Dugi Otok, Zaglav po raz drugi...

A tak wygląda ta "hawajska" wysepka:

Pomościk, kwitnące krzewy, gaik oliwny...

Widocznie tak miało być My ostatnio że względu na dzieci często jeździmy na plażę Jużna Luka. Długa piaszczysta płycizna bardzo pasuje naszym milusinskim a i woda jest tam znacznie cieplejsza.
Życzę udanych rejsów i ciekawych odkryć

Może dziś damy radę (na Južną Lukę). Te kamulce wystające z wody przywołały wspomnienie Ha Long Bay
Nie obiecuję, ale około 11:00 rzuć czasem okiem na horyzont

Dzień dobry i "pyr, pyr" - rybak i jego łódka przyłączają się do powitania dnia.
Ze względu na prognozowane fale, wczoraj mieliśmy dzień samochodowy.
Był lepszy niż zwiedzanie Dubrownika czy innych urbanistycznych "klatek".
Zaczęliśmy od zakupów w Žman (Žampera Sirana), zaopatrując się w sery i pancettę.
Potem odwiedziliśmy tylko dwa miejsca: Veli Žal i Veli Rat.
I nadrobiliśmy to, czego z poziomu pontonu niekoniecznie chciałbym robić.
Ot, "porozmawialiśmy" z dość dużymi falami. A było o czym

W takich miejscach i chwilach, mimo że się nie poruszasz oraz jesteś w nikłym polu grawitacyjnym Ziemi, dylatacja czasu aż "trzeszczy" , a woda przybojami opowiada swe historie... ma czas bo... jesteś w jego pętli.
Nic dziwnego, że Ulisses tak długo wracał do domu.
---
do porannych pozdrowień dołączyły cykady (6:15)
---
Ale że nawet Homer jadał, to i my udaliśmy się na lekką przekąskę na Veli Rat.
Tam okazało się, że będziemy mogli dosłuchać wodnych opowieści.
A i przekąska miała w sobie coś z "kamienia filozoficznego" i ułatwiała interpretację artykułowanych basowymi pomrukami i białym szumem opowieści.
Konoba Momi przy kampie Kargita ugościła nas rybim carpaccio i jabłkowym strudlem:

They made our day
Fontanna smaku...
Na "deser" dosłuchaliśmy kojącego "bajania"...

Po samochodowym dniu należała się nam woda.
Można się było stęsknić
I otrzymaliśmy bonus w postaci "pokazu" delfinów.
I to jaki

Zaraz po wypłynięciu z Zaglava zauważyliśmy stadko. Jakieś 6-8 sztuk.
"Maszyny stop" i delektujemy się widokiem.
Fotki, filmik, lornetka...
Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że to już koniec przedstawienia, schowaliśmy "elektronikę" i zabieramy się w dalszą drogę. W międzyczasie w oddali przepłynął jakiś "wave creator". Dość wysokie fale dotarły do delfinów...
Tak, teraz już wiem, że nie należy przedwcześnie chować fotografującego sprzętu
Wysoki z wody na wysokość (szacuję) dwóch długości i to prostopadle w górę.
(jakaś mewa mi tu gęga i twierdzi, że nawet trzy długości)
Pokaz lepszy niż w delfinarium, choć krótki, bo tylko aż minęły fale.

A dalej?
Dzień jak codzień. Woda, krajobrazy, kąpiel...
Od 11:05 do 11:15 obserwowaliśmy w Južnej Luce czy ktoś do nas macha (niestety nie),
a Oldze plaża nie bardzo przypadła do gustu, więc pociągnęliśmy dalej.

"Bezkotwicznych" miejsc jest w tym rejonie sporo.
A to między Sestrunjem i Molatem:

Kawka i sałatka w Božawie

I spokojnie do domu na kolację.
Tartuffi di mare:

I znowu pechowo rozmineliśmy się . Wczoraj zaspaliśmy dość mocno i zostaliśmy na plaży koło domu. Dzisiaj w planie Jużna Luka.
A delfinów zazdroszczę Jeszcze nie było dane mi, zobaczyć je w Jadranie.

