aby się nie denerwować, zapraszam też Wiolę na piwo, nie odmawia...heheh, wybieram taki lokalny lokal. Lubię takie...piwo smakuje dobrze a w TV leci otwarcie IO w Pekinie...w międzyczasie jednak dostajemy info, że samochód trzeba jednak ściągnąć. Ten mechanik chce to zrobić na hol...Maciek jednak przekazał mu, że tak się nie da. I co dalej? Wszyscy załamani...trzeba znaleźć lawetę, w IT nie widzą, gdzie takowa jest. Mi wpada do głowy myśl, że kto jak kto, ale policja to na pewno coś wie...a w Żabljaku policji dużo na każdym skrzyżowaniu, więc walę do jednego z nich. Gość co prawda nie mówi w żadnym języku oprócz swojego, ale gdy mówię "auto na auto", chyba kuma, mówi "Slep slużba". Ja że to chyba to...dzwoni gdzieś i mówi, że będzie laweta, ale następnego dnia rano. Nie mamy wyjścia. Bierzemy kontakt do Darko, zostawiamy auto gdzieś w lesie (jak ktoś ma mapę Durmitoru, to można poszukać Tepcy...to tam stało nasze auto). I zastanawiamy się, co będzie dalej...wygląda na to, że utknęliśmy w Żabljaku na dobre. :( Kurve sudbine...można by sobie zanucić. Zawsze gdzieś mi ten Biały Guzik będzie za mną chodził. Na pytanie, ile dni tu zostaniemy, Maciek mówi, że trudno wyrokować...tym bardziej, że przed nami weekend. Wiadomo, w weekend się odpoczywa...ja zastanawiam, jak tu plany skorygować. Ale...nie uprzedzamy faktów...jednak wieczór tego dnia był przybity.
Ostatnio edytowano 29.02.2012 19:52 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 27.08.2008 08:10

8O :!: :( Ale pech :roll:
To chyba najpoważniejsza awaria o jakiej czytałem na forum :(
Tak naprawdę to jeżdżąc po takich podobnych bałkańskich drogach zawsze mam duszę na ramieniu żeby coś podobnego nam się nie przytrafiło.........

Pamiętam drogę do Tepcy, my zostawiliśmy auto przy końcu asfaltu i poszliśmy na Curevac, dalej pod skałami prowadziła stromo w dół wąska szutrowa droga a w dole widać było zabudowania wsi. Jeżeli to ta droga to nieźle musiało wyglądać wiezienie autka na lawecie 8O
Ciekawe co będzie dalej.......
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 27.08.2008 09:47

No ... to prawda, że to chyba jedna z najgorszych przygód o których i ja czytałem :(. Tym bardziej z niecierpliwością będę czekał na rozwiązanie sytuacji, bo przecież wróciliście ... nie :?: :D
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 27.08.2008 10:14

Jak przeczytałam ten odcinek to skończyłam cała mokra. Chciałam jakoś pomóc. Ale po co trzeba było zdjąć koło :?:

Jako pasażer czasami wysiadam z samochodu aby odciążyć o ten jeden wór ziemniaków autko :D , oj przejechało się kilometrów po szutrowych drogach. Do tej pory dwa razy było bardzo blisko podobnej awarii. Jeden kamień okazał się za duży, żeby spokojnie przejechać. Innym razem trzeba było użyć podnośnika aby wyciągnąć kawał korzenia, który utknął gdzieś pod spodem uniemożliwiając jakikolwiek ruch samochodu.

