Wożenie jedzenia czy piwa nie jest dla mnie obciachem, chyba, że ktoś mówi głośno, że robi to po to, by nie dać się oskubać "tym pazernym Chorwatom" albo że się tego ich świństwa jeść nie będzie. Wszystko zależy od intencji. Sama jadąc pierwszy raz do Chorwacji lata temu miałam słoiki, weki i puszki z Makro. Byliśmy młodzi, spaliśmy pod namiotem, na pizzę poszliśmy dwa lub trzy razy, a słoiki smakowały wyśmienicie w dobrym towarzystwie i w pięknych okolicznościach przyrody, z sałatką ze świeżych chorwackich pomidorów
Teraz już nie wozimy niczego poza paroma butelkami wody na drogę i zawsze robimy kanapki. Może nie tyle z oszczędności pieniędzy, co czasu. Te nasze kanapki to już taki rytuał - moja mama smaży kotlety cielęce, które potem na zimno dodaję do kanapek z zieloną sałatą, ogórkiem i rzodkiewką
No i od trzech lat śpimy po drodze, po prostu nie czujemy się już na siłach żeby pokonać trasę np. na Pelješac na raz.
.png)
.png)
.png)
.png)