Pozdrowienia.

Witamy z pięknego Dugiego Otoku
Ponieważ 07.07. to okrągła data u Olki, wybraliśmy się na prezetowo-pamiątkowe zakupy do Biogradu:

Miastko, jak miastko, ale zaplecze "zakupowe" ma lepsze niż Sali
Standardowa kawka i południowe palacinki nad brzegiem:

i kąpiel przy Lavdarze. Žut był "zajęty"

Dwa dni wcześniej konoba Momi tak nas ujęła, że zarezerwowaliśmy stolik na ten wieczór.

Z widokiem na morze i latarnię.

Kelner zapoznał mnie osobiście z panem Drachenkopfem:

i zaznaczył, że jeden z nas musi do pieca. Ciągnęliśmy zapałki, los był dla mnie łaskawy.

Rybka pyszna, dzieli (wg mnie) pierwsze miejsce z brancinem.
Dobrze upieczona oferuje również swoje płetwy jako "chips".
Po kolacji, Momi nie zapomniał o udekorowaniu deserku

i mogliśmy zmienić miejscówkę na bardziej panoramiczną:

Droga powrotna przez Dugi Otok oferowała również wspaniałe wieczorne widoki:

Jeszcze cztery dni. Jakoś wytrzymamy

Po tych hollywoodzkich uśmiechach Twojej połowicy widzę, że jesteście zadowoleni z urlopu

A cykady już nie śpią
Wy też?
Wczoraj pozwoliliśmy sobie na Kornaty.
Przeszliśmy cało przez półmetrowej głębokości przesmyk (śruba zanurzona do połowy)
opłynęliśmy Purarę i Kurbę Velą...

i w konobie Smokwica (byliśmy też w zeszłym roku), tej reklamowanej przez Makłowicza... "spękałem".
Cenowo.
Myślałem, że spróbujemy tego carpaccio z ryby z truflami.
W Velim Racie taki starterek (ok, bez trufli) kosztuje około 100 kun.
W Smokwicy życzą sobie... 560 kun (pięć sześć zero).

Nie poszedłem drogą wyuzdania i rozpusty, zadowoliłem się zapiekanymi palacinkami w figach

Jedyna knajpa, w której nie zostawiłem napiwku. Nie ze względu na ceny, a na jakość obsługi.
Takiego ponuraka kelnera już dawno nie widziałem
Wszystko robił jakby z łaski, nawet serwetek nie raczył przynieść.
Ale palacinki były OK.

W reklamówkach Kornatów niestety pomija się drugą stronę głównej wyspy.
Błąd. Bo jest na co popatrzeć. Przepiękne formacje skalne, chwilami przypominające ruiny Majów z hieroglifami, czasem greckie areny, znowuż zastygłą lawę...
Zdjęcia tego tak nie oddadzą, trzeba samemu zobaczyć.

Jest też kilka miejsc po drugiej stronie, gdzie można wygodnie wylądować pontonem i zażyć kornackiej kąpieli.
Dzień udany, zresztą jak każdy

Czyż nie jest to dźwięk natury?

Dzień dobry czytelnikom i "komentatorom"
Wczorajszy stan wody "2-3" trochę skrócił zasięg, ale i tak było przednio.
Plażyczki, patyczki i miłe przyjęcie w konobie na Ravie.

W zeszłym roku byliśmy w tej konobie (Delicia, Mala Rava) raz na kawce.
Była nieczynna, właściciel był w trakcie remontu. Ale nie miał problemu, aby zrobić kawkę i nieco pogadać.
Wczoraj, gdy tam "zajechaliśmy", pamiętał naszą wizytę
Tym razem ugościł nas tak:

Jest zasadnicza różnica między paczkowanym sklepowym pršutem, a takim domacim.
Podobnie z pancettą i serem.
Takie rzeczy odkryjesz w miejscach, o których Olga wczoraj (właśnie tam, na Ravie) powiedziała:
wygląda tu tak (przede wszystkim ludzie), jakby mieli zaraz kręcić film o jakichś znachorach.