Nas w Czarnogórze zaskoczyła spora liczba zakładów naprawiających auta (wyglądały dość prymitywnie, ale były), telefony do nich są często wypisane wielkimi literami na skałach wzdłuż dróg, czasami na znakach drogowych. Liczę na to, że wszystko się dobrze skończy i szybko awarię uda się usunąć. A doświadczenie to uczestnikom wyprawy nie zabierze radości i chęci dalszego poznawania Czarnogóry
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 27.08.2008 10:28

Lidia K napisał(a):Jak przeczytałam ten odcinek to skończyłam cała mokra. Chciałam jakoś pomóc. Ale po co trzeba było zdjąć koło :?:
Nas w Czarnogórze zaskoczyła spora liczba zakładów naprawiających auta (wyglądały dość prymitywnie, ale były), telefony do nich są często wypisane wielkimi literami na skałach wzdłuż dróg, czasami na znakach drogowych. Liczę na to, że wszystko się dobrze skończy i szybko awarię uda się usunąć. A doświadczenie to uczestnikom wyprawy nie zabierze radości i chęci dalszego poznawania Czarnogóry


Lidio, z zakładami to jest tak, że gdy ich szukamy, to lipa...nie ma! A gdy się ich nie potrzebuje, to widzi się ich całe mnóstwo. I faktycznie, później, często na murkach widziałem napisy "Slep slużba"... :D A czemu ściągali koło? Nie wiem, to pytanie bardziej do Maćka. Ale pewnie, aby łatwiej dostać się do miski...

Ponadto, Żabljak to jednak nie metropolia, warsztat był, nawet dwa...ale o tym będzie w kolejnym odcinku.

Leszek, pewnie, że wróciliśmy, ale stres związany z drogami i autem był już niemal do końca.
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 27.08.2008 11:53

RobCRO napisał(a): z zakładami to jest tak, że gdy ich szukamy, to lipa...nie ma! A gdy się ich nie potrzebuje, to widzi się ich całe mnóstwo.

Rzeczywiście tak jest, bo ja mam jakąś fobię, zawsze się boję, że coś się stanie z samochodem i wypatruję tak na wszelki wypadek... :roll:
Ale przygoda nie do pozazdroszczenia, współczuję :?
Mam nadzieję, że szybko się skończyła.
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 28.08.2008 19:51

Nie tylko dzieci lubią misie...

Wieczór dnia poprzedniego nie mógł być miły...każdy był przybity, każdy martwił się, co będzie dalej. Przede wszystkim, dlatego, że przed nami był weekend, po wtóre nie wiadomo, jak to wyjdzie z lawetą, zakładam naprawczym, mechanikiem. Sobota rysowała się w czarnych barwach...ale poranek przywitał nas słońcem. Znów można było pospać...a plany na ten dzień, każdy chyba miał inne. Maciek i Paweł mieli samochód na głowie, moja pomoc nie była im w tym przypadku potrzebna (=nie znam się na samochodach, oprócz marek i ich kolorów :wink: ). Rano tylko wykonałem telefon do Darko - tego od lawety, poinformował, że zjawi się u nas ok. 10. I o tej porze się zjawił...okazało się szybko, że miejsce w samochodzie ma tylko dla jednej osoby. Wybór padł na Pawła. Reszta już miała czas wolny. Dziewczyny coś tam planowały Ostroga, ale ze względu na odległość, porę ten plan im upadł. Mi przyszedł do głowy, aby pójść w górki. Plan spotkał się ze średnim przyjęciem - heheh, zmęczenie "materiału". Na mój pomysł pozytywnie odpowiedziała Wiola. Więc szybko mapa w rękę i gdzie tu iść...po chwili już wiem - na Misia - na Małego Misia - Mali Medjed - 2170 m.n.p.m.

Obrazek

Obrazek
Mały Miś "króluje" nad jez. Czarnym...

Nie aż tak daleko, nie tak wysoko, Wiola też na to przystaje. Szybko się przebieramy w górskie stroje i ruszamy na szlak w kierunku Czarnego jeziora. Nie chcemy podchodzić pod samo jezioro, więc wybieramy szlak tuż przed budką strażników...mam też nadzieję, że nie zapłacimy 2 euro za wstęp do parku. A tu zonk, na małej polance, wyskakuje pan w moro i pyta się o bilety. My ich nie mamy, więc pan nam je sprzedaje. Hhehe...nie udało się "przyciąć" 2 eurasków. Szlak w kierunku Misia wiedzie początkowo przez las, wznosi się w górę. Tak jak lubię...poza tym, świeci słońce, więc drzewka chronią nas przed promieniami słonecznymi. Na szlaku niewiele osób. Gdzieś natrafiamy na parę Austriaków. Ci się zgubili, więc pokazuję im na mapie jak iść w dół do Żabljaka nad jezioro...później spotykamy Serba. Z nim dyskutujemy o Misiu. Poleca nam nieco inny szlak, nieco naokoło, ale łatwiejszy. Nie poleca nam krótszego szlaku. Z Wiolą jednak po dojściu do Indini dolovi decydujemy się iść tą krótszą drogą...nie wygląda jakoś specjalnie groźnie. Początkowo nawet schodzi się w dół. Ale później już tylko w górę. Przed słyszę grupę ludzi, słyszę jak spadają kamienie. Pierwsza myśl, że pewnie ich dużo na szlaku i uciekają spod nóg, druga, że lepiej trzymać się dalej od takich ludzi. Potem się okaże, skąd te kamienie :evil: Popierdo...pepiki. Łby takim ukręcić. Bo okazało się, że te kamienie nie spadły ot tak przypadkowo. Powoli zmienia się tez pogoda, gdzieś słychać w oddali pioruny. Zastanawiamy się z Wiolą co robić. Decydujemy, że idziemy dalej, że burza przejdzie, że nie jest aż tak czarno, żeby nie iść na szczyt. Tym bardziej, że widoki robią się coraz piękniejsze.

Obrazek
Wiola na szlaku

Obrazek
Wiola dodaje uroku tym widokom...:oops:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jednak przez chwilę też pada, w zasadzie kropi. Szlak staje się mokry, nieco niebezpieczny. Są miejsca, gdzie trzeba się przytrzymać drzewek - kosodrzewinek. Dwa czy trzy razy trochę pomagam Wioli. Ale to i tak dzielna kobieta, daje sobie radę na szlaku bardzo dobrze. Ma porządne doświadczenie. Zadziwia mnie bardzo pozytywnie. W miarę szybko meldujemy się na szczycie Małego Misia. Żałuję, że nie ma tam żadnych oznaczeń...na szczycie oczywiście krótki odpoczynek. Posiłek, zdjęcia...

Obrazek
Wiola i Robert na Małym Misiu

Obrazek
a tu sam autor...

Obrazek
a tu zawsze uśmiechnięta Wiola...

Obrazek
a tu piękny widok na jez. Czarne

Na górze postanawiamy też podejść trochę pod Dużego Misia, ale szybko rezygnujemy....pogoda nie taka, a i do szczytu jest kawałek. Najważniejsze, że Miś zdobyty, że nam się podoba - więc stąd ten tytuł, że nie tylko dzieci lubią misie :wink: Zastanawiamy się też nad powrotem. Nie chcemy ta samą trasą, po pierwsze dosyć trudna technicznie, po drugie chcemy mieć inne widoki. Wybieramy więc trasę w stronę Strugi, Orin katun. Początkowo szlak prowadzi stromo w dół...ja znów niemal zaliczam "orła". Tym razem jednak nic się nie stało... :D Jednak psuje się coraz bardziej pogoda...z drugiej strony widoki są przecudowne na majestat gór.

Obrazek

Obrazek
teraz mam taką tapetę na kompie...