A konobę z serca polecam

Ogólnie cała Rava jest godna polecenia dla pontoniarzy, mnóstwo fajnych lądowisk, szczególnie od strony wyspy Iž.

Później nieco treningu na falach:

I przy kolacji u Bernarda towarzyszył nam taki kolega:


Jutro składanie pontonu i pakowanie.
Ale to dopiero jutro popołudniu.
Dziś wciąż normalny urlopowy dzień

boboo napisał(a):Jutro składanie pontonu i pakowanie.
Ale to dopiero jutro popołudniu.

Ale szybko minęło
Genialne wakacje, a Long Island i okolice, piękne i klimatyczne
Twoja relacja, Bogdanie, oddaje to doskonale ....zwłaszcza cudowny, oddalony od kurortowego zgiełku, ... spokój
To jest Chorwacja jaką kocham
jutro ruszamy
Pozdrów od nas Olgę

Ooo nie nie kończcie wakacji, nie, nie, nie. Za krótko, za mało. Więcej i dłużej przeżywać to z Wami, by się chciało. Suuuper czas, jak co roku. Będziemy tęsknić.

Habanero napisał(a):jutro ruszamy
Pozdrów od nas Olgę

"Kon-radzi" naszym sercom
dziękuję, pozdrowię
A Wam szerokiej drogi

ventus napisał(a):Ooo nie nie kończcie wakacji, nie, nie, nie. Za krótko, za mało. Więcej i dłużej przeżywać to z Wami, by się chciało. Suuuper czas, jak co roku. Będziemy tęsknić.

Dzięki za miłe słowa, ale...
teraz Twoja kolej
Mam nadzieję poczytać o "zdobywaniu" Hvaru

Dziś wczorajszych zdjęć nie będzie. Coś mi telefon szwankuje przy wi-fi.
Tylko screenshot z trasy:

Po podliczeniu wyszło: 1001 km
Ale dziś zrobimy jeszcze małą pożegnalną rundkę
Tak, 1000 km pontonem w dwa tygodnie.
Nie mamy potrzaskanych kręgosłupów, poobijanych boków...
Nachapaliśmy się widoków, nasnurkowaliśmy się, nazbieraliśmy "patyków" i smacznie pojedliśmy
I porządnie odpoczęliśmy.
Kwaterka i stolik w konobie już zarezerwowane na przyszły rok
Wczoraj jeszcze raz zafundowaliśmy sobie lunch w Dellicji (Rava).
Zrobiłem to z premedytacją, bo chciałem zapytać (odkupić) tę oliwną "deskę", na której nam serwowali.
Niestety, miał ich zbyt mało, aby się choć jednej pozbyć. Ale solennie obiecał zrobić nam na przyszły rok.
(on je sam "struga")
A że pamiętał nas z zeszłego roku, jestem dobrej myśli
W południe zaczniemy pakować, "fjakowo", z konobą w tle

Pontoniarze wszystkich regionów: łączcie się
Nie bójcie się fal, trenujcie na nich.
Tylko czas dobrze obliczajcie, aby wrócić przed zachodem słońca.
A jeśli ktoś zechce w przyszłym roku razem "popontonować"* od końca czerwca do połowy lipca,
to służę kontaktami.
Gonitw nie będzie, przejrzałem wykresy. Nasza średnia "przelotowa" oscylowała w granicach 20-25 kmh.
Tylko z góry zaznaczam: to nie jest "turystyczno-pieszy" region.
Również autem można "znaleźć" tylko dwa miejsca - Telašćica i Veli Rat. No, jeszcze Veli Žal.
Cała reszta na wodzie.

To na razie

* popontonować. Nie "poribować", nie "poskorupować"