Obrazek

Żadne chyba zdjęcia nie odda majestatu i uroku tego miejsca, w tamtej chwili. Mnie powalił ten widok. Na te skały, na te chmury...aha, te skały te pewnie były Severni Vrh oraz Jużni vrh. Normalnie z całej trasy, ten widok to chyba 1 miejsce...no może drugie po...to na razie tajemnica. Spotykamy też dwie Polki. I tu wyjaśnienie, czemu tak wcześniej nieparlamentarnie napisałem o Pepikach. To te gnojki zrzucały kamienie w dół. Kobiety podejrzewały nas, ale wytłumaczyliśmy im, co i jak...ponadto, jedna z kobiet była cała podrapana. Nie wyglądało to dobrze. Spadła z jakiejś górki, ale dziś już nie pamiętam...a ponadto, to one spotkały Krzyśka, gdy wracał z Tepcy i z nimi się zabrał. One wiedziały o naszym samochodzie. :D Byliśmy już wtedy całkiem sławni. Może nie tak jak trzeba, ale jednak...z tymi kobietami idziemy chwilę. Ale szybko je wyprzedzamy. Zwłaszcza, że zaczyna padać. Na szczęście, jesteśmy wtedy w lesie i ten znów nas chroni. Jak wtedy przed słońcem, to teraz przed kroplami. Na szczęście aż tak mocno nie pada. W jednym miejscu gdzieś ok. Mioc Poljany mamy problem jak iść, są oznaczenia szlaków w różne strony np Savin Kuk, ale nie ma nic o jez. Czarnym. Ale na "czuja" wybieramy drogę. Ta okazuje się być właściwa...po kilkugodzinnej wędrówce jesteśmy nad jeziorem. Tu robimy krótką przerwę...pogoda znów staje się lepsza. Po przerwie ruszamy do Żabljaka. Chciałem zaprosić Wiolę na burka, ale nie było. Skończyło się więc na pizzy. Ale tego dnia mieliśmy dużo myśli o samochodzie i reszcie ekipy. Bardzo to nas nurtowało. Po przyjściu na kwaterę okazało się, że z lawetą nie było problemu (koszt jedyne 100 euro), że kierowca lawety znał mechanika - sąsiada - Serba. Ten zgodził się naprawić uszkodzenia i że następnego dnia w niedzielę miał dać odpowiedź co i jak - byłem z Pawłem i Maćka z nim negocjować. Reszta była nad jez. Czarnym opalać się i pływać, ale pogoda ich szybko przegoniła...więc Wiola i ja chyba najlepiej wykorzystaliśmy ten dzień.

A na niebie zaczęły się pojawiać promyki, że może nie utkniemy w Żabljaku na stałe. A wieczór znów typowo imprezowy, już z nieco lepszymi humorami...

PS Leszek, czytam Twój wątek...nie przesadzaj, że ja taki "góral". Jak mawiał Marek Kamiński, każdy ma swój biegun, więc pewnie każdy z nas ma swoje górki... :D
Ostatnio edytowano 29.02.2012 19:53 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 28.08.2008 20:02

RobCRO napisał(a):...nie przesadzaj, że ja taki "góral"....

Robercik - już nie bądź taki skromny :wink: :mrgreen:
Pogratulować kondycji i koncepcji :wink:
Pozdrav i pisz dalej :papa:
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 29.08.2008 08:15

Taaa..., awaria poważna... Dobrze, że w naprawie teoretycznie nie skomplikowana (tak mi się wydaje).
Górki rewelacyjne, piękne widoki :!: A Wiola też śliczna, taka kobieta w górach to skarb :!: :wink: Coś mi się wydaje..., albo nie, nic mi się nie wydaje :wink:

pozdr i czekam co będzie dalej :!:
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 29.08.2008 08:32

janusz.w. napisał(a):Górki rewelacyjne, piękne widoki :!: A Wiola też śliczna, taka kobieta w górach to skarb :!: :wink: Coś mi się wydaje..., albo nie, nic mi się nie wydaje :wink:


Janusz, dzięki za miłe słowa...mi się nie wydaje, ja jestem pewien. :D
pozdrav moich czytelników

PS dziś też ruszam w górki... :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu - strona 12
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone